Czy warto kupić używane Daewoo Tico w dzisiejszych czasach
-
Hej, wiele osób na pewno zadaje sobie to pytanie, wątków jest wiele ale mamy obecnie 2016 rok a Tico nie jest produkowane już od 15 lat.
Moim zdaniem warto jeśli bierzemy pod uwagę maksymalnie niskie koszty zakupu i eksploatacji.
Do miasta na krótkie odcinki raczej benzyna, na wieś i trochę dalsze wycieczki wybrałbym jedynie auto z lpg.
Niewątpliwą zaletą auta jest silnik konstrukcji Suzuki, niewielkie spalanie oraz relatywnie niskie składki OC. Nie powinniśmy obawiać się aut z przebiegiem do 200 tysięcy kilometrów jeżeli były w miarę regularnie eksploatowane.
Koszt części zamiennych jest niski, można nadal kupić wiele fabrycznie nowych oryginalnych elementów.Wady? No tak, są.. ciężko teraz znaleźć zadbane tico.
Nie poleciłbym takiego auta kierowcom którzy nie potrafią jeździć i myśleć na drodze ze względu na niski poziom bezpieczeństwa, ono uczy nas respektu do przepisów i innych użytkowników dróg ;)Podsumowując:
Tico w stanie bardzo dobrym powinniśmy kupić lub doprowadzić je do fajnego stanu w kwocie nie większej jak 3000zł, ciesząc się że mamy auto sprawne w 100% mechanicznie z dobrym silnikiem a podejrzewam że można i dużo taniej.ps. wątek raczej nie dla stałych bywalców ale może ktoś szuka takich informacji, koniecznie chciałem napisać wątek na nowym sofcie ;)
-
Jestem tego samego zdania. Na pewno warto, bo (przy poświęceniu trochę czasu na poszukiwanie niezajeżdżonego egzemplarza) w cenie lepszego roweru dostajemy autko, którego koszty eksploatacji nie zrujnują żadnej kieszeni, są mniejsze od kosztów utrzymania średniej klasy i wielkości motocykla. Śmiem twierdzić nawet, że obecnie jest to najtańszy sposób na zmotoryzowanie się, jeśli chodzi o samochody: niskie spalanie, możliwość jazdy na LPG (silnik nie protestuje, wystarczy najtańsza instalacja pierwszej generacji), duża niezawodność, a w razie konieczności - jeśli przyjdzie coś wymienić (w końcu te autka swoje lata mają) - części tanie jak barszcz, a naprawić można samemu lub zlecić pracę każdemu mechanikowi, nawet amatorowi (nie trzeba przecież żadnych specjalistycznych urządzeń, komputerów, oprogramowania). Wystarczy tylko, żeby był to mechanik z wyobraźnią i odrobiną kultury technicznej, nie kowal.
Po kilkunastu latach użytkowania tico, zamiast pchać pieniądze w eksploatację i naprawy jakiegoś innego, bardziej "prestiżowego" :-) auta, spokojnie udało mi się zaoszczędzić sporo pieniędzy tak, aby potem niewiele dołożyć i znów kupić nowy samochód - rodzina się powiększała, więc z biegiem czasu potrzebowałem czegoś większego. Tico jednak nie sprzedałem, służy mi nadal jako codzienny środek transportu do pracy, na zakupy itp. Koszty jego utrzymania są tak nieduże, że wręcz nieodczuwalne, nawet przy utrzymywaniu drugiego pojazdu.
Śmiało można polecić Tico jako drugie, ekonomiczne auto w rodzinie - taki roboczy osiołek na co dzień, który w mieście potrafi być bardzo dynamiczny, na trasie też daje radę, a zaparkuje w każdej szczelinie na parkingu. Jest też dobrym pomysłem na pierwszy samochód; nie puści młodego właściciela z torbami, pozwoli na poznanie obsługi samochodu i samodzielne wykonywanie nieskomplikowanych napraw (przy czym nasze forum jest pomocne ;-) ), a także (jak pisałeś) - nauczy nieco pokory i użycia wyobraźni za kierownicą - o ile użytkownik ją posiada i nie jest idiotą. -
Całkiem niedawno postawiłem sobie to pytanie, aczkolwiek miałem kiedyś Tico (do 2013r.) Pracowałem w delegacji, w drogownictwie, w związku z tym był mi potrzebny tani środek transportu, Tico się sprawdziło. Niestety niedaleko domu miałem stłuczce, po zgrubnym wyklepaniu zdecydowałem że nie opłaca się inwestować w naprawę, chwile pojeździłem i sprzedałem.
Potem prace zmieniłem, kupiłem yarisa d4d i dobrze mi z nim było, ale po czasie przyszła potrzeba na drugie auto. Co kupić? Drugiego yarka? Hmmm. A może Tico? Trochę obciach :/, ale do pracy po co mi lepsze? Szukałem i szukałem, aż w końcu znalazłem. Tico z gazem na liczniku 292000km że zdrowym silnikiem, użytkowany w jednej rodzinie od nowości na zasadzie najpierw ojciec, potem synowie. W środku obraz nędzy i rozpaczy, siedzenie kierowcy połamane,(only pozycja leżąca, boczna), kanapa podarta i brudna, smród. Do tego pęknięta szyba przednia od rdzy i ogniska korozji na drzwiach i klapie. Auto kosztowało mnie 1700zł do tego usunięcie powyższych mankamentów około 500zł, chyba przepłaciłem. Ale myślę że było warto, lubię te auto.