Montaż tylnych hamulców
-
Mam pytanie techniczne do kolegów, którzy bawią się w grzebanie przy hamulcach: czy używacie do składania tylnych hamulców bębnowych jakiegoś smaru? Jeśli tak - to jakiego i co smarujecie?
-
Ja daję do linki od ręcznego (na sprężynę) penetrujący smar, a na jakieś sprężynki, gwint samo regulatora i inne elementy narażone na rdzę, smar do przekładni kątowych, albo do łożysk. Chodzi tylko o to, żeby sprężynki, blaszki itp. nie zardzewiały, a samo regulator się nie zapiekł. Jeszcze trochę smaru daję do łożysk i na piastę (tylko nie za dużo, żeby nie wyciekł). Na koniec śrubę, która trzyma bęben, smaruję, a do jej pokrywy też daję trochę smaru (żeby się woda nie dostawała). Takim sposobem nie mam problemu ze zdjęciem bębnów . Tylko nie wolno przesadzić, wiadomo czemu .
-
Dokładnie robię praktycznie tak samo, tylko dodaję jeszcze smar w tzw. kołnierz gdzie zakładamy zawleczkę żeby się nie zapaskudziło i w razie potrzeby wymiany linki nie trzeba było kombinować z wierceniem etc.
Co do smary to używam również smaru do przekładni (kendall czy jakoś tak) ew. grafit. -
Jeszcze warto trochę posmarować tarczę kotwiczną, gdzie jeżdżą po niej szczęki. Bywało, że w tamtych miejscach pojawiała się korozja. Jakieś 2 lata temu wyczyściłem i pomalowałem tarcze kotwiczne minią. Zawsze lekko smaruję miejsca styku i teraz nie ma tam śladu korozji . Smaru dużo nie trzeba (a nawet nie wolno).
-
Ja zaś smaruję smarem miedziowym. Swego czasu na zwykłym smarze ( po sześciu miesiącach ) tak się prowadnica zacisku przedniego zapiekła ( smar całkowicie skamieniał ), że musiałem młotkiem dobrych parę minut walczyć by to "rozkleszczyć"
Odkąd używam miedziowego: święty spokój!! Polecam, może i nie jest tani ( ja mam za free, wulkanizacja jest u mnie na placu, hehe ), ale jest bardzo dobry i wytrzymuje duże różnice temperatur. -
No właśnie. Ja robię podobnie - lekkie przesmarowanie dwóch miejsc styku szczęki z tarczą, sprężynki, gwint samoregulatora - smarem do łożysk lub grafitowym. Muszę kupić smar miedziany... nigdy o nim nie pamiętam, a gdy przychodzi do pracy przy hamulcach, sklepy już są pozamykane.
Obowiązkowo też smar ŁT4S3 na łożyska - wewnętrzne bieżnie i od czoła z przodu i z tyłu. Do tego wałek piasty. Tutaj nigdy problemu z zapiekaniem się nie było. Przy okazji dostaje się trochę smaru na gwint piasty.Tak mi się właśnie przypomniała ta sprawa, bo znajomy mechanik, z którym kiedyś rozmawiałem, twierdził, że bebechów hamulca nie należy niczym smarować - jedynie części łożyska. Mówił, że po smarowaniu elementów hamulca pył z okładzin i wszelaki brud będzie przylegał do smaru i będzie się robił większy syf, niż bez smaru.
Dlatego byłem ciekaw, czy ktoś stosuje tę metodę nieładowania smaru na sprężynki i samoregulator i jakie efekty to przynosi. -
Pamiętam że po zwykłym smarze syf był straszny, po miedziowym o wiele lepiej
Ta poprzednia fotka była robiona "w trakcie", dosmarowałęm pożądniej sprężynki żeby tak bardzo nie rdzewiały -
O, smar miedziany też może być. Tak naprawdę pasuje każdy, który jest odporny na wysoką temperaturę . Kiedyś w innym aucie robiłem z bębnami, które nigdy smaru nie widziały, i tam już sprężynki były do wymiany, bo strasznie zardzewiały. Jedna nawet na pół pękła (wyleciała przy demontażu bębna). Chodzi tu o zabezpieczenie przed wodą i żeby szczęki nie tarły bezpośrednio po tarczy i żeby się samo regulator nie zapiekł. Nawet jak trochę pyłu siądzie, to nic się nie stanie. Chociaż ja nigdy nie zauważyłem, żeby siadało go dużo(oczywiście troszkę go jest, ale wszystko w normie, hamulce działały dobrze). Jeżeli ktoś przesadzi ze smarem, to wtedy będzie efekt odwrotny od zamierzonego. Ale jeżeli smaruje się z umiarem, to wszystko jest w porządku.
-
Ja daję do linki od
ręcznego (na sprężynę) penetrujący smar, a na jakieś sprężynki, gwint samo
regulatora i inne elementy narażone na rdzę, smar do przekładni kątowych, albo do
łożysk. Chodzi tylko o to, żeby sprężynki, blaszki itp. nie zardzewiały, a samo
regulator się nie zapiekł. Jeszcze trochę smaru daję do łożysk i na piastę (tylko
nie za dużo, żeby nie wyciekł). Na koniec śrubę, która trzyma bęben, smaruję, a do
jej pokrywy też daję trochę smaru (żeby się woda nie dostawała). Takim sposobem nie
mam problemu ze zdjęciem bębnów . Tylko nie wolno przesadzić, wiadomo czemu .Problem ze zdjęciem bębnów najczęściej nie polega na braku smaru w piaście, lecz na
wytartych przez szczęki bębnach - wtedy na ich tylnej części tworzy się rant, który podczas demontażu bębna zaczepia się o szczęki tak, że nie da się go zdjąć. Trzeba się mocno natrudzić, żeby go ściągnąć - najszybciej da się ściągaczem. A gdy już zejdzie, to ze środka wysypuje się wszystko luzem, bo na siłę zdejmowany bęben wyrywa szczęki, a co za tym idzie - całą resztę...
Dlatego warto zaglądać do bębnów raz na jakiś czas, np. co 15 kkm.
Ja zawsze po demontażu likwiduję ten rant (który jest niewielki jeszcze) za pomocą małej ręcznej szlifierki. Raz użyłem szlifierki kątowej ("flexa"), ale porobiłem spore wyrwy. Dzięki takiej stożkowej, zwężającej się ku tyłowi fazce likwiduję rancik i zabezpieczam nieco przed stworzeniem się nowego, gdy szczęki znów powycierają wnętrze bębna. -
Tu bardziej chodziło mi o smar na śrubie i w jej pokrywie. Jeżeli nie będzie tam smaru, to woda + wysoka temperatura powodują ładne zapieczenie . Co do rantu, na oryginalnych bębnach zawsze się robił, ale czasami wystarczyło kilka uderzeń młotkiem w bęben i szczęki na tyle się cofały, że rant nie przeszkadzał i bęben schodził gładko. Później szlifowanie rantu i lekka faza przy końcu i na jakiś czas był spokój. Na nowych bębnach w jednym kole tworzy się bardzo niewielki rant, a w drugim wcale go nie ma . Pewnie są o kilka mm inaczej wytłoczone, nie nachodzą tak głęboko, przez co ścierają się bliżej końca.
-
Na nowych bębnach w jednym kole tworzy się bardzo niewielki rant, a w drugim wcale go
nie ma . Pewnie są o kilka mm inaczej wytłoczone, nie nachodzą tak głęboko,
przez co ścierają się bliżej końca.A może hamulce nierównomiernie pracują
-
Okładziny mają podobną grubość, więc raczej hamują równo .
-
Fajnie że pojawił się ten temat, bardzo ciekawy.
Ja przy wymianie nigdy jakoś specjalnie nie smarowałem wymienionych w dyskusji miejsc.