Odpalanie na gazie [manual]
-
Obecnie przy takich mrozach
jak za oknem jezdze na samej benzynieJa również. Szczególnie, że pokonuję krótkie odcinki, na których silnik nie zdąży się dobrze rozgrzać. LPG idzie w ruch dopiero przy trasie przynajmniej kilkadziesiąt km. Trudno - takie warunki, będę uboższy na koniec miesiąca o kilkadziesiąt zł, ale ciągle jeżdżę i mam sprawne oba rodzaje zasilania.
Dziś odpaliłem silnik (na benzynie ) po 10-godzinnym postoju na mrozie dochodzącym do -30 st. C. Dwa razy zgasł, wszystko ciężko chodziło, ale pojechałem do domu. I o to chodzi przecież, a nie o konkurs oszczędzania na paru litrach paliwa... -
Wolę więc dołożyć parę złotych na odrobinę benzyny potrzebną do
uruchomienia silnika zimą i zafundować sobie tę odrobinę komfortu, że mam pewny samochód,
gotowy do jazdy w każdej chwili.Wszystko pięknie pod warunkiem, że ma się sprawną instalację benzynową.. Jeśli już tak mówimy o kosztach to ja oczywiście chciałem naprawić tą usterkę, ino nikt nie umiał jej odnaleźć. Obecnie wymontowałem już pompę paliwa - która mimo że samochód kompletnie nawet nie kaszlnął na benie, ciągle przeciekała.
Odpalam na gazie już 6 rok, przy mrozach nawet 20 stopni - obecnie na dwóch aku, bo obecny 4latek sam już nie daje rady, i idzie jak burza, nic mu nie dolega.
Heh, Przedborzak - po
przeczytaniu kilku Twoich postów doszedłem do przekonania, że wręcz kusisz innych do takiego
postępowania wbrew zaleceniom fachowców. Dlaczego nie napiszesz niczego, co zachęciłoby userów
do użytkowania instalacji LPG zgodnie z zasadami?A no właśnie może dlatego, że - jak widać po moim przykładzie - po 6 latach nadal jeżdzę na tych samych klamotach od LPG i nic się nie dzieje z nimi złego pomimo tego, że już od 2 lat (na mrozach, bo tak to zawsze był odpalany na LPG) odpalania go non stop na gazie .
Zauważ, że koszt naprawy int. benzynowej (już pomijam że u mnie nikt nie wiedział co mu jest) mógłby być spory, dodatkowo koszty benzyny (to już taka dygresja, bo jakbym mógł to też w zimie odpalałbym na benie) duuuuuuuuużo bardziej przekraczają koszty ew. naprawy parownika :-).
Co do niezawodności auta - nie mogę nic złego na swojego Tikacza powiedzieć. Jeśli nawet nie mógł odpalić z aku, to na popych i odrazu startował. Zawsze
-
Podziwiam Was.
Mi na jesieni po odpaleniu na gazie po chwili zamarzał parownik i silnik zdychał. A u Was przy -20 zapala jak burza. Big Respect.Ps. To ja pozostanę przy benzynie
-
Podziwiam Was.
Mi na jesieni po odpaleniu na
gazie po chwili zamarzał parownik i silnik zdychał. A u Was przy -20 zapala jak burza. Big
Respect.Albo masz cos nie tak z instalacja gazowa , albo za malo plynu w chlodnicy
albo plyn do wymiany , lub wyeksploatowane membramy
na jesieni niema prawa zamarzacPs. To ja pozostanę przy
benzynieJak cie stac to jezdzij na benzynie caly rok
-
Sam też z ciekawości przy postaju na dworze jakieś 8 godzinek na -21stopniach nie zauważyłem by parownik zamarzł. Choć juz ciężkawo zapalił bo gasł 2 razy. Sam jeżdże od 2 lat tylko na lpg i parownik nadal w stanie dobrym. Choć trzymam samochód w garażu więc nie jest zapalany na mrozie za często. Na paliwo mnie nie stać przy tutejszych zarobkach, bo na pewno bym nie jeździł samochodem na paliwie.
Takto robi się za 10zł jakieś 70km i nawet wymiana parownik co pare lat nie jest tak straszna. Będzie kiedyś lepszy wózek to będzie zapalanie na benzynce. -
Wszystko pięknie pod
warunkiem, że ma się sprawną instalację benzynową..To przecież logiczne... Na zatkanej trąbie też nikt nie zagra...
Zadbałem o sprawność, więc mam sprawną. Mam sprawną, więc używam. Używam, przez co utrzymuję sprawność. Koło się zamyka.
Nie ma sensu - co wielu rozumie - oszczędzać na siłę każdą złotówkę. Totalnym skąpstwem jest założenie instalki LPG i UMYŚLNE zaprzestanie jazdy na benzynie chociaż przez paręnaście kilometrów na tysiąc (żeby utrzymać gaźnik w dobrym stanie). Albo zarzynanie parownika w zimie, bo żal parę zł na rozruch i chociaż minutę pracy silnika, aby się troszkę parownik rozgrzał. To się w końcu zemści, u jednego wcześniej, u drugiego później. A znając prawa Murphy'ego - silnik zawiedzie w najmniej oczekiwanym momencie.Odpalam na gazie już 6 rok,
przy mrozach nawet 20 stopni - obecnie na dwóch aku, bo obecny 4latek sam już nie daje rady, i
idzie jak burza, nic mu nie dolega.Pogratulować więc wytrzymałości tychże klamotów należy.
Z gratulacjami co do niezawodności jednak się wstrzymam. Nie zaufałbym tak traktowanemu silnikowi, jeśli chodzi o dalsze trasy lub pilne i ważne wyjazdy - wolałbym zostawić taki samochód na jazdę w promieniu 10 km od domu, żeby w razie czego jakaś znajoma duszyczka odholowała mnie z jezdni...
Dobra: ja Ciebie rozumiem z jednej strony (problem z naprawą, koszt jakiś itp.). Ale też nie chciałbym być na Twoim miejscu, gdy pojawią się problemy również z zasilaniem gazowym; nie dość, że wtedy kaplica (i niemożliwy powrót do domu), to i tak naprawa będzie konieczna i niezbyt tania (same szpeje do parownika 170 zł, jak pisał Przedborzak).
Ale to oczywiście jest to Twoja sprawa i każdego innego kierowcy też - indywidualnie. Ja jedynie namawiam do utrzymania sprawności zasilania na benzynie i na LPG oraz postępowania zgodnie z regułami użytkowania instalacji, co ma wszelkie szanse odbić się na niezawodności samochodu oraz zaoszczędzić problemów z każdorazowym jego uruchomieniem oraz powrotem do domu; co do ogromu kosztów odpalania zimą na benzynie zamiast kombinowania z naprawami reduktora... nie dam się przekonać, że aż tak wiele da się zaoszczędzić. Napiszesz mi, że nie mam racji? Chyba nie.
Jak napisałem, wszystko zależy od konkretnego kierowcy. Jeden się cieszy, że odpalając na gazie zaoszczędza JESZCE DODATKOWO parę złociszy. Ja nie lubię odmawiać zdrowasiek przy odpalaniu auta, wolę zużyć parę litrów benzyny w zimie i mieć pewne, niezawodne autko - o, i na tym mi najbardziej zależy. Stać mnie na takie fanaberie; a jeśli już naprawdę będzie z kasą trudno, dalej będę skłonny zrezygnować z pół litra piwa na rzecz litra benzyny.Zauważ, że koszt naprawy int.
benzynowej (już pomijam że u mnie nikt nie wiedział co mu jest) mógłby być spory,Mógłby... Wszystko zależy od konkretnego przypadku: może polegać na wymianie pompy lub gaźnika, albo na wymianie filtru za 7 zł.
dodatkowo
koszty benzyny (to już taka dygresja, bo jakbym mógł to też w zimie odpalałbym na benie)
duuuuuuuuużo bardziej przekraczają koszty ew. naprawy parownika :-).Serio? Litr benzyny to trochę ponad 4 zł. Naprawa parownika będzie tańsza?
Co do niezawodności auta -
nie mogę nic złego na swojego Tikacza powiedzieć.Tutaj się zgadzam - mój też jest bardzo niezawodny. Z tym, że staram się tę niezawodność utrzymać, a nie wystawiać na próbę przy każdym wsiadaniu do auta. I nie kosztuje mnie to tak wiele, żebym musiał sobie od ust odbierać.
-
Nie ma sensu - co wielu
rozumie - oszczędzać na siłę każdą złotówkę.No to jest akurat oczywiste - dla mnie. U mnie bena nie padła bynajmniej z oszczędzania na siłe. Wręcz przeciwnie, chciałem to naprawić jak najprędzej, ale po wyłożeniu w sumie ponad 500 zł i zerowym efekcie dałem sobie spokój..
Pogratulować więc
wytrzymałości tychże klamotów należy.Z gratulacjami co do
niezawodności jednak się wstrzymam. Nie zaufałbym tak traktowanemu silnikowi, jeśli chodzi o
dalsze trasy lub pilne i ważne wyjazdy - wolałbym zostawić taki samochód na jazdę w promieniu
10 km od domu, żeby w razie czego jakaś znajoma duszyczka odholowała mnie z jezdni...Ja też, dlatego właśnie jest tak używany jak piszesz . Tylko po mieście i niedalekie odległości. Do dalszych wypadów na szczęście mam inne autko.
Dobra: ja Ciebie rozumiem z
jednej strony (problem z naprawą, koszt jakiś itp.). Ale też nie chciałbym być na Twoim
miejscu, gdy pojawią się problemy również z zasilaniem gazowym; nie dość, że wtedy kaplica (i
niemożliwy powrót do domu), to i tak naprawa będzie konieczna i niezbyt tania (same szpeje do
parownika 170 zł, jak pisał Przedborzak).Ale ja Ciebie nie rozumiem.. Nie wiem od kiedy standardem jest posiadać 2 rodzaje zasilania w aucie, no ale skoro tak jest to dobrze je mieć (biorąc pod uwagę teoretycznie większe ryzyko awarii silnika przy LPG). Lecz jeśli mam jedno walnięte - to przecież kiedyś jak nie było instalacji gazowych każdy też jeździł tylko na jednym paliwie czy nie? I co, jak nawalił to miał ten sam problem co piszesz do mnie .
Ale to oczywiście jest to
Twoja sprawa i każdego innego kierowcy też - indywidualnie. Ja jedynie namawiam do utrzymania
sprawności zasilania na benzynie i na LPG oraz postępowania zgodnie z regułami użytkowania
instalacji, co ma wszelkie szanse odbić się na niezawodności samochodu oraz zaoszczędzić
problemów z każdorazowym jego uruchomieniem oraz powrotem do domu;Ja też do tego namawiam
co do ogromu kosztów
odpalania zimą na benzynie zamiast kombinowania z naprawami reduktora... nie dam się
przekonać, że aż tak wiele da się zaoszczędzić. Napiszesz mi, że nie mam racji? Chyba nie.Jak napisałem, wszystko
zależy od konkretnego kierowcy. Jeden się cieszy, że odpalając na gazie zaoszczędza JESZCE
DODATKOWO parę złociszy. Ja nie lubię odmawiać zdrowasiek przy odpalaniu auta, wolę zużyć parę
litrów benzyny w zimie i mieć pewne, niezawodne autko - o, i na tym mi najbardziej zależy.
Stać mnie na takie fanaberie; a jeśli już naprawdę będzie z kasą trudno, dalej będę skłonny
zrezygnować z pół litra piwa na rzecz litra benzyny.Mógłby... Wszystko zależy od
konkretnego przypadku: może polegać na wymianie pompy lub gaźnika, albo na wymianie filtru za
7 zł.Jak już napisałem wcześniej, w auto weszło ponad 500 zł i zerowy efekt.. (wymieniony bak, pompa paliwa, wszystkie filtry, świece, gaźnik - na próbę,...)
Serio? Litr benzyny to trochę
ponad 4 zł. Naprawa parownika będzie tańsza?Chodziło mi o całkowity koszt w ciągu 6 lat.
Podsumowując - nie chodzi tu o czepianie się czegoś a jedynie zauważenie jednej kwestii: w przypadku Tico uruchamianie auta ciągle na gazie i w zimie nie jest aż tak dolegliwe jak wszędzie to się opisuje.
Jestem tego najlepszym przykładem i nie jedynym. Dlatego to pisze. To są fakty, nie teoria.Najlepiej jest - tak jak pisałeś - dbać o oba układy zasilania, skoro już je mamy . A co ktoś będzie robił, to jest już jego indywidualna sprawa.
A jeśli chodzi o sedno tego wątku - to manual według mnie trochę przekombinowany - ale skoro u autora działa to . Jednak u każdego to może wyglądać troszkę inaczej -> ja potrzebuję przy zimnym po długim postoju 2 krótkich pstryczków czerwonego klawisza + pedał gazu do połowy i kręcić.
Przy postoju krótszym - 1 pstryczek i pedał gazu 1/3.
Jak ciepły - tylko pedał gazu 1/3 i jazda.
Aha - sprawny dobrze trzymający aku w zimie. -
po wyłożeniu w sumie ponad 500 zł i zerowym efekcie dałem
sobie spokój..Rzeczywiście, miałeś pecha.
Ja też, dlatego właśnie jest
tak używany jak piszesz . Tylko po mieście i niedalekie odległości. Do dalszych wypadów na
szczęście mam inne autko.Komfortowa sytuacja - zazdraszczam.
Niestety, niewielu z nas ma dwa auta, więc powinniśmy szczególnie zadbać o to jedyne.Ale ja Ciebie nie rozumiem..
Nie wiem od kiedy standardem jest posiadać 2 rodzaje zasilania w aucie, no ale skoro tak jest
to dobrze je mieć (biorąc pod uwagę teoretycznie większe ryzyko awarii silnika przy LPG). Lecz
jeśli mam jedno walnięte - to przecież kiedyś jak nie było instalacji gazowych każdy też
jeździł tylko na jednym paliwie czy nie? I co, jak nawalił to miał ten sam problem co piszesz
do mnie .Właśnie o to mi chodzi : instalacja LPG jest jednak "obca" dla silnika i (moim zdaniem) bardziej skłonna do "nawalenia", jeśli postępujemy z nią wbrew zaleceniom. Dlatego więc decydując się na LPG warto zadbać o sprawność zasilania benzynowego, bo instalka LPG to jednak "erzac", który ma za zadanie zmniejszyć koszty utrzymania samochodu oraz jazdy (ale, jak pisałem, nie ma sensu z tym przeginać). Jeżeli ktoś montuje instalację i z góry zakłada, że będzie jeździł WYŁĄCZNIE na gazie (bo tanio, jak najtaniej ma auto jeździć!), sam prowokuje nastąpienie awarii (też kosztownej nieraz do usunięcia, często też kłopotliwej, jeśli nastąpi ona na trasie).
Cel mojej pisaniny o tym jest jeden: uświadomienie młodym, początkującym użytkownikom "zagazowanych" samochodów opisywanej wyżej sytuacji. Żeby wiedzieli, w co się pakują, gdy zaczyna się oszczędzać "na siłę". Bo z wielu postów bardziej doświadczonych kolegów można wywnioskować, że LPG to cud-miód-malina, jedyne słuszne paliwo, które zawsze się sprawdza, nie ma prawa się zepsuć (ewentualnie grozi nam wymiana membran, ale to też po dłuuugiej i zawsze "zimowej" eksploatacji). A prawda jest taka, że jednemu parownik "siądzie" po 6 latach, zaś drugiemu po pół roku. Tyle, że tacy pechowcy u nas nie piszą - może dlatego, że jest ich mniej? Ale to i tak nie wyklucza ryzyka wystąpienia awarii u każdego.
Niech więc nowi użytkownicy znają wszystkie "za" i "przeciw" superoszczędnej jazdy tylko na LPG. Niech wiedzą, o co warto zadbać i dlaczego, i czym pewne sprawy grożą. No i żeby potem nie pisali, że zachęceni samymi pozytywnymi opiniami założyli instalację, a potem mieli problemy, a LPG to "zło" - bo przecież tak nie jest...
Taki jest cel mojego wywodu. Jeżeli Ty wiesz (bo jesteś świadomy), co się może stać w razie pewnych zaniedbań, ale np. masz drugie auto (również do dłuższych wyjazdów) i możesz sobie pozwolić na ryzyko - to jest Twoja sprawa. I to zresztą w obliczu poniesionych przez Ciebie nakładów i poczynionych starań rozumiem.
Nie popieram tylko literalnego skąpstwa, bo to się często źle kończy. Ale to nie o Tobie mowa.Ja też do tego namawiam
Czyli się rozumiemy.
Chodziło mi o całkowity koszt w ciągu 6 lat.
U Ciebie tak. Ale nie musi to dotyczyć każdego - prawda?
Podsumowując - nie chodzi tu
o czepianie się czegoś a jedynie zauważenie jednej kwestii: w przypadku Tico uruchamianie
auta ciągle na gazie i w zimie nie jest aż tak dolegliwe jak wszędzie to się opisuje.Jestem tego najlepszym
przykładem i nie jedynym. Dlatego to pisze. To są fakty, nie teoria.Rozumiem, dlaczego to piszesz - myślę, że zrozumiesz też mnie, bo napiszę również o praktyce (nie teorii): mam znajomego, który parę już lat temu posiadał poloneza. Zagazował go i jeździł codziennie do pracy. Po roku, mroźnej zimie i odpalaniu tylko na LPG (oszczędność) posypał się parownik. Chłopak, sprytny młody człowiek, kupił zestaw naprawczy i sam zregenerował reduktor. Ponowna naprawa miała miejsce w środku następnej zimy. Minął rok, może niecały (nie pamiętam dokładnie) - znowu klapa. Tym razem kupił już kompletny parownik... Może miał pecha? Nie wiem. No, ale w jego sytuacji (powtarzam: miał poldka) zużycie benzyny było naprawdę duże, szczególnie przy uruchamianiu silnika... Może więc zaoszczędził trochę na tych regeneracjach? Ale my mamy tico i spalanie o połowę mniejsze...
To jeden przykład. Druga kwestia: dlaczego instalatorzy-gazownicy zalecają jednak zimowe uruchamianie silnika na benzynie? Przecież coś w tym musi być. Nie spotkałem się jeszcze z opinią, żeby gazownik założył instalację i polecał używanie tylko LPG, zawsze i w każdej sytuacji. To o czymś też świadczy i warto nad tym się zastanowić.Najlepiej jest - tak jak
pisałeś - dbać o oba układy zasilania, skoro już je mamy . A co ktoś będzie robił, to jest
już jego indywidualna sprawa.Oczywiście. Jesteś tego dobrym przykładem. Rozumiem także Zipka, który "katował" poldka na LPG, ale mógł sobie pozwolić na spokój, bo w razie problemów wsiadał do innego samochodu i po sprawie.
Powtórzę jednak: dobrze powinni zastanowić się ci, którzy mają jeden samochód i zależy im na jego niezawodności. Tym kierowcom polecam używanie benzyny przy odpalaniu podczas mrozów oraz "przegonienie" auta czasami na benzynie. Kwota wydana na benzynę może okazać się mniejsza niż koszt holowania + wymiana / regeneracja reduktora...Cóż, chyba wyczerpałem temat.
-
Heh, Przedborzak - po przeczytaniu kilku Twoich postów doszedłem do przekonania, że >wręcz kusisz innych do takiego postępowania wbrew zaleceniom fachowców. Dlaczego nie >napiszesz niczego, co zachęciłoby userów do użytkowania instalacji LPG zgodnie z >zasadami?
Ja nie pisałem że zachęcam ludzi by zapalali tylko na gazie. Ale dałem przykłady, że nie warto aż tak się przejmować parownikiem i radami "fachowców" o szybkim zniszczeniem membran.Wiadomo, że jeśli ktoś trzyma samochód na dworze a nie w garażu to przy mrozach szkoda zapalać na lpg. Jednak gdy tak jak w moim przypadku mam zimą samochód w garażu to sobie spokojnie zapalam na lpg. Dawniej włśnie straszyli ludzi bajkami, że zakładając gaz za jakiś czas zajeździ się silnik. I nadal to pokutuje wśród ludzi, którzy montują najtańsze instalacje a potem płaczą, że padło coś lub pali jak smok. A z życia widziałem poldki, co pare razy więcej na lpg przejechały niż inne na benzynce.
Sam też myślałem, że przy mrozie -20 na gazie się nie zapali oczywiście nie mówię tu że to mądre.Ale znajomy Lagunę tak zapala całą zimę bo i tak planuje zakup Nubiry.
Eksperci często zalecają różne rzeczy tak jak z oponami by montować lepsze opony na tył. A życie pokazuje że lepiej jednak mieć je na przodzie. Czy też kolejny przykład, ale z dziedziny komputerów gdzie ostrzegano by nie podkręcać procków bo spada ich żywotność :do Miałem różne procki w kompie ale wszystkie podkręcone i jakoś nie padły a wzrost wydajność spory i za darmo.Wiem, wiem przyład zły nie w temacie. -
Ja z doświadczenia powiem że kupiłem tikacza który miał sprawny tylko gaz, też postanowiłem zrobić paliwo bo na zimę warto byłoby mieć sprawne paliwo i lpg, niestety był to błąd bo wydałem kupę kasy a na paliwie i tak idealnie nie chodzi, w prawdzie przy tych dużych mrozach nie jestem pewien czy gaz by wystarczył, ale zrobię małe podsumowanie:
Pompa paliwa, elektrozawór, czyszczenie gaźnika, później druga pompa po kilku miesiącach kosztowało mnie to 230zł, nie liczę kopułki i palca, nowych przewodów WN bo pewnie na lpg i tak bym wymienił, wynik taki że zapala na benzynie, trochę trzeba pokręcić, wolne obroty jako-tako trzyma, parownik od gazu też na wykończeniu(wolne obroty), czyli mam "jakoś" działające paliwo i "jakoś" działające lpg. Do tego te uciążliwe szarpanie przy zmianie na lpg.
Druga wersja, za te 230zł kupuje nowiuśki parownik i cieszę się z bezbłędnej pracy lpg, podejrzewam że jedną lub dwie zimy by wytrzymał i bez problemu odpalał, bez nerwów, bez czekania aż paliwo się wypali, wsiadam i jade