Pierwsza jazda... :)
-
U mnie było tak
- Wsiadaj ustaw fotel lusterka, zapnij pasy a ja idę po fajki zaraz przyjdę
po chwili - Jeździłeś już?
- No jeździłem...
- Czym?
- Maluchem, Kadetem, Escortem i Wartburgiem
- No to po Wartburgu to jesteś rajdowiec, jedziemy na miasto.
I pojechaliśmy Było spoko mówił mi tylko gdzie mam jechać... no ale wcześniej sporo jeździłem
samochodem po wsiach i parkingach.
U mnie troche inaczej:
Instruktor- Jezdziles?
Ja- Nie:(
Instruktor wytlumaczyl mi wszystko, no i jazda w miasto <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Po 10 minutach:
I- Cos mi sie wydaje ze to nie jest twoj pierwsze raz na kierownica??
J- Szczerze to od 10 roku zycia juz jezdze. Napoczatku ciagnikiem, a od 13 roku zycia autem <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Pozniej instruktor juz wiecej sie nie pytal o nic i jak jezdzilem to tam gdzie chcialem, bo on powiedziel ze nie wie po co on mi jest potrzebny <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />
A jego ulubionym tekstem do mnie bylo "Paweł zwolnij bo elki nie bede szukal po polach" jak jedzilem w trasie <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
- Wsiadaj ustaw fotel lusterka, zapnij pasy a ja idę po fajki zaraz przyjdę
-
A jego ulubionym tekstem do mnie bylo "Paweł zwolnij bo elki nie bede szukal po polach" jak
jedzilem w trasieTo mi przypomina sytuacje kiedy z instruktorem poza miastem jechałem 120km/h (on mi tyle kazał) i nagle mówi "na tym zakręcie zwolnij bo tutaj zapłaciłem raz z kursantką mandat" <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
-
Heh to mi mówił,że punto nie jest rajdówką <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> na pierwszych godzinach wiadomo podstawy i cały czas "kontrolował"sytuacje na drodze a już tak po 15godz czytał gazety w aucie i gadaliśmy a ja sobie jeżdziłem <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> bardzo miło wspominam kurs no ale...dobrze już mieć własną "elke" <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/myjzeby.gif" alt="" />
-
A jak u was wygladaly pierwsze godzinki ? Wiem ze moze u nie
ktorych bylo to xlat temu ale piszcieSierpień 1991 r. Obóz połączony z kursem na prawo jazdy. Zakwaterowanie i "park maszyn" znajdowały się w Chełmnie, a na jazdy śmigaliśmy do pobliskiego Torunia. Po pierwszych dniach okazało się, że maluchy na których sięszkoliliśmy parkowane są na terenie jednostki i nikt ich nie pilnuje. Mało tego, zostawały otwarte, a kluczyki leżały w tej kieszenie na drzwiach. Obok nich stał dystrybutor, z którego można było lać wachę bez żadnej kontroli :-) Takie polskie eldorado.
Do dziś pamiętam jak pewnogo dnia zorganizowaliśmy sobie mega KJS'a po terenie jednostki :-) Umiejętności zerowe, ale pedał w podłodze przez cały czas. Nie wiem jak to się stało, że się nie pozabijaliśmy.
A co do instruktora, to z racji tego, że rano wyjeżdząło się do Torunia i wracało pod wiecżór to do każdego kaszlaka wsiadaliśmy po 3 kursantów plus instruktor i tak śmigaliśmy przez cały dzień zmieniając się za kólkiem co 45 minut. Mniej więcej co godzinę-półtorej instruktor prosił by podjechać pod sklep i wysiadał po browara, a przed tym padała komenda "powajchujcie sobie" i trzeba było zmieniać biegi na sucho :-)
Któregoś razu wracając z Torunia do Chełmna instruktor zmulony upałem i browarami (chyba z 7 obsmyczył) przysnął sobie konkretnie i wtedy kumpel dokonał rekordu trasy Toruń Chełmno w klasie kaszlak z L-ką na dachu. -
A ja podczas nauki jazdy przed światłami itp nie wciskałem tylko posłusznie hamulca mając wrzucony np 5 bieg tylko za każdym razem redukowałem biegi i hamowałem silnikiem i tedy:
Instruktor (policjant): Co robisz?
Ja: Hamuje silnikiem
I: A Ty chcesz jeździć jak kierowca czy jak rajdowiec??
Ja: No najchętniej to jak rajdowiec...
I: ... <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" />I tak już zostało <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" />
-
A jak u was wygladaly pierwsze godzinki ? Wiem ze moze u nie ktorych bylo to xlat temu ale piszcie
Tor kartingowy, siedziba PZMot. Podchodzę do gościa i pytam się, czy jest moim instruktorem. Po potwierdzeniu wsiadamy do 126P i pyta się, czy już jeździłem - odpowiedziałam, że trochę tak. Pada komenda - jazda. Nieśmiało pytam się, czy po torze, nie na miasto. Spękany jadę przepisowo i pada kolejne pytanie, czy ten samochód nie może jechać szybciej, odpowiedziałem, że tak i przyspieszyłem do ok. 70km/h. Pada kolejne pytanie, czy ten samochód naprawdę nie potrafi jechać szybciej, odpowiedziałem, że może i gaz do dechy. Gaźnik był tak ustawiony, że nie dało rady przekroczyć ok. 95km/h i tyle właśnie jeździliśmy gdzie tylko się dało. Generalnie cały kurs to jazda z pedałem gazu w podłodze.
Najbardziej uśmiałem się, gdy wchodziłem w jeden zakręt chyba z 80km/h, a instruktor ważący ok. 120kg uderzył barkiem w drzwi powodując ich otwarcie. Gdyby w ostatniej chwili nie chwycił się za górną część otworu drzwiowego to by wypadł z samochodu <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />Po kursie została mi dynamiczna jazda, ale nie wariacka. Niektórym ciężko przetłumaczyć, że można jeździć dynamicznie i w miarę zgodnie z przepisami.
Natomiast nie jestem dzieciakiem, który musi się dowartościować ścigając się po ulicach "spod świateł". Wręcz odwrotnie, budzi we mnie śmiech ludek, który w szmelcu z mocnym silnikiem próbuje wszystkim udowodnić, że jest "lepszy" <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" /> -
A jak u was wygladaly pierwsze godzinki ?
Pierwsza jazda poza placem to trasa ok. 40 km, do przejścia w Barwinku. Pamiętam, że było to w niedzielne przedpołudnie, więc ruch był niewielki. Oczywiście umiałem jeździć już wcześniej, więc na kursie nie miałem problemów.
-
Moja pierwasza jazda odbyła sie na puncie 1 z przebiegiem ok 300 pare tys. Był tak zużyty ze instruktor mowił "puść gaz, sprzegło. wylosuj 2 bieg i ognia" Silnk przerywał na prawych zakrętach. Fajno było
-
Moja pierwasza jazda odbyła sie na puncie 1 z
przebiegiem ok 300 pare tys. Był tak zużyty ze
instruktor mowił "puść gaz, sprzegło. wylosuj 2
bieg i ognia" Silnk przerywał na prawych zakrętach.
Fajno byłoNo i to był największy problem na egzaminach - maksymalnie zużyte auta, w których wszystko działało losowo, wysprzęglało, jak chciało, a jak nie chciało, to zmieniało się biegi na "chrupanego"...
-
Hehe to ja też najpierw jeździłem na takim tylko,że "gazownikiem"...jak staliśmy na światłach to auto się trzęslo i chodziło jak traktor <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
-
Hm nie wiem jak u Ciebie ale u mnie na egzamie na WORDzie trafiłem 2 razy na autka w super stanie <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
-
Hm nie wiem jak u Ciebie ale u mnie na egzamie na WORDzie trafiłem 2 razy na autka w super
stanieprawdziwa sztuka to trafić raz i zdać <img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" />
-
prawdziwa sztuka to trafić raz i zdać
Fakt ze zdalem za drugim razem, ale oba samochody byly tragiczne. Lusterka zewnetrzne ustawialem na sile, i tak to malo dawalo. Na placu manewrowym siedzenie podnioslem prawie na max, by widziec linie w lusterkach <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" /> A co do kursu to mialem problem z ruszaniem tym Puntem, pamietam raz to z piec razy zgasl mi raz za razem. Nawet nie zdarzylem odpalic kolejny raz gdy slyszalem "BIP znow ci zgasl" <img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" />
-
To mi przypomina sytuacje kiedy z instruktorem poza miastem jechałem 120km/h (on mi tyle kazał)
i nagle mówi "na tym zakręcie zwolnij bo tutaj zapłaciłem raz z kursantką mandat"
A wiesz ze znak L na magnes odpada przy 170km/h <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> -
Kurs prawka robiłem na fiacie uno 1.4. Był to rarytas wśród kursowych autek bo do wyboru były tylko 126 i cinquecento.
Ogólnie autkiem dość fajnie się jeździło, instruktor był spoko, preferował dynamiczną jazde niż żółwie tempo <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />
Wcześniej wsumie sporo jeździłęm z ojcem polonezem, tak ze większych problemów nie miałem, ale miło wspominam czasy kursanta było to na początku 1998 roku.
Egzamin udało się zdać z 1 razem, zdawałem w Dąbrowie Górniczej.
Pozdro !!! -
Mój pierwszy raz za kierownicą osobówki miałem w wieku 15 lat. Od początku miałem do tego smykałkę. Na kursie na kategorię B nie miałem żadnych problemów. Śmieszniej było jak robiłem kat. C. Pierwszy skręt na skrzyżowaniu skończyć się rozjechaniem słupka i wystraszeniu pieszych czekających przed przejściem <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" /> Potem było już łatwiej. A najśmieszniej było jak prosto z ciężarówki musiałem się przesiąść do osobówki - zakręty brane z ponad dwumetrowym zapasem... i kierownica jakoś tak łatwo się kręciła <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Ale i tak najmilej wspominam kurs na wózki widłowe. Wierzcie albo nie - udało mi się wywalić wózek na bok <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" /> Ale na szczęście nie z mojej winy - na placu gdzie sobie jeździłem jakiemuś palantowi zachciało się poszaleć i żeby uniknąć zderzenia z tą osobówką musiałem gwałtownie skręcić - no i bum <img src="/images/graemlins/tongue.gif" alt="" /> To było mistrzostwo <img src="/images/graemlins/winner.gif" alt="" /> -
Kurs prawka robiłem na fiacie uno 1.4. Był to rarytas
wśród kursowych autek bo do wyboru były tylko 126 i
cinquecento.Z opisu to prawie jak u mnie... Podstawowe auto to 126p, ale często się psuł i jeździłem kursowym Uno. A instruktor zachęcał do dynamicznej jazdy <img src="/images/graemlins/devil.gif" alt="" />
Powiedz jeszcze że ta szkoła była z Sosnowca to padnę <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
-
A wiesz ze znak L na magnes odpada przy 170km/h
Przykręcany do belki łamie się przy 160km/h <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
-
Mój pierwszy raz za kierownicą osobówki miałem w wieku 15 lat. Od początku miałem do tego
smykałkę. Na kursie na kategorię B nie miałem żadnych problemów. Śmieszniej było jak
robiłem kat. C. Pierwszy skręt na skrzyżowaniu skończyć się rozjechaniem słupka i
wystraszeniu pieszych czekających przed przejściem Potem było już łatwiej. A
najśmieszniej było jak prosto z ciężarówki musiałem się przesiąść do osobówki - zakręty
brane z ponad dwumetrowym zapasem... i kierownica jakoś tak łatwo się kręciła
Ale i tak najmilej wspominam kurs na wózki widłowe. Wierzcie albo nie - udało mi się wywalić
wózek na bok Ale na szczęście nie z mojej winy - na placu gdzie sobie jeździłem jakiemuś
palantowi zachciało się poszaleć i żeby uniknąć zderzenia z tą osobówką musiałem gwałtownie
skręcić - no i bum To było mistrzostwojazda wózkiem jest pro i <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
ciesz sie ze zyjesz , wywalenie wozka to czesto smierc lub kalectwo
pojezdzij zestawem z naczepa zobaczysz jak sie zbiera zakrety
-
Przykręcany do belki łamie się przy 160km/h
A co sprawdziles <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />