Tata Indica Vista
-
odnosze pewne
wrazenie
ze kolege ktoremu
odpowiadzasz znamy na tym forum juz bardzo dlugoEee... To chyba nie to, o czym myślisz...
-
Ja nawiązuje do
wypowiedzi kolegi piotrofff przeczytaj, cały wątek, bo nie chce mi się
znowu tłumaczyć.Nie chcę tłumaczeń, poproszę jedynie na odpowiedzi na postawione pytania. Nie skacz z kwiatka na kwiatek, po prostu zacznij stosować zasady dyskusji: wypowiedź ma zawierać tezę i uzasadnienie, na pytanie następuje odpowiedź...
Jak wyżej,
zauważyłeś że tylko tobie to przeszkadza ?Jak się okazało, nie tylko. Zauważyłem jednak, że inni "olali" twoje posty i przestali na nie reagować. Ja staram się być dociekliwy i chciałbym zrozumieć, co tak naprawdę masz na myśli, zanim znowu walniesz coś z grubej rury tylko po to, aby sprowokować do awantury, po czym znikniesz...
ja myślę że ty z kolei nawiązujesz do
moich innych wypowiedzi o słabych punktach w tico i masz jakiś głębszy problem w
moim kierunku.Inaczej skomentować się nie da.
Życzyłbym sobie tylko takich problemów. -
Aby emocje opadły,
powiem że czytając recenzję auta, dawno sie tak nie naśmiałemSzkoda, że nie dowiemy się, z czego się "tak nie naśmiałeś".
Szkoda też, że żadnej informacji ani żadnego linku nie dostaliśmy.
To jest właśnie dyskusja w twoim wykonaniu.
Ech, żal czasu...Dodam kilka fot
limuzyny, real bez photoshopaA wczoraj miało padać, ale nie padało.
-
Niestety, nie
przekonasz mnie, że lepiej kupić nowszy używany samochód, którego stanu nie jestem
do końca w stanie ocenić, a którego naprawy są droższe, gdy dysponuję w pełni
sprawnym samochodem, którego ewentualne naprawy są tanie w porównaniu z nowymi
modelami.Przecież sam przyznałeś, że Astrę kupiłeś używaną. Kupno za wszelką cenę auta, nie ważne jakiego, byleby było nowe - nie wydaje mi się akurat rozsądnym postępowaniem.
-
Mi się wydaje że po prostu leo nie nadążasz za moim tokiem myślenia, ja już jestem w dwudziestym pierwszym wieku a nie w epoce dyliżansów, naprawdę nie chce mi się tłumaczyć po raz enty co miałem na myśli, rozrysowywać tego bo wyszedłby z tego poemat.
Nie dałem linku bo uważam że każdy średni użytkownik wie jak wystukać w google nazwę auta i sprawdzić kilkadziesiąt recenzji danego modelu w tym również w języku ang. co nie jest w tych czasach problemem, można wyciągnąć wnioski, przemyśleć sprawę, jeśli recenzje są głównie negatywne, wręcz komiczne, można chyba mieć spore wątpliwości co do tego auta, nie wiem, myślę że logicznie rozumująca osoba by tak zrobiła. Dlatego może trochę dobitnie zakończę " Nie róbmy z gów\na czekolady"
-
Mi się wydaje że po
prostu leo nie nadążasz za moim tokiem myślenia, ja już jestem w dwudziestym
pierwszym wieku a nie w epoce dyliżansów,Wg mnie wylądowałeś już w XXIII wieku. Piszesz szybciej, niż myślisz.
Może pisz nieco wolniej, bo wiesz... ja, nie będąc "średnim użytkownikiem", widocznie wolno czytam...naprawdę nie chce mi się tłumaczyć po raz
enty co miałem na myśli, rozrysowywać tego bo wyszedłby z tego poemat.Pewnie, lepiej walnąć jakieś durne tezy z kosmosu i mieć pretensje, jeśli ktoś poprosi o uzasadnienie lub podanie źródła.
Nie dałem linku bo
uważam że każdy średni użytkownik wie jak wystukać w google nazwę auta i sprawdzić
kilkadziesiąt recenzji danego modeluSorry. Nie będę szukał kilkudziesięciu recenzji, aby dowiedzieć się, która cię tak rozbawiła. Zwykły szacunek dla czytelnika i jego czasu nakazuje podać źródło "zabawy". Naprawdę tak trudno o linka?
Ja przeczytałem trzy i uważam, że TIV wyszła w nich dość przeciętnie. Nie zauważyłem w tych opisach kabareciarskich zapędów ich autorów." Nie róbmy z gów\na czekolady"
No tak... dyskusja w tym stylu i na takie argumenty jakoś mnie nie kręci. Pozostaje mi więc dostosowanie się do innych i ignorowanie tego, co wydalisz pod swoim nickiem.
EOT -
Aby emocje opadły,
powiem że czytając recenzję auta, dawno sie tak nie naśmiałem
Dodam kilka fot
limuzyny, real bez photoshopaPoproszę o link
-
Niestety, nie
przekonasz mnie, że lepiej kupić nowszy używany samochód, którego stanu nie jestem
do końca w stanie ocenić, a którego naprawy są droższe, gdy dysponuję w pełni
sprawnym samochodem, którego ewentualne naprawy są tanie w porównaniu z nowymi
modelami.To jest meritum mojego wątku, do tego chciałem "dojść" lecz dyskusja przybrała "bardzo dziwną" formę oskarżania tych, co nie chcą jeździć używaną Skodą...
-
Przecież sam przyznałeś, że Astrę kupiłeś używaną.
I dlatego, mimo że auto było zaledwie roczne i sprowadzone z Niemiec wydawało się, że ryzyko zakupu bubla będzie małe.
Po kilku latach, jak auto było u mechanika okazało się, że zaliczyło coś w rodzaju rowu. Na szczęście nie było to mocne uderzenie i jak określił mechanik wszystkie kluczowe elementy nie były ruszone.
Na szczęście Astra trzyma geometrię, nie zdziera opon itp. po prostu jest sprawnym samochodem.
Dlatego podtrzymuję swoją opinię, dysponując sprawnym samochodem, które niekoniecznie musi być młode nie widzę konieczności zmiany na nowsze o nie do końca znanej przeszłości tylko dlatego, że jest to "auto życia na dożywocie".Co innego, gdy eksploatowany samochód mimo swojej bezawaryjności jest z określonych przyczyn niewystarczający, np. urodziło się dziecko, wtedy jak najbardziej popieram zakup innego modelu niż męczenie się w starym.
-
Niestety, w naszej rzeczywistości kupno młodszego samochodu nie gwarantuje jego faktycznego dobrego stanu.
Są handlarze, którzy często nie licząc się z ludzkim zdrowiem i życiem wciskają "super okazje", a później to tylko trzeba żyć w nieświadomości i najlepiej nie mieć przygód tym często ładnie wyglądającym wrakiem, które najczęściej kończą się tragicznie lub kosztownie.
Nie ma co specjalnie liczyć na uczciwość sprzedających, a szkoda, bo chyba większość ludzi chciałaby jeździć młodszymi samochodami w dobrym stanie płacąc za nie adekwatne pieniądze.Dysponując więc niezbyt dużym budżetem na zakup samochodu pojawia się duży dylemat, tzn. za te pieniądze kupić nowy samochód słabszej klasy, ale na gwarancji, czy ryzykować zakup auta lepszej klasy o nieznanym często stanie technicznym i rezerwować od razu kasę na mogące ujawnić się usterki, bo przecież z jakiegoś powodu to młode auto jest sprzedawane.
Podaję link (może znany) do tego, jak może wyglądać samochód po "drobnej" kolizji, który został "profesjonalnie" naprawiony - link
-
Widziałeś deskę
rozdzielczą?
Jak dla mnie
obrzydliwa,a te zegaryJa piszę o najnowszym sparku, który ma zegary w normalnym miejscu
-
No akurat Venga
przynajmniej wygląda na wartą tych pieniędzy. No i 7 lat gwarancji.Fajniejszy będzie jej bliźniak - Hyundai ix20
-
Ja piszę o
najnowszym sparku, który ma zegary w normalnym miejscuJa też pisze o najnowszym
Ma w normalnym miejscu,ale te zegary...kosmicznie to wygląda.Mi się nie widzi.
A ten obrotomierz elektroniczny
Jedynie konsola środkowa jest ładnie zaprojektowana...z polotem.
jakiś tekst -
Dysponując więc
niezbyt dużym budżetem na zakup samochodu pojawia się duży dylemat, tzn. za te
pieniądze kupić nowy samochód słabszej klasy, ale na gwarancji, czy ryzykować zakup
auta lepszej klasy o nieznanym często stanie technicznym i rezerwować od razu kasę
na mogące ujawnić się usterki, bo przecież z jakiegoś powodu to młode auto jest
sprzedawane.Dodam od siebie, że już jest bardzo dobrze, jeśli taki dylemat pojawia się w głowie kupującego. Znaczy, że ktoś myśli kategoriami racjonalnymi.
Niestety, z moich obserwacji wynika, że ogromna ilość ludzi dysponująca ograniczonym budżetem decyduje się na markę, reszta stoi na dalszym miejscu - bo auto wciąż jest u nas wyznacznikiem sukcesu i wyrazem prestiżu. Kupuje się samochód nie dla siebie, lecz dla oczu sąsiadów, znajomych, rodziny... Stan, przebieg, wiek i przeszłość jest mniej ważna od znaczka i wyglądu. Jeżeli jednak potencjalny kupujący zaczyna kombinować z czymś nowym, a mniej poważanym (lub wręcz znieważanym, co da się wyczuć także w tej dyskusji) - to dobry znak.
Niestety, trudno coś więcej o Tacie powiedzieć (przynajmniej mi, nie miałem żadnej styczności z tą marką oprócz kilku spotkań na drodze, a najbliższy dealer jest 130 km ode mnie). Jednak wcale bym się nie zdziwił, gdyby za kilka lat marka ta była kojarzona z Daewoo, firmą równie pogardzaną na początku, ale produkującą całkiem udane samochody - co "wyszło" po kilku latach.
A tymczasem widzę niezły potencjał w Dacii, która z poprzedniej epoki odziedziczyła tylko nazwę. Parę lat obecności na rynku i... nabywcy Loganów są całkiem zadowoleni, Sandero sprzedaje się nieźle, a na Dustera wpłaca się zaliczkę i czeka na odbiór 5-6 miesięcy (obecnie)... I wcale nie jest to zasługa rewelacyjnie niskich cen, bo Dacia wcale supertania nie jest, ani wystrzałowego designu aut tej marki... Moim zdaniem to znak, że coraz więcej ludzi zaczyna kupować samochody dla siebie - po prostu dla siebie, nowe, powstałe na sprawdzonych podzespołach, z gwarancją i perspektywą taniego utrzymania. I oby tak dalej.
Kto wie, czy Tata nie okaże się czarnym koniem polskiej motoryzacji najbliższych lat... -
To jest meritum
mojego wątku, do tego chciałem "dojść" lecz dyskusja przybrała "bardzo dziwną" formę
oskarżania tych, co nie chcą jeździć używaną Skodą...Ja tylko stwierdziłem, że zamiast ryzykować i wkładać 30 tyś w nowy samochód, niepewnej i nieznanej na naszym marki wolałbym dołożyć i kupić inne auto.
-
Kto wie, czy Tata
nie okaże się czarnym koniem polskiej motoryzacji najbliższych lat...Wątpię. Nie w kraju, gdzie panuje kult VW. A co do Daewoo - to auta tej marki miały bardzo duże wsparcie w postaci fabryki na Żeraniu.
-
Są handlarze,
którzy często nie licząc się z ludzkim zdrowiem i życiem wciskają "super okazje", a
później to tylko trzeba żyć w nieświadomości i najlepiej nie mieć przygód tym często
ładnie wyglądającym wrakiem, które najczęściej kończą się tragicznie lub kosztownie.No ba, ostatni rajd po komisach tylko utwierdził mnie w przekonaniy, że zakup auta w komisie to obecnie jak zabawa odbezpieczonym granatem - same lepianki.
-
Wątpię. Nie w kraju, gdzie panuje kult VW.
Z jednej strony - racja. Ale z drugiej strony... szroty są coraz bardziej zawalone VW i innymi "markowymi" trupami, ledwo co sprowadzonymi i przehandlowanymi w PL. Tak więc coraz więcej ludzi jest już po doświadczeniach i może zacznie myśleć innymi kategoriami... Chociaż patrząc na nasze społeczeństwo, ciągle mam wątpliwości.
A co do Daewoo - to auta tej marki miały bardzo duże
wsparcie w postaci fabryki na Żeraniu.Myślisz, że fabryka ta miała decydujący wpływ na wybór Polaka między np. zakupem fiata czy du? Nie sądzę. Przekonanie do braku znaczka, ale dobrych samochodów, przyszło z czasem i doświadczeniem pierwszych nabywców, którzy zaryzykowali... tak samo, jak teraz zaryzykować chciałby Clavish.
-
No ba, ostatni rajd po komisach tylko utwierdził mnie w przekonaniy, że zakup auta w komisie >to obecnie jak zabawa odbezpieczonym granatem - same lepianki.
Komisy to mina, ale "zawodowi sprowadzacze" dają radę, z niektórymi można nawet jechać po auto, no i na pewno zawsze łatwiej o pomyłkę przy autach o niższej wartości, przy tych za 20 tysi nie ma problemu.
Są handlarze,
którzy często nie licząc się z ludzkim zdrowiem i życiem wciskają "super okazje", a
później to tylko trzeba żyć w nieświadomości i najlepiej nie mieć przygód tym często
ładnie wyglądającym wrakiem, które najczęściej kończą się tragicznie lub kosztownie.Oczywiście, tylko że Tata może okazać się taka "okazją" nie ma testów NCAP żadnego modelu, czy to nie dziwne ? np. Daewoo Lanos miał i nie odstawał.
-
Ja tylko stwierdziłem, że zamiast ryzykować i wkładać 30 tyś w nowy samochód, niepewnej i nieznanej na naszym marki wolałbym dołożyć i kupić inne auto.
Teoretycznie przyznaję Tobie racje - mam nawet podobne zdanie, chociaż ....
No właśnie, mam kolegę z pokoju w pracy, który postanowił pozbyć się swojego Peugeota 307 kupionego nówkę w salonie za ponad 62kzł i kupić inny samochód klasy Golf, Astra III itp. ok. 2-3 letni za ok. 35kzł (nawet za dobry egzemplarz był skłonny dać max. 40kzł).
Wiesz, szukał oczywiście samochodu z terenu najbliższego (powiedzmy do 80km od miejsca zamieszkania) od maja, a kupił auto dopiero dwa tygodnie temu. Nie chodzi o to, że specjalnie wybrzydzał, ale takie 2-4 latki już są w kiepskim stanie lub po naprawach blacharsko-lakierniczych. Sam absolutnie nie jest znawcą, ale mówił, że samochody teoretycznie bezwypadkowe od razu prezentowały się, jak po naprawie w stodole. Oczywiście nie ograniczył się tylko do komisów, których większość zwiedził, ale również wielokrotnie umawiał się na spotkania z indywidualnymi sprzedającymi.
Nie będę już opisywał przygód, o których słyszałem na bieżąco, ale jako przykład podam Astrę III kombi 1.7CDTI z komisu o przebiegu 36kkm i roku produkcji 2008. Cena wcale nie niska, bo ok. 37kzł, w miarę dobrze wyposażona o wyglądzie bardzo atrakcyjnym. Handlarz zapewniał, że auto jest bezwypadkowe w super stanie itp. Niestety nie można było odbyć jazdy próbnej, bo samochód stał bez tablic rejestracyjnych (sprowadzony z Niemiec). Oczywiście było zapewnienie, że można śmiało pojechać do dowolnego serwisu, tylko że z powodu braku tablic nie wyraża na to zgodę. Kolega wpadł na pomysł i załatwił lawetę i auto na lawecie zostało zawiezione do ASO Opla. Koszt takiego sprawdzenia to 240zł. Co się okazało - cała tylna belka była wymieniona (widoczne były jeszcze napisy zrobione białym pisakiem), jak również tylny błotnik od środka był pogięty, gdzieś włożona była gąbka, żeby nic nie brzęczało i wiele jeszcze innych atrakcji
Handlarz oczywiście o niczym nie wiedział i do niczego się nie przyznawał.
Takich niespodzianek miał jeszcze sporo i było widać, że wrześniu po paru miesiącach poszukiwań przeżywa już kryzys i odniosłem wrażenie, że chce już kupić samochód "na siłę" , aby wreszcie mieć spokój.
Teoretycznie kupił dobrze, bo dogadał się z gościem zajmującym się sprowadzaniem samochodów z Niemiec i podał swoje oczekiwania. Za 37kzł kupił Astrę III kombi 1.7CDTI 120KM z 2008 roku w dobrym stanie. Auto, mimo że 2-letnie ma już przejechane 136kkm i mimo pierwszego dobrego wrażenia wydaje się już być "zmęczone".
Już nie chciałem dołować kolegi, ale mimo zapewnień o braku napraw blacharsko-lakierniczych widoczny jest inny odcień tylnych lewych drzwi w stosunku do pozostałych elementów.Nie jestem więc pewien, czy rzeczywiście wydając całkiem sporo gotówki jesteśmy w stanie kupić samochód w bardzo dobrym stanie, bez przeszłości wypadkowej z rozsądnym przebiegiem.
Tak w ogóle, jak wszyscy wiedzą 95% samochodów ma nikły przebieg (poniżej 10kkm rocznie), a tu proszę , co za rodzynek, kolegi Astra przejechała w dwa lata 136kkmDlatego nadal uważam, że zakup nawet młodego, ale używanego samochodu za często ciężkie pieniądze obarczone jest naprawdę dużym ryzykiem i niektórzy nie godząc się na to wolą kupić coś słabszego, ale za to nowego i na gwarancji. Smutne, ale prawdziwe.