Rosyjski sposób na ominięcie korka...
-
Przecież to karetka
na sygnale sobie leci...Podobno holownik
Wg opisu pierwotnie filmik wrzucił kierowca holownika i policja na jego podstawie zabrała gościowi prawko dożywotnio. -
Na własne oczy widziałem. Jechali sobie nasi ministrowie i deputowani samochodami bez migałek. I na światłach się zatrzymywali. I linii ciągłych ni na włos nie przekraczali. Na własne oczy to wszystko widziałem.
Fakt, że w Londynie... -
Podobno holownik
Wg opisu pierwotnie
filmik wrzucił kierowca holownika i policja na jego podstawie zabrała gościowi
prawko dożywotnio.No to ładnie...
-
...w Lublinie... Filmik
-
Idioci
-
...w Lublinie...
A jak "się jeździ" gdzie indziej w PL?
-
...w Lublinie...
Jedyne co nie zawodzi na wrzucie/smogu to reklamy.
-
A jak "się jeździ"
gdzie indziej w PL?Nie wiem ile z tego jest prawdą, ale u siebie nie spotkałem się z aż taką głupotą jak na tym filmie...
-
Nie wiem ile z tego
jest prawdą, ale u siebie nie spotkałem się z aż taką głupotą jak na tym filmie...Nie spotkałeś się bo nie jeździsz zawodowo autem, ja osobiście też się nie spotkałem ale jak spędzasz dziennie minimum 3 godziny w trasie to myślę, że dziennie co najmniej raz byś był świadkiem czynów samobójczych..
-
Nie wiem ile z tego
jest prawdą, ale u siebie nie spotkałem się z aż taką głupotą jak na tym filmie...Miasta, gdzie łatwo zdać prawko (np. Łomża, Radom) potencjalnie zbierają wokół siebie ludzi jeżdżących słabo, ciapowato, za to miasta gdzie zdać trudniej (np. Warszawa, pewnie inne duże też) potencjalnie zbierają agresywnych kierowców.
Pozostaje pytanie: co gorsze...
-
A po internecie krąży taka prawda o naszych kierowcach: ci, którzy jadą wolniej od nas to cioty a ci, którzy jadą szybciej to idioci
-
A Ci co tak samo?
-
A Ci co tak samo?
Hmm! A tego to nie napisali
-
byś był
świadkiem czynów samobójczych..Dziś mi mało pies pod koła nie wyskoczył. To też można zaliczyć do grupy czynów samobójczych?
-
Po kolei:
- sytuacja pierwsza, bezsensowne "klaksonienie" i nie zostawienie po prawej miejsca a nawet powiedziałbym zajeżdżanie drogi Mikrze zaowocowało "fuckiem". Na takich nawrotach jest dużo miejsca na więcej niż jeden samochód obok, spokojnie można by nawracać we dwóch, o ile to pomaga nie blokować lewego pasa z którego się zawraca, to ja nie widzę w tym nic złego i kierowca "trąbiciel" przesadził. Zdaje się, że w przepisach jest info, że jak jest wystarczająca ilość miejsca na pasie i nie ma oznaczeń poziomych (rozdzielonych pasów) to można jechać obok siebie tak?
- sytuacja druga. Kierowca busa doskonale wiedział co jedzie za nim, dlatego zjechał ze swojego pasa by ustawić się i wjechać na posesję tyłem a jednocześnie nie blokować kierowcy jadącego za nim. Oczywiście trąbienie miało jak najbardziej sens, bo z tyłu wyglądało to tak, jakby chciał wjechać ponownie na pas. Ostrzegawczo warto zatrąbić, no... tylko tu nie był to klakson ostrzegawczy, tylko sygnał "jak jedziesz baranie"...
- sytuacja trzecia, bezapelacyjnie zajechanie drogi, klakson jak najbardziej uzasadniony.
- sytuacja 4-ry ja bym trąbił, można się było domyślić, że powtórzy się opcja jak z z poprzednim autem ale być może kierowca, autor filmu już nie zdążył zareagować. Dość, że gapa z clio faktycznie cofa "na pamięć" nie myśląc, że ktoś z tyłu mógł podjechać w międzyczasie.
- sytuacja 5-ta, totalna wpadka granatowego poloneza. Ja za podobny manewr zostałem zatrzymany w takich okolicznościach. Zakończyło się zatrzymaniem 100m dalej bo nie chciałem mieć TIR'a na bagażniku, ale to już inna historia. W moim wypadku policjant zdążył machnąć lizakiem a ja wiedziałem do kogo macha...
- sytuacja 6 - prawdopodobnie gość po prawej miał autora filmu w martwym polu. Jeśli było widać kierunkowskaz, być może był czas na kontrolnego klaksona wcześniej... Wg mnie sytuacji dałoby się uniknąć...
- sytuacja 7, no zagapił się... nie ma co komentować.
- sytuacja 8, auta po wypadku, nie ma co komentować.
- sytuacja 9, ogólnie nie wolno przekraczać linii ciągłej w takiej sytuacji, ale często policjanci dopuszczają tłumaczenie, że zdroworozsądkowo traktując nie było zagrożenia, dobra widoczność, szybko wykonany manewr i wszystko gra. Trzymając się twardo przepisów nie wolno i koniec. Jeden się trzyma, inny nie... no i efekt widać, generalnie nie wiadomo jak długo już ta sytuacja trwała, ale za 50m była już linia przerywana, można było poczekać te parę sekund i wtedy wyprzedzać bez kaca moralnego.
- sytuacja 10, No zagapił się, nie ma co komentować.
- Sytuacja 11. O przepraszam. wiadomo, wina pieszego, ale do licha to, że stoi tam bus widać z daleka, tak? Można podejrzewać, że zza niego ktoś wyjdzie. Zasada ograniczonego zaufania wtedy obowiązuje. Nie można ślepo egzekwować swojego prawa do pierwszeństwa na drodze, gdy mamy do czynienia z osobami mogącymi nie znać przepisów ruchu drogowego a kimś takim na pewno pieszy jest.
- Sytuacja 12. O ile kierowca widział, że ktoś go próbuje wyprzedzać to lewy kierunek i klakson wcześniej. O ile go to zaskoczyło, no to trudno. Oczywiście bezsporna wina wyprzedzającego w tych warunkach.
- Sytuacja 13. No bez komentarza, wyjechał na czerwonym i sądząc po dźwiękach z tła dostał strzał z prawej strony.
- Sytuacja 14. Chyba dźwięk nieco przesunięty, bo pisk zaczyna się natychmiast po zobaczeniu świateł auta z naprzeciwka. No, zagapił się? Zagapił się, dobrze, że był czas i miejsce na wyhamowanie.
- Sytuacja 15. Ciekaw jestem jaka tam była dopuszczalna prędkość (czy to aby nie był teren zabudowany?) Kierowca Tico zagapił się na max'a. Chyba nie ma co komentować.
- Sytuacja 16. Chyba dla Tico było za szybko w tym miejscu. Chyba nie ma czego komentować.
Ogólnie 3 z pokazanych sytuacji były nieco "naciągane". Nie możemy tak piętnować wszystkich dziwnych i trudnych / niebezpiecznych bądź potencjalnie niebezpiecznych sytuacji na drodze. Nieraz widziałem też sytuacje, bądź byłem ich uczestnikiem, gdy ktoś kogoś ma w martwym polu, gdy próbujemy myśleć za innego kierowcę, może nawet pomóc.
Np. Widzę, że z tyłu ktoś "tnie" lewym i wyprzedza kolumnę, którą ja prowadzę, przed nami zwężenie, wysepka z przejściem, ograniczenie do 70 w tym miejscu i chwilę przed tym ciągnik jadący wolniej od nas wszystkich. Podejrzewam, że gość chce "myknąć" nas wszystkich i "nadzieje się" na ciągnik na zwężeniu jezdni. Będzie źle, więc od razu daję sygnał lewym kierunkiem, dotykam hamulca, by zapalić STOP'y i wciskam klakson. Facet hamuje na mojej wysokości z piskiem i.... po zorientowaniu się co jest przed nami wjeżdża za mnie i wyprzedza dopiero po zwężeniu. Uniknęliśmy trudnej sytuacji w którą by się na 100% wpakował za 2-3 sekundy. Bo zaparkowałby w tym ciągniku, któremu się pobocze kończyło i wracał na pas przede mną. Rozmowa na CB była krótka i rzeczowa. Podziękował za reakcję.
W innej sytuacji miejscowość, teren zabudowany, 50-tka, ja jadę 60, bus za mną "czai się" do wyprzedzenia w miejscu gdzie nie powinien (podwójna ciągła, za 100m wysepka z krawężnikiem, bo przejście dla pieszych), on wyjeżdża na środek chcąc wyprzedzić, ja lewy kierunek i zapalam długie (była noc). W długich światłach widać doskonale odblaski znaków na wysepce, facet rezygnuje z wyprzedzania, po przejechaniu miejscowości wyprzedza mnie i... dziękuje awaryjnymi za uratowanie d...py.
Wniosek, pomóżmy czasem innym, pomyślmy za nich... nic nie stracimy a z pewnością będzie bezpieczniej. Przynajmniej dla własnej satysfakcji, że pomogliśmy uniknąć czegoś groźnego. Być może ktoś podziękuje za takie zachowanie na drodze, być może nie... ale własna satysfakcja w takiej sytuacji chyba rekompensuje więcej niż powoduje kłopotu.
Części wypadków można by uniknąć gdybyśmy zrezygnowali z egzekwowania swojego pierwszeństwa. Niech mądrzejszy głupszemu ustąpi. Będzie bezpieczniej.
-
Spróbuj pojechać agresywniej "tak po warszawsku" np w Białymstoku. Spróbuj zmienić pas "na styk". Od razu klaksony, zajeżdżanie drogi, utrudnianie zmiany pasa, żadnych tam "na zamek" itp. zakapiorstwo i udowadnianie kto tu rządzi. Samochody dwupasmówką jadą tak, że możesz między nimi zrobić slalom. Ale spróbuj prawym pojechać szybciej niż ten, na lewym pasie, od razu powodujesz wciśnięcie pedału gazu tego na lewym pasie i zablokowanie Ciebie, po czym do następnych świateł obaj ten po lewej i przed Tobą jadą z tą samą prędkością. Zakapiorstwo i tyle.
A to, że kierowcy startują ze świateł jak emeryci, dopiero szukają biegu jak jest zielone, jadą 40 lewym pasem i rozpędzają się powoli, zajmują lewy pas jak mają jeszcze co najmniej jedno skrzyżowanie do skrętu w lewo i sygnalizują w ostatniej chwili chęć skrętu, to inna sprawa. To, że się nie przepuszcza pieszych na przejściach bez sygnalizacji świetlnej to już przejaw chamstwa i skrajnej nieodpowiedzialności. Do dużego natężenia ruchu trzeba dojrzeć. -
Brawo! Bardzo rzeczowa wypowiedź...
-
Ogólnie Youtube jest pełen filmów z Rosji, gdzie kierowcy rozwiązują swoje problemy siłowo.
Komentujemy to jako "dzicz, dzikusy"... ale... 8 lat temu takie obrazki widywałem prawie codziennie w Warszawie. Dziś jest o niebo lepiej.Takich akcji jakie widać na filmie u nas nie uświadczysz, ale i tak sporo widać. Cwaniakowanie, objeżdżanie korka parkingiem, start z pasa do lewo/prawoskrętu i dynamiczne wyprzedzenie na skrzyżowaniu, jazda za karetką w korku, to przecież i tu (warszawa) do dziś czeste przypadki.
Rosjanie mają we krwi podobne "kombinowanie" jak i my. Myśmy siedzieli w tym od 45 roku. Oni jeszcze wcześniej. Co nie zakazane to dozwolone. Podobny system myślenia, tylko my się powoli cywilizujemy (tak naprawdę od lat 70'tych) na wzór zachodni, oni dopiero się tego uczą. Pomyślmy. Przecież tam przed 89 nie było prawie w ogóle samochodów prywatnych, dostęp do Zachodu był żaden. Ten kraj był naprawdę za żelazną kurtyną (u Nas było o niebo lepiej) oni się uczą i... tak naprawdę to "zapomniał wół jak cielęciem był"...
-
Np. Widzę, że z
tyłu ktoś "tnie" lewym i wyprzedza kolumnę, którą ja prowadzę, przed nami zwężenie,
wysepka z przejściem, ograniczenie do 70 w tym miejscu i chwilę przed tym ciągnik
jadący wolniej od nas wszystkich. Podejrzewam, że gość chce "myknąć" nas wszystkich
i "nadzieje się" na ciągnik na zwężeniu jezdni. Będzie źle, więc od razu daję sygnał
lewym kierunkiem, dotykam hamulca, by zapalić STOP'y i wciskam klakson. Facet hamuje
na mojej wysokości z piskiem i.... po zorientowaniu się co jest przed nami wjeżdża
za mnie i wyprzedza dopiero po zwężeniu. Uniknęliśmy trudnej sytuacji w którą by się
na 100% wpakował za 2-3 sekundy. Bo zaparkowałby w tym ciągniku, któremu się pobocze
kończyło i wracał na pas przede mną. Rozmowa na CB była krótka i rzeczowa.
Podziękował za reakcję.Brawo, pochwalić wypada. Serio.
A teraz spójrz na to z innej strony: niewykluczone, że uchroniłeś gościa od problemu. Założę się, że zrobiłeś to po raz kolejny, jemu też udało się - po raz kolejny... bo znowu ktoś pomyślał za niego. Efekt? W kliencie rośnie wiara, że jest niezniszczalny. Co dalej? Poczyna sobie coraz śmielej - bo tyle razy się udawało, bo nic złego się nie zdarzyło, bo znów trafi się jakiś "frajer", który ustąpi, ucieknie, albo po prostu ktoś pomyśli za niego. Ogólnie fajno jest, bo i tak "jakoś to będzie".
A gdyby mu strach zajrzał w oczy, gdyby musiał uciekać po poboczach... coraz częściej dochodzę do wniosku, że to jedyny sposób na większość takich drajwerów.
Ten Tobie podziękował, trzech innych miałoby Cię gdzieś. Czy jesteś pewien, że osiągnąłeś odpowiedni "efekt wychowawczy"? Że potem każdy zastanowi się przed kolejnym takim manewrem, że nie wyprzedza się, jeżeli nie widać, co jest z przodu? Wątpię. Częściej odpowiednia dawka stresu i potu na własnych plecach zmusza do przemyślanych działań.
Podyskutujmy w tym kierunku.Wniosek, pomóżmy
czasem innym, pomyślmy za nich... nic nie stracimy a z pewnością będzie
bezpieczniej. Przynajmniej dla własnej satysfakcji, że pomogliśmy uniknąć czegoś
groźnego. Być może ktoś podziękuje za takie zachowanie na drodze, być może nie...
ale własna satysfakcja w takiej sytuacji chyba rekompensuje więcej niż powoduje
kłopotu.Byłem i jestem podobnego zdania. Jednak ostatnio coraz częściej wątpię.
Części wypadków
można by uniknąć gdybyśmy zrezygnowali z egzekwowania swojego pierwszeństwa. Niech
mądrzejszy głupszemu ustąpi. Będzie bezpieczniej.Święta racja.
Tyle, że coraz bardziej zaczyna się klarować podział na drodze - na "frajerów" i "kozaków". Bo ci pierwsi coraz częściej ustępują, a ci drudzy na tym korzystają utwierdzając się w wierze o swojej "sile". -
Nie wiem ile z tego jest prawdą,
Ja też nie wiem, ale sporo jeździłem po Lublinie (amatorsko) i przez ponad 20 lat nie widziałem aż tyle niebezpiecznych sytuacji, co na tej składance. To wyjątkowa składanka jakaś.
ale u siebie nie spotkałem się z aż taką głupotą jak na tym filmie...
Zgoda, można to nazwać głupotą, ja stawiałbym raczej na nieprzyzwyczajenie niektórych do warunków dużego ruchu. Większość sytuacji z filmu wydarzyła się nie w Lublinie, ale na jego przedmieściach, a nawet już poza miastem (zdaje się, że droga na Nałęczów, okolice Zemborzyc i in.). To są już wioski, gdzie poruszają się ludzie nie zawsze obeznani z tym, co dziś się może wydarzyć na drodze. Jak w każdej wiosce.
Spróbuj mnie przekonać, że w Twoich okolicach jeździ się normalnie. OK, jak piszesz: "u siebie nie spotkałem się z aż taką głupotą"; ja spotykam się u Ciebie z czym innym i nie chcę tutaj o tym pisać, bo ktoś mógłby się poczuć osobiście dotknięty. Chyba, że naprawdę jesteś przekonany o komfortowej sytuacji i świetnych umiejętnościach kierowców z Twoich okolic.I jeszcze jedno: pomyśl, czemu ma służyć takie piętnowanie ludzi, skoro zamieszcza się składanki pod tytułem "Tak się jeździ w Lublinie"? Czy naprawdę chcesz dołączyć do tej debilnej wojny na rejestracje?