przegląd restracyjny.
-
Jest też stacja diagnostyczna, gdzie diagnosta najpierw sprawdza auto i jeśli badanie techniczne wypadnie pomyślnie,
to kasuje za przegląd i wbija pieczątkę.
Jeśli są rażące usterki zagrażające bezpieczeństwu ruchu, to pieczątki nie wbija, pieniędzy nie bierze.
Każe tylko usunąć usterkę i przyjechać jeszcze raz.Dodam, że ta stacja diagnostyczna ma najwięcej klientów.
A co to za różnica, przecież i tak trzeba zapłacić za sam przegląd i ewentualną naprawę samochodu.
W jednym przypadku płacisz od razu, po czym naprawiasz stwierdzone usterki, a w drugim przypadku wcześniej płaci się za naprawę samochodu, a później za przegląd ----> wychodzi dokładnie na to samo <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> -
A co to za różnica, przecież i tak trzeba zapłacić za sam przegląd i ewentualną naprawę
samochodu.
W jednym przypadku płacisz od razu, po czym naprawiasz stwierdzone usterki, a w drugim przypadku
wcześniej płaci się za naprawę samochodu, a później za przegląd ----Teoretycznie tak.
Ale nie płacąc, możesz pojechać do innej stacji, jeśli tu Ci nie podbiją.[Stacji diagnostycznych jest jak grzybów po deszczu. Zabiegają o klientów.]
Nie jesteś już od tej uzależniony, bo nie stracisz kasy, robiąc przegląd gdzie indziej.
Diagnosta na tej stacji, gdzie się płaci dopiero po pozytywnym przeglądzie, zwraca mniejszą uwagę na duperele. Odrzuca tylko samochody z naprawdę poważnymi defektami.
Wie, że jeśli nie przepuści samochodu, to nie będzie miał kasy.
A jak wcześnie zapłacone, to można przyczepić się wszystkiego. -
Termin dwa tygodnie.
Pieniądze nie przepadają, jeśli zmieścisz się w tych dwóch tygodniach i usuniesz wskazane
usterki.Czyli jak nie zmieścisz się w tym terminie 2 tygodni i znowu podjedziesz na tą samą stację diagnostyczną w celu sprawdzenia czy usterki zostały usunięte, to kasa przepada <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
-
Różnie to wygląda.
Na jednej stacji diagnostycznej pieniądze wpłaca się w
kasie i z kwitkiem podjeżdża na przegląd.
Wtedy mają Cię w garści.Nie przeczę. Opisałem tylko stan na 3 stacjach, z których usług korzystałem. Na zdrowy rozum ja też nie wykonywałbym niezaliczonego przeglądu bez zapłaty bo wtedy gość pojedzie drugi raz gdzie indziej i tyle go widziałem. Badanie zrobione a kasy brak... <img src="/images/graemlins/cfaniaczek.gif" alt="" /> Oczywiście może być różnie ale jedno jest wspólne: jeśli robi się poprawkę na tej samej stacji płaci się tylko raz. Co do terminu 2 tygodnie to nie pamiętam- nigdy nie próbowałem tyle czekać <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
-
Teoretycznie tak.
Ale nie płacąc, możesz pojechać do innej stacji, jeśli tu Ci nie podbiją.[Stacji diagnostycznych jest jak grzybów po
deszczu. Zabiegają o klientów.]
Nie jesteś już od tej uzależniony, bo nie stracisz kasy, robiąc przegląd gdzie indziej.Powstaje jedno zasadnicze pytanie - zależy Ci na samej pieczątce, czy jednak na tym, aby auto było sprawne i bezpieczne <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
To właśnie na takich przeglądach możemy dowiedzieć się o różnych usterkach, z których nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy. Jeżeli zależy nam na poruszaniu się sprawnym samochodem kompletnie nie ma znaczenie, czy wcześniej się usunie usterkę, czy też zaliczy się przegląd, bo i tak w konsekwencji wyda się takie same pieniądze.Zawsze, jak sie kombinuje można zaoszczędzić, tylko że czasami takie pozorne oszczędności można przypłacić zdrowiem lub życiem.
W swojej karierze tylko raz miałem podbity dowód rejestracyjny bez wjeżdżaniu na stanowisko diagnostyczne i to zupełnie nie zrobiłem tego celowo. Otóż podjechałem kiedyś pod taką stację i poszedłem spytać się, czy mogę mieć zrobiony przegląd. Wyszedł ze mną "fachowiec" spojrzał na samochód, włączył światła i zatrąbił, po czym powiedział, abym dał mu dowód. Po chwili nieobecności wrócił z "podbitym" dowodem i zażyczył sobie chyba 100zł (było to w czasach, gdy przegląd kosztował ok. 70zł - nie pamiętam już dokładnie). Wtedy dałem te pieniądze, po czym dowiedziałem się, że koszt przeglądu jest stały i narzucony odgórnie. Był to pierwszy i ostatni raz, gdy byłem na tej stacji diagnostycznej. Powiem nawet więcej, jeżeli coś mnie zaniepokoi to sam jadę dobrowolnie na sprawdzoną stację diagnostyczną i proszę o dokładną kontrolę samochodu - po prostu nie chcę być cwaniakiem, który ma tylko wymaganą pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym, a porusza się niesprawnym autem zagrażającym sobie i innym.
-
W swojej karierze tylko raz miałem podbity dowód rejestracyjny bez wjeżdżaniu na stanowisko
diagnostyczne i to zupełnie nie zrobiłem tego celowo. Otóż podjechałem kiedyś pod taką
stację i poszedłem spytać się, czy mogę mieć zrobiony przegląd. Wyszedł ze mną "fachowiec"
spojrzał na samochód, włączył światła i zatrąbił, po czym powiedział, abym dał mu dowód. Po
chwili nieobecności wrócił z "podbitym" dowodem i zażyczył sobie chyba 100zł (było to w
czasach, gdy przegląd kosztował ok. 70zł - nie pamiętam już dokładnie).Możesz podać adres tej stacji?? <img src="/images/graemlins/food.gif" alt="" />
-
Powstaje jedno zasadnicze pytanie - zależy Ci na samej pieczątce, czy jednak na tym, aby auto
było sprawne i bezpieczneJak jadę podbić dowód rejestracyjny, to w tym momencie zależy mi na pieczątce.
Nie uzależniam stanu technicznego auta, od przeglądów rejestracyjnych.To właśnie na takich przeglądach możemy dowiedzieć się o różnych usterkach, z których nie
zdawaliśmy sobie nawet sprawy.Tak, ale jesteśmy pod presją, czy nam podbiją dowód, czy nie.
Nie chcę w stresie dowiadywać się o stanie technicznym auta.Wyszedł ze mną "fachowiec"
spojrzał na samochód, włączył światła i zatrąbił, po czym powiedział, abym dał mu dowód. Po
chwili nieobecności wrócił z "podbitym" dowodem i zażyczył sobie chyba 100zł (było to w
czasach, gdy przegląd kosztował ok. 70zł - nie pamiętam już dokładnie).To był dobry, życiowy fachowiec.
Doliczył sobie na flachę i zagrychę.
Niepotrzebnie tylko trąbił.
Znam to bardzo dobrze.po prostu nie chcę być cwaniakiem, który ma tylko
wymaganą pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym, a porusza się niesprawnym autem zagrażającym
sobie i innym.To nie jest cwaniactwo.
Czy dlatego, że nie uzależniam stanu technicznego samochodu od "widzimisię" pana diagnosty, to jestem cwaniakiem?
Stan techniczny sprawdzam na warsztacie w robocie.
Tam też mamy zawodowych kierowców, mechaników.
Wiedzą z jaką usterką można jeszcze pojeździć, a kiedy trzeba natychmiast daną rzecz wymienić.
No ale nie każdy ma takie możliwości i kanał. -
Możesz podać adres tej stacji??
NIE - nie popieram takich przeglądów <img src="/images/graemlins/032.gif" alt="" />
Nie mam zamiaru spotkać się z kimś, kto ma tylko pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym, a np. przywalił w moje auto, bo nie był w stanie zatrzymać swojego auta, które by spokojnie wyhamowało gdyby było sprawne <img src="/images/graemlins/cfaniaczek.gif" alt="" />
Dla odmiany mogę podać namiary na stację diagnostyczną, gdzie ja jeżdżę, tzn. badanie jest szczegółowe, natomiast sami diagności sympatyczni <img src="/images/graemlins/yay.gif" alt="" />
-
NIE - nie popieram takich przeglądów
Nie mam zamiaru spotkać się z kimś, kto ma tylko pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym, a np.
przywalił w moje auto, bo nie był w stanie zatrzymać swojego auta, które by spokojnie
wyhamowało gdyby było sprawne
Dla odmiany mogę podać namiary na stację diagnostyczną, gdzie ja jeżdżę, tzn. badanie jest
szczegółowe, natomiast sami diagności sympatyczniDziękuje za okazaną pomoc drogi kolego <img src="/images/graemlins/cfaniaczek.gif" alt="" />
-
NIE - nie popieram takich przeglądów
Nie mam zamiaru spotkać się z kimś, kto ma tylko pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym, a np.
przywalił w moje auto, bo nie był w stanie zatrzymać swojego auta, które by spokojnie
wyhamowało gdyby było sprawne
Dla odmiany mogę podać namiary na stację diagnostyczną, gdzie ja jeżdżę, tzn. badanie jest
szczegółowe, natomiast sami diagności sympatyczniPopieram w całej rozciągłości.
Swego czasu miałem z tego tytułu bardzo poważne kłopoty, a jeżeli już nie kłopoty to masa włuczenia się po komendach policji kiku miast Śląska. Koleś któremu odebrano uprawnienia diagnosty, dorabiał tak sobie czychając pod stacjami diagnostycznymi na potencjalnych klientów. Nie powiem, dużo osób udało mu się w ten sposób oszukać, stemplował wycofaną pieczątką dowody rejestracyjne. klienci zadowoleni bo nawet nie musieli wjeżdzać na teren stacji a przechodzili przeglądy. tylko że później przy kontroli drogowej wychodziły te klocki i kierowcy mieli kłopoty, ponieważ zatrzymywano im dowody rejestracyjne, wypisywano czasowe i wezwanie na przesłuchanie do komendy wojewódzkiej. Warunkiem odebrania dowodu było potwierdzenie wykonania przeglądu rejestracyjnego w wyznaczonej przez policję stacji diagnostycznej. -
Dziękuje za okazaną pomoc drogi kolego
Nie ma sprawy, wiedziałem że zależy Ci na jeździe sprawnym technicznie samochodem <img src="/images/graemlins/winner.gif" alt="" />
-
Koleś któremu odebrano uprawnienia
diagnosty, dorabiał tak sobie czychając pod stacjami diagnostycznymi na potencjalnych
klientów. Nie powiem, dużo osób udało mu się w ten sposób oszukać, stemplował wycofaną
pieczątką dowody rejestracyjne.Nie popadajmy w skrajności.
Też jestem za tym, aby sprawdzić światła, hamulce i opony, aby pojazd nie stanowił zagrożenia na drodze.
Nigdy bym nie pozwolił podbić dowodu fałszywą pieczątką.
Jak robię badanie techniczne, to diagnosta wprowadza mnie w komputer i jest wszystko legalnie.
Chodzi mi, że podstawowe rzeczy w samochodzie mam sprawne.
Natomiast nie nawidzę czepiania się dupereli, jakiś luzów wymaginowanych itd... -
Nie ma sprawy, wiedziałem że zależy Ci na jeździe sprawnym technicznie samochodem
Zależy mi na jeździe sprawnym autem ale tylko wtedy, gdy pozwalają mi na to fundusze <img src="/images/graemlins/cfaniaczek.gif" alt="" />.
W każdym bądź razie dziękuję za zrozumienie i okazaną pomoc <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> -
Jak jadę podbić dowód rejestracyjny, to w tym momencie zależy mi na pieczątce.
Nie uzależniam stanu technicznego auta, od przeglądów rejestracyjnych.Stan techniczny auta nie jest uzależniony od przeglądu rejestracyjnego, natomiast prawidłowo wykonane badania poświadczają o jego sprawności.
Tak, ale jesteśmy pod presją, czy nam podbiją dowód, czy nie.
Nie chcę w stresie dowiadywać się o stanie technicznym auta.Dlaczego pod stresem <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
Przecież na bieżąco dba się o samochód, a badania okresowe dokładnie weryfikują jego stan.
Przecież i tak płaci się za przegląd rejestracyjny, a na naprawę ewentualnych usterek ma się dwa tygodnie czasu i na powtórnym, darmowym badaniu kontrolowane są tylko te usterki.
Gdzie tu widzisz stres <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" /> jest to przecież tylko kontrola stanu technicznego.To był dobry, życiowy fachowiec.
Doliczył sobie na flachę i zagrychę.
Niepotrzebnie tylko trąbił.
Znam to bardzo dobrze.
To nie jest cwaniactwo.Zgadzam się, to nie było cwaniactwo lecz oszustwo - nic innego jak poświadczenie nieprawdy <img src="/images/graemlins/czerwona.gif" alt="" />
Czy dlatego, że nie uzależniam stanu technicznego samochodu od "widzimisię" pana diagnosty, to jestem cwaniakiem?
Nie - diagnosta powinien skontrolować stan techniczny samochodu, tzn. parametry określone w przepisach, to należy do jego zadań i jest niezależne od widzimisie. To co obejmuje kontrola okresowa można znaleźć w odpowiednich przepisach i nie jest to tajemnica.
Stan techniczny sprawdzam na warsztacie w robocie.
Tam też mamy zawodowych kierowców, mechaników.
Wiedzą z jaką usterką można jeszcze pojeździć, a kiedy trzeba natychmiast daną rzecz wymienić.
No ale nie każdy ma takie możliwości i kanał.Fajnie, że w pracy masz dostęp do analizatora spalin, ścieżki diagnostycznej, na której badany jest układ hamulcowy i zawieszenie (skuteczność i równomierność hamowania, sprawność amortyzatorów), szarpaki, na których badane jest zawieszenie pod kątem wszelkich luzów, przyrządy do badania geometrii kół, przyrząd do kontroli oświetlenia itp... <img src="/images/graemlins/winner.gif" alt="" />
Niestety, nie każdy ma dostęp do warsztatu z tymi przyrządami <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
Stachu może przemówię do Twojej wyobraźni - chciałbyś mieć w domu np. wykonaną instalację elektryczną przez człowieka, co do którego masz wiedzę, że posiadane kwalifikacje (uprawnienia) ma załatwione na lewo bez potwierdzenia jego wiedzy i wiesz, że już kilka instalacji miało awarie. Jeżeli takiemu człowiekowi jesteś skłonny zawierzyć funkcjonowanie wszystkich urządzeń, zdrowie a nawet życie własne i rodziny to nie mam więcej pytań <img src="/images/graemlins/032.gif" alt="" />
-
Zależy mi na jeździe sprawnym autem ale tylko wtedy, gdy pozwalają mi na to fundusze .
Jeżeli sprawność samochodu uzależniasz tylko od posiadanych funduszy, to lepiej, aby stał nieużywany, niż miał pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym.
Co powiesz rodzinie, której z powodu niesprawności samochodu zabijesz lub mocno okaleczysz matkę samotnie wychowującą dwójkę dzieci, ojca - jedynego żywiciela rodziny ... itp.
Oczywiście powiesz, że Ciebie to nie dotyczy, bo każdy tak powie, ale mam dwójkę znajomych, z których jeden zabił przechodnia, a drugi na przejściu dla pieszych potrącił gościa, tak że mężczyzna ten leżał w szpitalu ponad dwa miesiące i do końca życia będzie kulawy <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />Obaj na szczęście mieli sprawne pojazdy i aktualne badania.
Widziałem akta sprawy tego drugiego przypadku - Policja dokonywała jego samochodem próby na miejscu zdarzenia i sprawdzali wszystko co było związane ze stanem technicznym. Całe szczęście, że wszystkie próby wypadły poprawnie, ale mimo to i tak sprawa trafiła do prokuratury, a potem do sądu.
To jest mój kolega i nawet bez jego wiedzy poszedłem do prokuratora z prośbą o warunkowe umorzenie, gdyż znalazłem kilka nieścisłości, w tym błędne oznakowanie przejścia dla pieszych, na którym doszło do wypadku itp...
Na etapie postępowania sądowego zaproponowałem samoukaranie, tzn. grzywna + ugoda z poszkodowanym.
Można powiedzieć, że kolega miał szczęście, bo całe zdarzenie kosztowało go prawie 9000zł o nerwach nie wspominam. Dodatkowo miał być wyrzucony z pracy, gdyby wyrok był skazujący, a groziło mu 2 lub 3 lata więzienia.
Ostatecznie i tak stracił pracę, bo całe zdarzenie dość mocno odbiło się na psychice, że skierowany przez zakład pracy na szczegółowe badania nie przeszedł tych badań.Kolejny przykład - kolega z Klubu Astry zabił swoim samochodem pieszego.
Ja ten samochód holowałem i i widziałem pęknięty zderzak, pogiętą maskę, wybitą przednia szybę i pogięty dach przez pieszego. Uwierz mi, że nawet nie chciałem wiedzieć, jak wyglądał ten pieszy.
Kolega ten miał szczęście, bo rzeczoznawca potwierdził dobry stan techniczny pojazdu i wina została przypisana pieszemu, który wszedł na jezdnię w miejscu niedozwolonym - ul. Derdowskiego koło zakładu energetycznego.
Oczywiście było postępowanie prokuratorskie, gdzie kolega dowiedział się, że tylko dzięki temu, że dokładne pomiary i badania na miejscu zdarzenia, jak i samego pojazdu potwierdziły jego dobry stan techniczny oraz, że nie przekroczył obowiązującej prędkości, cała sprawa nie trafiła do sądu, gdzie miałby zagwarantowaną odsiadkę (bez wyroku w zawieszeniu).Fotka z tego zdarzenia poniżej - znalazłem w wydaniu internetowym Głosu Szczecińskiego.
W każdym bądź razie dziękuję za zrozumienie i okazaną pomoc
Możesz mieć do mnie pretensje, ale nie mam zamiaru przyczynić się do ewentualnego wypadku i mieć Ciebie lub inne pokrzywdzone osoby na sumieniu.
Niestety, posiadając samochód i jednocześnie chcąc się nim poruszać w ruchu drogowym trzeba zadbać również o jego stan techniczny, a nie tylko samą pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym - dla mnie to oczywiste. -
Ok, mówię to naprawdę szczerze, dziękuję za przedstawienie Twojej opinii na temat stanu technicznego auta i przedstawienia zdarzeń z udziałem Twoich znajomych, to było naprawdę pouczające ale nie w moim przypadku.
Po pierwsze - pamiętasz jakie opisywałem usterki auta w moim przypadku?. Jeśli nie, to Ci przypomnę:
a) lekkie (podkreślam lekkie) luzy na sworzniach wahaczy
b) brak światła p/mgłowego
c) brak oświetlenia tablicy rejestracyjnejPonadto na przeglądzie (a uwierz mi, że był dosyć szczegółowy) okazało się, że pomijając w/w usterki, to hamulce okazały się więcej niż dobre, ręczny tak samo, żadnych luzów oprócz w/w, bieżnik opon w stanie idealnym, amortyzatory w stanie b. dobrym, światła przednie wyregulowane i.t.d. Jedynie przyczepił się do 2 (słownie - dwóch) rzeczy o których już wspomniałem.
A teraz opowiem Tobie (oraz reszcie forumowiczów) co mnie spotkało jakieś 4 lata temu...
Byłem posiadaczem auta marki Opel Kadett rocznik 1977. W tym miejscu Was wszystkich zadziwię, ponieważ jak na ten rocznik jego stan techniczny był IDEALNY, na żadnym przeglądzie nie miałem problemu z jego przejściem...
Był maj, słoneczny dzień, suchutko, warunki wręcz idealne do jazdy. Jechałem przez al. Wojska Polskiego lewym pasem ruchu (droga 2-pasmowa) na wysokości McDonald's (pewnie będziesz wiedział w którym miejscu), gdy nagle usłyszałem wielki huk i krzyk ludzi... Okazało się, że gość ok. 70 lat postanowił przejść przez jezdnię w miejscu niedozwolonym zza zaparkowanego na poboczu auta dostawczego... Wiesz kiedy go dopiero zobaczyłem?. Jak znajdował się we wnętrzu mego auta na przednim siedzeniu pasażera tylko, że w pozycji odwrotnej tzn. nogi miał na wysokości zagłówka.
Teraz pozwolisz, że opiszę szkody jakie miałem wyrządzone:- zbita przednia szyba
- połamany przedni zderzak
- zbity jeden przedni reflektor
- wgięta przednia maska
- pogięty dach
Teraz najciekawsze...pewnie zastanawiasz się co z dziadkiem/sprawcą tego wypadku...otóż NIC MU SIĘ NIE STAŁO, KOMPLETNIE NIC. Dostał oczywiście 100,- mandatu.
Teraz przejdę do sedna sprawy tzn. mam nadzieję, że uwierzysz mi w to co Ci powiem na temat tego, na czym polegało sprawdzenie stanu technicznego mojego auta przez Policję tuż po wypadku, a mianowicie na kilkukrotnym wciśnięciu pedału hamulca przy ZGASZONYM SILNIKU oraz sprawdzeniu stanu bieżnika wszystkich czterech opon...
Teraz jak się skończyła historia z moim wypadkiem... Otóż, jak wspomniałem dziadek dostał jedynie 100,- mandatu a ja zostałem z rozbitym autem, które nadawało się jedynie do kasacji. Z racji, że miałem wykupione jedynie OC, to nie dostałem ani grosza ponieważ sprawca wypadku nie miał żadnego ubezpieczenia a jedynie skromną rencinę (nie miałem sumienia oddawać sprawy do sądu, auto było warte ok. 1500,-). -
....
Ponadto na przeglądzie (a uwierz mi, że był dosyć szczegółowy) okazało się, że pomijając w/w usterki, to hamulce
okazały się więcej niż dobre, ręczny tak samo, żadnych luzów oprócz w/w, bieżnik opon w stanie idealnym,
amortyzatory w stanie b. dobrym, światła przednie wyregulowane i.t.d. Jedynie przyczepił się do 2 (słownie -
dwóch) rzeczy o których już wspomniałem.Zobacz, diagnosta 7, czy 8 lat temu wziął ode mnie 30zł za "załatwienie" przeglądu, mimo, że byłem nastawiony na tradycyjne badania i wcale nie prosiłem o samą pieczątkę.
Teraz prawdopodobnie stawka jest większa (domyślam się, bo od tamtego czasu robię przeglądy bez kombinowania itp.). Powiedzmy, że wynosi ona 50zł. Za te pieniądze spokojnie kupisz i wymienisz wahacz bez ponoszenia kosztów łapówki.
W zasadzie moje zdarzenie było tak dawno temu, że prawdopodobnie ekipa zmieniła się3 razy - stacja diagnostyczna mieści się na ul. Pomorskiej, po lewej stronie za torami (ok. 500m) jadąc od strony Dąbia.A teraz opowiem Tobie (oraz reszcie forumowiczów) co mnie spotkało jakieś 4 lata temu...
....
Teraz najciekawsze...pewnie zastanawiasz się co z dziadkiem/sprawcą tego wypadku...otóż NIC MU SIĘ NIE STAŁO,
KOMPLETNIE NIC. Dostał oczywiście 100,- mandatu.No to zarówno Ty, jak i ten pieszy mieliście olbrzymie szczęście, bo poza stratami materialnymi nie było kalectwa lub śmierci ludzkiej, a to już przeżycie dużo gorsze.
Teraz przejdę do sedna sprawy tzn. mam nadzieję, że uwierzysz mi w to co Ci powiem na temat tego, na czym polegało
sprawdzenie stanu technicznego mojego auta przez Policję tuż po wypadku, a mianowicie na kilkukrotnym
wciśnięciu pedału hamulca przy ZGASZONYM SILNIKU oraz sprawdzeniu stanu bieżnika wszystkich czterech opon...Ja widziałem protokół policyjny w którym były opisane próby hamowania pojazdu przy różnych prędkościach na różnej nawierzchni. Dodatkowo na podstawie śladów z eksperymentu określono przybliżoną prędkość poruszania się, jak również była mowa o stanie bieżnika i jeszcze kilka szczegółów, które teraz już nie pamiętam.
Kolega potrącił pieszego na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu Ku słońcu - Boh. Warszawy na wysokości ogrodów działkowych.Teraz jak się skończyła historia z moim wypadkiem...
Czyli swoje też przeżyłeś i wiesz jakie to nieprzyjemne odczucie.
Jak pisałem wyżej, miałeś z pieszym olbrzymie szczęście, że poza stratami materialnymi obyło się bez kalectwa lub zgonu, bo wtedy byłoby nieciekawie.Tydzień temu rozmawiałem ze swoim kolegą z pracy, który powiedział, że jego kuzyn potrącił osobę na przejściu dla pieszych. Osoba ta trafiła do szpitala, a kuzyn kolegi dostał wyrok i poszedł siedzieć.
To po prostu nie są już żarty <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" /> -
Nie popadajmy w skrajności.
Nigdy bym nie pozwolił podbić dowodu fałszywą pieczątką.
Jesteś ekspertem w poznawaniu fałszywych pieczątek? Zwłaszcza że pieczątka była jak najbardziej prawdziwa tylko wycofana w dniu utraty uprawnień diagnosty, powinien ją zdać a nie wiadomo w jaki sposób pozostał w jej posiadaniu. Podbijać dowód też nie podbijał go na masce samochodu a zabierał do biura stacji diagnostycznej i po chwili wracał z podbitym dowodem. Wszysto wygladało jak najbardziej legalnie.
-
a) lekkie (podkreślam lekkie) luzy na sworzniach wahaczy
b) brak światła p/mgłowego
c) brak oświetlenia tablicy rejestracyjnej
...Z 15 lat temu jak jeszcze jeździłem "Oką" diagnosta nie zaliczył mi badania ze względu na uszkodzony mechanizm opuszczania szyby kierowcy. Po prostu kilka dni wcześniej pękła mi linka w mechanizmie a po wjechaniu na stanowisko kazał mi opuścić szybę bo się nie słyszeliśmy podczas czynności przeglądu... Umotywował to w ten sposób, że możliwość opuszczenia tej szyby może mi nawet uratować życie po ewentualnym wypadku. Nie było wtedy mowy o jakiejkolwiek łapówce a ja nie miałem najmniejszych uwag ani pretensji- już następnego dnia kupiłem 2 metry linki a następnego naprawiłem mechanizm. W innym przypadku pewnie bym tak jeździł jeszcze hoo- hoo- hooo (a może i dłużej) <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Nawet motywacja do zrobienia takiej drobnej naprawy jest dla niektórych kierowców potrzebna... -
Zobacz, diagnosta 7, czy 8 lat temu wziął ode mnie 30zł za "załatwienie" przeglądu, mimo, że
byłem nastawiony na tradycyjne badania i wcale nie prosiłem o samą pieczątkę.
Teraz prawdopodobnie stawka jest większa (domyślam się, bo od tamtego czasu robię przeglądy bez
kombinowania itp.). Powiedzmy, że wynosi ona 50zł. Za te pieniądze spokojnie kupisz i
wymienisz wahacz bez ponoszenia kosztów łapówki.Sharky, nie zrozum mnie źle (może to ja się źle wypowiedziałem?). Nie chodzi mi o załatwienie przeglądu "na lewo", a tylko o diagnostę, który nie będzie się czepiał o byle bzdurę.
Kolega potrącił pieszego na przejściu dla pieszych przy skrzyżowaniu Ku słońcu - Boh. Warszawy
na wysokości ogrodów działkowych.Znam bardzo dobrze owe skrzyżowanie, mimo, że dosyć niedawno zamontowano tam sygnalizację świetlną to wciąż dochodzi tam do wielu stłuczek/wypadków.
Notabene, nieco powyżej jest skrzyżowanie al. Piastów z Ku Słońcu, gdzie również kilka lat temu miałem wypadek ale tym razem z udziałem innego auta, dzięki któremu mój samochód (FIAT 126P) również poszedł do kasacji (mnie nic się nie stało).Czyli swoje też przeżyłeś i wiesz jakie to nieprzyjemne odczucie.
Z tego co rodzina mi opowiadała, to przez kilka pierwszych dni byłem w szoku (czego ja nie pamiętam).
Tydzień temu rozmawiałem ze swoim kolegą z pracy, który powiedział, że jego kuzyn potrącił osobę
na przejściu dla pieszych. Osoba ta trafiła do szpitala, a kuzyn kolegi dostał wyrok i
poszedł siedzieć.
To po prostu nie są już żartyZgadzam się, to naprawdę nie są żarty <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Ale w dalszym ciągu zmierzam do jednego a mianowicie do obowiązkowych badań technicznych. Rozumiem niedopuszczenie przez diagnostę auta z usterkami zagrażającymi użytkownikowi auta oraz innych ale gdy chodzi o usterki jak w moim przypadku to jest to conajmniej dziwne i bezsensowne.