Miód w silniku...
-
... o takim sposobie "naprawy" silnika przed sprzedażą auta... no, nie słyszałem. A Wy?
Warto obejrzeć - pół godziny prawdy o handlarzach:
filmik na jutubie -
@leo
Od dawno było wiadomo że auta sprzedawane przez handlarzy były pudrowane, cofano liczniki itp ale żeby reanimować je w taki sposób aby zagrażało to życiu kierowcy i jego pasażerom to czegoś takiego nie słyszałem.
Dlatego uważam, że najlepiej kupować auto bezpośrednio od właściciela. Pierwsze używane Tico kupiłem od komisu, w czasach gdy mało ich było na rynku i osiągały wysoką cenę (ok 10 tyś zł) i się sparzyłem. Auto jak się później okazało miało lekką stłuczkę i także chyba włamanie. Za zderzakiem w okolicy rury wlewu paliwa karoseria była lekko wgnieciona.wiec było stuknięte w lewą część tylnego zderzaka. Natomiast w drzwiach przednich pasażera na dnie po zdjęciu boczku znalazłem okruchy szkła szyby co świadczyło o włamaniu (drzwi były cale, nigdzie nie zgniecione). Auto po kilku latach eksploatacji sprzedałem za dużo niższą cenę i kupiłem drugie używane Tico, którym do dziś jeżdżę ale tym razem od pierwszego właściciela. Przed zapłatą auto było już tym razem dokładnie obejrzane i sprawdzone na stacji diagnostycznej.
Jeżeli chodzi o te karalne zachowania handlarzy to są skutkiem reguł rynkowych. Aby mieć konkurencyjną cenę a zarazem wysoki zysk przygotowują auto najniższym kosztem byle auto dobrze się prezentowało.
Np zamiast porządnej kosztownej naprawy blacharskiej w zgnite progi ładują piankę a na wierz baranek i auto wygląda jak z salonu. Zakup używanego auta nie jest rzeczą prostą bo na pewno handlarz a nawet właściciel nie pozwoli aby odsłaniać czy tym bardziej demontować elementy (zderzaki, elementy tapicerki itp) pod którymi mogą być ukryte wady.
Jeżeli chodzi o same kulisy szybkiej niskonakładowej naprawy blacharsko lakiernicze to polecam ten film.
https://www.youtube.com/watch?v=Tp8U216EwMs -
Ja też się sparzyłem raz, kupując samarę - jak się potem okazało, po dużym dzwonie w prawy bok, naprawioną gdzieś w stodole pewnie... Dlatego następnym samochodem było auto nowe, z salonu. Jeżeli tylko ktoś może sobie pozwolić na zakup nówki - polecam. Ja wiem, samochody tanie nie są, sam także liczę wydatki, dlatego wolę kupić auto "gorszej marki", ale tańsze (jak tico, potem duster), jednak nowe. A jeżeli używka - to trzeba się na danym modelu znać i dokładnie sprawdzić, albo znaleźć znajomego znawcę tematu, który to dla nas porządnie zrobi.
Nie wiem, dlaczego miłościwie nam panujący nie wpadną na to samo rozwiązanie, co Niemcy: wysokie i nieuchronne kary dla takich oszustów - np. za udowodnione cofnięcie licznika. Skoro sąsiedzi mogą, czemu my nie?
Szlag mnie trafia, gdy czytam o planowanych kolejnych utrudnieniach i obostrzeniach przy przeglądzie. A czy nie można, do cholery, po prostu ZAKAZAĆ sprowadzania aut, które za granicą zostały definitywnie wycofane z ruchu? Interes "lewusów" polskich i tamtejszych się kręci w najlepsze, a uczciwi Polacy tylko się "nacinają" - albo na takie auto, które zaraz samo padnie, albo takie, które za chwilę nie przejdzie przeglądu. Jeżeli chcemy się wzorować na sąsiadach, dlaczego dozwolone jest sprowadzanie i sprzedawanie samochodów, które tam nie mają prawa jeździć?
Wg mnie to jedna wielka hipokryzja i udawanie, że coś się dobrego robi - bo rzuca się pod nogi coraz to inne kłody szaremu Polakowi-kierowcy i właścicielom stacji diagnostycznych, nie sięgając po rozwiązania najprostsze i jak najbardziej logiczne.