Jeżdzę sobie już jakiś czas i niby wszystko dobrze (co prawda hamulec jeszcze nie jest żyleta ale myślę, że to kwestia dotarcia) jednak dzisiaj sobie śmigałem po mieście trosze agresywniej (goniłem kolesia bo chciał dotrzeć szybciej niż Swift swoją Astrą ) no i kurcze wpadłem troszkę w "nie równość" dwoma kołami (duża nie równość) i kurcze coś zaczęło mi ostro zgrzytać przy skręcaniu. Więc myślę sobie że moje zużyte już amorki przednie i przeguby dały sobie spokój i czas wywalić kolejnie sianko w Swifcika na właśnie te częsci. No ale dojechałem do miejsca docelowego (jako pierwszy oczywiście ) i patrze sobie z zewnątrz przednich kół tak z ciekawości i normalnie się tarcze nagrzały że aż felgi gorące i dotkąć ciężko :totalszok:. Potem wracając do domu (jakieś 10km miastem) już nie były aż tak palące no ale zimne też nie. Takie ciepłe poprostu ale bez problemu dotkąć itp.(mowa o felgach) Ale tych zgrzytów już nie było
I teraz nie wiem czy dalej tam mam coś z hamulcami nie tak czy to normalka, że się nagrzało czy o co chodzi ? Jak myślicie ? W sobote chciałym na majówkę jakieś jeziorko zahaczyć i teraz kurcze aż sie boje więc proszę o pomoc i radę SwiFtowców Fachowców
Aha, od zmiany tarcz i klocków zrobione jakies 300km.
Ps: Układu dalej nie odpowietrzałem