Co dziś dłubałem w Tico
-
Hmm...W Swifcie miałem kołpaki (fabryczne) na srebrnych (fabrycznych) felgach. Poza tym, jak już wielokrotnie pisałem, samochód służy do jeżdżenia a nie do wyglądania.
Koniec OT. -
Hmm...W Swifcie
miałem kołpaki (fabryczne) na srebrnych (fabrycznych) felgach. Poza tym, jak już
wielokrotnie pisałem, samochód służy do jeżdżenia a nie do wyglądania.
Koniec OT.Są gusta i guściki - dla jednych auto to typowy dupowóz, dla innych coś więcej...
Tak jak z kobietami - dla niektórych: baba służy do ruch.....a, a nie do wyglądania
-
Te czarnidło K2
jest dobre bo szmatką można nanosić i jest w miarę tanie. Ale ciężko to stosować na
boki opon gdzie powierzchnia nie jest gładka. Jeśli bok opon jest we wzorki to
trudno wypolerować. Sam to kupiłem ale nie stosuje bo właśnie mam opony. Wtedy
lepiej kupić piankę do opon ale efekt mniej trwały.Nanoszę je na opony za pomocą takiej większej... szczoteczki do pastowania butów . Szczoteczka rozprowadza czernidło precyzyjnie w każde miejsce i zagłębienie, do tego nie pozostawia grubszych smug.
A z dokładnym polerowaniem daję sobie spokój; wystarczy powierzchownie przelecieć szczotką, aby zdjąć "mat" po pastowaniu. Czerń będzie ładnie wychodziła po każdym myciu auta. -
Na ile czasu takie czernienie opony wystarcza?
-
A pomyśl jak
wygląda kołpak na srebrnej feldzeDlatego też je na czarno pomalowałem
-
Na ile czasu takie czernienie opony wystarcza?
Przynajmniej na jeden sezon (raz na pół roku, ale pewnie i na rok wytrzyma - jeśli użytkujesz wielosezonówki).
Je jeżdżę na letnich i zimowych. Po zmianie myję felgi i opony (wodą z proszkiem do prania), spłukuję czystą wodą; po wyschnięciu pastuję (tylko boki, z obu stron) i zostawiam na parę miesięcy. Przed ponownym założeniem przelecę szczotką (taką do glansowania obuwia) i na pół roku spokój.
Wady: pół godziny roboty (raz na pół roku).
Zalety: głęboka czerń gumy, łatwe zmywanie błota (po umyciu opona jest czarna, nie szarzeje) i brak mikropęknięć na bokach opon.
Wszystko to dzięki żelowi do czernienia opon. Środków w sprayu nie polecam - stosuje się szybciej i wygodniej, ale efekt kiepski i krótkotrwały.
Przyznam się (nie bić proszę): użytkuję zimówki Frigo od 2000 r. Co pół roku przed zimą pastuję je i założę się, że nie odgadniesz wieku opony po jej wyglądzie - żadnych śladów zestarzenia się, żadnych mikropęknięć. Łatwo je oczyścić po śniegu i błocie. Wiem, że trzeba je już zmienić ze względu na wiek - ale że mają jeszcze 4,5-5 mm bieżnika i nie są zużyte (jedynie guma stwardniała), a w zimie tikiem jeżdżę ostatnio tylko "wkoło komina" (mam większy samochód na trasy), zdecydowałem się założyć je jeszcze na 13-sty sezon.PS. Jeżeli mamy ładne felgi, polecam też je zapastować przed zmianą kół, raz na pół roku. Wystarczy dobry wosk do karoserii. Oczywiście gdy pojawi się mnóstwo rdzy, już nie warto. Ja widzę ogromną różnicę między felgami letnimi a zimowymi - sól czyni straszne spustoszenie. Pastować felgi zacząłem w dusterze, bo są one po prostu lakierowane tak samo, jak nadwozie (do tego lakierem metallic). Myślę, że drobne zaprawki w miejscach zarysowań i plamkach rdzy oraz regularne pastowanie (jak pisałem - raz na sezon) powinno wystarczyć do utrzymania ładnego wyglądu kół na długie lata. Lepsze to niż malowanie.
-
Spoiler do auta to wydatek rzędu 150zl, na allegro jest pewna firma z łodzi która robi spoilerki do wszystkiego co jeżdzi po naszych drogach. I przeważnie ceny sie wahają od 140 do 160zl za spoilerki pod szybę.
Sam widziałem spoilerki za 350zl do tico
-
Długi łikend rozpocząłem od regulacji zaworów.
O ile regulacja to sama przyjemność, o tyle odkręcenie śrub pokrywy zaworów nie było już takie łatwe.Korzystając z okazji podam kilka uwag, które mogą być przydatne.
1. Jak wiadomo, silnik musi być kompletnie wystudzony - ja zawory regulowałem po całonocnym pobycie Tico w garażu.
2. Warto zaopatrzyć się w klucz imbusowy 5, który będzie wchodził w łeb śrub pokrywy zaworów na wcisk. Zastosowanie rozkalibrowanych imbusów zakończy się zniszczeniem otworów na klucz.
3. Niestety, mogą być problemy z odkręceniem śrub pokrywy zaworów pomimo wielokrotnego zastosowania WD40. Warto zaopatrzyć się wcześniej w komplet nowych śrub - koszt. ok. 15zł (trzeba pamiętać, że jedna śruba jest krótsza). W moim przypadku dało się odkręcić jedynie 3 śruby, mimo że przed okręceniem solidnie kilkakrotnie poprzez pobijak uderzyłem młotkiem we wszystkie śruby.
4. Gdy nie da się odkręcić śrub w sposób tradycyjny zalecam bez zbędnego bawienia się po prostu rozwiercić ich łby. I tu uwaga - warto zaopatrzyć się w ostre wiertło o średnicy ok. 8-9mm. Rozwiercanie robić z wyczuciem często kontrolując, aby nie wiercić już pokrywy zaworów.
5. Z powodu słabego dostępu odradzam odkręcanie śrub przecinakami - szkoda czasu.
6. Robiąc regulację zaworów warto też kupić nową uszczelkę pokrywy i ją zamontować w miejsce starej.
7. W książkach podawane jest, aby wykręcić świece zapłonowe i kręcić kołem pasowym wygiętym kluczem oczkowym 17 lub włączyć V bieg i przetaczać samochód. Ja to zrobiłem inaczej, dzięki czemu nie bawiłem się żadnym kluczem, ani nie ganiałem samochodem po parkingu. Po prostu podniosłem na lewarku prawą stronę samochodu, włączyłem V bieg i zamiast kręcić kołem pasowym kręciłem kołem, co było zdecydowanie łatwiejsze i precyzyjniejsze.
8. Mając trochę części zdemontowanych warto sprawdzić je i oczyścić.
Tak więc warto skontrolować świece zapłonowe, oczyścić i ewentualnie wyregulować szczeliny między elektrodami. Tak samo warto sprawdzić kopułkę i palec rozdzielacza.
Ja również w benzynie wymyłem zawór PCV oraz wyczyściłem dokładnie pokrywę filtra powietrza (miałem trochę oleju).
Najwięcej czasu zajęło mi jednak wymycie wnętrza pokrywy zaworów, gdyż miałem tam sporo osadów.
Jak wspomniałem wyżej, warto skontrolować wszystko co się da, bo jest po prostu okazja.Sama regulacja była już wielokrotnie opisywana i z tym nie powinno być problemów
Widok mojego silnika bez pokrywy zaworów:
-
Wymiana oleju,filtra oleju i powietrza
-
Wszystko to dzięki
żelowi do czernienia opon. Środków w sprayu nie polecam - stosuje się szybciej i
wygodniej, ale efekt kiepski i krótkotrwały.Stosowałem w poprzednim sezonie piankę do opon i tak jak piszesz efekt był do niczego...
Chyba spróbuję tego żelu
-
Widok mojego
silnika bez pokrywy zaworów:Elegancko, żadnych nagarów
-
Widok mojego silnika bez pokrywy zaworów:
Błysk...
Na Lotosie jeździsz? -
Na Lotosie jeździsz?
Na Lotosie jeździłem przez kilka pierwszych lat.
Robiąc regulację luzów zaworów ze 4-5 lat temu zauważyłem, że pojawił się żółty nalot, który ciężko było zetrzeć.
Kupiłem wtedy Shel Helix z formuła czyszczącą i tak jeździłem dwa lata.
Wstyd się przyznać, ale zaworów nie regulowałem min. 50kkm i teraz postanowiłem to zrobić tym bardziej, że spod uszczelki pokrywy wystąpiły już wycieki.
Przez ostatnie lata jeździłem na Castrolu 5W-40.
Teraz po zdjęciu pokrywy wystarczyło dosłownie szmatką zetrzeć delikatny nalot, by uzyskać ładny widok aluminium.Niestety sama pokrywa była w gorszym stanie, tzn. były widoczne osady i przyklejone "brudy". Przyznam też, że wcześniej nie czyściłem wewnętrznej strony pokrywy zaworów.
Z wewnętrzną stroną pokrywy wojowałem zdecydowanie dłużej, jednak uzyskałem efekt, jak na fotce.Tak w ogóle to się trochę zdziwiłem, bo zawory nie regulowane min. 50kkm, a po sprawdzeniu wymagały dosłownie kosmetycznej poprawki. Myślę, że można było jeszcze jeździć spokojnie min. 10-15kkm do wymaganej regulacji.
-
Dzisiaj ciąg dalszy prac przy Tico.
1. Od jakiegoś już czasu zauważyłem, że po nocnym postoju Tico w garażu na podłodze są 2 kropki płynu chłodzącego. Już zimą z tym walczyłem, bo zauważyłem, że wycieki są spod węża przy termostacie. Wymieniłem chyba ze trzy różne opaski uciskowe, jednak delikatny wyciek ciągle był.
Postanowiłem się więcej nie bawić, tylko kupiłem oryginalny wąż gumowy (górny) i postanowiłem go dzisiaj zamontować.Po zdjęciu dotychczasowego węża gumowego okazało się, że był on dobry, jednak na króćcu od termostatu pojawił się sporej grubości nalot - coś podobnego do kamienia kotłowego.
Długo się nie zastanawiając zdemontowałem obudowę wraz z termostatem.
Ten osad był naprawdę spory i bardzo mocno przylegał, a w niektórych miejscach miał ponad 1mm grubości.
Nie mam pojęcia skąd się wziął i to w miejscu nakładania węża, który od nowości nie był zdejmowany w tym miejscu. Dodatkowo wszedł on w reakcję z aluminium powodując nawet głębokie wżery.
Oczyszczenie tego zajęło mi naprawdę sporo czasu i cały czas byłem zdziwiony, skąd się w tym miejscu wziął tak gruby nalot. Nie ma się teraz czemu dziwić, dlaczego wąż nie przylegał dokładnie mimo stosowania kilku opasek - ten nalot przypominał nieregularną powierzchnię, do której dobry docisk był wręcz niemożliwy.Na fotce przedstawiam oryginalny wąż "górny" chłodnicy - numer do spisania w razie potrzeby - koszt 21zł.
2. Mając już zdjętą pokrywę zaworów postanowiłem wykorzystać dawno temu kupioną uszczelkę - fotka na dole.
Zastosowałem też nowe śruby, które dały się przykręcić bezproblemowo.
Tym razem na gwint i łeb śrub dałem sporo smaru miedzianego, aby w przyszłości dało radę się je spokojnie odkręcić.3.Oczyściłem wnętrze kopułki oraz świece zapłonowe. Przy okazji zweryfikowałem odstępy między elektrodami i spokojnie zamontowałem do silnika.
4. Co prawda w warunkach garażowych bez dostępu do bieżącej wody postanowiłem choć trochę umyć silnik. Skorzystałem z preparatu do mycia silników kupionego w Lidlu i płyn K2 kupiony w sklepie motoryzacyjnym. Wiadomo, że trzeba to jakoś spłukać. W tym celu kilka dni temu w Lidlu kupiłem taki pojemnik 2L do spryskiwania roślin. Jest tam pompka, którą można wytworzyć ciśnienie do 2 at.
Mycie przebiegło w miarę bezproblemowo, jednak zmycie tego wodą nastręczyło trochę problemów, bo ciężko było wszędzie dojść i spłukać wszystkie wymagane powierzchnie.
Tak, czy siak, jakoś dałem radę i teraz silnik wygląda całkiem przyzwoicie, choć rewelacji nie ma.5. Korzystając z sytuacji, że silnik był umyty postanowiłem zrobić to, co już dawno temu słyszałem. Mianowicie cały gaźnik ze wszystkich stron spryskałem WD-40 i tak to zostawiłem.
Dawno temu czytałem, że jest to dobry sposób na "umycie" gaźnika i jednocześnie nasmarowania jego mechanizmów. Co prawda w moim przypadku wszystko funkcjonuje perfekcyjnie, jednak postanowiłem również w swoim samochodzie zastosować tą metodę. Czy to coś da - nie mam pojęcia.6. Przede mną jeszcze uzupełnienie płynu chłodzącego po wymianie węża gumowego i wyjęciu termostatu, jednak zostawiam to na jutro, bo po myciu silnika świece są jeszcze mokre i muszę poczekać do ich wyschnięcia.
-
Dzisiaj ciąg dalszy
prac przy Tico.Przede wszystkim gratuluję wzorowego stanu silnika i zakresu prac w celu jego utrzymania Może zamiast używać wody do czyszczenia silnika, warto użyć sprężonego powietrza? (o ile masz dostęp do sprężarki). Czyli czyszczenie i zaraz po tym użycie sprężonego powietrza (zanim środek odparuje).
-
Ten osad był
naprawdę spory i bardzo mocno przylegał, a w niektórych miejscach miał ponad 1mm
grubości.
Nie mam pojęcia
skąd się wziął i to w miejscu nakładania węża, który od nowości nie był zdejmowany w
tym miejscu.Hmmm... Może dzieje się tak: płyn chłodniczy pompowany jest stale, a termostat po uruchomieniu silnika nie puszcza płynu dalej - wobec tego w tym właśnie miejscu przez dłuższy czas (po każdym odpaleniu) kotłuje się ten płyn pod dużym ciśnieniem, które powoduje wciskanie go pod opaskę? Osad to pozostałości po płynie... Znaczy sprawa nie do uniknięcia.
-
Hmmm... Może dzieje
się tak: płyn chłodniczy pompowany jest stale, a termostat po uruchomieniu silnika
nie puszcza płynu dalej - wobec tego w tym właśnie miejscu przez dłuższy czas (po
każdym odpaleniu) kotłuje się ten płyn pod dużym ciśnieniem, które powoduje
wciskanie go pod opaskę? Osad to pozostałości po płynie... Znaczy sprawa
nie do uniknięcia.Spotkałem w Polonezie coś takiego, ale po dłuższym postoju...
-
Hmmm... Może dzieje
się tak: płyn chłodniczy pompowany jest stale, a termostat po uruchomieniu silnika
nie puszcza płynu dalej - wobec tego w tym właśnie miejscu przez dłuższy czas (po
każdym odpaleniu) kotłuje się ten płyn pod dużym ciśnieniem, które powoduje
wciskanie go pod opaskę? Osad to pozostałości po płynie... Znaczy sprawa
nie do uniknięcia.W Punciaku mojego ojca taki osad pojawia się na łączeniu węża z chłodziwem z reduktorem lpg - takie jakby kryształki z płynu zmieszane z utlenionym metalem
-
W Punciaku mojego
ojca taki osad pojawia się na łączeniu węża z chłodziwem z reduktorem lpg - takie
jakby kryształki z płynu zmieszane z utlenionym metalemMam podobnie, ale to nie jest ten sam osad. Rzeczywiście białe kryształki, ale nie coś przypominającego kamień kotłowy. No i kryształki te są na zewnątrz (guma, opaska, króciec reduktora), a nie między króćcem a wewnętrzną stroną gumy. Nie ma też widocznego wycieku płynu (mimo upływu lat). Czyli to coś innego.
-
Zgadza się, wiem o czym piszecie.
Te kryształki występowały na samym końcu rury, jednak pod wężem był osad przypominający kamień kotłowy.
Naprawdę ciężko się go usuwało, tzn. początkowo zdzierałem końcówką wkrętaka płaskiego, później pilnikiem, a na końcu papierem ściernym 180. Dodatkowo powstały głębokie wżery w króćcu przypominające zaawansowaną korozję.Dzisiaj przeprowadziłem jazdę testową - wszystko jest OK