Czy warto...
-
No i chyba zdecydowałem,zostawiam sobie Swifta <img src="/images/graemlins/uzbroj_zlo.gif" alt="" /> odstraszył mnie przebieg i co z tym idzie generalka by się może kłaniała i się okazało,że więcej niż jedna osoba nim śmigała,no i wydatki w stylu opony..a w swifcie mam nówki więc nie mam problemu <img src="/images/graemlins/myjzeby.gif" alt="" />
-
dlatego kupiłbym auto flotowe, ale po dokładnych oględzinach i... nie z silnikiem diesla...
Mieszkam przy banku i widzę często taki obrazek: auto flotowe wpada na parking, wytraca prędkość
z 70km/h do 0 w czasie godnym Formuły 1, silnik natychmiast gaśnie. Po chwili kierowca
wraca, odpala, rusza przyspieszając z powrotem do 70km/h na pełnym gazie, po drodze wyciąga
komórkę, zapala światła, zapina pasy (albo i nie). I bardzo szybko turbina mówi papa...no to jest prawda z tymi turbinami,pod uczelnią też widzę..a co do floty,masz racje ewentualnie dorzucę stwierdzenie,że jeśli bym kupował od jakiegoś znajomego,który wiem jak jeździ <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
-
Mam okazje kupić Lanosa 1.4 z 2000r prawie 200tys
przejechane,2 kpl. opon za 3 tys, od ojca z firmy.I
nie wiem czy warto sprzedać mojego swifta z 96
gdzie mam poduche i na tyle by było z opcji i
zmienić na Lanosa?? myśle,że bardziej mnie ciągnie
do Swifta ale co Wy na to powiecie??Odpowiem swoim przykładem. Kupiłem Matiza z przebiegiem ponad 180 kkm od kumpla, który nim jeździł w firmie od początku. Auto dostawało na pewno w kość (woziło duże ładunki itp.) ale koleś dbał o auto (pod względem technicznym) jak o swoje - bo po prostu lubi auta i nie lubi, gdy coś w samochodzie, ktorym jeździ puka, stuka czy piszczy <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
Auto kupiłem za mniej, niż 1/2 wartości rynkowej tego rocznika (wtedy około 14000 za rok 2000, ja kupiłem za 6500 - do tego na fakturę, więc nawet PCC-1 odpadł).
Jeżdżę tym autem dalej - teraz ma 320 kkm z małym haczykiem. Pierwsze większe inwestycje robiłem po przebiegu ponad 250 kkm - wtedy auto dostało komplet amortyzatorów gazowych dobrej firmy, nowe wahacze, nowy wydech kompletny z katalizatorem, nowe oryginalne tylne hamulce (kompletne tarcze kotwiczne + bębny), komplet łożysk, zregenerowałem przednie zaciski (nowe gumki), auto dostało kolejny komplet tarcz hamulcowych (obecnie ma od niedawna kolejny - nacinane i nawiercane Mikody) i de facto to wszystko. Silnik, skrzynia - w stanie bardzo dobrym, auto przechodzi przeglądy bez żadnego "ale". De facto kupiłem praktycznie nowe auto na nieoprocentowane raty <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
Odpowiem swoim przykładem. Kupiłem Matiza z przebiegiem ponad 180 kkm od kumpla, który nim
jeździł w firmie od początku. Auto dostawało na pewno w kość (woziło duże ładunki itp.) ale
koleś dbał o auto (pod względem technicznym) jak o swojeCzyli sprawdza się to, co i ja zauważyłem w firmie gdzie pracuję.
Powiem nawet więcej.
Kierowca, który ma na stanie samochód czy koparkę i tylko on nim jeździ, wymienia częściej części i stosuje lepsze i droższe oleje, niżby stosował nieraz, mając samochód prywatny.
Po prostu on za oleje i części nie płaci, płaci firma.
Nie stosuje zamienników. Każe kupić tylko ten olej co zaleca producent.
Nawet niedawno sprawdzałem operatorowi Caterpillera w internecie, jaki olej zaleca producent do jego modelu CATa.
Był to jeden z droższych Mobili i taki olej operator kazał kupić.
Prywatnie może by wlał jakiś tańszy. (Jak ja do skrzyni biegów w Tico. <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" /> ) -
Czyli sprawdza się to, co i ja zauważyłem w firmie gdzie pracuję.
Powiem nawet więcej.
Kierowca, który ma na stanie samochód czy koparkę i tylko on nim jeździ, wymienia częściej
części i stosuje lepsze i droższe oleje, niżby stosował nieraz, mając samochód prywatny.Po prostu on za oleje i części nie płaci, płaci firma.
Powiem więcej, na przykładzie ojca kolegi wiem, że w firmie pozwolili mu maskę otwierać jedynie aby dolać płynu do spryskiwaczy. Przepalona żarówka, wymiana oleju, itp (bo de facto nic innego się nie psuło) były na bierząco wykonywane w autoryzowanej stacji obsługi i wpisywane do książki serwisowej.
I tym sposobem auto może i miało 200tys. przebiegu, ale sprawowało się jak nówka <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Przepalona żarówka, wymiana oleju, itp (bo de facto nic
innego się nie psuło) były na bierząco wykonywane w autoryzowanej stacji obsługi i
wpisywane do książki serwisowej.Też tak u nas było z Caterpillarem jak był w Leasingu i na gwarancji.
Teraz, jeśli naprawę da się wykonać na naszym warsztacie, to ją robimy sami stosując oryginalne części - żadnych zamienników!
Jeśli jest zbyt specjalistyczna, to idzie sprzęt do mechanika, który daje gwarancję na wykonaną naprawę. -
I czym się tu chwalić ?
Podejście - nie moje to nie muszę dbaćPodejście - jestem w tej chwili w Warszawie, a za godzinę muszę być w Łodzi.
Podejście - jestem tylko jeden, a mam do zaliczenia dziesięciu klientów w trakcie dnia - każdemu z nich poświęcić przynajmniej 30 minut - a dystans do pokonania w tzw. międzyczasie to 300 km - w tym 120 km w ruchu miejskim.
Widać, że kolega nie wie jak się w PL pracuje... -
Podejście - jestem w tej chwili w Warszawie, a za godzinę muszę być w Łodzi.
Podejście - jestem tylko jeden, a mam do zaliczenia dziesięciu klientów w trakcie dnia - każdemu z nich poświęcić
przynajmniej 30 minut - a dystans do pokonania w tzw. międzyczasie to 300 km - w tym 120 km w ruchu miejskim.
Widać, że kolega nie wie jak się w PL pracuje...To powiem tak:
To co kolega robi w "tzw. miedzyczasie" na forum skoro taki zarobiony jest? <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> -
Widać, że kolega nie wie jak się w PL pracuje...
Kolega wie lepiej niż Ci się zdaje. Kolega pracuje 7 dni w tygodniu po 10-12 godzin. Tylko umie sobie zorganizować czas.
Poza tym jeżdżę swoim autem i jakoś umiem załatwić bardzo dużo spraw bez dewastowania go.Zauważyłem w Twoim zachowaniu przekonanie o nieomylności i jedynej słusznej racji. I , niestety, z ostatniej wypowiedzi - typowe cechy przedstawiciela handlowego w tym najgorszym znaczeniu.
-
To powiem tak:
To co kolega robi w "tzw. miedzyczasie" na forum skoro taki zarobiony jest?Kolega odpoczywa z powodu sezonowości rynku <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />
-
Kolega wie lepiej niż Ci się zdaje. Kolega pracuje 7 dni w tygodniu po 10-12 godzin. Tylko umie
sobie zorganizować czas.
Poza tym jeżdżę swoim autem i jakoś umiem załatwić bardzo dużo spraw bez dewastowania go.
Zauważyłem w Twoim zachowaniu przekonanie o nieomylności i jedynej słusznej racji. I , niestety,
z ostatniej wypowiedzi - typowe cechy przedstawiciela handlowego w tym najgorszym
znaczeniu.Ja też umiem sobie zorganizować czas... tylko uwierz mi, ludzie bywają bardzo niepoważni - potrafi zadzwonić do Ciebie Twój kluczowy klient mówiąc, że ma dla Ciebie czas za godzinkę, albo za miesiąc i co wówczas zrobisz? Olejesz klienta? Życzę szczęścia. Wówczas jedziesz do odcięcia... Modląc się o życzliwych ludzi na CB i o brak głąbów, którzy wyprzedzają z zawrotnym tempem...
Mogę być w Twoich oczach PecHowcem w najgorszym tego słowa znaczeniu - ważne, że mam klientów, przez których jestem szanowany i mam wyniki. A co do nieomylności - są pewne sprawy na których naprawdę się znam... I moje opinie nie są tym, co słyszałem od kolegi Taty, albo od ciotki Heli, tylko przekonałem się o nich kilkakrotnie na własnej skórze. Starczy?