Przegląd Rejestracyjny
-
Przesadzasz. Nie mam znajomego diagnosty, a przeglądy podbijają bez problemu. Wystarczy sprawny
samochódStachu wcale nie przesadza. Pierwszy raz się spotkałem z czymś takim, jak dziś. Nie wiedział do czego się p.....olić to znalazł jakieś tam luzy na sworzniach <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" />
Brak światła p/mgłowego pomijam bo to jest ważne ale w zeszłym roku również go nie miałem i na miejscu sam mi naprawił za 50,- i dowód podbił <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />Miałem do wyboru - płacę stówę za przegląd i dostaje świstek ważny na 2 tygodnie żebym miał czas zrobić auto, które jest mi potrzebne na dojazdy do pracy albo nie bierze kasy i nie podbija dowodu a ja od poniedziałku nie mam czym jeździć bo przegląd kończy mi się w niedzielę. Zgodziłem się na pierwszy wariant bo nie miałem już czasu jeździć po innych stacjach diagnostycznych.
Wymienię te przeklęte wahacze, zrobię światło i pojadę już tam tylko po pieczątkę do dowodu. -
A teraz najlepsze!!!. Oglądał calutkie auto wszerz i wzdłuż, sprawdzał każdy zakamarek, przypierdzielił się do drobnych luzów w przednim zawieszeniu a NIE ZAUWAŻYŁ OBU PĘKNIĘTYCH PODŁUŻNIC Z TYŁU !!!!. Za takie coś to bym zrozumiał gościa jakby mnie wygonił z takim defektem ale kurde nie z powodu lekkiego luzu <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" />
-
A teraz najlepsze!!!. Oglądał calutkie auto wszerz i
wzdłuż, sprawdzał każdy zakamarek, przypierdzielił
się do drobnych luzów w przednim zawieszeniu a NIE
ZAUWAŻYŁ OBU PĘKNIĘTYCH PODŁUŻNIC Z TYŁU !!!!. Za
takie coś to bym zrozumiał gościa jakby mnie
wygonił z takim defektem ale kurde nie z powodu
lekkiego luzuTo jedź jeszcze raz, tylko do innego <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> Swoją drogą jazda bez przeglądu przez parę dni w niczym nie przeszkadza jeśli, nie zatrzyma nas policja, co jak wiemy zdarza się przecież baaardzo rzadko. Więc nie widzę problemu w jeździe przez kilka dni bez przeglądu, naprawieniu usterki i zaraz potem podjechaniu na przegląd. Ja mam przegląd początkiem lutego i powiem szczerze, że się trochę boję jechać. Przestało mi świecić przeciwmgielne, chyba mam uszkodzoną jakąś gumę na stabilizatorze bo widziałem że coś tam nie teges (fotka), a miałem podobno wymienianą jakieś 1,5 miesiąca temu. Generalnie jest OK tylko na drobnych nierównościach słyszę delikatne stukanie przy skręconych kołach. Po ostatniej akcji z hamulcami, po wciśnięciu tłoczka na miejsce i wymianie gumki uszczelniającej, uzupełnieniu płynu hamulcowego i odpowietrzeniu układu hamulce mam cacy <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Dziś mnie spotkała niemiła niespodzianka, otóż tico zgasło nie ostrzegając o swoich zamiarach <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Po odpaleniu i ruszeniu zaczęło bardzo szarpać i znów zgasło. Myślałem że to wina pompy, ale tam wszystko OKI. Po paru próbach odpalenia udało się odpalić tico i pojechałem dalej. Nie usunąłem usterki. Podejrzewam że to znów moduł zapłonowy się odzywa - dość długo był spokój.
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał diagnosta?
-
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał diagnosta?
Na fotce widać smar wyrzucony spod osłony przegubu - prawdopodobnie pękła ta osłona lub poluźniła się opaska zaciskowa.
Fotka jest trochę kiepskiej jakości, ale prawdopodobnie tuleja gumowa wahacza (w którą wchodzi drążek stabilizatora) jest zupełnie luźna. W takim przypadku trzeba sprawdzić, co jest tego przyczyną. -
Stachu wcale nie przesadza. Pierwszy raz się spotkałem z czymś takim, jak dziś. Nie wiedział do
czego się p.....olić to znalazł jakieś tam luzy na sworzniachMoże chciał w łapę?
Może miał kaca i chciał się podleczyć, co jest bardzo prawdopodobne.Miałem do wyboru - płacę stówę za przegląd i dostaje świstek ważny na 2 tygodnie żebym miał czas
zrobić auto, które jest mi potrzebne na dojazdy do pracy albo nie bierze kasy i nie podbija
dowodu a ja od poniedziałku nie mam czym jeździć bo przegląd kończy mi się w niedzielę.Ja bez najmniejszego zastanowienia nie dał bym mu nic.
Niech sobie wsadzi w d... to swoje "zaświadczenie".
Stacji diagnostycznych jest naprawdę sporo, biją się o klienta i jak ktoś napisał, nawet bez znajomości podbijają dowód rej. bez problemu.
Mogłeś nic mu nie dać i pojechać do innej stacji diagnostycznej.
Luzy na sworzniach usunąłbyś sobie na spokojnie, dokładnie, ale w wolnej chwili.
Teraz będziesz robił "na szybkiego", co wcale nie przyczynia się do podnoszenia bezpieczeństwa.
Można było zaryzykować i w poniedziałek pojechać bez ważnego dowodu rejestracyjnego.
Do kontroli drogowej jestem zatrzymywany średnio co dwa lata i trzeba mieć pecha, aby właśnie w poniedziałek Cię miśki zatrzymali. -
Na fotce widać smar wyrzucony spod osłony przegubu -
prawdopodobnie pękła ta osłona lub poluźniła się
opaska zaciskowa.Osłona jest OK wszystko jest mokre ponieważ fotka była zrobiona zaraz po jeździe, a było wtedy mokro i błotnisto.
Fotka jest trochę kiepskiej jakości, ale prawdopodobnie
tuleja gumowa wahacza (w którą wchodzi drążek
stabilizatora) jest zupełnie luźna. W takim
przypadku trzeba sprawdzić, co jest tego przyczyną.No właśnie mi to nie pasuje. Zastanawiam się dlaczego mechanik tego nie zauważył podczas oględzin. Powiedział mi tylko o gumach stabilizatora, wnioskuję że chodziło o te z przodu zaraz pod zderzakiem. Jak to sprawdzić? Czy będę musiał wymieniać wahacz, czy tylko tą gumę? Fotka robiona telefonem.
-
To jedź jeszcze raz, tylko do innego Swoją drogą jazda bez przeglądu przez parę dni w niczym
nie przeszkadza jeśli, nie zatrzyma nas policja, co jak wiemy zdarza się przecież baaardzo
rzadko. Więc nie widzę problemu w jeździe przez kilka dni bez przeglądu, naprawieniu
usterki i zaraz potem podjechaniu na przegląd.Wiesz, teraz mam ten śmieszny papier od niego, więc mam 2 tygodnie czasu na naprawienie auta.
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał
diagnosta?Dokładnie w tym miejscu pokazał mi luzy, myślę że wymiana wahaczy załatwi problem <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Może chciał w łapę?
Nie, on jest z tych "zatwardziałych" diagnostów co nie biorą. Od kilku lat do niego jeżdżę i nigdy nie było problemu ale tym razem powiedział, że mnie nie puści bo już mieli nalot policji i zawiesili jego wspólasa.
Może miał kaca i chciał się podleczyć, co jest bardzo prawdopodobne.
Ja bez najmniejszego zastanowienia nie dał bym mu nic.
Niech sobie wsadzi w d... to swoje "zaświadczenie".
Stacji diagnostycznych jest naprawdę sporo, biją się o klienta i jak ktoś napisał, nawet bez
znajomości podbijają dowód rej. bez problemu.
Mogłeś nic mu nie dać i pojechać do innej stacji diagnostycznej.Właśnie już o tym pisałem, że nie miałem niestety czasu na jeżdzenie po innych stacjach, mam 2 tygodnie i myślę że zdążę wymienić te wahacze i zrobić p/mgłowe (chwilowo jestem bez kasy).
Teraz będziesz robił "na szybkiego", co wcale nie przyczynia się do podnoszenia bezpieczeństwa.
Można było zaryzykować i w poniedziałek pojechać bez ważnego dowodu rejestracyjnego.
Do kontroli drogowej jestem zatrzymywany średnio co dwa lata i trzeba mieć pecha, aby właśnie w
poniedziałek Cię miśki zatrzymali.Myślałem o tym, tym bardziej, że też mam kontrole średnio raz w roku, ale uwierz mi, że czasem mam takiego pecha, że nie chciałem jednak ryzykować.
Zresztą dowód rej. i świstek na 2 tygodnie mam cały czas przy sobie i zawsze mogę podjechać na przegląd gdzie indziej przez ten czas, jedynie tylko nie odzyskam stówki od tamtego diagnosty. -
No, nie!
"Pełna załamka, koleś!"
W dzisiejszych czasach trzeba mieć znajomego diagnostę
samochodowego!Gdy przychodzisz, czy przyjeżdżasz do niego z dowodem
rejestracyjnym w celu przystawienia pieczątki, to
rozmawiasz z nim o tym i o owym, ale broń Boże nie
o samochodach i motoryzacji!Może być, na przykład o kobietach, piłce nożnej, czy
żeńskiej siatkówce.Usterki i wymianę części w samochodzie, sprawdza się nie
na stacji diagnostycznej, ale u znajomego
mechanika, jeśli nie masz sam smykałki do
techniki.W latach 80 - siątych ubiegłego wieku, też miałem
podobne problemy jak Ty..., ale to już się
zmieniło.<img src="/images/graemlins/uklon.gif" alt="" /> Im więcej ludzi z takim podejściem, tym lepiej <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
Ja jeździłem i szukałem stacji diagnostycznej, na której zrobią mi porządny przegląd techniczny samochodu. A diagnosta wcale nie okazał się idiotą - bo brakowało mi żarówki oświetlenia tablicy rejestracyjnej i jednego światła pozycyjnego z przodu - żarówkę pozycyjnych wymieniłem od razu, oświetlenie tablicy puścił mi warunkowo chwaląc ogólny stan samochodu. A przeszedłem dokładną ścieżkę diagnostyczną - test spalin na jałowych i podwyższonych obrotach silnika, test amortyzatorów (który zaskoczył diagnostę - pytał jakie mam amortyzatory, bo nie miał wcześniej Matiza z taką sprawnością amorków), szarpaki z przodu i tyłu (dodatkowo poparte naciąganiem elementów metalową brechą), test hamulców - trzykrotny, bo auto wyrzucało z rolek za każdym naciśnięciem hamulca i diagnosta dwukrotnie jeszcze sprawdzał, czy nie ma różnicy siły hamowania bardzo delikatnie hamując, sprawdzał także zbieżność, ustawienie reflektorów (korygował je minimalnie).Takiej kontroli boją się zazwyczaj ludzie, którzy o samochód nie dbają (nie mam tutaj na myśli mycia i woskowania auta 3 razy w tygodniu) albo uważają, że "to tylko Tico, Matiz, maluch itp.".
A zakładanie, że każdy diagnosta to pijak, który szuka dziury w cały, bo chce leczyć kaca to grube nieporozumienie - bo ja ich dzielę na dokładnych (i takiego szukałem) oraz takich, którzy puszczają wszystko jak leci. Trzecia grupa - coraz mniejsza na szczęście - to łapownicy - dla niektórych to wymarzona grupa, bo za 5 dych dodatkowe nie trzeba auta doprowadzać do porządnego stanu technicznego, inni (jak ja) takich omijają szerokim łukiem.
BTW Włożyłem teraz w auto około 1000 PLN w częściach + jeszcze koszt serwisu - w większości dla podniesienia poziomu bezpieczeństwa. Wymieniłem przekładnię (której lekki, ale nie dyskwalifikujący auta luz znalazł właśnie diagnosta na BT), łożyska przednie firmy Koyo, tarcze nacinane i nawiercane Mikoda, klocki hamulcowe Ferodo Premier, dodatkowo alternator (bo regeneracja zbliżyła się niebezpiecznie do ceny nowego alternatora) i nie uważam ani jednej złotówki za straconą. I po odebraniu auta od mechanika pojadę do tej samej stacji diagnostycznej, żeby mi porządnie auto sprawdzili <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Stachu wcale nie przesadza. Pierwszy raz się spotkałem z
czymś takim, jak dziś. Nie wiedział do czego się
p.....olić to znalazł jakieś tam luzy na sworzniach
Brak światła p/mgłowego pomijam bo to jest ważne ale w
zeszłym roku również go nie miałem i na miejscu sam
mi naprawił za 50,- i dowód podbił
Miałem do wyboru - płacę stówę za przegląd i dostaje
świstek ważny na 2 tygodnie żebym miał czas zrobić
auto, które jest mi potrzebne na dojazdy do pracy
albo nie bierze kasy i nie podbija dowodu a ja od
poniedziałku nie mam czym jeździć bo przegląd
kończy mi się w niedzielę. Zgodziłem się na
pierwszy wariant bo nie miałem już czasu jeździć po
innych stacjach diagnostycznych.
Wymienię te przeklęte wahacze, zrobię światło i pojadę
już tam tylko po pieczątkę do dowodu.Wiesz do czego mogą doprowadzić te "jakieś tam luzy na sworzniach"? Widziałeś kiedykolwiek samochód, w którym wypiął się sworzeń w czasie jazdy? Chciałbyś, żeby przednie koło ustawiło się nagle pod dowolnym kątem, gdybyś np. jechał 80 czy 100 km/h?
Nie rozumiem oburzenia w tej sytuacji, bo taka diagnoza służy Twojemu (i innych użytkowników dróg) bezpieczeństwu - a nie jest próbą naciągnięcia przez diagnostę, bo przecież nie proponował Ci łapówki, ani sam nie chciał auta naprawiać. Dostałeś też dokument, który pozwala Ci autem jeździć i w rozsądnym czasie dokonać naprawy <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Światło tylne też zgodnie z przepisami powinno być sprawne - ale to drobnostka, którą IMHO diagnosta by "puścił" zalecając po prostu uzupełnienie oświetlenia <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Ja jeździłem i szukałem stacji diagnostycznej, na której zrobią mi porządny przegląd techniczny
samochodu.Odpowiem krótko:
Samochód musi być sprawny technicznie, aby nie zagrażał bezpieczeństwu innych użytkowników dróg i sobie.
Jednak nie uzależniam tego od stanu psychicznego diagnosty w danym dniu, kiedy to mu się nudzi i wyszukuje byle co, aby się przyczepić lub nie. Sprawdzenie stanu technicznego, musi być niezależne od wbicia pieczątki w dowodzie, wtedy dopiero jest obiektywne. -
Odpowiem krótko:
Samochód musi być sprawny technicznie, aby nie zagrażał
bezpieczeństwu innych użytkowników dróg i sobie.Bardzo słusznie <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Jednak nie uzależniam tego od stanu psychicznego
diagnosty w danym dniu, kiedy to mu się nudzi i
wyszukuje byle co, aby się przyczepić lub nie.
Sprawdzenie stanu technicznego, musi być niezależne
od wbicia pieczątki w dowodzie, wtedy dopiero jest
obiektywne.Ale przyznasz, że luzy sworzni wahaczy to nie jest "byle co" - pozornie niewielki luz może doprowadzić do uszkodzenia śruby mocującej sworzeń w zwrotnicy i doprowadzić do wypięcia się wahacza ze zwrotnicy. Zakładając, że skończyłoby się tylko na uszkodzeniach auta, to i tak może być źle - gorzej, gdyby np. wjechać pod ciężarówkę albo skosić drzewo. A już najgorzej, gdyby np. zgarnąć autem "zawartość" przystanku autobusowego w godzinach szczytu <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
Gdyby ów diagnosta doczepił się tylko do światła (też miał prawo) to można by sądzić, że po prostu chciał się przyczepić - ale poważna usterka zawieszenia nie jest głupotką.
Pozdrawiam <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
-
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał
diagnosta?Te gumki nadają się tylko do wymiany - 4 sz po dwie z lewej i 2 z prawej strony. Ostatnio płaciłem za nie po 4 PLN za szt. Mnie też nalazł to diagnosta przy przeglądzie rejestracyjnym. zaprosił mniwe pod samochód i palcem pokazał co jest wybite i w którym miejscu. Dowód podbił jednak zalecił jak najszybszą wymianę tych gum z uwagi na zmieniającą się zbieżość a co za tym idzie szybsze zużycie opon z przodu.
-
Wiesz do czego mogą doprowadzić te "jakieś tam luzy na sworzniach"? Widziałeś kiedykolwiek
samochód, w którym wypiął się sworzeń w czasie jazdy? Chciałbyś, żeby przednie koło
ustawiło się nagle pod dowolnym kątem, gdybyś np. jechał 80 czy 100 km/h?
Nie rozumiem oburzenia w tej sytuacji, bo taka diagnoza służy Twojemu (i innych użytkowników
dróg) bezpieczeństwu - a nie jest próbą naciągnięcia przez diagnostę, bo przecież nie
proponował Ci łapówki, ani sam nie chciał auta naprawiać. Dostałeś też dokument, który
pozwala Ci autem jeździć i w rozsądnym czasie dokonać naprawyNie zrozumiałeś mnie a może to ja się niezbyt "czytelnie" wypowiedziałem <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />. Jeśli chodzi o wahacze to wiedziałem, że są oba do wymiany ale zwlekałem z tym do wypłaty bo nie mam obecnie środków na ich wymianę a auto potrzebuję na dojazdy do pracy <img src="/images/graemlins/beksa.gif" alt="" />
Światło tylne też zgodnie z przepisami powinno być sprawne - ale to drobnostka, którą IMHO
diagnosta by "puścił" zalecając po prostu uzupełnienie oświetleniaWiesz, w zeszłym roku również nie miałem p/mgłowego o czym się dowiedziałem dopiero na przeglądzie (dzień wcześniej jeszcze działało <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />). Tylko, że wtedy diagnosta z pomocą swojego znajomego elektryka sam mi naprawił owe światełko za 50,-, po czym dowód podbił. Poza tym te przeklęte wahacze miałem zamiar wymienić na koniec miesiąca, zwlekałem z tym jak już pisałem wyżej z powodu braku kasy, teraz będę musiał się zapożyczyć przez tego zafajdanego diagnostę <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" />
A wiesz co mi powiedział ten sam diagnosta rok temu jak u niego byłem a'propos braku p/mgłowego??. Że szybciej puścił by mnie z niezbyt sprawnymi hamulcami aniżeli z defektami, które łatwo może wykryć policja tzn. z brakiem jakiegoś światła czy łysymi oponami <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/wino.gif" alt="" />
-
Swoją drogą jazda bez przeglądu przez parę dni w niczym nie przeszkadza jeśli, nie zatrzyma nas policja, co jak wiemy zdarza się przecież baaardzo rzadko. Więc nie widzę problemu w jeździe przez kilka dni bez przeglądu...
Po warunkiem, że w czasie tych kilku dni nie przytrafi nam się stłuczka lub jeszcze coś gorszego. Myślę, że w tym przypadku ubezpieczyciel będzie się bardzo upierał, żeby nie wypłacić nam odszkodowania niezależnie czy z OC sprawcy czy z naszego AC. Nikomu oczywiście tego nie życzę. Ale nikogo nie będzie obchodziło że kierowca wiedział o usterce, nie miał kasy na naprawę, a "upierdliwy diagnosta" nie chiał wbić pieczątki.
Koleżanki i Koledzy! Dbajmy o stan techniczny naszych pojazdów, działajmy zgodnie z prawem a unikniemy wielu nieprzyjemnych rzeczy.
Pozdrawiam wszystkich. -
Nie zrozumiałeś mnie a może to ja się niezbyt "czytelnie" wypowiedziałem . Jeśli chodzi o wahacze to wiedziałem, że
są oba do wymiany ale zwlekałem z tym do wypłaty bo nie mam obecnie środków na ich wymianę a auto potrzebuję na
dojazdy do pracyPojechałeś niesprawnym samochodem na przegląd rejestracyjny i masz o to pretensje do diagnosty <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />
Tak naprawdę to Ty ponosisz winę, bo o usterce nie dowiedziałeś się na przeglądzie, ale jak sam napisałeś - wiedziałeś o tym wcześniej.
Przykro, ale posiadanie samochodu pociąga za sobą również wydatki nie tylko na paliwo i OC, ale również eksploatację i czasami nawet drogie naprawy - z tym trzeba się liczyć.Wiesz, w zeszłym roku również nie miałem p/mgłowego o czym się dowiedziałem dopiero na przeglądzie (dzień wcześniej
jeszcze działało ). Tylko, że wtedy diagnosta z pomocą swojego znajomego elektryka sam mi naprawił owe
światełko za 50,-, po czym dowód podbił.To była tylko dobra wola diagnosty, a nie jego obowiązek, dlatego można powiedzieć, że zachował się fair.
Poza tym te przeklęte wahacze miałem zamiar wymienić na koniec
miesiąca, zwlekałem z tym jak już pisałem wyżej z powodu braku kasy, teraz będę musiał się zapożyczyć przez
tego zafajdanego diagnostęMoże to brutalne co napiszę, ale jeżeli masz niesprawny samochód i nie masz pieniędzy na jego naprawę nie powinieneś nim do czasu usunięcia usterki poruszać się. W przypadku wahacza, o którym piszesz, jego "wypięcie" może spowodować naprawdę opłakane skutki nie tylko dla Ciebie, ale również dla innych uczestników ruchu i zupełnie niewinnych ludzi.
Kiedyś, o jeśli dobrze pamiętam to Klinone pokazywał zdjęcia, jak to się kompletnie mu koło rozjechało tuż przy podjeździe pod dom. Było to przy zerowej prędkości, a wyglądało dość drastycznie. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Tobie przydarzyła się podobna przygoda przy większej prędkości podczas większego nasilenia ruchu miejskiego <img src="/images/graemlins/szok.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />PS.
Znalazłem wątek Klinone - TU KLIKAĆ -
Pojechałeś niesprawnym samochodem na przegląd rejestracyjny i masz o to pretensje do diagnosty
Tak naprawdę to Ty ponosisz winę, bo o usterce nie dowiedziałeś się na przeglądzie, ale jak sam
napisałeś - wiedziałeś o tym wcześniej.Ok, wiedziałem o tym wcześniej ale luzy są na tyle małe, że nie spodziewałem się, że się do nich przyczepi <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" />
Przykro, ale posiadanie samochodu pociąga za sobą również wydatki nie tylko na paliwo i OC, ale
również eksploatację i czasami nawet drogie naprawy - z tym trzeba się liczyć.Zdaję sobie z tego sprawę bo mam prawko od 10 lat i tyle samo auto, a Tico posiadam od 3.
To była tylko dobra wola diagnosty, a nie jego obowiązek, dlatego można powiedzieć, że zachował
się fair.Uważasz, że zachował się fair kasując mnie 50,- za podłączenie 2 kabelków co zajęło mu raptem 5-10 minut <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />. Powiedział wtedy do mnie wprost, że albo woła kolesia i naprawiamy p/mgłowe za taką kasę albo z przeglądu nici...
-
Uważasz, że zachował się fair kasując mnie 50,- za podłączenie 2 kabelków co zajęło mu raptem 5-10 minut .
Powiedział wtedy do mnie wprost, że albo woła kolesia i naprawiamy p/mgłowe za taką kasę albo z przeglądu
nici...Zawsze mogłeś odmówić i naprawić to samodzielnie - ponowny przegląd sprowadziłby się tylko do kontroli tego światła i byłby bezpłatny.
-
Zawsze mogłeś odmówić i naprawić to samodzielnie - ponowny przegląd sprowadziłby się tylko do
kontroli tego światła i byłby bezpłatny.Sharky, Ty żyjesz w innym świecie, to jest Polska.
Jakby nie dał tych 50 zł. za podłączenie 2 kabelków, to diagnosta przyczepiłby się do czegoś innego! -
(...) teraz będę musiał się zapożyczyć przez tego zafajdanego diagnostę (...)
1. Stan techniczny pojazdu wpływa bezpośrednio na bezpieczeństwo kierującego, pasażerów i innych uczestników ruchu.
2. Wielu ludzi - i to wcale niemały odsetek - jest nieodpowiedzialnych i gdyby nie zmusić ich do tego odpowiednimi aktami prawnymi, to nie kontrolowaliby regularnie i nie naprawiali usterek w swoich samochodach. Pracownicy stacji kontroli pojazdów powinni kontrolować stan techniczny pojazdów wedle narzuconych im wytycznych i własnej wiedzy z zakresu mechaniki samochodowej. Jeśli ich "koledzy" z innych stacji "przymykają oczy" na poważne usterki (czerpiąc z tego bezpośrednio korzyści finansowe lub nie), to nie znaczy, że tak powinni robić wszyscy diagności.
3. Nie możesz mieć pretensji i obrażać "zafajdanego diagnostę" dlatego, że czynił swoją powinność. Samochód posiada usterkę zagrażającą bezpieczeństwu, więc zrobił to, co do niego należało. Widocznie uznał, że luzy są zbyt duże. Nie ma paragrafu z odstępstwami dla ludzi, którzy akurat nie mają środków finansowych. Tak jak to napisał Sharky i Ty potwierdziłeś tego znajomość, posiadając samochód trzeba się liczyć z tego rodzaju kosztami i dysponować pewnymi "zaskórniakami" na wypadek pojawienia się usterek.