Coraz lepiej...
-
Nie wyobrażam sobie tego, w naszych warunkach i przy naszych zwyczajach...
-
Powodzenia. Papier wszystko przyjmie, ale prawa fizyki są nieubłagane. Droga hamowania parotonowego samochodu jadącego 50 km/h (dopuszczalna prędkość w terenie zabudowanym), a choćby zaledwie 20 km/h jest nieporównywalna z drogą hamowania stukilogramowego pieszego idącego kilka km/h. W naturalny sposób obiekt o większej manewrowości ustępuje temu o mniejszej. Dlatego samochód ustępuje pociągowi czy tramwajowi, statek mechaniczny żaglowemu, a żaglowy statkowi zajętemu połowem. Tutaj to zaburzamy. Dodatkowo skutki ewentualnej kolizji są tragiczne przede wszystkim dla pieszego. Jak się wmówi pieszym, że ich pierwszeństwo oznacza, że idą w ciemno a kierowca zawsze zauważy i zawsze zdąży zahamować, bo do tego obligują go przepisy to skończy się jatką. Instruktor na kursie prawa jazdy powtarzał nam, że cmentarze są pełne tych co wiedzieli, że mają pierwszeństwo, ale nie upewnili się, że ten z drugiej strony też o tym wie.
-
Jestem tego samego zdania. Takie "regulacje" rzeczywiście skończą się jatką oraz ogromnymi kłopotami dla kierowców.
Dlaczego nikt z miłościwie nam panujących nie próbuje myśleć realnie? -
Przynajmniej niebiescy będą czatować na kierowców, którzy nie zatrzymają się gdzy pieszy będzie blisko pasów na chodniku. Po to przepis skoro zabrali radary strażnikom wiejskim to kasa musi się zgadzać w budżecie.