wyrządzona szkoda - naprawa na własną rękę.
-
Wiesz co... Skoro nie dotrzymał ustnej umowy i postawił Cię przed faktem dokonanym, to niech idzie do ubezpieczalni. Myślę, że w najgorszym przypadku zabiorą Ci zniżkę 10% na dwa lata. Więc raczej nie stracisz więcej niż 300zł. Nie dość że oszczędzisz, to nauczysz człowieka co to znaczy umowa zawarta ustnie.
-
tak czytam ten temat i jedno co wiem to albo pieniążki do rączki albo misiaki trzeba wołać i wtedy dadzą 6pkt 300zł i pociągnę z czyjegoś OC naprawę z autem zastępczym to zobaczysz jak ci 10% zniżki zabiorą ostatnio też przetarli w rodzinie auto na dwóch elementach to się skończyło na 17tyś w ASO i TU płaci aż miło i nie dyskutuje dlatego staje po stronie poszkodowanego bo jak to zrobił i gdzie to nie ważne,a skoro mu auto uszkodziłeś to powinieneś zrekompensować mu straty
-
Wiecie co? Fajna
sprawa. Następnym razem zrobię tak samo. Może mi się uda?Ja bym dla swojego sumienia, świętego spokoju, obgryzania paznokci i zastanawiania się czy jutro znowu nie zadzwoni, czy nie przyjdzie pismo z ubezpieczalni czy sądu, przyznał się do winy i niech sobie naprawia auto z mojego OC.
I nie chodzi o cwaniakowanie, kombinowanie... ale o spokojną głowę kosztem 10% zwyżki przy następnym OC.
-
a ja, pomijając już kwestie sumienia, poruszyłbym inną kwestię. Skąd masz pewność że skoro zgłosił się po tak długim okresie czasu, że nie zniszczył bardziej tego zderzaka i stąd takie koszty? ja bym probował w ten sposob. Bo masz pewność 100% że facet nigdzie indziej nie przychaczył i nie uczestniczył w żadnym innym zdarzeniu drogowym? sorry, ale jak ktoś sie zgłasza po pół roku to dla mnie jest śmieszny...
Nie namawiam oczywiście do wymiagania się, ale może warto ponegocjować kwotę...
-
Właśnie żeby uniknąć tego typu problemów i dylematów w razie stłuczki (a miałem ich już niestety kilkanaście) nie zgadzam się na żadne "dogadywanie" i dziwaczne rozliczenia (nieważne czy jako poszkodowany czy jako sprawca) tylko likwiduję szkodę z OC. Jeżeli jestem sprawcą to nie mam problemów z wyceną. Unikam zagadnień typu czy koleś będzie jeździł z rysą i schowa kasę czy wymieni zderzak do starego rebła na nowy w ASO bo miał taki kaprys i przyjdzie z fakturą. Nie interesuje mnie czy naprawa wyniosła 500 zł, czy 5 tys. bo po demontażu okazało się że coś jeszcze się posypało. Nie ma dla mnie znaczenia jak, gdzie, kiedy i za ile ktoś to naprawia albo i nie, oszczędzam w ten sposób swój czas, nerwy i także pieniądze, bo nawet sprawa wyglądająca na błahą zazwyczaj kosztuje więcej niż utrata kilkunastu procent zniżki. Jeżeli z kolei jestem poszkodowanym to mogę powalczyć o uczciwą wycenę z TU i zapewnić fachową naprawę, a nie na zasadzie "sklei pan se ten zderzak superglue bo to przecież tylko stare Tico".
Rada do autora wątku - oświadczenie jest spisane, niech delikwent idzie do TU. Jeżeli TU poprosi Ciebie o potwierdzenie, to potwierdź. Utrata zniżek nie powinna Cię kosztować więcej niż kasa dla gościa, w dodatku nie wykładasz tej sumy od razu, tylko sukcesywnie płacąc nieco więcej za ubezpieczenie. -
Właśnie żeby
uniknąć tego typu problemów...Podejście słuszne, ale w tym konkretnym przypadku jest mały problem. Niby oświadczenie jest, ale naprawa została wykonana - a wyceny przed nie było. Pytanie, jak do tego podejdzie ubezpieczyciel - zakładam, że stanie okoniem. Druga sprawa - wcale nie jest powiedziane, że utrata zniżki wyniesie jedynie 10% - w zależności od OWU może być to np. 20%. Ja bym dogadał się z gościem, zapłacił mu nawet te 500 zł, wziął oświadczenie, zniszczył i zapomniał - sprawy nie było.
-
co do uszkodzenia... ja zdjęcia mam, nawet wyraźne... bo moj telefon flesza miał. facet tak naprawdę nie ma zdjęć bo ma 2 w dodatku rozmazane jak cholera. mielismy się w ciągu tygodnia spotkać i zdecydować co i jak.
ja na pewno nie mam zamiaru wypierać sie otarcia po prostu nie mam ochoty mu teraz płacić po fakcie po połowie roku. zadzwoniłem sobie wczoraj do ubezpieczyciela mojego i sobie z panem pogadałem. sądzę że najlepszym rozwiązaniem jest nie zapłacenie facetowi i niech zgłasza się do TU.
-
Podejście słuszne,
ale w tym konkretnym przypadku jest mały problem.Ten problem poszkodowany zrobił sobie sam. Jeśli nie miał wyceny, to po prostu utrudni mu uzyskanie pieniędzy za oc. Ale jeżeli wszystkie trzy strony będą współpracować, to rzeczoznawca może (choć to będzie tylko jego dobra wola) zrobić wycenę na podstawie zdjęć.
O ile nie stwierdzi, że to próba wyłudzenia ubezpieczenia.wziął oświadczenie, zniszczył i zapomniał - sprawy nie było.
A w życiu. W takim wypadku spisać oświadczenie, ze szkoda zrekompensowana w taki a taki sposób.
-
Kwestia uszkodzeń jest bardzo ważna... Patrząc z drugiej strony, skłonił bym się ku wersji pt: " Niech sobie to poszkodowany z ubezpieczalnią załatwia", a kolega none będzie mieć spokój... To, że naprawa została wykonana "na własną rękę" to już problem, który nie powinien sprawcę interesować...
Moja rada: Płacić z OC... Ubezpieczyciela można zawsze zmienić...
-
co do
uszkodzenia... ja zdjęcia mam, nawet wyraźne... bo moj telefon flesza miał. facet
tak naprawdę nie ma zdjęć bo ma 2 w dodatku rozmazane jak cholera. mielismy się w
ciągu tygodnia spotkać i zdecydować co i jak.
ja na pewno nie mam
zamiaru wypierać sie otarcia po prostu nie mam ochoty mu teraz płacić po fakcie
po połowie roku. zadzwoniłem sobie wczoraj do ubezpieczyciela mojego i sobie z panem
pogadałem. sądzę że najlepszym rozwiązaniem jest nie zapłacenie facetowi i niech
zgłasza się do TU.wyślij mu smsa ze masz problemy rodzinne i nie masz dla niego kasy, niech zglosi do TU, a Ty sie przyznasz. Mniej stracisz, on nic nie straci i bedziesz mial czyste sumienie.
-
kulturalnie chcialem zadzwonic kilka razy. brak odp. sprawe olewam, niech rb co chce.
-
O ile nie stwierdzi, że to próba wyłudzenia ubezpieczenia.
Jeżeli nie ma zdjęć identyfikujących jednoznacznie pojazd - z numerami rejestracyjnymi, miejscem kolizji itp. - poszkodowany po prostu strzelił sobie w stopę. Odszkodowania nie dostanie w żadnym wypadku ze względu na brak dowodów zaistnienia szkody i jej wymiaru. Automatycznie sprawca nie straci zniżek (brak wypłaty odszkodowania = brak utraty zniżek), poszkodowanemu (wydaje mi się - patrząc na kwotę - "sprytnemu") pozostanie droga sądowa - tutaj stroną jest ubezpieczyciel - i sprawa raczej nie do wygrania.
-
kulturalnie chcialem zadzwonic kilka razy. brak odp. sprawe olewam, niech rb co chce.
Oczywiście - chce - niech zgłasza z OC - skoro sprytnie auto naprawił - i tak grosza nie dostanie. W zabawy "daj pan 5 stówek" się nie baw - nie ma to sensu ekonomicznego.
-
Umówiłeś się, że naprawisz wyrządzoną szkodę i pytasz nas, czy zrobić sobie z gęby cholewę. Czy coś pominąłem?
Chcę się upewnić, że dobrze zrozumiałem pierwszy post.
-
umówiłem się z człowiekiem, że w ciągu tygodnia on DOWIE SIĘ ile by naprawa kosztowała i wtedy wspolnie podejmiemy decyzję czy OC czy ja daje mu do ręki i sobie naprawi sam... i mu miało to być na rękę i mi bo on nie miał czasu latać i załatwiać nic. a po pół roku się teraz odzywa ze on sobie naprawił i chce kasę.
zatem zle zrozumiales
-
Jak chciałeś umowy ze szczegółami, trzeba było ją spisać, najlepiej w formalnym języku prawnym.
Moje sumienie jest droższe niż dwa tankowania do pełna, jak Twoje nie, to olej gościa i po sprawie.
-
Jak chciałeś umowy
ze szczegółami, trzeba było ją spisać, najlepiej w formalnym języku prawnym.
Moje sumienie jest
droższe niż dwa tankowania do pełna, jak Twoje nie, to olej gościa i po sprawie.Za bardzo drążysz i moim zdaniem "naciągasz" temat/pojęcie sumienia... Ja początkowo też źle zinterpetowałem/odczytałem całą sytuację, lecz teraz uważam, że sumienie nie ma tu nic do rzeczy... Kolega przyznał się do winy, ba nawet oświadczenie napisał... Ty byś czekał nawet rok, aż poszkodowany się odezwie w sprawie szkody???
-
Kolego chyba starasz się być bardziej święty od papieża. Skoro była umowa spisana szkody oraz oświadczenie poszkodowanego, że da znać w ciągu tygodnia jakie są koszty naprawy to tego trzeba się trzymać. A nie, że po pół roku żąda sobie 500zł bo sam naprawił bez uzgodnienia nawet z ubezpieczycielem. Teraz to nawet ubezpieczyciel mu odrzuci żądanie naprawy z OC bo z jakiego powodu teraz mu ma wierzyć jakie szkody poniósł.
Koledze sprawcy można tylko to zarzucić, że nie upraszał się by poszkodowany sam raczył dotrzymac słowa które dał.... -
Koledze sprawcy
można tylko to zarzucić, że nie upraszał się by poszkodowany sam raczył dotrzymac
słowa które dał....Przecież napisał, że próbował się skontaktować ale nie było to możliwe, więc dlaczego miałby pilnować czyichś spraw, tak jak napisałem na początku to nie przedszkole tylko dorosłe życie i każdy powinien dbać o swoje interesy.
-
Przeciąganie sprawy to przejaw braku szacunku, bezmyślności, złego wychowania.
W niczym jednak nie zmniejsza, ani nie niweluje zaistniałej sytuacji, gdzie jest szkoda, winny i poszkodowany.
Jedyna różnica, że teraz winny ma możliwość zgodnie z prawem pokazać poślady poszkodowanemu. Czy to zrobi, nie mój interes.
Forum dyskusyjne, to się wypowiedziałem