Ale gdy większość rzeczy się sypie to tak wychodzi: w swoim w łącznej kwocie (zakup + wszystkie
wymiany i naprawy) już dochodzę do wartości tańszych nowych samochodów i chcąc dopracować
go tip top, duuużo jeszcze musiałbym zainwestować.Przykład podaj.
Na przykład wymieniłem silnik miesiąc po zakupie samochodu (był skatowany i czymś zalany, więc sprawiał wrażenie sprawnego na początku), a w trakcie składania okazało się że wymiany wymaga też chłodnica i sprzęgło. Nie długo później w trzech ratach wymieniłem cały wydech. Potem (nie jestem w 100% pewien czy słusznie) wymieniłem przewody, rozdzielacz, sondę i świece. Następnie (przeciągnąłem to jak tylko się dało) poszło zawieszenie: hałasowały łożyska, ciekły amortyzatory i ostatnio doszły do tego sprężyny (przy nierównościach nie miałem przyczepności). Większość części kupiłem jako nowe zamienniki i łącznie z robocizną, wszystkimi regulacjami i wymianami eksploatacyjnymi przekroczyłem 20.000zł. Ile to by było przy częściach oryginalnych?
Ostatnio zniekształciłem tylnią część zawieszenia (dużo za duża prędkość na zakręcie), więc nie robie nic więcej, ale nawet pomijając wypadek, powinienem przeprowadzić pełną konserwacje i wymianę skorodowanych części, na 100% w całości wymienić hamulce, nie wiem czy nie czas na pompę paliwa, itd, itd...
Jeszcze raz powtarzam: nie mówie o łataniu samochodu najniższym możliwym kosztem, na tyle żeby się dało jeździć, jak to polacy mają w zwyczaju, tylko o utrzymaniu go w 100% sprawności i tu prawdopodobnie nie możemy się dogadać.