Skręcanie w lewo z ulicy podporządkowanej
-
Witam,
mam pytanie dotyczące sytuacji poniżej:
Uploaded with ImageShack.us
Ja- chcę wyjechać z ulicy podporządkowanej w lewo na drogę główną.
Samochód czerwony- włączył prawy kierunkowskaz i skręca w prawo (zjeżdża z drogi głównej)
Samochód niebieski- chce przejechać przez skrzyżowanie na wprost, kontynuując wzdłuż drogi głównej.1. Czy ja, widząc, że czerwony samochód który sygnalizuje manewr skrętu w prawo i go wykonuje, mogę w tym samym momencie skręcić w lewo na drogę główną? (w ten sposób skręcamy jednocześnie - ja w lewo, czerwony w prawo)
2. Czy jednak muszę zaczekać, aż przejedzie czerwony i niebieski samochód?3. Czyja wina byłaby w momencie kolizji, gdyby samochód niebieski wyprzedził czerwony (przecinając linię podwójną ciągłą) i zderzył się ze mną na lewym pasie drogi głównej (górnym na rysunku)?
Proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam
Jacek -
Jeżeli pojazd czerwony daje kierunkowskaz do prawo skrętu to spokojnie możesz jechać w lewo, ponieważ nie poruszacie się po torze kolizyjnym i nie macie prawa się spotkać. Jeżeli niebieskiemu kierowcy coś strzeli do głowy to sytuacja jest teoretycznie klarowna, ale nie koniecznie dla ubezpieczyciela. Do potencjalnego zderzenia doszło by na skutek wykroczenia niebieskiego pojazdu jednak ktoś może Ci powiedzieć że jest "zasada ograniczonego zaufania" i mogłeś przewidzieć że on ominie pojazd czerwony.
Więc lepiej śpieszyć się powoli -
Wyprzedzanie na skrzyżowaniu i bezpośrednio przed nim jest zabronione. Jeżeli niebieski przetnie podwójną ciągłą, to jedzie niezgodnie z przepisami.
Jeżeli wyjedziesz w lewo tak, że niebieski nie musi z Twojego powodu zwalniać (a będzie musiał zwolnić przez czerwonego) to możesz taki manewr wykonać. -
Wyprzedzanie na
skrzyżowaniu i bezpośrednio przed nim jest zabronione. Jeżeli niebieski przetnie
podwójną ciągłą, to jedzie niezgodnie z przepisami.Niebieski dostanie mandat za wyprzedzanie na skrzyżowaniu, ale i tak pojazd wyjeżdżający z drogi podporządkowanej będzie sprawcą kolizji.
W niektórych przypadkach policja/sąd może orzec winę obopólną.
Jeżeli wyjedziesz w
lewo tak, że niebieski nie musi z Twojego powodu zwalniać (a będzie musiał zwolnić
przez czerwonego) to możesz taki manewr wykonać.Zgadza się.
-
Zgadza się.
No to jeśli się zgadza, to manewr wykonuje zgodnie z przepisami, więc czemu ma być sprawcą kolzji?
Nie to, ze się czepiam, po prostu mam mały staż za kółkiem i nie miałem takiej sytuacji -
No to jeśli się
zgadza, to manewr wykonuje zgodnie z przepisami, więc czemu ma być sprawcą kolzji?Inaczej napiszę, bo sam się teraz zakręciłem.
Niebieski zawsze może przed policją zeznać, że omijając czerwonego (a tym samym wjeżdżając na podwójną linię ciągłą) chciał uniknąć kolizji z czerwonym, który zaczął gwałtownie hamować aby zdążyć skręcić w prawo w drogę podporządkowaną. A tu nagle wyjechał mu samochód wątkotwórcy, wyjeżdżający z drogi podporządkowanej.
W takiej sytuacji niebieski dostanie mandat za przejechanie podwójnej linii ciągłej/wyprzedzanie na skrzyżowaniu, ale wciąż będzie się znajdował na drodze z pierwszeństwem przejazdu.
Natomiast wątkotwórca, jako pojazd włączający się do ruchu z drogi podporządkowanej jest obowiązany do upewnienia się, że manewr jego nie spowoduje zagrożenia na drodze i.t.d.Nie to, ze się
czepiam, po prostu mam mały staż za kółkiem i nie miałem takiej sytuacjiMimo, że "już" od 13 lat mam prawo jazdy i prawie każdego dnia zasiadam za kierownicą, czy to w ruchu miejskim, czy "na trasie", to wcale nie uważam się za dobrego kierowcę, czy też takiego który doskonale zna przepisy ruchu drogowego.
-
z tego co ja pamiętam: Jeżeli pojazd przed nami skreca (prawo bądź lewo) a my nie przecinamy linii środkowej to możemy ten pojazd wyprzecić (warunkiem jest kierunkowskaz pojazdu przed nami)
-
Dlatego warto włączyć myślenie
Sam rysunek nie mówi na wiele o drodze, więc może być wiele zmiennych (szerokość jezdni itp.). Ludziska nadal są u nas za kółkiem szybcy i wściekli i nigdy nie wiesz kto będzie jechał niebieskim wozem. -
z tego co ja
pamiętam: Jeżeli pojazd przed nami skreca (prawo bądź lewo) a my nie przecinamy
linii środkowej to możemy ten pojazd wyprzecić (warunkiem jest kierunkowskaz pojazdu
przed nami)Samo włączenie kierunkowskazu w pojeździe jadącym przed nami nie oznacza, że jego kierowca ten manewr wykona.
-
Dlatego warto włączyć myślenie
Sam rysunek nie
mówi na wiele o drodze, więc może być wiele zmiennych (szerokość jezdni itp.).
Ludziska nadal są u nas za kółkiem szybcy i wściekli i nigdy nie wiesz kto będzie
jechał niebieskim wozem.Otóż to.
Przepisy jedno, a myślenie na drodze i chociażby próba przewidywania zachowań innych kierowców to drugie. -
z tego co ja
pamiętam: Jeżeli pojazd przed nami skreca (prawo bądź lewo) a my nie przecinamy
linii środkowej to możemy ten pojazd wyprzecić (warunkiem jest kierunkowskaz pojazdu
przed nami)Dobra. Tylko, że wyprzedzanie na skrzyżowaniach i bezpośrednio przed nimi jest zakazane (wyjatkiem są skrzyżowania wielopasmowe z sygnalizacją świetlną)
-
Niebieski zawsze
może przed policją zeznać, że omijając czerwonego (a tym samym wjeżdżając na
podwójną linię ciągłą) chciał uniknąć kolizji z czerwonym, który zaczął gwałtownie
hamować aby zdążyć skręcić w prawo w drogę podporządkowaną. A tu nagle wyjechał mu
samochód wątkotwórcy, wyjeżdżający z drogi podporządkowanej.Niebieski (jak każdy inny) ma obowiązek utrzymać taką prędkość i odległość od poprzedzającego pojazdu, aby mieć możliwość bezpiecznego zatrzymania się. Nawet jakby czerwony wpadł na słup i zatrzymał się ze 100km/h na długości 30cm, to jakby niebieski mu w kufer wjechał, to by była wina niebieskiego a nie czerwonego.
Nie ma różnicy, czy ktoś hamuje, bo zobaczył uliczkę, czy też dlatego, że wybiegło mu dziecko na drogę. Jak nie wyhamujesz/uciekniesz na przeciwny pas to masz problem
Dalszy ciąg Twojego tłumaczenia jest całkiem sensowny, ale wyjeżdżając mam prawo NIE spodziewać się, że niebieski wyskoczy na nieprawidłowy pas.
Zasady ograniczonego zaufania już w przepisach nie ma. Jest tylko w zdrowym rozsądku.Ahh te przepisy
-
sugerujesz zatem, że (tylko przykład):
nie wolno mi wyprzedzić samochodu z prawej strony gdy ten chce skręcić w lewo i stoi na skrzyżowaniu? -
sugerujesz zatem,
że (tylko przykład):
nie wolno mi
wyprzedzić samochodu z prawej strony gdy ten chce skręcić w lewo i stoi na
skrzyżowaniu?Nie pamiętam jak jest z omijaniem, bo o tym piszesz. Wyprzedzać nie wolno.
Jak znajdę kodeks aktualny to poczytam -
Chris na początku powiedział dobrze. Kierowca wyprzedzający dostał by mandat za wykroczenie nieskutkowe, kierowca wyjeżdżający z drogi podporządkowanej jest sprawcą kolizji. Ustąpienie pierwszeństw podyktowane znakiem dotyczy drogi a nie pasa ruchu.
Z drugiej strony, jak zauważył któryś z przedmówców, rysunek nie odzwierciedla sytuacji na drodze. -
Niebieski (jak
każdy inny) ma obowiązek utrzymać taką prędkość i odległość od
poprzedzającego pojazdu, aby mieć możliwość bezpiecznego zatrzymania się. Nawet
jakby czerwony wpadł na słup i zatrzymał się ze 100km/h na długości 30cm, to jakby
niebieski mu w kufer wjechał, to by była wina niebieskiego a nie czerwonego.
Nie ma różnicy, czy
ktoś hamuje, bo zobaczył uliczkę, czy też dlatego, że wybiegło mu dziecko na drogę.
Jak nie wyhamujesz/uciekniesz na przeciwny pas to masz problemNie każde wjechanie w czyiś kuper jest oznaką, że sprawcą jest ten z tyłu z powodu niezachowania bezpiecznej odległości przed pojazdem poprzedzającym.
Przykład: spowodowanie zagrożenia na drodze nieuzasadnionym hamowaniem. (nie wjechanie w słup, tylko np. z własnego "widzimisię" albo celowe po to, żeby właśnie ten z tyłu wjechał nam w zad)
Przed sądem można się z tego wykręcić.Dodatkowo niebieski podczas omijania czerwonego może wpaść w plamę oleju i zacząć tańczyć na drodze. To też trzeba odpowiednio wcześniej przewidzieć...
Niech sobie robi "bączki" na drodze, ale cały czas jest na drodze z pierwszeństwem przejazdu, a my wyjeżdżając z drogi podporządkowanej dodatkowo utrudnimy mu wyjście z opresji...Dalszy ciąg Twojego
tłumaczenia jest całkiem sensowny, ale wyjeżdżając mam prawo NIE spodziewać
się, że niebieski wyskoczy na nieprawidłowy pas.
Zasady
ograniczonego zaufania już w przepisach nie ma. Jest tylko w zdrowym rozsądku.Otóż to: myśleć na drodze.
Ruch drogowy to nie tylko suche przepisy, to również przewidywanie zachowań innych użytkowników dróg - również rowerzystów i pieszych.Zbliżając się do przejścia dla pieszych musimy wziąć pod uwagę, że mimo tego iż mamy na nich pierwszeństwo (pod warunkiem, że na "zebrze" nie ma jeszcze pieszego) to musimy spodziewać się, że pieszy może nas nie widzieć/nie zwracać uwagi i wejdzie na przejście wprost pod nasze koła. I czyja jest wtedy wina? Przecież potrąciliśmy pieszego na na jego "świętym miejscu"?
Ahh te przepisy
Są po to, żeby je ła.... eeeee przestrzegać.
-
Tylko potem to ciężko udowodnić.
Ogólnie ten co jedzie z tyłu powinien zachować na tyle duży odstęp żeby w przypadku awaryjnego samochodu przed nim nie wjechał w niego.
-
No to jeśli się
zgadza, to manewr wykonuje zgodnie z przepisami, więc czemu ma być sprawcą kolzji?Nie to, ze się
czepiam, po prostu mam mały staż za kółkiem i nie miałem takiej sytuacjibo poniewaz
bo kierujacy czerwonym wcale nie musi skrecac, on sygnalizuje zamiar
bo podwojna ciagla to nie mur i niebieski moze ja przekroczyc,
bo musisz zalozyc ze niebieski nie zastosuje sie do przepisow,
napisales ze zasada ograniczonego zaufania zniknela pokaz mnie paluszkiem
-
Niebieski dostanie
mandat za wyprzedzanie na skrzyżowaniu, ale i tak pojazd wyjeżdżający z drogi
podporządkowanej będzie sprawcą kolizji.Chyba żartujesz to jakby koleś jechał pod prąd + wyprzedzanie na skrzyżowaniu i przekroczenie lini ciągłej i do tego niewinny , albo jesteś posłem albo mocno w błędzie
-
Niebieski zawsze
może przed policją zeznać, że omijając czerwonego (a tym samym wjeżdżając na
podwójną linię ciągłą) chciał uniknąć kolizji z czerwonym,policjant ci powie tak samo jak kodeks drogowy , ze masz jechać z taka prędkością aby wyhamować przed pojazdem poprzedzającym i nie spowodować zagrożenia w ruchu ( przekroczenia lini ciągłej w efekcie wyprzedzania na skrzyżowaniu)