Tata Indica Vista
-
Dysponując więc
niezbyt dużym budżetem na zakup samochodu pojawia się duży dylemat, tzn. za te
pieniądze kupić nowy samochód słabszej klasy, ale na gwarancji, czy ryzykować zakup
auta lepszej klasy o nieznanym często stanie technicznym i rezerwować od razu kasę
na mogące ujawnić się usterki, bo przecież z jakiegoś powodu to młode auto jest
sprzedawane.Dodam od siebie, że już jest bardzo dobrze, jeśli taki dylemat pojawia się w głowie kupującego. Znaczy, że ktoś myśli kategoriami racjonalnymi.
Niestety, z moich obserwacji wynika, że ogromna ilość ludzi dysponująca ograniczonym budżetem decyduje się na markę, reszta stoi na dalszym miejscu - bo auto wciąż jest u nas wyznacznikiem sukcesu i wyrazem prestiżu. Kupuje się samochód nie dla siebie, lecz dla oczu sąsiadów, znajomych, rodziny... Stan, przebieg, wiek i przeszłość jest mniej ważna od znaczka i wyglądu. Jeżeli jednak potencjalny kupujący zaczyna kombinować z czymś nowym, a mniej poważanym (lub wręcz znieważanym, co da się wyczuć także w tej dyskusji) - to dobry znak.
Niestety, trudno coś więcej o Tacie powiedzieć (przynajmniej mi, nie miałem żadnej styczności z tą marką oprócz kilku spotkań na drodze, a najbliższy dealer jest 130 km ode mnie). Jednak wcale bym się nie zdziwił, gdyby za kilka lat marka ta była kojarzona z Daewoo, firmą równie pogardzaną na początku, ale produkującą całkiem udane samochody - co "wyszło" po kilku latach.
A tymczasem widzę niezły potencjał w Dacii, która z poprzedniej epoki odziedziczyła tylko nazwę. Parę lat obecności na rynku i... nabywcy Loganów są całkiem zadowoleni, Sandero sprzedaje się nieźle, a na Dustera wpłaca się zaliczkę i czeka na odbiór 5-6 miesięcy (obecnie)... I wcale nie jest to zasługa rewelacyjnie niskich cen, bo Dacia wcale supertania nie jest, ani wystrzałowego designu aut tej marki... Moim zdaniem to znak, że coraz więcej ludzi zaczyna kupować samochody dla siebie - po prostu dla siebie, nowe, powstałe na sprawdzonych podzespołach, z gwarancją i perspektywą taniego utrzymania. I oby tak dalej.
Kto wie, czy Tata nie okaże się czarnym koniem polskiej motoryzacji najbliższych lat... -
To jest meritum
mojego wątku, do tego chciałem "dojść" lecz dyskusja przybrała "bardzo dziwną" formę
oskarżania tych, co nie chcą jeździć używaną Skodą...Ja tylko stwierdziłem, że zamiast ryzykować i wkładać 30 tyś w nowy samochód, niepewnej i nieznanej na naszym marki wolałbym dołożyć i kupić inne auto.
-
Kto wie, czy Tata
nie okaże się czarnym koniem polskiej motoryzacji najbliższych lat...Wątpię. Nie w kraju, gdzie panuje kult VW. A co do Daewoo - to auta tej marki miały bardzo duże wsparcie w postaci fabryki na Żeraniu.
-
Są handlarze,
którzy często nie licząc się z ludzkim zdrowiem i życiem wciskają "super okazje", a
później to tylko trzeba żyć w nieświadomości i najlepiej nie mieć przygód tym często
ładnie wyglądającym wrakiem, które najczęściej kończą się tragicznie lub kosztownie.No ba, ostatni rajd po komisach tylko utwierdził mnie w przekonaniy, że zakup auta w komisie to obecnie jak zabawa odbezpieczonym granatem - same lepianki.
-
Wątpię. Nie w kraju, gdzie panuje kult VW.
Z jednej strony - racja. Ale z drugiej strony... szroty są coraz bardziej zawalone VW i innymi "markowymi" trupami, ledwo co sprowadzonymi i przehandlowanymi w PL. Tak więc coraz więcej ludzi jest już po doświadczeniach i może zacznie myśleć innymi kategoriami... Chociaż patrząc na nasze społeczeństwo, ciągle mam wątpliwości.
A co do Daewoo - to auta tej marki miały bardzo duże
wsparcie w postaci fabryki na Żeraniu.Myślisz, że fabryka ta miała decydujący wpływ na wybór Polaka między np. zakupem fiata czy du? Nie sądzę. Przekonanie do braku znaczka, ale dobrych samochodów, przyszło z czasem i doświadczeniem pierwszych nabywców, którzy zaryzykowali... tak samo, jak teraz zaryzykować chciałby Clavish.
-
No ba, ostatni rajd po komisach tylko utwierdził mnie w przekonaniy, że zakup auta w komisie >to obecnie jak zabawa odbezpieczonym granatem - same lepianki.
Komisy to mina, ale "zawodowi sprowadzacze" dają radę, z niektórymi można nawet jechać po auto, no i na pewno zawsze łatwiej o pomyłkę przy autach o niższej wartości, przy tych za 20 tysi nie ma problemu.
Są handlarze,
którzy często nie licząc się z ludzkim zdrowiem i życiem wciskają "super okazje", a
później to tylko trzeba żyć w nieświadomości i najlepiej nie mieć przygód tym często
ładnie wyglądającym wrakiem, które najczęściej kończą się tragicznie lub kosztownie.Oczywiście, tylko że Tata może okazać się taka "okazją" nie ma testów NCAP żadnego modelu, czy to nie dziwne ? np. Daewoo Lanos miał i nie odstawał.
-
Ja tylko stwierdziłem, że zamiast ryzykować i wkładać 30 tyś w nowy samochód, niepewnej i nieznanej na naszym marki wolałbym dołożyć i kupić inne auto.
Teoretycznie przyznaję Tobie racje - mam nawet podobne zdanie, chociaż ....
No właśnie, mam kolegę z pokoju w pracy, który postanowił pozbyć się swojego Peugeota 307 kupionego nówkę w salonie za ponad 62kzł i kupić inny samochód klasy Golf, Astra III itp. ok. 2-3 letni za ok. 35kzł (nawet za dobry egzemplarz był skłonny dać max. 40kzł).
Wiesz, szukał oczywiście samochodu z terenu najbliższego (powiedzmy do 80km od miejsca zamieszkania) od maja, a kupił auto dopiero dwa tygodnie temu. Nie chodzi o to, że specjalnie wybrzydzał, ale takie 2-4 latki już są w kiepskim stanie lub po naprawach blacharsko-lakierniczych. Sam absolutnie nie jest znawcą, ale mówił, że samochody teoretycznie bezwypadkowe od razu prezentowały się, jak po naprawie w stodole. Oczywiście nie ograniczył się tylko do komisów, których większość zwiedził, ale również wielokrotnie umawiał się na spotkania z indywidualnymi sprzedającymi.
Nie będę już opisywał przygód, o których słyszałem na bieżąco, ale jako przykład podam Astrę III kombi 1.7CDTI z komisu o przebiegu 36kkm i roku produkcji 2008. Cena wcale nie niska, bo ok. 37kzł, w miarę dobrze wyposażona o wyglądzie bardzo atrakcyjnym. Handlarz zapewniał, że auto jest bezwypadkowe w super stanie itp. Niestety nie można było odbyć jazdy próbnej, bo samochód stał bez tablic rejestracyjnych (sprowadzony z Niemiec). Oczywiście było zapewnienie, że można śmiało pojechać do dowolnego serwisu, tylko że z powodu braku tablic nie wyraża na to zgodę. Kolega wpadł na pomysł i załatwił lawetę i auto na lawecie zostało zawiezione do ASO Opla. Koszt takiego sprawdzenia to 240zł. Co się okazało - cała tylna belka była wymieniona (widoczne były jeszcze napisy zrobione białym pisakiem), jak również tylny błotnik od środka był pogięty, gdzieś włożona była gąbka, żeby nic nie brzęczało i wiele jeszcze innych atrakcji
Handlarz oczywiście o niczym nie wiedział i do niczego się nie przyznawał.
Takich niespodzianek miał jeszcze sporo i było widać, że wrześniu po paru miesiącach poszukiwań przeżywa już kryzys i odniosłem wrażenie, że chce już kupić samochód "na siłę" , aby wreszcie mieć spokój.
Teoretycznie kupił dobrze, bo dogadał się z gościem zajmującym się sprowadzaniem samochodów z Niemiec i podał swoje oczekiwania. Za 37kzł kupił Astrę III kombi 1.7CDTI 120KM z 2008 roku w dobrym stanie. Auto, mimo że 2-letnie ma już przejechane 136kkm i mimo pierwszego dobrego wrażenia wydaje się już być "zmęczone".
Już nie chciałem dołować kolegi, ale mimo zapewnień o braku napraw blacharsko-lakierniczych widoczny jest inny odcień tylnych lewych drzwi w stosunku do pozostałych elementów.Nie jestem więc pewien, czy rzeczywiście wydając całkiem sporo gotówki jesteśmy w stanie kupić samochód w bardzo dobrym stanie, bez przeszłości wypadkowej z rozsądnym przebiegiem.
Tak w ogóle, jak wszyscy wiedzą 95% samochodów ma nikły przebieg (poniżej 10kkm rocznie), a tu proszę , co za rodzynek, kolegi Astra przejechała w dwa lata 136kkmDlatego nadal uważam, że zakup nawet młodego, ale używanego samochodu za często ciężkie pieniądze obarczone jest naprawdę dużym ryzykiem i niektórzy nie godząc się na to wolą kupić coś słabszego, ale za to nowego i na gwarancji. Smutne, ale prawdziwe.
-
Teoretycznie
przyznaję Tobie racje - mam nawet podobne zdanie, chociaż ....Miałem na myśli nowe auto.
-
No niestety ale w Niemczech i w innych krajach cywilizowanych ludzie naprawdę dużo jeżdżą... Tam nie dziwi nikogo dojeżdżanie 80 km do pracy w jedną stronę po autobahnie.
Więc jaki przebieg może mieć sprowadzony używany, powiedzmy 10-letni Golf lub Astra?
-
Jeśli jeżdzisz codziennie po 80km w jedną stronę to zakładam że pracujesz jakieś 22 dni w miesiacu to pokonujesz około 43kkm rocznie po 10 latach masz 430kkm . Jeśli to bedzie jakiś niewysilony SDI to pojeżdzi jeszcze jakieś 200kkm, przy dobrych wiatrach i zakładając że poprzednik o niego dbał jeśli zaś jakieś CDTI czy TDDi czy inny mocno wysilony dieselek to polak właściciel nie nacieszy nim się długo...
Ja robię miesiecznie po 1000km, do pracy i powrót czyli około 40km, dorzucam jeszcze pare km po mieście zakupy,kościół, urzędy i jeżdzac nie wiele,czyli teoretycznie mam przebieg po 120kkm w 10 lat, po autobanach sie nie bujam.
-
Jeśli jeżdzisz
codziennie po 80km w jedną stronę to zakładam że pracujesz jakieś 22 dni w miesiacu
to pokonujesz około 43kkm rocznie po 10 latach masz 430kkm . Jeśli to
bedzie jakiś niewysilony SDI to pojeżdzi jeszcze jakieś 200kkm, przy dobrych
wiatrach i zakładając że poprzednik o niego dbał jeśli zaś jakieś CDTI czy TDDi czy
inny mocno wysilony dieselek to polak właściciel nie nacieszy nim się długo...No więc właśnie - Niemiec nie sprzeda Polaczkowi dobrego auta...
Pośrednik z Polski kupi auto zza Odry z mega przebiegiem, cofnie licznik o 200 kkm i heja do klienta w Polsce
-
No więc właśnie -
Niemiec nie sprzeda Polaczkowi dobrego auta...Sprzeda. Za odpowiednią cenę.
-
Sprzeda. Za
odpowiednią cenę.Tylko ta cena zwykle przewyższa cenę tego odpowiednika w PL
-
Tylko ta cena
zwykle przewyższa cenę tego odpowiednika w PLno i co ? przeciez on nie jezdzil po naszych drogach, a i jeszcze u nich soli nie sypiom,
no i wszystko serwis i na czas
-
Fakt faktem, kupienie autka od Niemca czy też Holendra z w miarę autentycznym przebiegiem, jest trudną sztuką. Często ten uczciwy Niemiec jest turkiem przehandlowującym autko za 150% swojej wartości z cofnientym przebiegiem o 100...200kkm. Zresztą zauważyłem że ogolnym wzięciem cieszą sie te nowsze dieselki nie jakieś tdi 90PS. Tylko CDTI, CRDI, TDDI i inne z motorami do 2 l i mocą około 120-150Km taki ogólny bum na niską cenę i dużą dynamikę i później kwiatki w postaci padnietych turbin czy brania oleju ponad miarę
-
... ja bym tylko zamienił Twoje "często" na "prawie zawsze"... to piszę z własnych doświadczeń jako pomocnik kupujących (pośredniczący językowo ).
Wydaje mi się, że przeciętny Niemiec nie jest zainteresowany oszustwami na licznikach przy aucie o niewielkiej wartości, poza tym nie chce mu się bujać z poszukiwaniem chętnych i osobistą sprzedażą czegoś, co już niewiele kosztuje. Woli oddać przechodzone auto Turkowi do komisu, tracąc te 100 czy nawet 300 euro... Auto, które dopiero u Turka może "nabrać wartości" (często po raz drugi dodatkowo u polskiego pośrednika lub "remontowca"). -
Nie przesadzacie ? z 70% aut w kraju jest sprowadzanych i ludzie jakoś jeżdżą jesli byłoby jak mówicie to by warsztatów nie starczyło Znam dobrze osoby które sprowadzają dużo aut i jakoś nie słyszałem o tym żeby to były składaki czy jakieś tam odpady radioaktywne, a na pewno bym usłyszał bo moim znajomym również sprowadzał i zapewne by mu warsztat spolili jeśli by było coś nie heja. Ja bym nawet zaryzykował stwierdzenie że są w lepszym stanie od krajowych aut i są sprowadzane z jednego źródła od zaufanej osoby. Zresztą na zdrową logikę, gościu w Niemczech lub Holandii sprzedaje 20 aut miesięcznie polakowi i zarabia powiedzmy 10 tys. euro to czy zaryzykuje te kwotę aby go zrobić na jednym aucie w jajo ? no chyba raczej bez sensu prawda ?
-
Wracając do naszego bohatera wątku - czyli Taty - miałem dzisiaj okazję dokładnie przyjrzeć się temu autu - jeszcze w starej wersji. Przyznam się szczerze - nie spodziewałem się czegoś takiego...
Auto stało sobie w galerii handlowej - wypucowane, wyglancowane. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to spasowanie blach na karoserii - tragiczne. Każda szpara inna, drzwi - nierówno osadzone względem siebie. Maska - krzywo. Widoczne 'smarki' na blasze w okolicach tylnych lamp. Tragicznie polakierowane i spasowane nakładki na błotniki i progi - szpary, którymi dostanie się woda i poczyni zapewne w krótkim czasie spore spustoszenia. Środek wyglądał lepiej, ale samochód był zamknięty i nie mogłem ocenić tego z bliska. Oni te auta produkują chyba w szopie...
Jeżeli nowa wersja jest równie 'dobrze' wykonana to nie jest warte zakupu za żadne pieniądze.
I nie porównujcie tego samochodu do Daewoo bo dzieli je przepaść.
-
Czyli jakość wykonania nie do przyjęcia.
Dziwne, bo liczyłem na to, że w tej materii Hindusom będzie bliżej do Koreańczyków... -
Czyli jakość
wykonania nie do przyjęcia.
Dziwne, bo liczyłem
na to, że w tej materii Hindusom będzie bliżej do Koreańczyków...Na nasze warunki na pewno. Może nowa wersja będzie pod tym względem lepsza.