Gdzie jest granica wytrzymałości kierowców?
-
Takie oto pytanie zadaję sobie od pewnego czasu: gdzie są granice naszej wytrzymałości? Ile jeszcze my, KIEROWCY, możemy znieść, dopóki się nie ruszymy i nie zaczniemy coś z tym robić?
Do 2015 r. sądziłem, że największą bzdurą było wprowadzenie jazdy na światłach przez całą dobę i wszędzie. Owszem, jazda poza terenem zabudowanym, w dzień, na światłach - OK; ale w mieście, przy ograniczonej prędkości, w zupełnie innych warunkach? To można było sobie darować.
Teraz widzę, jak bardzo naiwny byłem, uważając to za największą głupotę ówczesnego prawodawcy. Bo to, co od pewnego czasu się dzieje, przerosło mnie już dawno. Poczynając od idiotycznych przepisów, jak udzielanie pierwszeństwa pieszym na wszystkich przejściach (zupełnie bez uwzględnienia istniejącej infrastruktury, przystosowanej do absolutnie innych warunków i przepisów), poprzez zwielokrotnienie mandatów w nowym taryfikatorze (OK, mogę się zgodzić, że należałoby je ewentualnie nieco podnieść, bo taryfikator od dawna nie był aktualizowany - ale NIE AŻ TAK, nie aż do tak absurdalnych kwot!), a kończąc na kolejnych wymysłach - np. zbliżających się karach związanych z nieterminowym przeglądem.
Jedenaście minut na uświadomienie sobie kolejnych debilizmów: KLIK na YTNie dość, że zmniejsza nam się pensje... inflacja rośnie... paliwo coraz droższe... to jeszcze będziemy goleni przy byle okazji na niebotyczne sumy? Chociażby za nieumyślne przewinienia? Np. za byle obcierkę parkingową - mandat do 6 tys. zł... To ileż trzeba będzie zarabiać, żeby odważyć się w ogóle wyjechać na ulicę?
Czy to znowu kierowcy okazują się najłatwiejszą grupą (obok drobnych przedsiębiorców) do złupienia i finansowania tych wszystkich "tarcz", "pińcetplusów" i innych zmarnowanych pieniędzy (jak wybory kopertowe czy 12 mln za kampanię antyunijną na billboardach z żarówkami)? Dlaczego nic się nie dzieje, nikt nie protestuje, nikt się nie ruszy - a wybrańcy narodu przywalają nam coraz ostrzej? Co to się z ludźmi porobiło? Gdzież te idee "Solidarności", wrażenia odczuwanej krzywdy, rosnącego braterstwa i jednoczenia się ludzi, niezgadzanie się na parszywiejącą rzeczywistość?
Ja czuję się coraz gorzej w tym wszystkim. Mam wrażenie, jakby już dawno temu ktoś założył mi pętlę na szyję i coraz mocniej ją zaciskał.
Pytam: gdzie są granice, na ile jeszcze pozwolimy sobie dowalić?Nie macie podobnych refleksji?
-
@leo dziwię się że nie ma głosu jakiś organizacji broniących strony kierowców. Mandaty spoko, ale z tym pierwszeństwem dla pieszych, czy chociaż budowa gdzie tylko się da ścieżek rowerowych przesadzają. Tylko u siebie w Legionowie mogę wskazać kilkadziesiąt miejsc gdzie jazda ścieżką rowerową jest dużo bardziej niebezpieczna niż poruszanie się w tym samym miejscu ulicą 🙁
-
@pacior
A co powiesz o graniczeniu prędkości do 50 km/h na odcinku między barierami i ekranami z dwóch stron jezdni od stacji Lotos na Białołęce do kilkaset metrów przed rondem gdzie zbiegają się drogi z Warszawy, Jabłonnej i Legionowa. Poprzez te szczelne ekrany nie ma fizycznej możliwości aby mysz się przecisnęła a absurdalne ograniczenie prędkości jest.