Czym walczyć z rdzą w Tico?
-
konserwacja + troche przepalonego oleju wtedy konserwacja jest "żywa" nie robi sie skorupa pod którą rozwija sie paskudne życie rdzy
-
Aby w miarę powstrzymać dalszą korozję, co można odrazu na to dać - wystarczy jakaś farba np. Hammerite, czy też potrzeba jakieś preparaty specjalistyczne?
Dzisiaj trochę walczyłem z korozją na drzwiach kierowcy w miejscu, gdzie 1.5 roku temu rozprawiłem się z nią bardzo dokładnie.
Teraz moje spostrzeżenie dotyczące walki z korozją.
Niestety, nawet nie wiem, jak byśmy się starali, jakie używali środki powstrzymujące lub likwidujące rdzę oraz nie wiem jak dokładnie pomalowali - ruda i tak wyjdzie max. po 2 latach.
Jeżeli prace wykona się mniej starannie, to rdza pojawi się już po roku.Jeżeli zamierzamy jeszcze przez kilka lat posiadać Tico, to tak naprawdę jest tylko jedna metoda na walkę z korozją - trzeba wymienić element na nowy lub może nawet używany, ale "zdrowy".
To nie jest wielkie odkrycie, ale czasem trzeba podjąć taką decyzję.
Tak zrobiłem z maską rok temu i jestem zadowolony. Miałem szczęście, bo stałem się posiadaczem 2-letniej "zdrowej" maski. Przez dłuższy czas nie decydowałem się na pomalowanie ze względu na spore koszty - ok. 400zł. Wykorzystałem jednak moment, gdy lakiernikowi dawałem do poprawek lakierniczych Astrę. Domówiłem się, aby przy okazji pomalować tą używaną maskę. Dzięki takiej hurtowej pracy, pomalowanie maski kosztowało mnie ok. 200zł.
Maska jest już od roku założona, wygląda jak nowa, a ja nie przejmuję się korozją.Wiem, że takie załatwienie sprawy jest droższe, ale tak naprawdę jest to skuteczna metoda i nie trzeba co rok lub dwa lata na nowo czyścić, szpachlować i malować ciągle te same elementy.
-
Sharky walka z rdza to robota głupiego bo ruda tak jak piszesz i tak wyjdzie.
U mnie pasowalo by wymienic, dospawac w czterech drzwiach nowe elementy, najgorzej drzwi kierowcy. Znam porzadnego fachowca ale jeden znajomy odradzil mi nawet orientowac sie w cenie bo wyjdzie polowa wartosci auta i po co mi to? Wzialem sie sam za to o tyle o ile i powiem Ci, ze zeby dobrze zrobic trzeba z dzien nad tym siedziec, jest to dlubanina ktorą nie wszyscy lubią, wiec cena u fachowca pewnie mala by nie byla, bo niby dwie male dziruki ale roboty a roboty. Szkoda, ze to auto ma taka blache i jest malo bezpieczne bo mozna by tym jezdzic i jezdzic. -
Witaj:) ja akurat walczę ze Świstakiem ale blachy też stalowe więc się podzielę jak ja usuwałem rudą z progów
Brałem szlifierke kątową zakładałem tarczę listkową p120 i szlifowałem wszystko do gołej blachy. Jak się robiła dziura to zostawiałem do wycięcia.Wycinałem tak żeby kawałek zdrowej blachy wyciąć.
Potem tak wyszlifowane fragmenty smarowałem R-Stop (preparat antykor.) ranty, gołą blachę i okolice. Na to spray z Castoramy 4in1(ok29zł puszka)i podkład Dragon(15zł puszka)i tak ze 3,4 warstwy w sumie.
Potem mata szklana. 2 warstwy najlepiej kładź bo jedna to jest elastyczna. Mata z Castoramy.
akurat tu niewidać 2 warstw ale niemam fotki. Drugą warstwe kładłem tylko na samą dziurę(tak +5cm za obrys dziury)
Na to szpachlówka do poliestrów(z Casto)do wyrównania przejść blacha/mata oraz do wyrównania dziurek w laminacie. Na to szpachlówka do poliestrów wykończeniowa.
Potem podkład i lakier
-
Witaj:) ja akurat walczę ze Świstakiem ale blachy też stalowe zakrecony zielony więc się podzielę jak ja usuwałem rudą z progów ...
Dobra robota
To rozwiązanie jest nawet dobre, jednak niestety pod matą i w kilku innych miejscach i tak powstanie korozjaJa już się przekonałem, że jeżeli w jednym miejscu wyjdzie ruda, to pomimo jej likwidacji i tak w tych miejscach lub w pobliżu pojawi się nowa - to jest walka z wiatrakami
-
U mnie pasowalo by wymienic, dospawac w czterech drzwiach nowe elementy, najgorzej drzwi kierowcy. Znam porzadnego fachowca ale jeden znajomy odradzil mi nawet orientowac sie w cenie bo wyjdzie polowa wartosci auta i po co mi to?
Dlatego podtrzymuję swoje słowa - najlepiej wymienić elementy na nowe lub używane, ale zdrowe.
Czasami ktoś miał stłuczkę i nie naprawia już auta, tylko sprzedaje na części.
Może być tak, że ten samochód będzie w kolorze naszego, a np. drzwi jak najbardziej w dobrym stanie. Pozostaje wtedy tylko tak naprawdę dokonać przełożenia elementów i można dalej cieszyć się blachami w dobrej kondycji.W zeszłym roku widziałem, jak ktoś z mojego miasta sprzedawał drzwi właśnie w kolorze mojego auta po 100zł/szt. Były kompletne, tak więc trzeba było je tylko zamontować. Niestety za długo się zastanawiałem i ogłoszenie było nieaktualne.
W tym przypadku dosłownie za 400zł mamy problem rozwiązany.
Dlatego sądzę, że to tak naprawdę jedyny sprawdzony sposób na walkę z rudą - wymienić rdzewiejące elementy. -
Teraz moje
spostrzeżenie dotyczące walki z korozją.
Niestety, nawet nie
wiem, jak byśmy się starali, jakie używali środki powstrzymujące lub likwidujące
rdzę oraz nie wiem jak dokładnie pomalowali - ruda i tak wyjdzie max. po 2 latach.
Jeżeli prace wykona
się mniej starannie, to rdza pojawi się już po roku.
Jeżeli zamierzamy
jeszcze przez kilka lat posiadać Tico, to tak naprawdę jest tylko jedna metoda na
walkę z korozją - trzeba wymienić element na nowy lub może nawet używany, ale
"zdrowy".Mam podobne spostrzeżenia.
Przez parę lat pozbywałem się rdzy z drzwi, aż w końcu dałem sobie spokój. 12-letni samochód odstawiłem do blacharza, z którym uzgodniłem, że wstawi reparaturki (dolne części) do wszystkich drzwi, chociaż tylne dałyby się jeszcze ratować. No i zrobił to - przyspawane nowe blaszki sięgają listwy. Minął prawie rok, oczywiście nic się złego na razie nie dzieje. Ciekaw jestem, ile taka naprawa wytrzyma. A tymczasem zdążyłem zapomnieć o darciu rudej, bo też już miałem dosyć.
Progi na szczęście są całe, ale też zostały zabezpieczone lekkim barankiem i polakierowane. "Wyszły" dwie dziury w podłodze - też zrobiłem.
Dla ewentualnych amatorów wstawiania reparaturek drzwi: trzeba to robić bardzo ostrożnie i z wyczuciem, bo łatwo podczas spawania doprowadzić do pofalowania oryginalnego poszycia powyżej listwy. -
Witaj:) ja akurat
walczę ze Świstakiem ale blachy też stalowe więc się podzielę jak ja
usuwałem rudą z progówGratuluję naprawy, przyłożyłeś się trochę.
Nie myślałeś jednak o tym, żeby wspawać kawałek blachy w miejsce dziury (jeśli byłaby taka możliwość - najlepiej od środka)? A potem obłożyć wszystko matą? -
Gratuluję naprawy,
przyłożyłeś się trochę.
Nie myślałeś jednak
o tym, żeby wspawać kawałek blachy w miejsce dziury (jeśli byłaby taka możliwość -
najlepiej od środka)? A potem obłożyć wszystko matą?
Teoretycznie mógłem tak zrobić, ale musiałbym to dawać do mechaniora. A co za tym idzie większe koszty. A ja chciałem tanio ale możliwie najlepiej i sam Z drugiej strony auta miałem dodatkowo dziurę(nieduża) w podłużnicy tu użyłem blachy ocynk, nity i masa uszczelniająca. Tak to urządziłem.
-
Przez parę lat pozbywałem się rdzy z drzwi, aż w końcu dałem sobie spokój. 12-letni samochód odstawiłem do blacharza, z którym uzgodniłem, że wstawi reparaturki (dolne części) do wszystkich drzwi, chociaż tylne dałyby się jeszcze ratować. No i zrobił to - przyspawane nowe blaszki sięgają listwy. Minął prawie rok, oczywiście nic się złego na razie nie dzieje. Ciekaw jestem, ile taka naprawa wytrzyma. A tymczasem zdążyłem zapomnieć o darciu rudej, bo też już miałem dosyć.
I to jest słuszna koncepcja, gdy planuje się posiadać ten samochód jeszcze przez kilka lat
Jeżeli ktoś ma tylko dostęp do dobrego fachowca, który sobie dorabia takimi naprawami w "garażu" za przyzwoite pieniądze, to w ogóle nie ma się nad czym zastanawiać.
Niedawno pojechałem do jednego zakładu blacharsko-lakierniczego i zapytałem się o wspawanie reparaturek, to otrzymałem odpowiedź, że szkoda się w to bawić. Najlepiej wstawić nową lub używaną, ale zdrową część.
Kolejna sprawa, samo lakierowanie to koszt ok. 350-400zł/element, a gdzie jeszcze koszty robocizny, reparaturek itp.
Dlatego ja jeszcze bawię się w to, choć powoli dochodzę do wniosku, że szkoda już inwestować w ten samochód i czas dokonać jakieś zamiany na inny -
Dlatego ja jeszcze
bawię się w to, choć powoli dochodzę do wniosku, że szkoda już inwestować w ten
samochód i czas dokonać jakieś zamiany na innyNo i taka jest prawda
Nie ma dobrego fachowca, ktory sobie DORABIA za marne grosze wspawujac blachy do auta
Jezeli ktos Ci powie, ze nie ma sensu sie w to bawic to ma racje, bo wie, ze nie zdajesz sobie sprawy, ze to bezsensowna inwestycja -
Niedawno pisałem, że w moje Tico na parkingu uderzyła jedna kobitka.
Wczoraj był rzeczoznawca i ocenił koszty naprawy.
Według wyliczeń, naprawa w ASO wyniesie 1250zł, natomiast w ramach kosztorysu proponują 750zł.
Co ciekawe, samochód został wyceniony na 1400złDziś postanowiłem pójść Va - bank, tzn. pojechałem do jednego blacharza, który w ramach przydomowego warsztatu naprawia samochody.
Rozmowę zaczął od tego, że tych samochodów już się nie naprawia, tylko oddaje na złom
Złożyłem mu propozycję, tzn. powiedziałem, że na naprawę samochodu przeznaczam 700zł, ale w zamian za to ma mi naprawić uszkodzenie po uderzeniu (urwany zaczep zderzaka, wyrwane dolne mocowanie - okular do wymiany, wgnieciony błotnik itp.) oraz dodatkowo ma wymienić oba progi oraz sprawdzić i naprawić wszystkie drzwi do listwy, jak również ma się rozprawić z korozją wszędzie, gdzie na nią natrafi. Ja ze swojej strony kupuję okular lewy oraz oba progi.
Co ciekawe facet przyjął moją propozycję.Co prawda progi mam jeszcze dobre, choć jeden w miejscu łączenia z podłogą na wysokości tylnego prawego siedzenia pasażera już mocno przegnił. Blacharz sam zaproponował wymianę progów i to z obu stron
Z drzwiami nie jest tak tragicznie, bo 1.5 roku temu z nimi wojowałem, a także w minionym tygodniu oczyściłem oraz zakonserwowałem drzwi kierowcy. Teraz zostało doszlifowanie szpachli i pomalowanie. Blacharz powiedział, że i tak zrobi to po swojemu i wszystkie drzwi po kontroli i ewentualnych pracach blacharskich pomaluje do listew.
Trudno, w samochód pójdzie 50% jego wartości, ale mam nadzieję, że będzie już dobry i przy ewentualnej sprzedaży będzie bardziej atrakcyjny od innych dostępnych na rynku.
-
Mówiąc krótko masz szczęście w nieszczęściu
-
Trudno, w samochód
pójdzie 50% jego wartości,No tak, ale te pieniądze przecież idą z ubezpieczenia, więc w zasadzie masz gratisowe.
ale mam nadzieję, że będzie już dobry i przy ewentualnej
sprzedaży będzie bardziej atrakcyjny od innych dostępnych na rynku.dobry w jakimś sensie będzie, ale na sprzedaży to już wiele się nie "zarobi". Atrakcyjnieszy będzie o ile nie stanie obok niego jakiś rodzynek wyjęty z garażu dziadka z przebiegiem 30 tyś. km .
Ostatnio kupiłem właśnie drzwi z takiego na złomie - stan prawie nówka! Dziadziuś uciekał przed sarną i zakończył wędrówkę koziołkując w rowie. Część rzeczy jednak ocalała, a gość na złomie mówił, że to Tico rozeszło się na części w ciągu jednego dnia . -
No tak, ale te pieniądze przecież idą z ubezpieczenia, więc w zasadzie masz gratisowe.
Dlatego postanowiłem "nie zarabiać" na ubezpieczeniu, ale te pieniądze przeznaczyć na naprawę i wykonanie kilku spraw w tym samochodzie.
Atrakcyjnieszy będzie o ile nie stanie obok niego jakiś rodzynek wyjęty z garażu dziadka z przebiegiem 30 tyś. km
W pełni z tym się zgadzam.
Nie da się ukryć, że w przypadku starszych samochodów już nie tak istotny jest rocznik, ale stan techniczny auta.
Nie da się ukryć, że Tico z 1999 roku w bardzo przeciętnym stanie z widoczną korozją kosztuje powiedzmy 1200-1500, gdy starszy rocznik, powiedzmy 1996, ale zadbany potrafi kosztować 2500-2800zł i nie piszę tu o stanie "igła".
Co ciekawe, samochody w lepszym stanie generalnie są w miarę szybko sprzedawane, gdy te tańsze "wiszą" jeszcze naprawdę długo. Często kończy się tym, że są one sprzedawane za "psie pieniądze" handlarzom. -
Dlatego postanowiłem "nie zarabiać" na ubezpieczeniu, ale te pieniądze przeznaczyć na
naprawę i wykonanie kilku spraw w tym samochodzie.Czasem się to jednak nie opłaci. Do dzisiaj żałuję, że nie sprzedałem Matiza po kolizji i nie wziąłem odszkodowania. Zaraz po naprawie blacharskiej posypały się kolejne elementy i musiałem zrobić remont silnika, wymienić przekładnię kierowniczą, naprawić hamulce itp. - a i tak z odszkodowania złotówki nie zobaczyłem, bo w ASO bezgotówkowo auto naprawiałem - nota bene łudząc się, że blacharsko ASO = dobrze
I tak zamiast pozbyć się samochodu przed rozpoczęciem się większych wydatków za ok. 8000 PLN (licząc wartość auta po kolizji oraz wysokość odszkodowania) - włożyłem w nie jakieś 3500 PLN a teraz sprzedam za 4500 PLN jak dobrze pójdzie.
-
Czasem się to
jednak nie opłaci. Do dzisiaj żałuję, że nie sprzedałem Matiza po kolizji i nie
wziąłem odszkodowania. Zaraz po naprawie blacharskiej posypały się kolejne elementy
i musiałem zrobić remont silnika, wymienić przekładnię kierowniczą, naprawić hamulce
itp. - a i tak z odszkodowania złotówki nie zobaczyłem, bo w ASO bezgotówkowo auto
naprawiałem - nota bene łudząc się, że blacharsko ASO = dobrze
I tak zamiast
pozbyć się samochodu przed rozpoczęciem się większych wydatków za ok. 8000 PLN
(licząc wartość auta po kolizji oraz wysokość odszkodowania) - włożyłem w nie jakieś
3500 PLN a teraz sprzedam za 4500 PLN jak dobrze pójdzie.Umarłemu się nie zdarzy ...
Najwyrazniej nie orientowales sie w pewnych sprawach, a nie trafiles tez na osobe co by od serca doradzila, ze lepiej sprzedac.
Chyba kazdy w zyciu nadziewa sie na podobne sprawy. -
Bo takich samochodów nie naprawia się w ASO. Tylko bierze kaskę i znajduje zakład co naprawi i jeszcze kaska zostanie. Często nawet ludzie naprawiający samochody tak "na lewo" robia to lepiej i taniej niż cwaniacy z ASO.Ale nadal ludzie wierzą w miastach, że naprawa jak kosztuje dużo to robią to najlepsi fachowcy co się znają. A potem wychodzą fuszerki bo robił to uczeń na stażu.
-
Czasem się to jednak nie opłaci.
To jasna sprawa, jednak czasami trudno jest wcześniej wszystko przewidzieć.
Czasami wydaje się, że samochód będzie się posiadało rok, góra dwa, a potem okazuje się, że pozostaje na dłuuuugo. Czasami jest odwrotna sprawa, tzn. zakłada się, że auto będzie jeszcze na wiele lat, a tu stosunkowo szybko nadchodzi decyzja o jego sprzedaży -
I to jest słuszna
koncepcja, gdy planuje się posiadać ten samochód jeszcze przez kilka latNie zamierzam sprzedawać za psie pieniądze, a ponieważ na opchnięciu tico majątku się dziś nie zrobi, wolę zostawić najtańsze w kosztach utrzymania autko u siebie jako drugie.
Jeżeli ktoś ma
tylko dostęp do dobrego fachowca, który sobie dorabia takimi naprawami w "garażu" za
przyzwoite pieniądze, to w ogóle nie ma się nad czym zastanawiać.Blacharza-lakiernika "garażowego" miałem z polecenia. Miał być tani, ale w sumie tani nie był, bo mnie po prostu naciągnął na większą kasę, niż się umówiliśmy - a wszystko poprzez swoją nieuwagę (boję się to nazwać brakiem fachowości ). Ale trudno, dziś wiem, że więcej z niego nie skorzystam (do tego on więcej stracił, niż zyskał - mogłem mu zrobić poważną życiową przysługę i teraz mam go w nosie; trudno, pazerność mu tutaj nie pomogła).
Mam jednak nadzieję, że naprawione drzwi długo wytrzymają.Niedawno pojechałem
do jednego zakładu blacharsko-lakierniczego i zapytałem się o wspawanie reparaturek,
to otrzymałem odpowiedź, że szkoda się w to bawić. Najlepiej wstawić nową lub
używaną, ale zdrową część.Ja planowałem kupić nowe drzwi (ceny na Allegro nie są wysokie), dać do lakierowania i takie wstawić. Blacharz nie chciał - twierdził, że większość takich drzwi nie pasuje do auta i są potem problemy.
Znaleźć dobre używane drzwi nie jest łatwo (przynajmniej w moich okolicach). Dlatego stanęło na reparaturkach, które sam blacharz zamówił i ktoś je wykonał.