Powrót do tematu o zbieżności
-
Chyba trzeba dać więcej.
Od syna wzięli aż
80 złotych za ustawienie zbieżności w Clio I, bo niby były śruby zapieczone i się
namęczyli biedni mechanicy.Rzeczywiście. Pamiętałem cenę sprzed kilku lat.
W tico zbieżność ostatnio była ustawiana po wymianie wahacza, rok temu, a dokładnie w październiku 2011 r. - sprawdziłem, bo zachowałem rachunek. Kosztowało mnie to 50 zł.
Zapieczone śruby czy nie - nie obchodzi mnie to, cena będzie ta sama. To jest tego mechanika sprawa, bo stara się niczego nie schrzanić - wie, że następny raz z tą zbieżnością znowu do niego przyjadę.
Dobrze jest mieć dobrego, zaufanego machera na podorędziu. Nie znaczy to, że robi wszystko przy moim autku; po prostu do kilku elementów się nie dotykam (z różnych względów - brak sprzętu, czasu lub chęci), wolę więc skorzystać z jego usług.
Wiem, dziś trudno o dobrego i niedrogiego fachowca. Ja po prostu miałem szczęście, że go poznałem. -
Zapieczone śruby czy nie - nie obchodzi mnie to, cena będzie ta sama. To jest tego
mechanika sprawa, bo stara się niczego nie schrzanićTo Twój punkt widzenia, natomiast warsztat to nie instytucja charytatywna i nie będą się chłopaki męczyć za 50zł z zapieczonymi śrubami dwie godziny. Pamiętajmy, że każdy chce zarobić, musimy zrozumieć drugą stronę. Odkręcenie kontr, zwłaszcza w samochodach, które mają drążki w postaci rur może trwać czasem i ze 2h, a jeszcze innym razem urwiemy drążek i co wtedy? Mówię to jako człowiek, który parę razy takie rzeczy urwał. Kontry nie da się ruszyć kluczem płaskim- mówimy klientowi do widzenia
Co do robienia zbieżności samemu, to owszem- uda nam się to, ale ustawienie geometrycznej osi jazdy, to loteria (odchyłka zbieżności musi być "symetryczna" po obu stronach), tego sznurkiem nie zmierzymy.
-
Parę razy powiesz w ten sposób i dzięki temu oraz odpowiedniej opinii powstałej w trakcie takowego postępowania, obroty zakładu zapewne nieźle spadną, zwłaszcza przy dużej konkurencji... Poza tym, wielokrotnie się z tym spotkałem, mechanik bierze klienta pokazuje mu śrubę, której nie można ruszyć, po uprzednim sprawdzeniu i informuje o możliwości zerwania...
Sam kiedyś zleciłem wymianę dwóch wahaczy, przy odbiorze dostałem informacje, że zmieniony został tylko jeden, bo z drugiem się trzeba będzie j...ć. Była to moja ostatnia wizyta u tego Pana, inny bez szemrania wymienił, nie dość, że wziął mniej, to po moim pytaniu czy było ciężko, powiedział, że taka praca i czasami trzeba się wysilić...
Z drugiej strony, nie po to chyba pracuje się w tym, a nie innym zawodzie, żeby sobie śrubki dokręcać bez żadnego wysiłku??? Czasy już chyba na to nie pozwalają, ale jeśli możesz to "wybrzydzaj" sobie i przebieraj w klientach...Twoje święte prawo...
-
To Twój punkt widzenia, natomiast warsztat to nie instytucja charytatywna i nie będą się chłopaki
męczyć za 50zł z zapieczonymi śrubami dwie godziny.1. Nie chodzi o mój punkt widzenia, ale o fakty.
2. Oczywiście, że każdy chce zarobić; niektórzy chcą też przy tym oszwabić klienta, prawda?
3. Bodajże dwa razy byłem przy ustawianiu zbieżności (obciążając auto na fotelu kierowcy, z blokadą kierownicy między nogami i ojcem mechanika w roli "odważnika" po prawej stronie). Pamiętam, że raz z kanału padały narzekania na gwinty. Bój trwał jakieś 15-20 minut. Moim zdaniem świadczy to m.in. o fachowości mechanika: ja (amator) mogę pozwolić sobie zmarnować 2 godziny na odkręcenie dwóch kontr, a jeśli mechanikowi tyle schodzi, to znaczy, że nie zna adekwatnych sposobów na wykonywanie swojej pracy. Mam płacić za to, że jest:
a) niedouczony,
b) ślamazarny,
c) nieporadny,
d) a może po prostu chce mnie oszukać (przebimbał parę godzin niby na pracy)?
To faktycznie wolałbym sam się za tę zbieżność zabrać.
Krótko: albo się umi, albo się nie umi. A frajer niech płaci.
4. Nie wiem, ale zapytam przy okazji (jeśli nie zapomnę): może ten mój macher zabezpiecza czymś te gwinty, żeby następnym razem nie było problemów?Pamiętajmy, że każdy chce zarobić, musimy zrozumieć drugą stronę.
Macq - ja naprawdę rozumiem. Ale jeśli ktoś chce zarobić, to niech zarabia na swojej fachowości, a nie wyłącznie na tym, że to on ma zakład, więc inni mają bulić.
Odkręcenie kontr, zwłaszcza w samochodach,
które mają drążki w postaci rur może trwać czasem i ze 2h, a jeszcze innym razem
urwiemy drążek i co wtedy?Mechanik jest zaskoczony? Nie miał bladego pojęcia, że tak się może skończyć jego działanie?
Nie pytaj mnie, co wtedy, bo nie wiem. Nie muszę. Płacę za fachowość, wiedzę, doświadczenie. Macher ogląda, zaczyna pracę i mi mówi, co się może stać i czy się decyduję na dalszy ciąg. Albo (jeśli mnie nie ma) dzwoni (dziś każdy ma komórkę) i informuje, jak się sprawy mają. Albo przerywa pracę (jeśli może zrobić coś innego) i czeka na decyzję. Na pewno nie robi po cichu wymian przeze mnie nieprzewidzianych, a potem wystawia kosmiczny rachunek. I na pewno nie odsyła mnie z kwitkiem, bo sobie nie radzi i boi się pracy / ryzyka, albo nie wie, "co wtedy".
Chociaż... w przypadku pseudofachowca wolałbym to drugie.O, właśnie w październiku 2011 r. tak było... Nie miałem czasu wyremontować hamulce, umówiłem się i zostawiłem autko w warsztacie. Na drugi dzień dzwoni telefon - niestety, okazuje się, że jest jeszcze wahacz do wymiany. Macher pyta, czy sam kupię i przywiozę, czy on ma zamówić. Informuje o czterech możliwych producentach - i od razu podaje ceny. Sugeruje, co polecałby wybrać (nie, nie najdroższy, lecz drugi w "rankingu" cenowym). Zgadzam się. Skoro tak, jeszcze mówi mi, że wymiana będzie kosztować tyle, a potem zbieżność tyle. I co, można?
I dodam, że przy płaceniu nigdy się nie targuję. Po prostu zadowolony jestem właśnie z fachowości, poważnego traktowania klienta i akceptowalnych cen.
Przez parę lat kilku innych klientów tam przyprowadziłem - korzystają dotychczas. No i gość mający stosunkowo niedługo zakład w 17-tys. miasteczku, gdzie warsztatów jest ok. dziesięciu (tych garażowych nie liczę) ma co robić, trzeba się umawiać parę dni wcześniej. -
Spoko, ale zrozumcie- na stanowisku do pomiaru geometrii nie ma zwykle możliwości użycia narzędzi takich jak palnik, młot, łańcuchowy klucz do rur, z resztą jak to by wyglądało? Rolą osoby, która ustawia geometrię jest ustawić geometrię, jeśli nie idą śruby, to auto idzie do zawieszeniowców, którzy grzeją palnikiem (uszkadzając przy okazji przeguby) i takie tam....
Co do mechaników, to są tacy, co im się centralnie nie chce, to prawda. Jest też inna strona medalu, przyjeżdza człek zdezelowanym autem z półmetrowym luzem na wahaczu i chce zrobić zbieżność mimo przeciwskazań. Przyjedzie później człowiek, który chce aby mu pospawano doszczętnie przerdzewiały wydech- no bo fachowcy- to zrobią, tlenek żelaza jest spawalny.Reasumując, starajmy się nie oszczędzać i nie iść na łatwiznę, ale też nie wymagajmy cudów w xx letnim aucie.
P.S Cuda to się dopiero dzieją przy zbieżności tylnej osi (jeśli regulowana)
P.S#2 KAŻDY mechanik narzeka, że było ciężko, ponadto równie często słyszy się przekleństwa pod adresem poprzedniego 'naprawiacza', niezależnie od tego, czy robota była zrobiona dobrze, czy też nie. Takie środowisko
-
(odchyłka zbieżności musi być "symetryczna" po obu stronach)
Zawsze będzie symetryczna po obu stronach, po dobrej regulacji przednich kół.
Jeśli nie będzie, to jak na tylnej osi nie ma regulacji, to nic nie zrobisz, a przeważnie z tyłu nie ma regulacji.
jedynie co może być źle, to przestawiona kierownica i wtedy trzeba się trochę natrudzić - wyregulować drążki kierownicze z obu stron i kierownica będzie prosto.
Źle wyregulowaną zbieżność bardzo łatwo poznać.
Po prostu koła samochodu piszczą na zakrętach.
Wiem o czym piszę, bo widziałem i podpadrzyłem jak regulowali zbieżność za "komuny", bardzo dokładnie, bo opony były na wagę złota, nie to co teraz.
To że teraz sprawdzają czy samochód jest w osi i czy koła idą jednym śladem - przednie i tylne, to tylko sprawdzają i mogą co najwyżej powiedzieć czy samochód nie jest "krzywy", ale nic nie mogą zrobić przy stałym (nieregulowanym) położeniu kół tylnych. -
A ja wrócę jeśli pozwolicie do tematu tego filmiku ze sprzętem do zbieżności.
Na jakiej zasadzie on ustawił tą listwę na przodzie auta?? -
Zaraz Ci na kartce to narysuje i zrobię fotkę,jak wygląda ręczny przyrząd taki.
-
powinna być jasność.
-
Wiem o czym piszę, bo widziałem i podpadrzyłem jak regulowali zbieżność za "komuny", bardzo dokładnie, bo opony były na wagę złota, nie to co teraz.
Musiał towarzysz Gierek podglądać, bo komunistycznych d-124 nie dało się ustawić tak, by ich nie cięło. Polecam trochę zmienników pooglądać bujda, bujda, bujda...
-
Kolego przy zbieżności klucz do rur to podstawę narzędzie na każdej diagnostyce i jakoś ciężko mi w to uwierzyć że metrowy klucz będąc w kanale sobie nie poradzi z nakrętkami.
Natomiast się nie spotkałem abym na diagnostyce nie miał skrzyni narzędziowej czy abym słyszał że czegoś mam nie zrobić bo stawia większy opór.
Po to mam park maszynowy aby takie problemy nie stanowiły przeszkód.
A narzędzie pomiarowe które dodałem w załączniku jest jeszcze bardziej dokładniejsze ponieważ nie mając elektronicznego pomiaru stosowało się lampy do odczytu bo małego lasera w sprzedaży jeszcze nie było. -
Kolego przy zbieżności klucz do rur to podstawę narzędzie na każdej diagnostyce
Ja mam dwie porządne żabki hydrauliczne w garażu. (jedna większa,druga mniejsza)
Bez tego mało śrub bym odkręcił w samochodzie. -
Polecam trochę zmienników pooglądać bujda, bujda, bujda...
Ja tamte czasy znam na żywo i nie potrzebuję oglądać komedii, choć przyznaję że momentami oddaje prawdziwe życie w tamtych czasach.
"Zmiennicy" to dobra komedia, choć niektóre rzeczy przejaskrawia, ale widocznie o to chodziło reżyserowi.