Poszukiwany godny następca Tico
-
nie bede juz wnikal w reszte
wyposazenia.
Jedni daja tyle drudzy tyle.
Kazdy ma inne gusta.
Zapytam z ciekawosci
Prawda to, ze teraz smieja
sie jak ktos ma pokrowce na siedzeniach ?
Ja jestem raczej ich
przeciwnikiemWiesz ...kiedyś w Twingo miałam takie futrzakowe szare tygrysy, bo akurat były modne
Teraz takich w życiu bym nie założyła....
Ja jestem za pokrowcami - ale jakimś szytymi na miarę i mało różniącymi się od taicerki - zawsze czyściej - można uprać a i przy ew. sprzedaży czyste wnętrze i zadbana taicerka przemawia na korzyść sprzedającego...Ja w moim Tico dzieki radom na forum sama zdjęłam i wyprałam fabryczna taicerkę, bo była w tragicznym stanie - przykleić sie mozna było.
Teraz uzywam tzw koszulek i rewelacyjnie zdają egzamin -
Bylem zdziwiony, ze kosztowało dokladnie bodajrze 20400zł - bylem zszokowany
Początek 1998 r. - cena nowego tico 22.600 zł, przy czym dawano rabat (na samochody z bieżącego roku, nie z końcówki ubiegłego) 2.000 zł, tak więc dokładnie 20.600 zł i autko Twoje.
Ja zapłaciłem bodajże 24.800 zł i odebrałem samochód w wersji SX (bez el.szyb) maksymalnie zakonserwowany, z radiem, dywanikami, dobrym alarmem, blokadą skrzyni biegów i kompletem ubezpieczenia (promocja była - za 1.250 zł).
A obok stał zielony lanos i kosztował nieco ponad 30.ooo zł...Jak sobie pomysle, ze sluzy
nam 12 rok (dokladnie za kilka dni mu stuknie) to uwazam, ze sie zajebiscie oplacalo.Otóż to! Mam to samo zdanie.
-
Sam nie jestem zwolennikiem
kupowania samochodu nowego bo za dużo się na tym traci.Szczególnie mnie dziwiło dawniej że
kupowali tikacze za ponad 20tys bo za mój tyle poprzedni właściciel zapłacił.Człowiek myślący kupuje samochód taki, na jaki go stać bez zakładania sobie pętli kredytowej na szyję (tzn. IMHO można dobrać trochę kredytu, ale niech to nie będzie 70% wartości auta...).
Moim zdaniem warto kupić auto nowe POD WARUNKIEM, że zamierzasz nim dłużej pojeździć, a nie przehandlować po 2-3 latach. Co nowe, to nowe... żadna niespodzianka. Docierasz po swojemu i jesteś pewien braku problemów przez długi czas. A w razie czego, to masz gwarancję fabryczną. -
Musze przyznac, ze Clavish
mnie obudzil
6 lat gwarancji na
anty-perforacje wiec na pewno czyms pryskali
choc nie wiadomo jak to jestHehe, 6 lat to wcale nie tak dużo. Dlaczego?
Otóż mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że mowa tu jest o perforacji blachy, czyli sytuacji, gdy blacha skoroduje w takim stopniu, że pojawią się dziury na wylot. To jest właśnie perforacja. Samo rdzewienie (bez dziur) pod "perforację" nie podpada. Czyli najpierw musi parę lat zdrowo i widocznie rdzewieć, aż rdza przeżre blachę na przestrzał... a wtedy gwarancja już minie.
Moim zdaniem polakierowana, ale niezabezpieczona dodatkowo (środkami konserwującymi) blacha średniej jakości spokojnie wytrzyma 6-8 lat (do wygaśnięcia gwarancji).
Wiadomo, że blachy w tico najwyższej jakości nie są, do tego są cieniutkie. W moim spody drzwi zaczęły tak naprawdę rdzewieć po jakichś 9 latach - wtedy poprawiałem to, ale od dwóch lat tego nie robiłem... I po 12 latach rdza jest widoczna, ale dziur nadal nie ma.
Tak więc do gwarancji perforacyjnej proponuję podchodzić spokojnie... to taki bardziej "chłyt matetindody". -
Początek 2008 r. - cena
nowego tico 22.600 zł, przy czym dawano rabat (na samochody z bieżącego roku, nie z końcówki
ubiegłego)A nie początek 1998 roku Leo?
-
Co do TATY Indica i Indigo. Bylem w saloni z ciekawosci (wiadomo nowosc, trzeba looknac) i tego sie dowiedzialem:
-podwojny ocynk wszedzie oprocz drzwi przednich
-klima + full elektryka w standardzie
-Instrukcja obslugi + ksiazka cos w stylu sam naprawiam (dealer mi ja pokazal i naprawde jest to niezly zasob wiedzy o tym aucie- i co najwazniejsze, gwarancje mozna utracic przez byle głupote, auto alarm na wlasny koszt a nie u dealera i cala gwarancje szlag trafil (pokazywal mi opinie eksperta z nissan auto cos tam)
Wzialem jazde probna Indicą, auto nie jest zle, twarde zawieszenie, nie buja na łukach, 5-tka 80km/h i sie nie dusi jak sie depnie w gaz, klima chodzi ładnie (brak filtra przeciwpyłkowego xD) także po tico, jak się ta marka przyjmie jak Dacia, czy Daewoo, to byłbym skory taki kupić.
-
A nie początek 1998
roku Leo?Jasne, taka pomyłka z prędkiego pisania...
Już poprawiłem. -
także po tico, jak się ta
marka przyjmie jak Dacia, czy Daewoo, to byłbym skory taki kupić.Wątpię, żeby się przyjęła... IMO firmie jakoś nie bardzo chyba zależy na polskim rynku. Popatrz chociażby na sieć dealerów... biednie, oj, biednie. W Lubelskiem np. nie uświadczysz ani jednego, do W-wy trzeba jechać. Usadowili się na Śląsku, dokąd Niemcy mają blisko...
No i w ogóle żadnej promocji, reklamy nie widać... DU się lepiej starało. -
No tak ale ja mieszkam w takich stronach gdzie uzbieranie na nowy samochód z wypłaty to by trzeba było chyba całe lata odkładać wypłatę. Brat ciocteczny sprzedał matiza a kupił za wszystkie oszczędności fabie.Dał ponad 35tys a teraz po tych 3 latach warta pewnie jest ze połowę. Dobra rzecz ale jak się dobrze zarabia. U mnie w zakładzie szef nie dość że nic nie dał ludziom na święta jak dawali wokoło wszyscy. To jeszcze zabrał premie no i mamy święta.
-
i co z tego że dają te 8 lat skoro by ona była ważna to trzeba co jakiś czas robić przegląd co raczej za darmo u nich w ASO nie jest.Nowy samochód to i tak trzeba a później mało kto na takie coś się decyduje.
-
Tak wiec Leo. Masz rację, siegajac pamiecia wstecz to gdy bylem jeszcze małolatem i wchodził bum na tikosy i espero to siec ASO Daewoo sie szybko rozwijała. A TATA ?? JUz prawie dwa lata na polskim rynku i słabo z tym jest. To i ludzie sie słabo tym interesują. Moi rodzice za tico płacili 22tys zl auto nie mialo nic szczególnego na wyposażeniu. Nie wiem czy to było aż tak dobre posunięcie ale mimo upływu lat jakoś autko jeżdzi i powiem ze nie jest tak tragicznie jakby sie mogło wydawać. Choc przyznam ze teraz to by mi było trudno kupic nowe auto. Zakladam ze za jakies 2 max 3 lata bede mial juz dziecko to chcialbym miec z deka wieksze auto które gwarantowało by mi oszczedna jazde i bezpieczeństwo moje i mojej rodziny. Czyli potrzebuje auta wielkości np. Lanosa czyli ide do salonu i musze wydać koło 40tys. aby miec cos co bedzie spełniało moje potrzeby. I tu szok...kupujac autko otrzymuje nowy samochod fabrycznie ogołocony wkurza mnie to ze nawet za dodatkowe gniazdo zapalniczki ktorego samodzielne wykonanie kosztuje mnie 20zl musze dopłacać 1000zl !! Gdzie oni rozum maja... Aby uzyskać pojazd z wyposażeniem ktore gwarantuje namiastke komfortu musze dopłacać do 1/2 wartościu modelu najtańszego, nie mowie tu o podrzewanych dyszach sprystkiwaczy czy klimie dwustrefowej. Gdzie rozum i gdzie logika. rozumiem aby bylo to auto za 20tys....ile dałeś tyle masz. Ale zeby dopłacać do standardu?? Głupoty dealierzy gdyby mogli to by sprzedawali auta na samych felgach i dodatkowo by za to kase policzyli. Nie łykajmy głodnych kawałków na 40tys to trzeba brać kredyt (niewolnictwo do 3,4 lat). Druga sprawa gwarancja obejmujaca nadwodzie, wtedy zostanie uznana jak dziura na zewnatrz bedzie widać czyli korozja totalna. Po co w ogóle ta gwarancja na performacje nadwozia jak ona nic nie daje...Trzecia sprawa, jesli auta mimo nowosci zaczyna sie sypac bo i takie egzemplarze bywają to czesto bywa ze klient traci prawo do gwarancji z tytułu złego uzytkownia auta. No i czy warto ryzykować?? Sami sobie odpowiedzcie..Tak wiec wszystko zależy od szczęścia. W przypadku trafienia na model wadliwy jestesmy posiadaczami kupy złomu i kredytu na 40k zl....
-
No tak ale ja mieszkam w
takich stronach gdzie uzbieranie na nowy samochód z wypłaty to by trzeba było chyba całe lata
odkładać wypłatę.To nie kwestia Twoich stron. W podobnej sytuacji jest większa część naszego ukochanego kraju. W moich stronach jest tak samo.
Bardziej jest to sprawa wysokości zarobków, stanu posiadania, comiesięcznych wydatków (np. mieszkaniowych), sytuacji rodzinnej (singiel, bezdzietne małżeństwo, dzieci), wieku (ktoś zaczynający pracę zarabia zwykle inaczej, niż ktoś ze stażem 20 lat) oraz oczekiwań... Jeszcze parę innych zmiennych się znajdzie. Czyli jest tego sporo.Brat ciocteczny sprzedał matiza a kupił za wszystkie oszczędności fabie.Dał
ponad 35tys a teraz po tych 3 latach warta pewnie jest ze połowę. Dobra rzecz ale jak się
dobrze zarabia.Pewnie tak... Sąsiad z garażu obok też ma fabię, 9 lat, (uwaga) niecałe 50 kkm na liczniku, a kupił nową... Nie opłaca mu się sprzedawać...
Powtórzę: moim zdaniem, jeśli ktoś chce dłużej pojeździć tym autem, powinien zastanowić się nad nowym. Jeśli zadbasz od początku i nie trafisz na szczególnie felerny egzemplarz (ja trafiłem świetnie ), to nacieszysz się sprawnym i niezawodnym samochodem przez długie lata. Jeśli weźmiesz używkę, będzie to dla Ciebie przez dłuższy czas niespodzianka na kółkach - dopiero po roku, dwóch można coś będzie naprawdę powiedzieć, jakie się auto kupiło. Jeśli trafi się źle (a nie jest to rzadkość), trzeba będzie wydać na naprawy (nieraz sporo, bo ludzie w PL nie sprzedają samochodów, bo spaliła się tylko żarówka; raczej wysiadło coś poważnego, drogiego, i stara się to ukryć na wszelkie sposoby - stąd np. te Motodoktory, trociny w oleju itd.). I w końcu może się okazać, że kupując używkę i remontując ją, po 2-3 latach wydaliśmy więcej, niż zapłacilibyśmy za nówkę i serwisowanie w ASO. A gdzie stracony czas, nerwy itd.?
Dobra, kończąc: nie ma reguły. Dalej jednak twierdzę, że JEŚLI ma się możliwość kupna nowego auta i nie zadłużyć się strasznie w tych niepewnych czasach, warto się nad tym zastanowić. Nawet kupić auto o klasę niższe, tańsze, ale nowe, niż jakieś używane z wyższej półki o droższych kosztach eksploatacji. Oczywiście wszystko w miarę oczekiwań (znaczy rodzina z czwórką dzieci nie kupuje tico). No i najważniejsze: ponieważ jesteśmy ludźmi o naprawdę przeciętnych zarobkach, rozmawiamy o samochodach w niższym zakresie cenowym (załóżmy - do 50 tys. zł). Myślę, że dla nas wydanie np. 70 czy 80 tys. zł na nowe auto jest przesadą.W tym temacie zobacz też moją drugą odpowiedź.
-
Tak wiec Leo. Masz
rację, siegajac pamiecia wstecz to gdy bylem jeszcze małolatem i wchodził bum na tikosy i
espero to siec ASO Daewoo sie szybko rozwijała. A TATA ?? JUz prawie dwa lata na polskim rynku
i słabo z tym jest.
To i ludzie sie słabo tym interesują.Tak jest. Mam wrażenie, że jakoś im nie zależy zbytnio na polskim rynku.
Moi rodzice za tico płacili 22tys zl
auto nie mialo nic szczególnego na wyposażeniu. Nie wiem czy to było aż tak dobre posunięcie
ale mimo upływu lat jakoś autko jeżdzi i powiem ze nie jest tak tragicznie jakby sie mogło
wydawać.Wiesz... W tamtych latach np. klima to już był luksus. Inne czasy, inna technika, inne oczekiwania były (względem wyposażenia też).
Choc przyznam ze teraz to by mi było trudno kupic nowe auto.
Wszystko to, naprawdę wszystko zależy od konkretnej sytuacji.
No dobra, to napiszę o moim własnym przypadku.
W 1998 r. byliśmy jeszcze bezdzietnym małżeństwem. Planowaliśmy powiększenie rodziny. Chciałem zmienić też auto. Padło na Tico, po zrezygnowaniu z Uno i CC. Koszt - jak pisałem, 20.600 zł "na dzień dobry", finalnie zapłaciłem prawie 25.000.
Miałem 10 tys. zł oszczędności. Sprzedałem stary samochód (7,5 tys.). Ktoś z rodziny, odwdzięczając się za moją pomoc, obiecał dołożyć do nowego samochodu 5 tys. No i dobrałem jeszcze trochę kredytu, który bez żadnego bólu, na spokojnie spłaciłem po 3 czy 4 miesiącach. Udało się - pozbywając się nie wiadomo jakich oczekiwań oraz bzdurnych pseudo-ambicji - miałem nowe autko, którym jeżdżę do dziś i sprzedawać nie chcę.
Dalej: kilkunastoletnia eksploatacja tico pozwoliła mi na przekierowanie zarabianych pieniędzy i oszczędności na inne, ważniejsze cele. Udało mi się (bez niczyjej pomocy, np. rodziny) zupełnie uniezależnić mieszkaniowo oraz utrzymać rodzinę na w miarę przyzwoitym poziomie. Udało mi się też co nieco zaoszczędzić na inne auto.
Przyznaję, że będąc w 1998 r. salonie dealerskim patrzyłem na lanosa i bardzo mi się on podobał. Musiałbym jednak dołożyć jakieś 10-15 tys. zł - i wtedy naprawdę bym się zadłużył dość poważnie. Eksploatacja takiego auta (chociażby samo paliwo) również uszczuplałaby na bieżąco mój budżet. Tak więc IMHO rozsądne, nie ambicjonalne, podejście do sprawy pozwoliło mi załatwić wiele innych, ważniejszych spraw.
Ale, jak pisałem: sytuacja każdego z nas jest inna.Gdzie oni rozum maja... Aby uzyskać pojazd z wyposażeniem ktore
gwarantuje namiastke komfortu musze dopłacać do 1/2 wartościu modelu najtańszego, nie mowie tu
o podrzewanych dyszach sprystkiwaczy czy klimie dwustrefowej. Gdzie rozum i gdzie logika.Niestety, takie jest podejście wielu dealerów. Trzeba po prostu chodzić, pytać, rozważać.
-
i co z tego że dają te 8 lat
skoro by ona była ważna to trzeba co jakiś czas robić przegląd co raczej za darmo u nich w ASO
nie jest.Nowy samochód to i tak trzeba a później mało kto na takie coś się decyduje.Zależy, jaka firma i jaki samochód.
W przypadku DU nie było to tragicznie. Zwykły przegląd gwarancyjny co 10 kkm kosztował ok. 200 zł + materiały (w zależności, co się brało; ja zawsze przywoziłem ze sobą oleje,świece, filtry i in., nie kupowałem w ASO).
Jeśli zaś chodzi o gwarancję i perforację: gwarancja mechaniczna to co innego, gwarancja na lakier co innego, a na perforację jeszcze co innego. W tico było:- 2 lata na wszystko bez limitu km
- 3 lata na lakier
- 3 lata na perforację nadwozia
Warunkiem utrzymania gwarancji na lakier i perforację było: systematyczne konserwowanie powłok lakierowanych, naprawa uszkodzeń w ciągu 15 dni od powstania i przeglądy bezpłatne powłoki lakierowanej po roku i 3 latach. Gdy po roku zwróciłem się w ASO o wykonanie takiego przeglądu, facet był zdziwiony ("Panie, a kto to robi???" ), a gdy się upierałem, zapytał: "a ma pan uwagi?". Odpowiedziałem, że nie, i gość nie wychodząc z biura podpisał mi ten przegląd w książce gwarancyjnej.
Oczywiście do końca gwarancji nic się nie działo ani z lakierem, ani z blachami.
W przypadku innych marek może być inaczej, cenowo także.
Znajomy w tym samym czasie kupił dwuletniego Mitsu Space Stara, miał jeszcze gwarancję. Pojechał na przegląd gwarancyjny i 1000 zł mu nie wystarczyło. -
Wojtek niestety jest jak jest. Reklamuja, ze samochod mozna kupic za 30tys, sa w nim dwie poduszki powietrzne, ale nie ma kola zapasowego i radia - taka prawda.
Wspominales o wiekszym samochodzie i tanim - ale i nowym.
Jedyne co mi przychdzi na mysl to Dacia Logan, Dacia Sandero albo Renault Thalia. Brat kiedys mial firmowa Thalie, jezdzilem nia kilka razy, przyjemny samochod. Nie wiem jednak co by bylo dalej, po kilku latach ... ja osobiscie jakos francuskim samochodom nie tyle nie wierze, co jakos mam o nich marne zdanie, ze czesci drogie.
Jezeli jeszcze chodzi o to kogo na co stac. W mojej miejscowosci zdarzaja sie osoby co kupuja samochod i nie patrza na cene, ale sa to raczej lokalni przedsiebiorcy. Ludzie glownie kupuja nowe samochody, dbaja o nie jak o dzieci i ciesza sie nimi latami. Zadko spotykam kogos wogule, kto kupi samochod i zaraz sprzedaje, chocby po 3 latach jak sie konczy gwarancja
W Polsce sprzedaz nowych samochodow sie zmienila, ale nadal jest wiele do poprawienia. -
a mnie ta reklama przekonuje do zakupu "japońskiego" Tico
http://www.youtube.com/watch?v=c_vyWl-DdKw&feature=relatedhttp://www.youtube.com/watch?v=RbaiAqSHRQE&feature=related
wybaczcie odbiegnięcie od tematu
-
Ja sie nie gniewam takie tico coupe, fajnie nawet to wyglada...jeszcze gdyby był silniczek z 1.3 to żadne BeMWe nie mialo by sznas spod świateł...:P
-
jest to dokładnie Suzuki Alto Works, silniczki 650ccm ale z turbo szkoda że tak mało informacji jest na ich temat
-
Cena 23.900zł już dawno
nieaktualna. Obecnie sprzedawane są tylko auta w najbogatszej wersji wyposażenia za 26.900zł.
Z tego co czytałem, przy zakupie można otrzymać pakiet ubezpieczeń na dwa lata gratisczyli tez można wartość tego pakietu "odliczyć" od ceny zakupu
-
Troche do swifta z tym przodem podobny, tylko szkoda ze w Polsce takiego modelu nie sprzedawali. Osobiscie jestem za tym aby montowano w autach osobowych male silniki z turbo. A nie jakies marne 2.0 czy 1.6 (80KM).