przegląd restracyjny.
-
Zależy mi na jeździe sprawnym autem ale tylko wtedy, gdy pozwalają mi na to fundusze .
Jeżeli sprawność samochodu uzależniasz tylko od posiadanych funduszy, to lepiej, aby stał nieużywany, niż miał pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym.
Co powiesz rodzinie, której z powodu niesprawności samochodu zabijesz lub mocno okaleczysz matkę samotnie wychowującą dwójkę dzieci, ojca - jedynego żywiciela rodziny ... itp.
Oczywiście powiesz, że Ciebie to nie dotyczy, bo każdy tak powie, ale mam dwójkę znajomych, z których jeden zabił przechodnia, a drugi na przejściu dla pieszych potrącił gościa, tak że mężczyzna ten leżał w szpitalu ponad dwa miesiące i do końca życia będzie kulawy <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />Obaj na szczęście mieli sprawne pojazdy i aktualne badania.
Widziałem akta sprawy tego drugiego przypadku - Policja dokonywała jego samochodem próby na miejscu zdarzenia i sprawdzali wszystko co było związane ze stanem technicznym. Całe szczęście, że wszystkie próby wypadły poprawnie, ale mimo to i tak sprawa trafiła do prokuratury, a potem do sądu.
To jest mój kolega i nawet bez jego wiedzy poszedłem do prokuratora z prośbą o warunkowe umorzenie, gdyż znalazłem kilka nieścisłości, w tym błędne oznakowanie przejścia dla pieszych, na którym doszło do wypadku itp...
Na etapie postępowania sądowego zaproponowałem samoukaranie, tzn. grzywna + ugoda z poszkodowanym.
Można powiedzieć, że kolega miał szczęście, bo całe zdarzenie kosztowało go prawie 9000zł o nerwach nie wspominam. Dodatkowo miał być wyrzucony z pracy, gdyby wyrok był skazujący, a groziło mu 2 lub 3 lata więzienia.
Ostatecznie i tak stracił pracę, bo całe zdarzenie dość mocno odbiło się na psychice, że skierowany przez zakład pracy na szczegółowe badania nie przeszedł tych badań.Kolejny przykład - kolega z Klubu Astry zabił swoim samochodem pieszego.
Ja ten samochód holowałem i i widziałem pęknięty zderzak, pogiętą maskę, wybitą przednia szybę i pogięty dach przez pieszego. Uwierz mi, że nawet nie chciałem wiedzieć, jak wyglądał ten pieszy.
Kolega ten miał szczęście, bo rzeczoznawca potwierdził dobry stan techniczny pojazdu i wina została przypisana pieszemu, który wszedł na jezdnię w miejscu niedozwolonym - ul. Derdowskiego koło zakładu energetycznego.
Oczywiście było postępowanie prokuratorskie, gdzie kolega dowiedział się, że tylko dzięki temu, że dokładne pomiary i badania na miejscu zdarzenia, jak i samego pojazdu potwierdziły jego dobry stan techniczny oraz, że nie przekroczył obowiązującej prędkości, cała sprawa nie trafiła do sądu, gdzie miałby zagwarantowaną odsiadkę (bez wyroku w zawieszeniu).Fotka z tego zdarzenia poniżej - znalazłem w wydaniu internetowym Głosu Szczecińskiego.
W każdym bądź razie dziękuję za zrozumienie i okazaną pomoc
Możesz mieć do mnie pretensje, ale nie mam zamiaru przyczynić się do ewentualnego wypadku i mieć Ciebie lub inne pokrzywdzone osoby na sumieniu.
Niestety, posiadając samochód i jednocześnie chcąc się nim poruszać w ruchu drogowym trzeba zadbać również o jego stan techniczny, a nie tylko samą pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym - dla mnie to oczywiste. -
Ok, mówię to naprawdę szczerze, dziękuję za przedstawienie Twojej opinii na temat stanu technicznego auta i przedstawienia zdarzeń z udziałem Twoich znajomych, to było naprawdę pouczające ale nie w moim przypadku.
Po pierwsze - pamiętasz jakie opisywałem usterki auta w moim przypadku?. Jeśli nie, to Ci przypomnę:
a) lekkie (podkreślam lekkie) luzy na sworzniach wahaczy
b) brak światła p/mgłowego
c) brak oświetlenia tablicy rejestracyjnejPonadto na przeglądzie (a uwierz mi, że był dosyć szczegółowy) okazało się, że pomijając w/w usterki, to hamulce okazały się więcej niż dobre, ręczny tak samo, żadnych luzów oprócz w/w, bieżnik opon w stanie idealnym, amortyzatory w stanie b. dobrym, światła przednie wyregulowane i.t.d. Jedynie przyczepił się do 2 (słownie - dwóch) rzeczy o których już wspomniałem.
A teraz opowiem Tobie (oraz reszcie forumowiczów) co mnie spotkało jakieś 4 lata temu...
Byłem posiadaczem auta marki Opel Kadett rocznik 1977. W tym miejscu Was wszystkich zadziwię, ponieważ jak na ten rocznik jego stan techniczny był IDEALNY, na żadnym przeglądzie nie miałem problemu z jego przejściem...
Był maj, słoneczny dzień, suchutko, warunki wręcz idealne do jazdy. Jechałem przez al. Wojska Polskiego lewym pasem ruchu (droga 2-pasmowa) na wysokości McDonald's (pewnie będziesz wiedział w którym miejscu), gdy nagle usłyszałem wielki huk i krzyk ludzi... Okazało się, że gość ok. 70 lat postanowił przejść przez jezdnię w miejscu niedozwolonym zza zaparkowanego na poboczu auta dostawczego... Wiesz kiedy go dopiero zobaczyłem?. Jak znajdował się we wnętrzu mego auta na przednim siedzeniu pasażera tylko, że w pozycji odwrotnej tzn. nogi miał na wysokości zagłówka.
Teraz pozwolisz, że opiszę szkody jakie miałem wyrządzone:- zbita przednia szyba
- połamany przedni zderzak
- zbity jeden przedni reflektor
- wgięta przednia maska
- pogięty dach
Teraz najciekawsze...pewnie zastanawiasz się co z dziadkiem/sprawcą tego wypadku...otóż NIC MU SIĘ NIE STAŁO, KOMPLETNIE NIC. Dostał oczywiście 100,- mandatu.
Teraz przejdę do sedna sprawy tzn. mam nadzieję, że uwierzysz mi w to co Ci powiem na temat tego, na czym polegało sprawdzenie stanu technicznego mojego auta przez Policję tuż po wypadku, a mianowicie na kilkukrotnym wciśnięciu pedału hamulca przy ZGASZONYM SILNIKU oraz sprawdzeniu stanu bieżnika wszystkich czterech opon...
Teraz jak się skończyła historia z moim wypadkiem... Otóż, jak wspomniałem dziadek dostał jedynie 100,- mandatu a ja zostałem z rozbitym autem, które nadawało się jedynie do kasacji. Z racji, że miałem wykupione jedynie OC, to nie dostałem ani grosza ponieważ sprawca wypadku nie miał żadnego ubezpieczenia a jedynie skromną rencinę (nie miałem sumienia oddawać sprawy do sądu, auto było warte ok. 1500,-). -
....
Ponadto na przeglądzie (a uwierz mi, że był dosyć szczegółowy) okazało się, że pomijając w/w usterki, to hamulce
okazały się więcej niż dobre, ręczny tak samo, żadnych luzów oprócz w/w, bieżnik opon w stanie idealnym,
amortyzatory w stanie b. dobrym, światła przednie wyregulowane i.t.d. Jedynie przyczepił się do 2 (słownie -
dwóch) rzeczy o których już wspomniałem.Zobacz, diagnosta 7, czy 8 lat temu wziął ode mnie 30zł za "załatwienie" przeglądu, mimo, że byłem nastawiony na tradycyjne badania i wcale nie prosiłem o samą pieczątkę.
Teraz prawdopodobnie stawka jest większa (domyślam się, bo od tamtego czasu robię przeglądy bez kombinowania itp.). Powiedzmy, że wynosi ona 50zł. Za te pieniądze spokojnie kupisz i wymienisz wahacz bez ponoszenia kosztów łapówki.
W zasadzie moje zdarzenie było tak dawno temu, że prawdopodobnie ekipa zmieniła się3 razy - stacja diagnostyczna mieści się na ul. Pomorskiej, po lewej stronie za torami (ok. 500m) jadąc od strony Dąbia.A teraz opowiem Tobie (oraz reszcie forumowiczów) co mnie spotkało jakieś 4 lata temu...
....
Teraz najciekawsze...pewnie zastanawiasz się co z dziadkiem/sprawcą tego wypadku...otóż NIC MU SIĘ NIE STAŁO,
KOMPLETNIE NIC. Dostał oczywiście 100,- mandatu.No to zarówno Ty, jak i ten pieszy mieliście olbrzymie szczęście, bo poza stratami materialnymi nie było kalectwa lub śmierci ludzkiej, a to już przeżycie dużo gorsze.
Teraz przejdę do sedna sprawy tzn. mam nadzieję, że uwierzysz mi w to co Ci powiem na temat tego, na czym polegało
sprawdzenie stanu technicznego mojego auta przez Policję tuż po wypadku, a mianowicie na kilkukrotnym
wciśnięciu pedału hamulca przy ZGASZONYM SILNIKU oraz sprawdzeniu stanu bieżnika wszystkich czterech opon...Ja widziałem protokół policyjny w którym były opisane próby hamowania pojazdu przy różnych prędkościach na różnej nawierzchni. Dodatkowo na podstawie śladów z eksperymentu określono przybliżoną prędkość poruszania się, jak również była mowa o stanie bieżnika i jeszcze kilka szczegółów, które teraz już nie pamiętam.
Kolega potrącił pieszego na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu Ku słońcu - Boh. Warszawy na wysokości ogrodów działkowych.Teraz jak się skończyła historia z moim wypadkiem...
Czyli swoje też przeżyłeś i wiesz jakie to nieprzyjemne odczucie.
Jak pisałem wyżej, miałeś z pieszym olbrzymie szczęście, że poza stratami materialnymi obyło się bez kalectwa lub zgonu, bo wtedy byłoby nieciekawie.Tydzień temu rozmawiałem ze swoim kolegą z pracy, który powiedział, że jego kuzyn potrącił osobę na przejściu dla pieszych. Osoba ta trafiła do szpitala, a kuzyn kolegi dostał wyrok i poszedł siedzieć.
To po prostu nie są już żarty <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" /> -
Nie popadajmy w skrajności.
Nigdy bym nie pozwolił podbić dowodu fałszywą pieczątką.
Jesteś ekspertem w poznawaniu fałszywych pieczątek? Zwłaszcza że pieczątka była jak najbardziej prawdziwa tylko wycofana w dniu utraty uprawnień diagnosty, powinien ją zdać a nie wiadomo w jaki sposób pozostał w jej posiadaniu. Podbijać dowód też nie podbijał go na masce samochodu a zabierał do biura stacji diagnostycznej i po chwili wracał z podbitym dowodem. Wszysto wygladało jak najbardziej legalnie.
-
a) lekkie (podkreślam lekkie) luzy na sworzniach wahaczy
b) brak światła p/mgłowego
c) brak oświetlenia tablicy rejestracyjnej
...Z 15 lat temu jak jeszcze jeździłem "Oką" diagnosta nie zaliczył mi badania ze względu na uszkodzony mechanizm opuszczania szyby kierowcy. Po prostu kilka dni wcześniej pękła mi linka w mechanizmie a po wjechaniu na stanowisko kazał mi opuścić szybę bo się nie słyszeliśmy podczas czynności przeglądu... Umotywował to w ten sposób, że możliwość opuszczenia tej szyby może mi nawet uratować życie po ewentualnym wypadku. Nie było wtedy mowy o jakiejkolwiek łapówce a ja nie miałem najmniejszych uwag ani pretensji- już następnego dnia kupiłem 2 metry linki a następnego naprawiłem mechanizm. W innym przypadku pewnie bym tak jeździł jeszcze hoo- hoo- hooo (a może i dłużej) <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Nawet motywacja do zrobienia takiej drobnej naprawy jest dla niektórych kierowców potrzebna... -
Zobacz, diagnosta 7, czy 8 lat temu wziął ode mnie 30zł za "załatwienie" przeglądu, mimo, że
byłem nastawiony na tradycyjne badania i wcale nie prosiłem o samą pieczątkę.
Teraz prawdopodobnie stawka jest większa (domyślam się, bo od tamtego czasu robię przeglądy bez
kombinowania itp.). Powiedzmy, że wynosi ona 50zł. Za te pieniądze spokojnie kupisz i
wymienisz wahacz bez ponoszenia kosztów łapówki.Sharky, nie zrozum mnie źle (może to ja się źle wypowiedziałem?). Nie chodzi mi o załatwienie przeglądu "na lewo", a tylko o diagnostę, który nie będzie się czepiał o byle bzdurę.
Kolega potrącił pieszego na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu Ku słońcu - Boh. Warszawy
na wysokości ogrodów działkowych.Znam bardzo dobrze owe skrzyżowanie, mimo, że dosyć niedawno zamontowano tam sygnalizację świetlną to wciąż dochodzi tam do wielu stłuczek/wypadków.
Notabene, nieco powyżej jest skrzyżowanie al. Piastów z Ku Słońcu, gdzie również kilka lat temu miałem wypadek ale tym razem z udziałem innego auta, dzięki któremu mój samochód (FIAT 126P) również poszedł do kasacji (mnie nic się nie stało).Czyli swoje też przeżyłeś i wiesz jakie to nieprzyjemne odczucie.
Z tego co rodzina mi opowiadała, to przez kilka pierwszych dni byłem w szoku (czego ja nie pamiętam).
Tydzień temu rozmawiałem ze swoim kolegą z pracy, który powiedział, że jego kuzyn potrącił osobę
na przejściu dla pieszych. Osoba ta trafiła do szpitala, a kuzyn kolegi dostał wyrok i
poszedł siedzieć.
To po prostu nie są już żartyZgadzam się, to naprawdę nie są żarty <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Ale w dalszym ciągu zmierzam do jednego a mianowicie do obowiązkowych badań technicznych. Rozumiem niedopuszczenie przez diagnostę auta z usterkami zagrażającymi użytkownikowi auta oraz innych ale gdy chodzi o usterki jak w moim przypadku to jest to conajmniej dziwne i bezsensowne. -
Najpierw zacytuję Twój wcześniejszy post:
Cytat:
Zależy mi na jeździe sprawnym autem ale tylko wtedy , gdy pozwalają mi na to fundusze .
Chriss, czasami naprawdę mnie przerażasz... <img src="/images/graemlins/szok.gif" alt="" />
Potem zaś piszesz:
Sharky, nie zrozum mnie źle (może to ja się źle wypowiedziałem?). Nie chodzi
mi o załatwienie przeglądu "na lewo", a tylko o diagnostę, który nie
będzie się czepiał o byle bzdurę.Wybacz, kolego, ale nijak nie mogę powiązać tych dwóch wypowiedzi - przecież tu chodzi o zupełnie inne sytuacje.
Rozumiem Twoje obawy (jak pisałeś kiedyś, poparte doświadczeniem) o czepianie się "pierdółek" przez diagnostę, który - być może w określonej sytuacji - chce w ten sposób sobie dorobić, naciskając na Ciebie, żebyś to jemu (lub jego kumplowi) zapłacił za usunięcie wskazanej usterki. Ty jednak masz pełne prawo się nie zgodzić i żądać wystawienia dwutygodniowego zaświadczenia (o ile diagnosta nie chce oddać dowodu) celem naprawy auta. W takim przypadku masz po prostu nauczkę na przyszłe lata (a zakładam, że jeszcze wiele przeglądów przed Tobą w życiu) i nie wrócisz już nigdy na tę stację; gorzej, będziesz "obrzydzał" ją wszystkim znajomym (fama się niesie)... Jedna z zasad handlu twierdzi, że zadowolony klient przyprowadza jednego potencjalnego klienta, zaś niezadowolony - skutecznie zniechęca dziesięciu innych. <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
W dodatku dobrze, że mieszkasz w dużym mieście i masz dużo stacji niedaleko siebie - ludzie w wielu polskich wioskach są w gorszej sytuacji.Za to twoje pierwsze zdanie stanowi generator nieszczęścia.
Tyle w temacie.PS. Dodam, że termin przeglądu nie stanowi dla nikogo zaskoczenia i można się do niego troszkę przygotować zawczasu - np. zgromadzić i zarezerwować jakąś niewielką sumkę, którą w razie konieczności trzeba byłoby wydać na doprowadzenie autka do należytego stanu (nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że wóz jest OK). Myślę, że taką kwotą w wypadku Tico mogłoby być 200-300 zł <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> (tak sądzę). Do tej kwoty można "opędzić" chyba większość mniejszych, "nagłych" napraw w tym autku; jeżeli trzeba będzie wydać więcej, to już mamy do czynienia z poważniejszym remontem, no i raczej wcześniej samochód daje znać o takiej potrzebie, nie powinniśmy być tym zaskoczeni.
Jeśli przyjdzie nam wydać te pieniądze, to trudno - i tak byliśmy na to przygotowani; jeśli zaś auto okaże się być sprawne, cieszymy się z nadmiaru gotówki <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />. Cena całej operacji logistycznej? Sprawny wóz, czyste sumienie i pewność podczas jazdy, a także spokojniejsza głowa w razie stłuczki / wypadku.
Cóż, do takiej operacji potrzebna jest cecha zwana odpowiedzialnością; ale przecież my, kierowcy, jesteśmy odpowiedzialnymi ludźmi, prawda? Gdyby było inaczej, nie mielibyśmy prawa posiadać dokumentu zwanego "prawem jazdy"... <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> -
Jak już napisano różnie jest z opłatami. Raz okazało się że auto brata było niesprawne (wybity sworzeń). Zapłaciłem 100, nie dostałem dowodu rejestracyjnego a jedynie kartkę na 7-dni.
Auto zrobiłem, niedopłacałem odebrałem podbity dowód po uprzednim sprawdzeniu zawieszenia. I tak moim zdaniem być powinno.
Podczas przeglądu diagnosta szuka wszelkich usterek i jeśli są rażące zabiera dowód - jest to jego zasrany obowiązek abyś nie pojechał na inną stację gdzie za flaszkę podbijają dowody bez oglądania auta.Co do znoszenia auta to komputerowa zbieżność 2 lata temu kosztowała 100PLN i myślę że skoro to Twoje pierwsze auto z niewiadomą historią to lepiej zrobić komputerową zbieżność i mieć pewnosć że przód i tył jadą w tą samą stronę (optyczna zbieżność to ustawianie przodu w stosunku do tyłu... jak tył jest przestawiony to wychodzą potem ciekawe efekty na drodze sic)
Porządna stacja diagnostyczna np za ustawienie swiateł nie skasuje Cię, bo diagnosta wie że dzięki temu zwiększa bezpieczeństwo na drodze, a niestety większosć ludzi jak słyszy że ma zapłacić za ustawienie światełek to woli tą kasę przepić i ustawić światła na oko przy murku.