[mk3 GS 1,3] Niezawodność, trwałość ile Swift wytrzyma?
-
Toxim ma racje, wszystko mozna wymienic / naprawic, a jak blacharka jest zjedzona to bedzie nieskonczona walka i mordega z gory skazana na porazke. Rudy jest wyznacznikiem uzytecznosci.
-
No i jak części zamiennych zacznie brakować.
-
Słyszałem o Swifcie, który miał 500.000 i przeszedł pierwszy remont silnika, po czym dalej jeździł Gość jeździł dziennie 150km (praca, dom).
Moja Suzie miała w styczniu swoje 200.000-czne urodziny, a zmienię za jakieś cztery lata, jeśli dożyje do tej pory -
Witam
Ja też mam suzę '92 z prawdopodobnie 248.000km przebiegu Myślę że wszystko zależy od tego jak kto dba o swoje auto. Ja jeśli chodzi o awaryjność nie mogę narzekać. Wiadomo są drobne problemy ale i w dużo nowszych autach się zdarzają. No i właśnie ze względu na prostą konstrukcję zdecydowałem się zostawić jeszcze Suzę. Założyłem LPG (od czerwca zrobiłem na gazie już ponad 15,000km), powalczyłem trochę w zaciszu własnego garażu z rdzą i mam zamiar pojeździć jeszcze jakieś 2 lata. Za kasę którą wydałem na to auto nie znalazłbym nic lepszego a na pewno nic tak niezawodnego no i taniego w utrzymaniu. Tego jestem pewien
Choć nie powiem, czasem auto wkurza właśnie swoim wiekiem, wykonaniem, tym że już nie takie hamulce, nie takie światła, że coś non stop piszczy, itp. Ale obecnie jedynym powodem dla którego bym kupił nowsze auto byłoby lepsze bezpieczeństwo w nowszej konstrukcji.
-
Ważnym aspektem obok bezpieczeństwa jest też komfort jazdy, bo w Swifcie (chociaż go uwielbiam) to się czuję jakbym dosiadał mustanga na rodeo xP każdą pierdołe na jezdni czuć.
Ale jeśli o mnie chodzi to bede jeździł dopóki SS rdza nie zeżre do końca (95rok ale lewy próg cały dziurawy musze go zrobić prędko) albo jakaś inna poważna usterka go nie rozłoży, albo do czasu kiedy wygram 6. w Lotto
-
Ważnym aspektem obok
bezpieczeństwa jest też komfort jazdy, bo w Swifcie (chociaż go uwielbiam) to się czuję jakbym
dosiadał mustanga na rodeo xP każdą pierdołe na jezdni czuć.Jeździłem Corsą rocznik 86 (tą kanciatą) i tam dziur nie czuć. Ślicznie buja. Zdecydowanie bardziej wolę twardego swifta.
-
Jeździłem Corsą rocznik 86
(tą kanciatą) i tam dziur nie czuć. Ślicznie buja. Zdecydowanie bardziej wolę twardego swifta.No możemy podyskutować kto co bardziej woli, ale prawda jest taka, że ludzie którzy używają auta do poruszania się z punktu A do punktu B (a nie dla sportu gdzie twarde zawieszenie się naprawde przydaje) przeważnie cenią sobie bardziej komfort (którego próżno szukać w Swifcie ) niż zalety twardego zawieszenia. Mnie już troszkę męczy to trzęsienie podczas jady Suzi, chociaż dzięki temu Swifty mają trwalsze zawieszenie nieprawdaż?
-
Moj srebrny mk V to już drugi swift jakim jeżdżę Pierwszym był mk IV 1,0 z 97 roku. Cały czas jeżdżą nim moi znajomi więć znam jego historię i to był naprawdę niezawodny egzemplarz Przesiadłem się do niej z CC 900 i w porównaniu z fiatem to bezawaryjność to był zupełny kosmos. Mó obecny mk V nie jest niestety taki super... Ma dopiero 60 tys i jest naprawdę doinwestowany przeze mnie a ciągle się coś sypie.
Inna sprawa że od czasu zakupu pierwszego swifta minęło już 6 lat Ja w tym czasie pojeździłem nowszymi autkami (teraz mam już trzeci nowy samochód firmowy (co prawda to tylko fiesta ale sam odbierałem z salonu) I swift zaczyna wku... tymi trzaskami hałasem itp.
Nie oszukujmy się ta konstrukcja ma już 21 latek a w motoryzacji to już prehistoria...a za co kocham swifta???
Za to że żadne auto o mocy porównywalnej mi nie podskoczy (przynajmniej na prostej- żartowałem za stary już jestem na takie wygłupy)
Za to że za 50 zł jeżdżę i jeżdżę
Za to że w przeciwieństwie do moich znajomych , którzy juz w większości jeżdżą nowymi , nowoczesnymi konstrukcjami nie zostawiam fortuny w serwisie. (znajdźcie mi auto do którego komplet zimówek kupicie za niecałe 400pln) -
Wymieniłem progi i tłumiki, a reszta trzyma się całkiem dobrze (tak twierdzi mechanik) zakonserwuje się po zimie i jazda.Rocznik 92, przebieg 215 000, od 2004 w Polsce. Mam go ponad roczek, zawsze odpala, zawsze dojedzie do celu. Samochód ma swoje lata i drobne naprawy zdarzają się co chwile (linka prędkościomierza, zaworek PCV, niedomykanie się szyby, przełącznik zespolony, klamka kierowcy), na szczęście naprawa okazuje się prosta i szybka.
Korzystając z okazji: jak najlepiej sprawdzić samochód pod kątem rdzy, najwrażliwsze miejsca, najtrudniejsze do naprawy? -
Mój MK2 1.3 91r był już skazany na śmierć , pordzewiałe progi i mocowania wahaczy . Pospawał mi go jakiś magik i jeżdżę dalej, koniec przyjdzie zapewne jak znów ruda przyjdzie albo to co pospawane puści . Następny też będzie swifciak . Pozdrawiam
-
Dolne wewnętrzne krawędzie drzwi x4 - przynajmniej u mnie, było z tym trochę zabawy ale teraz drzwi są jak nówki. Progi i podłoga... to już jest zupełnie inna historia. Naprawdę warto wybebeszyć wykładziny z auta bo może być niemiła niespodzianka. Ja u siebie miałem niewielkie dziurki, ale była ich cała masa przy samym progu. Jakbym nie zauważył to po zimie by już była jedna wielka długa dziura... Łatałem poxipolem, bo naprawdę mocno trzyma no i nie zardzewieje
Progi też powoli nie dają rady - jak psiknąłem środkiem do konserwacji profili zamkniętych i zobaczyłem jak na dole zaczyna kapać w 10 różnych miejscach to się przeraziłem... Ale tu podobnie, robiły się małe dziurki, klej załatwił sprawę. Szczerze to nie wiem czy będę wymieniał jak pojawi się tam więcej rudej - ale mam nadzieję że 2 lata jeszcze wytrzyma to wszystko. Kuzyni w maluchach walili w progi czy drzwi piankę poliuretanową dla wypełnienia Jeździło to jeszcze parę ładnych lat ale to już najgorsza z opcji.
Nadkola - wiadomo, obrywają od wody i kamieni, też walczyłem.
Podłużnice - u mnie wyglądają po opukaniu zdrowo, ale myślę że jak tu wlezie ruda to nie ma już co walczyć, po prostu strach już by było jeździć.
EDIT: Narazie wszystko zakonserwowane, po zimie trzeba to będzie umyć z soli i zaaplikować baranka. Musi wytrzymać
-
Łatałem poxipolem, bo naprawdę mocno trzyma no i nie zardzewieje
Poxipolem? Tym klejem?
-
zgadza się, tym klejem
Wypełnia dobrze dziurki (w przeciwieństwie do poxiliny!!!) w niecałe pół godziny uzyskuje twardość metalu, można go później wyrównać, szlifować, malować i co tylko chcesz no i w przeciwieństwie do jakiegoś spawania nie ma efektu osłabienia metalu i dalszej korozji.
Ja wybebeszyłem dywaniki, oczyściłem dziurki, walnąłem warstwę cortaninu F żeby związało ewentualne resztki rdzy, po 24h zakleiłem. Ogólnie na te łatki po przeszlifowaniu poszły chyba 2 warstwy podkładu i "baranek". Od wakacji tak jeżdżę, ostatnio sprawdziłem z ciekawości jak to wygląda i wszystko ok, nic nie przecieka i nie wieje już
-
Od wakacji tak jeżdżę, ostatnio sprawdziłem z ciekawości jak to wygląda i wszystko ok, nic nie
przecieka i nie wieje jużTo dobrze że nie wieje bo w wakacje byś szyby otworzył to by jeszcze przeciąg się zrobił