Brak orientacji w terenie- nie umiem nigdzie dojechać
-
Fakt kiedyś nawigacji nie było a ludzie jezdzili.
Póki co nie kupiłem. Zgubiłem się ostatnio we własnym mieście bo mi rondo zamknęli. Pojechałem za znakiem objazd to wyjechałem nie tam gdzie chciałem i w końcu skończyłem w punkcie wyjścia heh.
Jest tez sukces, zajechałem z Rybnika do Jastrzębia bez pomyłki (pamiętałem trasę trochę przez mglę tak, bo kiedyś tam busem jechałem. Niestety nie znam fotoradarów, no ale może zdjęcia nie dostanę, bo jak zauważyłem to zacząłem hamować.
Navi na razie muszę odpuścić bo autko stoi w warsztacie i teraz to i tak się trochę wykosztuję.
Staram się patrzeć na drogowskazy nawet gdy wiem gdzie jechać. Mapę mam, ale jeszcze nie używałem. Mój ostatni patent to sprawdzanie na mapie google trasy i ilości km, potem według wskazania licznika km oraz ważnych punktów np. duży market, jestem w stanie określić w którym momencie trasy jestem -
I to jest prawidłowa ścieżka.
Jak już podłapiesz trochę orientacji to wtedy navi może pomóc.
Wyręczanie się od razu navi jest pójściem na łatwiznę, które się sprawdza do momentu zgodności trasy z mapą wgraną do navi. Jednak jak to elektronika - lubi płatać figle.
Jak sam słusznie stwierdziłeś - kiedyś navi nie było i ludzie też jeździli. -
Jak ktoś ma za dużo czasu na samokształcenie, to polecam zainstalować Linuksa, najlepiej LFS.
Chciałeś być dowcipny
O wiele szybciej, łatwiej (i w efekcie taniej) nauczyć się obsługi urządzeń nawigacyjnych, dzięki którym możesz poruszać się od razu po całej europie, zamiast małymi kroczkami do czterdziestki "opanować" zakres połowy większego miasta.
Rozumiem, że Ty też od razu poszedłeś do szkoły średniej, a nie małymi kroczkami poprzez podstawówkę i inne szkoły przeszedłeś całą ścieżkę edukacyjną
Kolega ma się nauczyć orientować w terenie, a nie na ślepo jechać, gdzie mu nawigacja pokaże - gdzie tu nauka, o której pisał autor wątku
Ale to już jak kto lubi i ile ma czasu
I nadal jesteś do swojej metody przekonany
Może podam swój przykład z wakacji, gdy jak najbardziej korzystałem również z nawigacji.
Tak się złożyło, że jadąc na Suwalszczyznę przejeżdżałem również przez Elbląg, gdzie remontowany był wjazd do miasta i przy okazji na budowanym rozjeździe zamknięto drogę, w którą ja miałem skręcić. Ponieważ nawigacja usilnie namawiała mnie na skręt w zamkniętą drogą postanowiłem dać sobie radę sam zwracając już tradycyjnie uwagę na tablice informacyjne i numerację dróg (po prostu bez względu na nawigację i tak znałem numery dróg, którymi miałem jechać). Przejazd odbył się bezproblemowo, choć na pewno mieszkańcy Elbląga znali lepsze skróty.
Wracając po kilkunastu dniach postanowiłem tym razem posłuchać się nawigacji, bo przecież nawet po zjechaniu z trasy po chwili zostaje wyznaczona kolejna droga. Wiesz co, Automapa kazała mi skręcić, gdzie odcinek był akurat zamknięty. Oczywiście tym się nie przejąłem tylko jechałem dalej, bo przecież za chwilę zostanie wyznaczona alternatywna trasa. Rzeczywiście, po chwili zauważyłem, że nawigacja przeliczyła trasę i po kilkuset metrach nakazała zawrócić. Dostosowałem się do polecenia i zawróciłem. Jechałem ładnych kilka kilometrów, po czym kolejny komunikat, aby wykonać manewry i wjechać na drogę. Szybko zorientowałem się, że to przecież ta sama trasa, którą już jechałem. Pomyślałem jednak, że być może dostanę komunikat, aby skręcić w inną drogę. Oczywiście to nie nastąpiło, tylko po kilku kilometrach znów miałem zjechać w tą zamkniętą drogę, a gdy tego nie zrobiłem (bo nie mogłem) zaczęła się powtórka z rozrywki, czyli komunikaty o zawróceniu.
Wiesz co, wyłączyłem nawigację i ponownie korzystając z drogowskazów i numeracji dróg bezproblemowo wyjechałem z Elbląga, mimo że musiałem jechać przez same centrum miasta.Dlatego twierdzę, że do nauki orientacji w terenie nawigacja samochodowa jest złym rozwiązaniem. Oczywiście będąc szczególnie w obcym mieście warto z niej skorzystać, choć i tak warto obserwować tablice informacyjne (drogowskazy) i na bieżąco kontrolować pokonywaną trasę.
-
Chciałeś być
dowcipnyZnam temat od jakiegoś czasu i z szerszej niż jeden punkt perspektywy. Mnie to śmieszy, przykro mi, że nie podzielasz mojego poczucia humoru
Rozumiem, że Ty też
od razu poszedłeś do szkoły średniej, a nie małymi kroczkami poprzez podstawówkę i
inne szkoły przeszedłeś całą ścieżkę edukacyjnąNie, po prostu spotkałem się z tym problemem (może nawet jaskrawiej występującym niż w przypadku autora wątku) i znalazłem rozwiązanie, które działa w 100%.
Nawi to nie jest wyższa szkoła jazdy, tylko podróż pociągiem - skuteczna droga na skróty.
Ale to już wszystko wcześniej napisałem, a kto co z tego sobie wybrał i wywnioskował, to już nie mam nad tym kontroli.
Kolega ma się
nauczyć orientować w terenie,Czasem można się nauczyć, czasem jest to fizycznie niemożliwe, albo wyjątkowo trudne.
a nie na ślepo jechać, gdzie mu nawigacja
pokaże - gdzie tu nauka, o której pisał autor wątkuNauka dla samej nauki, to piękna dziedzina życia - ale jeśli chcesz po prostu dojechać na miejsce, to co złego w posługiwaniu się narzędziem, które właśnie po to zostało stworzone?
I nadal jesteś do
swojej metody przekonanyBo (przynajmniej w moim wypadku) tylko to działa. I, wyobraź sobie, działa cały czas, już od kilku lat (wcześniej nawigacje były luksusem).
Może podam swój
przykład z wakacji, gdy jak najbardziej korzystałem również z nawigacji.
Tak się złożyło, że
jadąc na Suwalszczyznę przejeżdżałem również przez Elbląg, gdzie remontowany był
wjazd do miasta i przy okazji na budowanym rozjeździe zamknięto drogę, w którą ja
miałem skręcić. Ponieważ nawigacja usilnie namawiała mnie na skręt w zamkniętą drogą
postanowiłem dać sobie radę sam zwracając już tradycyjnie uwagę na tablice
informacyjne i numerację dróg (po prostu bez względu na nawigację i tak znałem
numery dróg, którymi miałem jechać). Przejazd odbył się bezproblemowo, choć na pewno
mieszkańcy Elbląga znali lepsze skróty.Na tym właśnie polega poprawne korzystanie z nawigacji. Jedziesz za jej wskazaniami dokąd się da, jeśli dalej się nie da, wybierasz losową inną drogę i po kilku(nastu) kilometrach znajduje się nowa trasa.
Stosunkowo prosty i skuteczny algorytm.
Wracając po
kilkunastu dniach postanowiłem tym razem posłuchać się nawigacji, bo przecież nawet
po zjechaniu z trasy po chwili zostaje wyznaczona kolejna droga. Wiesz co, Automapa
kazała mi skręcić, gdzie odcinek był akurat zamknięty. Oczywiście tym się nie
przejąłem tylko jechałem dalej, bo przecież za chwilę zostanie wyznaczona
alternatywna trasa. Rzeczywiście, po chwili zauważyłem, że nawigacja przeliczyła
trasę i po kilkuset metrach nakazała zawrócić. Dostosowałem się do polecenia i
zawróciłem. Jechałem ładnych kilka kilometrów, po czym kolejny komunikat, aby
wykonać manewry i wjechać na drogę. Szybko zorientowałem się, że to przecież ta sama
trasa, którą już jechałem. Pomyślałem jednak, że być może dostanę komunikat, aby
skręcić w inną drogę. Oczywiście to nie nastąpiło, tylko po kilku kilometrach znów
miałem zjechać w tą zamkniętą drogę, a gdy tego nie zrobiłem (bo nie mogłem) zaczęła
się powtórka z rozrywki, czyli komunikaty o zawróceniu.Brak orientacji nie oznacza braku mózgu. O wiele łatwiej zrozumieć działanie (a można to wręcz skonfigurować) mechanizmu wyznaczania trasy, niż wyczarować kierunek z abstrakcyjnego dzieła sztuki nowoczesnej (czyt. papierowa mapa).
Wiesz co,
wyłączyłem nawigację i ponownie korzystając z drogowskazów i numeracji dróg
bezproblemowo wyjechałem z Elbląga, mimo że musiałem jechać przez same centrum
miasta.Brawo, przechytrzyłeś Automapę, możesz być z siebie dumny
Dlatego twierdzę,
że do nauki orientacji w terenie nawigacja samochodowa jest złym
rozwiązaniem.To się zgadza. Tego nikt nie kwestionuje.
Oczywiście będąc szczególnie w obcym mieście warto z niej skorzystać,
choć i tak warto obserwować tablice informacyjne (drogowskazy) i na bieżąco
kontrolować pokonywaną trasę.Czy ktoś napisał,. że po włączeniu nawigacji należy zasłonić przednią szybę i zatkać uszy?
Jechałem kiedyś przez Kraków o komórce z TrekBuddy (nastąpiła ta wieszczona katastrofa - awaria nawigacji samochodowej - oh! ah! co za strach!), gdzie jedynym wskazaniem była zielona strzałka pokazująca kierunek, do którego zmierzam (coś jak w GTA 1).
I to wystarczało.
Bo nie byłem tępym lemingiem z zachodniej trasy, który wjeżdża do jeziora, bo haj-tek-gadżet mu kazał.
Potrafię przemieszczać się samochodem i nie mam z tym problemów - jedynie z orientacją mam problem. I ta zielona strzałka ten problem rozwiązywała. To ja wybierałem trasę, ulice, skrzyżowania itd.
Bez nawigacji było by mi wszystko jedno, czy jadę do celu, czy w przeciwnym kierunku.
-
Zrób wszystkim
przysługę i zachowaj te durnoty dla siebie, bo mam wrażenie, że piszesz co Ci ślina
na klawiaturę przyniesie.Plonk, bo cóż pozostaje
-
Na tym właśnie
polega poprawne korzystanie z nawigacji. Jedziesz za jej wskazaniami dokąd się da,
jeśli dalej się nie da, wybierasz losową inną drogę i po kilku(nastu) kilometrach
znajduje się nowa trasa.Że co ?
Za przeproszeniem, gadasz bzdury. O ile w mieście można sobie pozwolić na "skok w bok" i losowy wybór drogi, tak aby po owych 10km nawigacja wreszcie mogła wytyczyć całkiem nową trasę, to w bardziej dzikich terenach nadrobisz 20km a i nawet 50km i wrócisz w to samo miejsce....
W takich przypadkach nic nie działa lepiej od starej klasycznej mapy.Stosunkowo prosty i
skuteczny algorytm.Taa... patrz wyżej.
Brak orientacji nie
oznacza braku mózgu. O wiele łatwiej zrozumieć działanie (a można to wręcz
skonfigurować) mechanizmu wyznaczania trasy, niż wyczarować kierunek z
abstrakcyjnego dzieła sztuki nowoczesnej (czyt. papierowa mapa).Więc chodzi o to, aby nauczyć się czytać mapę, a nie słuchać automatu a w razie problemów "skoczymy w bok 10km, to może coś innego wymyśli"...
W ten sposób można i małpę wytrenować, aby kierowała się zawsze tam, gdzie wskazuje strzałka.Jechałem kiedyś
przez Kraków o komórce z TrekBuddy (nastąpiła ta wieszczona katastrofa - awaria
nawigacji samochodowej - oh! ah! co za strach!), gdzie jedynym wskazaniem była
zielona strzałka pokazująca kierunek, do którego zmierzam (coś jak w GTA 1).
I to wystarczało.Zielona strzałka to też nawigacja, choć całkiem uproszczona...
Dojechać z taką wskazówką w mieście to nie problem.Bo nie byłem tępym
lemingiem z zachodniej trasy, który wjeżdża do jeziora, bo haj-tek-gadżet mu kazał.
Potrafię
przemieszczać się samochodem i nie mam z tym problemów - jedynie z orientacją mam
problem. I ta zielona strzałka ten problem rozwiązywała. To ja wybierałem trasę,
ulice, skrzyżowania itd.Bo cały czas miałeś podpowiedź. Cel był wskazany wprost. To jak dojazd w Warszawie do PKiN, bo z wielu miejsc go widać.
-
Dlatego twierdzę,
że do nauki orientacji w terenie nawigacja samochodowa jest złym
rozwiązaniem.To się zgadza. Tego nikt nie kwestionuje.
W sumie ja zakwestionuję. Można włączyć widok 2d i używać bez wyznaczania trasy. Wtedy można się upewnić, że patrzymy na prawidłowy fragment mapy. Zawsze to jedna czynność do opanowania mniej(w sensie jednoczesnego opanowania). Odpada element niepewności "Czy ja patrzę na dobry kawałek mapy?"
-
Że co ?
Za przeproszeniem,
gadasz bzdury.Skoro w mieście działa, to nie są to bzdury. Poza miastem albo jest jakaś wioska, przez którą znajdziesz objazd - wtedy nawigacja go znajdzie, albo nie ma wioski i musisz czekać, aż straż pożarna zmyje zwłoki z asfaltu i odkorkuje drogę.
W takich
przypadkach nic nie działa lepiej od starej klasycznej mapy.Pod jednym warunkiem - mapa działa. Ja nawet jej nie wożę, szkoda mi miejsca w schowku. Jeśli miałbym ochotę oglądać obrazki, woziłbym komiks
Więc chodzi o to,
aby nauczyć się czytać mapę, a nie słuchać automatuJak już pisałem, nauka dla samej nauki, to szlachetna dyscyplina. Ale IMVHO chodzi o to, żeby dojechać do celu.
a w razie problemów "skoczymy w
bok 10km, to może coś innego wymyśli"...Skoro zapłaciłem te całe 150,- to niech myśli. Lubie, kiedy moje pieniądze pracują
W ten sposób można
i małpę wytrenować, aby kierowała się zawsze tam, gdzie wskazuje strzałka.Robić rzeczy banalnie proste, to nie hańba.
Zielona strzałka to
też nawigacja, choć całkiem uproszczona...
Dojechać z taką
wskazówką w mieście to nie problem.Zaczynasz łapać
Bo cały czas miałeś
podpowiedź. Cel był wskazany wprost. To jak dojazd w Warszawie do PKiN, bo z wielu
miejsc go widać.O, to to. Właśnie po to mam.
Większość ludzi wspomaga braki arytmetyki kalkulatorem, część (ci najmądrzejsi) ludzi wspomaga swoje braki logicznego rozumowania Prologiem, prawie wszyscy ludzie wspomagają swoje braki w szybkim przemieszczaniu się samochodami.
Ja dodatkowo swój brak orientacji wspomagam GPS-em. Piloci samolotów, kapitanowie statków mogą, ja też mogę.
Ale jak ktoś chce trenować swój mózg dla sportu - popieram
-
prawie wszyscy ludzie wspomagają swoje braki
w szybkim przemieszczaniu się samochodami.To mnie rozwaliło. Czyli Ci co mają auta mają braki w szybkim przemieszczaniu się? A Ci co aut nie mają, to mają wrodzony teleport
To z zajmowaniem miejsce przez mapę też jest dobre. Jeszcze koło zapasowe rozumiem, bo faktycznie zajmuje miejsce. Ale mapa? no proszę Cię.
Piloci samolotów, kapitanowie statków mogą, ja też mogę.
Tak, tylko weź pod uwagę, że oni nie mają pkt odniesienia w otoczeniu, ktorym sie znajdują.
Nie chcę z Tobą dyskutować, bo już w innych wątkach przekonałem się, że argumenty inne niż Twoje do Ciebie nie docierają, więc dyskusja nie ma sensu.
Chcesz iść po najprostszej linii oporu to ok, Twoja sprawa.To, że Ty nie potrafiłeś się nauczyć orientacji w terenie, to nie znaczy, że musisz gasić chęci autora do nauki. Bo mam takie wrażenie, jakbyś chciał powiedzieć, że mapa fajnie, ale po wałka nad nią siedzieć jak jest GPS któremu mogę zaufać i jakoś zawsze dojadę.
A nie do końca o to chodzi. Elektronika może być zawodna... -
Skoro w mieście
działa, to nie są to bzdury. Poza miastem albo jest jakaś wioska, przez którą
znajdziesz objazd - wtedy nawigacja go znajdzie, albo nie ma wioski i musisz czekać,
aż straż pożarna zmyje zwłoki z asfaltu i odkorkuje drogę.Tyle, że w mieście jak będziesz chciał objechać zator, zużyjesz 1km, na wsi 10km a gdzieś dalej to będzie 50km lub i nawet może 100km... Wtedy nawigacja ganiająca cię w kółko do tego samego puntu ci nic nie wda, wręcz cię zdenerwuje...
A mając mapę bierzesz ją w łapkę i widzisz co jest grane...Robię trasy i to dość długie... Owszem nawigacja pomaga znaleźć miejsce, pod warunkiem że to co spotkasz na drodze jest takie samo jak wgrane w pamięć urządzenia.
Ale droga taka nie jest, jest zbyt dynamiczna i niestety, mimo coraz lepszych nawigacji jeszcze dużo im brakuje...Pod jednym
warunkiem - mapa działa. Ja nawet jej nie wożę, szkoda mi miejsca w schowku. Jeśli
miałbym ochotę oglądać obrazki, woziłbym komiksJa wolę oglądać obrazki za oknem...
Jak już pisałem,
nauka dla samej nauki, to szlachetna dyscyplina. Ale IMVHO chodzi o to, żeby
dojechać do celu.Ale nikt nie mówi, że ma się uczyć tylko w celu samej nauki. Ma nauczyć się orientować właśnie po to, aby się nie gubić. I nie tylko wtedy orientacja się przydaje...
Skoro zapłaciłem te
całe 150,- to niech myśli. Lubie, kiedy moje pieniądze pracująZnam lepsze sposoby wydania pieniędzy... pomijam już fakt, że z pracą to to nie ma nic wspólnego.
Większość ludzi
wspomaga braki arytmetyki kalkulatorem, część (ci najmądrzejsi) ludzi wspomaga swoje
braki logicznego rozumowania Prologiem, prawie wszyscy ludzie wspomagają swoje braki
w szybkim przemieszczaniu się samochodami.
Ja dodatkowo swój
brak orientacji wspomagam GPS-em. Piloci samolotów, kapitanowie statków mogą, ja też
mogę.Wspomóc tak, ale nie zastępować.
Wspomagasz, ale gdyby jej nie było, to też byś trafił.
Gdybyś nie miał samochodu, to idąc też byś dotarł.
Znając zasady mnożenia tez policzysz 331 x 285, owszem zajmie ci to znacznie dłużej niż z kalkulatorem, ale dasz radę... Trzeba nauczyć chłopaka podstaw , a nie dać mu od razu gotowe rozwiązanie. O to tu chodzi. -
Trzeba nauczyć chłopaka podstaw , a nie dać mu od
razu gotowe rozwiązanie. O to tu chodzi.O to to
-
Wtedy nawigacja ganiająca cię w kółko do tego
samego puntu ci nic nie wda, wręcz cię zdenerwuje...A to już brak umiejętności obsługi. Tak samo mapa trzymana "północą na prawo" nie doprowadzi do celu
A mając mapę
bierzesz ją w łapkę i widzisz co jest grane...O ile wie się, jak się posłużyć. Tak samo GPS to urządzenie, którego obsługi też trzeba się nauczyć.
Z papierową mapą wyznaczenie objazdu np. przy zablokowanej drodze to kwestia minut,a gps to zrobi w kilka sekund.
Robię trasy i to
dość długie... Owszem nawigacja pomaga znaleźć miejsce, pod warunkiem że to co
spotkasz na drodze jest takie samo jak wgrane w pamięć urządzenia.Tak samo papierowa, jak i elektroniczna mapa musi mieć aktualne drogi. Bez tego ani rusz.
Z tym, że uaktualnienie mapy elektronicznej o autostradę to przekopiowanie jednego pliku, a mapę/atlas przykładowo europy trzeba wydać od nowa w całości.Ale droga taka nie
jest, jest zbyt dynamiczna i niestety, mimo coraz lepszych nawigacji jeszcze dużo im
brakuje...Ale zaraz.. to nawigacja ma prowadzić za kierowce, czy tylko pomagać wybrać mu trasę? No i nie wmówisz nikomu, że lepiej z tą dynamiką radzi sobie papierowa mapa niż procesor
Ale nikt nie mówi,
że ma się uczyć tylko w celu samej nauki. Ma nauczyć się orientować właśnie po to,
aby się nie gubić. I nie tylko wtedy orientacja się przydaje...Owszem. umiejętność czytania klasycznej mapy jest bardzo cenna.
No i papierowa mapa ma niepodważalną zaletę: działa bez prądu, w przeciwieństwie do gpsa.Wspomóc tak, ale
nie zastępować.
Wspomagasz, ale
gdyby jej nie było, to też byś trafił.Idąc tym tropem to można dojść do tego, że się taksówkę zamówi
Do nauki orientacji fajne są biegi przełajowe z mapą i gpsem
A prawda leży gdzieś pośrodku... -
A to już brak
umiejętności obsługi. Tak samo mapa trzymana "północą na prawo" nie doprowadzi do
celuBłędnie używany GPS tak samo...
O ile wie się, jak
się posłużyć. Tak samo GPS to urządzenie, którego obsługi też trzeba się nauczyć.
Z papierową mapą
wyznaczenie objazdu np. przy zablokowanej drodze to kwestia minut,a gps to zrobi w
kilka sekund.Co ci po tych paru sekundach, jak objazd pierwszej drogi poprowadzi na drugą też zablokowaną, a objazd drugiej prowadzi na pierwszą... I tak w kółko...
Tak samo papierowa,
jak i elektroniczna mapa musi mieć aktualne drogi. Bez tego ani rusz.
Z tym, że
uaktualnienie mapy elektronicznej o autostradę to przekopiowanie jednego pliku, a
mapę/atlas przykładowo europy trzeba wydać od nowa w całości.Tyle, że papierowa pokaże ci kierunek, natomiast szczegółami musisz zając się ty. Więc te szczegóły w razie zmian masz ty nadzorujesz.
natomiast GPS chce być dokładny "do bólu" i tu zmiana nawet jednego drobnego szczegółu może zburzyć całość...Zresztą: umiejąc czytać papierową z GPSem sobie poradzisz nawet przy pierwszym kontakcie.
Natomiast nawet najszybszy wklepywacz adresów w pudełku na szybie z papierową nic nie zrobi, jak nie będzie wiedział o co tam chodzi...Ale zaraz.. to
nawigacja ma prowadzić za kierowce, czy tylko pomagać wybrać mu trasę? No i nie
wmówisz nikomu, że lepiej z tą dynamiką radzi sobie papierowa mapa niż procesorChodzi o dynamikę sytuacji na drodze, a nie czas reakcji urządzenia. W przypadku mapy papierowej ona pokazuje ogół, główne wytyczne, natomiast całe UI (interfejs obsługi) masz w głowie. Papierowa nie służy do prowadzenia krok po kroku, bo robisz to sam. Z papierową zapoznajesz się przed trasą, wystarczy że zapamiętasz punkty pośrednie. resztę dostarczy ci sama droga i drogowskazy na niej.
Nie należę do przeciwników GPSa, ale uważam że w pierwszej kolejności należy zrozumieć zwykła mapę, a potem z tego GPSa efektywnie korzystać.
Nie mówię już o tym, że jadąc w całkiem nową dłuższą trasę tylko z GPSem, bez spojrzenia na mapę mamy znikomą szansę odtworzyć ją potem bez pomocy. A wystarczy przed wyjazdem zużyć 10 minut nawet na spojrzenie na google maps, zapamietać (zanotować) charakterystyczne punkty i można jechać i pierwszy i kolejny raz bez tego pudełka... -
Co ci po tych paru
sekundach, jak objazd pierwszej drogi poprowadzi na drugą też zablokowaną, a objazd
drugiej prowadzi na pierwszą... I tak w kółko...Pozwolisz, ze zacytuję pewną wypowiedź:
Cytat:
Błędnie używany GPS
tak samo...Blokada odcinka to około 5 kliknęć w ekran.
http://www.automapa.pl/?PEI=222138&lng=PL&ch=2_12Natomiast nawet
najszybszy wklepywacz adresów w pudełku na szybie z papierową nic nie zrobi, jak nie
będzie wiedział o co tam chodzi...owszem
ale uważam że w pierwszej kolejności należy zrozumieć zwykła
mapę, a potem z tego GPSa efektywnie korzystać.Wiem, że można by z tego wątku wywnioskować zupełnie co innego, ale mam podobne zdanie na ten temat.
-
Wspomóc tak, ale
nie zastępować.Moja codzienna praktyka sugeruje coś dokładnie przeciwnego. Nie musisz wierzyć, rzecz jasna, ale w tej sytuacji sobie nie pogadamy
-
Moja codzienna
praktyka sugeruje coś dokładnie przeciwnego. Nie musisz wierzyć, rzecz jasna, ale w
tej sytuacji sobie nie pogadamySą sytuacje, w których nie skorzystasz z gpsa. Ot, chociażby wycieczka po dużym centrum handlowym.
Przykładowo maximus:
Maximus hala A
4 takie hale i piąta większa. GPS fixa nie złapie. A ty znajdź ciuch w dobrej cenie nie marnując calutkiego dnia na kręceniu się w kółko jednocześnie starając się odwiedzić większość lub wszystkie punkty, które Cię interesują.Swoją drogą to też dobra metoda na trening orientacji w terenie
Szczególnie, że są nazwy "ulic" i "alei".
No ale to tylko dla mieszkańców okolic, bo przecież nikt normalny nie będzie jechał kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów po to, żeby poćwiczyć orientację w terenie w centrum handlowym z ciuchami -
A, tak się króciutko wtrącę:
Ja dodatkowo swój
brak orientacji wspomagam GPS-em. Piloci samolotów, kapitanowie statków mogą, ja też
mogę.To już stwierdzenie, nie sugestia, że piloci, kapitanowie (a już na pewno też nawigatorzy - chyba dobrze się domyślam) wspomagają swój brak orientacji GPSem...
Uwierz mi (lub nie, jak chcesz), że oni orientują się w terenie o wiele lepiej niż 80% nas tu zebranych. Zaś używanie papierowej mapy mają opanowane do perfekcji. I nikt ich nie dopuści do sterów, jeżeli tego nie umieją i nie potrafią udowodnić... a jest im o wiele trudniej odnieść się do aktualnego otoczenia (mam na myśli powietrze i morze).
GPS jest tylko ułatwieniem i oszczędnością czasu, jak również maszyną zmniejszającą ryzyko pomyłki. Nie ma mowy o nawigowaniu wyłącznie za pomocą GPSa.Ale jak ktoś chce
trenować swój mózg dla sportu - popieramZnaczy popierasz klasyczny system szkolenia w szkołach lotniczych i morskich? Uff, kamień z serca...
EOT -
Znam temat od jakiegoś czasu i z szerszej niż jeden punkt perspektywy. Mnie to śmieszy, przykro mi, że nie podzielasz mojego poczucia humoru
Skoro rozmawiamy poważnie, a przede wszystkim podaję konkretne argumenty, to taka odpowiedź z Twojej strony średnio mnie śmieszy
Czasem można się nauczyć, czasem jest to fizycznie niemożliwe, albo wyjątkowo trudne.
A może wystarczy na początek w ogóle spróbować, a nie od razu na łatwiznę i tak naprawdę autor wątku nadal nie będzie miał orientacji w terenie.
Nauka dla samej nauki, to piękna dziedzina życia - ale jeśli chcesz po prostu dojechać na miejsce, to co złego w posługiwaniu się narzędziem, które właśnie po to zostało stworzone?
Ale to nie jest argument, bo kolega nadal nie będzie miał orientacji w terenie, jedynie "bezmyślnie" przemieści się z punktu A do B.
Bo (przynajmniej w moim wypadku) tylko to działa. I, wyobraź sobie, działa cały czas, już od kilku lat (wcześniej nawigacje były luksusem).
Rozumiem, że podobnie nie miałeś orientacji w terenie, a nawi Cię tego nauczyła
Brak orientacji nie oznacza braku mózgu. O wiele łatwiej zrozumieć działanie (a można to wręcz skonfigurować) mechanizmu wyznaczania trasy, niż wyczarować kierunek z abstrakcyjnego dzieła sztuki nowoczesnej (czyt. papierowa mapa).
A powiedz, jak to można łatwiej zrozumieć mechanizm wyznaczania tras, jak się nie ma orientacji w terenie - po prostu nawi coś tam wyznacza i nie pokazuje krok po kroku, jak to zrobiła. Pokuszę się o stwierdzenie, że nawi bardzo często wyznacza trasę dziwnie i nie optymalnie (szczególnie w mieście). Jedyny plus, że pokazuje punkt START i META i jadąc na ślepo dojedzie się do punktu docelowego - ale to wszystko i tak nie ma nic wspólnego z nauką orientacji w terenie.
Nie chce mi się już dalej wielce tłumaczyć, bo przypomina mi to temat, jakby ktoś napisał, że ma kłopot z poprawnym pisaniem (popełnia błędy) i prosi o pomoc. Ty sugerujesz, że szkoda czasu na naukę, tylko trzeba korzystać z programów kontrolujących pisownię, jak Ms Word, Firefox itp. bo Ty z tego korzystasz i jest to super rozwiązanie, a przede wszystkim sprawdza się. Ja natomiast cały czas optuję za tym, że trzeba poznać zasady pisowni, polskiej ortografii itp. a dopiero znając te zasady i mając już pojęcie wspierać się możliwościami kontroli ortografii oferowanych przez przeróżne programy.
Przykro mi, tu nie zmienię zdania.Elektronika w tych przypadkach nas wspiera, ale na pewno nie nauczy
-
A może wystarczy na
początek w ogóle spróbować, a nie od razu na łatwiznę i tak naprawdę autor wątku
nadal nie będzie miał orientacji w terenie.Skoro autor wątku jest dorosły (ma prawo jazdy), już próbował (wszak mówi, że nie ma, skądś to wie), prosi o pomoc na forum Internetowym (narażając się na śmieszność - czyli to nie musi być banalny problem, ale może coś głębszego), to wnioskuję, że pora polecić coś, co gwarantuje sukces.
BTW, co jest takiego szlachetnego w utrudnianiu sobie życia, że nie należy iść na łatwiznę?
Ale to nie jest
argument, bo kolega nadal nie będzie miał orientacji w terenie, jedynie "bezmyślnie"
przemieści się z punktu A do B.Ludzie bardzo wiele rzeczy robią bezmyślnie - oddychają, mrugają, przełykają ślinę - co w tym złego jest?
Lepiej bezmyślnie przemieszczać się z punktu A do punktu B, zamiast gnać przez miasto, bo znowu się spóźnia.
Rozumiem, że
podobnie nie miałeś orientacji w terenie, a nawi Cię tego nauczyłaTy nie masz umiejętności czytania ze zrozumieniem, a ja żałuję, że nie ma elektronicznego suplementu, który by Ci w tym pomógł.
Może byś zrozumiał, że nawi nie jest lekiem na brak orientacji w terenie, ale na skutki tegoż.
Nigdy nie miałęm orientacji w terenie, nie mam i nie spodziewam się mieć. Dzięki starej dobrej technicze GPS w niczym mi to nie przeszkadza. Zawsze wiem dokąd idę i prawie nigdy się nie spóźniam.
A powiedz, jak to
można łatwiej zrozumieć mechanizm wyznaczania tras, jak się nie ma orientacji w
terenie - po prostu nawi coś tam wyznacza i nie pokazuje krok po kroku, jak to
zrobiła.I słusznie. Jakbym miał taką nawi, to bym ją oddał pierwszego dnia i kupił normalną
Pokuszę się o stwierdzenie, że nawi bardzo często wyznacza trasę dziwnie i
nie optymalnie (szczególnie w mieście).Nie podzielam tej obserwacji. A mam z czym porównać, bo jechałem już parę razy z pilotem-człowiekiem. Często ominięcie korka, w którym stałbym maksymalnie 20 minut było okupione 10km "objazdem" po wertepach, albo przez osiedla. A w trasy "mapowe" bez nawi = pytanie przypadkowych ludzi. Z czego połowa tu nie mieszka, co czwarty pokaże dobrze, ale co czwarty zupełnie źle.
Jedyny plus, że pokazuje punkt START i META
i jadąc na ślepo dojedzie się do punktu docelowego - ale to wszystko i tak nie ma
nic wspólnego z nauką orientacji w terenie.Jak wyżej, do znudzenia, może za dziesiątym razem dotrze: nauka dla nauki (w tym przypadku orientacji), jest szlachetnym zajęciem, ale niekoniecznym do przemieszczania się.
Nie chce mi się już
dalej wielce tłumaczyć, bo przypomina mi to temat, jakby ktoś napisał, że ma kłopot
z poprawnym pisaniem (popełnia błędy) i prosi o pomoc. Ty sugerujesz, że szkoda
czasu na naukę, tylko trzeba korzystać z programów kontrolujących pisownię, jak Ms
Word, Firefox itp. bo Ty z tego korzystasz i jest to super rozwiązanie, a przede
wszystkim sprawdza się.Upośledzenie posługiwania się słowem pisanym można leczyć, owszem, ale bez fachowca będzie to równie bezowocne jak moja nauka orientacji poruszania się po własnym mieście
Ja natomiast cały czas optuję za tym, że trzeba poznać
zasady pisowni, polskiej ortografii itp. a dopiero znając te zasady i mając już
pojęcie wspierać się możliwościami kontroli ortografii oferowanych przez przeróżne
programy.W imię zasad? Czy jest ku temu jakiś konkretny powód?
Korektor to instytucja znacznie starsza niż sprawdzanie pisowni w MS Word, ludzie piszący ważniejsze rzeczy, niż my na tym forum, korzystali, korzystają i nie przestaną "w imię zasad".
Przykro mi, tu nie
zmienię zdania.Słusznie, że przykro
Elektronika w tych
przypadkach nas wspiera, ale na pewno nie nauczyKawy też nie zrobi, ani pleców nie umyje, ale jednak będę korzystał i polecał innym.
-
Cóż moja żona na podobnie. Jak ma gdzieś jechać muszę z nią kilka razy przejechać aby "zakodowała" trasę.
Później jak już nabiera orientacji to próbuje inne "wariacje".Spbóbuj pojeździć troszkę po Rybniku z nastawieniem chcę jechać do Żor trasa numer 935 (jeśli dobrze pamiętam). Chcę jechać na autostradę szukam znaku A1 itd.
Jeżdżenie jak uczyli naszych ojców z mapą i na miejscowości obecnie mija się z celem (bo na znakach raz jest Wisła, raz Skoczów a innym razem Bielsko-Biała a chodzi o tą samą drogę).
Lepiej zrobić sobie rozpiskę do Katowic przez Żory to trasa Nr 935 a potem na drogę 81 w kierunku Katowic.
Do Warszawy to w Katowicach szukać drogi Nr 1 lub najlepiej 86 i później jak już się wjedzie na Autostradę koło piotrkowa łapać drogę Nr 8 i będziemy w Stolycy.Jeśli zaś chodzi o jazdę po mieście to tylko nawigacja ale z ostrożnością by pod prąd nie jeździć itd.
Z czasem widząc korek sam spróbujesz wjechać w boczną drogę i go ominąć ale do tego potrzeba czasu aby nabyć odwagi jazdy bo nieznanych drogach.
Ja obecnie jeżdżę po całej polsce (taka praca) z nawigacją ale zawsze przed wyjazdem patrzę co ta mi proponuję i weryfikuję oraz zapisuję kilka miast po drodze aby móc się spytać o drogę na CB-radiu.
Jak jazda dla Ciebie stanie się normalnością to będziesz miał więcej czasu na analizowanie tego co na znakach i szyldach przy drodze a na razie to pewnie sam fakt prowadzenia pojazdu zajmuje Cię w 90% przez co trudno Ci dojechać w nieznane miejsca i nie pamiętasz co na jakich znakach i w której części miasta było.