Dozwolona prędkość w terenie zabudowanym
-
Tutaj było 400m zdaje się...
Mniej więcej tyle.
Co do ograniczeń - to najpierw są stawiane ograniczenia, a jak one nie są przestrzegane to się
dokłada progi (taka dodatkowa kara za nie przestrzeganie prawa). Przez co cierpią także Ci,
którzy jeździli przepisowo...W tym miejscu nie było wcześniej ograniczenia prędkości, obowiązywało 50/60 km/h. Z tym progiem to w ogóle dziwna historia - starało się o niego dwie osoby, które mieszkają w pobliżu. Jeden pan wycofuje z podwórka, zostawia samochód na drodze, potem wychodzi, zamyka garaż, bramę, i dopiero odjeżdża - niektórzy kierowcy lekko się niecierpliwili, więc poganiali go klaksonem. Po postawieniu progu i tak musieli zwolnić.
Drugi ze starających się o próg, w zimie wyrzuca śnieg z podwórka na drogę. Przed zamontowaniem progu kierowcy musieli (czasem gwałtownie) hamować, po jego założeniu i tak zwalniali.
Tutaj wychodzi też brak logiki w działaniu odpowiedniego wydziału Urzędu Miasta - 200 metrów dalej droga nie dość, że węższa, to w dodatku ma niewidoczny zakręt, za którym w lecie często bawią się dzieci z okolicznych domów. Tam prędkość nie jest ograniczona ani znakiem, ani progiem.A co do przekraczania progów z dużą szybkością, to można (gdzieś na jutiubie krąży filmik o
gościu, który spróbował, tyle, że po zawieszeniu zostało wspomnienie)...Filmu nie widziałem, ale znalazłem ZDJECIE
-
2. Oblewają osoby, które nie potrafią jeździć lub nie mają do tego predyspozycji?
Tej opcji nie ma.
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od płci.
Nawet nie musi być sprawny fizycznie.
Jeżdżą przecież inwalidzi.
Jednemu trzeba tylko więcej nauki drugiemu mniej.
Czyli jeden zda za pierwszym razem inny za siódmym, ale zda.
Na Ukrainie zresztą każdy zda za pierwszym razem, bo zdanie egzaminu jest zagwarantowane! <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" />
Predyspozycje, to już trzeba mieć na wyższe kategorie[C, C+E itd] -
Tej opcji nie ma.
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest
przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi
zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od
płci.A widzisz ja znam pewną osobę płci żeńskiej, która nie zdała egzaminu kilka razy i dała sobie na luz.
Wcześniej, w trakcie nauki jazdy kolega, który uczył ja jeździć miał zawał i powiedział mi, że takiego "talentu" to on nie nauczy jeździć!Na Ukrainie zresztą każdy zda za pierwszym razem, bo
zdanie egzaminu jest zagwarantowane!
Predyspozycje, to już trzeba mieć na wyższe kategorie[C,
C+E itd]No i na Ukrainie ma się od razu BiC
<img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
No i na Ukrainie ma się od razu BiC
O tym nie wiedziałem, myślałem że tylko B.
-
Tej opcji nie ma.
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi
zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od płci.
Czyli jeden zda za pierwszym razem inny za siódmym, ale zda.No a o czym Ty wcześniej pisałeś? O notorycznym oblewaniu niektórych zdających-może to są właśnie te osoby, które nie mają predyspozycji i potrzebują więcej czasu na naukę?
-
No a o czym Ty wcześniej pisałeś? O notorycznym oblewaniu niektórych zdających-może to są
właśnie te osoby, które nie mają predyspozycji i potrzebują więcej czasu na naukę?Nie można pisać od razu że nie mają predyspozycji.
Po prostu mają inne zainteresowania i zdolności. -
Czytałem kiedyś, że każdy człowiek, jeśli jest przeciętnie prawny fizycznie i umysłowo potrafi
zdobyć prawo jazdy kat."A" i "B" niezależnie od płci.Racja! Doskonały przykład - moje kuzynki. Niby zupełne antytalenty motoryzacyjne, do tej pory od zdania prawa jazdy (a kilka lat już minęło) jeżdżą jedynie po bocznych drogach, a obydwie zdały za pierwszym razem.
Egzamin nie sprawdza rzeczywistych umiejętności, które wykorzystuje się w codziennej jeździe, tylko mechaniczną zdolność prowadzenia samochodu według wykutych na pamięć reguł.
Tak więc zdaje nie zawsze ten, kto rzeczywiście potrafi jeździć. -
Tak więc zdaje nie zawsze ten, kto rzeczywiście potrafi jeździć.
Ja bym poszedl dalej. Wychodze z zalozenia i zawsze powtarzam to nowym kierowcom, ze nowy kierowca po zdaniu egzaminu nie potrafi jeszcze jezdzic. Sam zdalem za drugim razem. Za pierwszym oblalem z wlasnej winy. Wszyscy moi znajomi, ktorzy oblali zwalali wine na cokolwiek innego, tylko nie widzieli winy swojej. Ja widzialem i tyle. Stres robi swoje, dalem plame. Za drugim razem poszlo gladko. Jednak wiedzialem ze to nie znaczy, ze potrafie jezdzic, przeto jezdzilem ostroznie i sie uczylem! Teraz moge powiedziec, ze jezdze dobrze. Swoim samochodem zrobilem 70 tysiecy w dwa lata z hakiem i potrafie dostrzec wiekszosc zagrozen (wiadomo, nie wszyskie). Potrafie tez poruszac sie po zatloczonym parkingu i przede wszystkim....
potrafie uzmyslowic sobie, ze kazdy sie myli, takze ja i kazdy zle czasem ocenia sytuacje i potrafie o tym pamietac choc nie zawsze (spotkanie z ukrytym gulikiem i spotkanie z kraweznikiem na lodzie jest przykladem na zagapienie sie).
Nie popelnia bledow ten kto nic nie robi, wazne jest pamietac o tym, glownie gdy spieszymy sie do pracy, na uczelnie. Wyobraznia czesto zawodzi.
-
Ja bym poszedl dalej. Wychodze z zalozenia i zawsze powtarzam to nowym kierowcom, ze nowy
kierowca po zdaniu egzaminu nie potrafi jeszcze jezdzic.
Oczywiście masz rację - pisząc o umiejętnościach chodziło mi raczej o poprawne reagowanie na nieznanych skrzyżowaniach, jazdę zgodną ze znakami w innych miastach niż to, gdzie zdawało się egzamin.
Osobiście, mimo, ze prawo jazdy mam od prawie 6 lat, nadal twierdzę, że nie jestem dobrym kierowcą, a raczej "średnią krajową". Może za kilkaset tysięcy km zmienię zdanie. -
to wszystko zalezy jak definiowac "dobrego kierowce". Ja, widzac zachowanie innych uzytkownikow drog moge stwierdzic, ze jestem dobrym kierowca. Oczywiscie, z zachowaniem swiadomosci o ogromie braku doswiadczenia i wielu sytuacji z "gorszymi dniami".
-
to wszystko zalezy jak definiowac "dobrego kierowce".
Wg mnie to taki, który po prostu jeździ bezpiecznie, kulturalnie, nawet jeśli czasem "nagina" przepisy (niektóre zakazy czy ograniczenia są stosowane chyba tylko jako maszynka do mandatów) i potrafi zawsze zachować "zimną krew".
U mnie z tym nie jest źle, ale w dużych miastach czasem brakuje mi jeszcze pewności siebie. Dlatego nie uważam się za naprawdę dobrego kierowcę. -
Takim "talentem" jest moja mama. Jej jedynym odruchem na zbliżający się zbyt szybko samochód, jest podniesienie rąk do góry i krzyk. Odgrażała się, że na złość nam pójdzie zrobić PJ. Na szczęście (dla niej i innych użytkowników dróg) nigdy tego nie zrobiła. Zbyt nerwowa kobieta...
-
No a o czym Ty wcześniej pisałeś? O notorycznym oblewaniu niektórych zdających-może to są
właśnie te osoby, które nie mają predyspozycji i potrzebują więcej czasu na naukę?Tzn że jak mnie uwalili 3 razy mimo że nie popełniłem błędu to nie mam predyspozycji i potrzebowałem więcej czasu na naukę? Guzik prawda bo między egzaminami nie brałem dodatkowych godzin... A do tego już 3 lata jeżdżę bez rysy na aucie i zrobiłem już około 30000km.
-
Tzn że jak mnie uwalili 3 razy mimo że nie popełniłem
błędu to nie mam predyspozycji i potrzebowałemZa bezbłędną jazdę na egzaminie nie uwalają. Ja zdałem za drugim razem i wiem, że to była moja wina choć nie do końca. Ponieważ na egzaminie pierwszy raz wsiadłem w punto, a uczyłem się na nissanie mikrze. Stąd nie miałem wyczutego auta i stawałem po prostu zbyt daleko od linii, za co zostałem oblany.
Ale zgadzam się z przedmówcami odnoście tego, że niektórzy ludzie nie mają po prostu predyspozycji do prowadzenia samochodu. Co nie znaczy że nie mogą oni prowadzić samochodu, ich nauka zazwyczaj przebiega o wiele dłużej niż innych. -
Ja zdałem za 4-tym razem.
Nie uważam abym zrobił rażące błędy:-
Jazda w niecałe 5 minut i powrót do ośrodka bo ... na jednokierunkowej kazał mi skręcać w lewo a ja się ustawiłem na środku jezdni a nie przy prawej krawędzi - szkoda tylko że znak informujący o jednokierunkowej był ustawiony na wysokości dla tira a nie mikry - cóż rażące wykroczenie popełniłem.
-
Kazał mi zmienić pas więc zmieniłem tyle że widząc pasy dla pieszych zmieniłem pas wcześniej wg egzaminatora najechałem na ciągłą linię przed pasami - szkoda że była zima, troszkę błota a linia nie była malowana chyba od 5-ciu lat.
Nieważne że puściłem auta z prawej strony jadące (jednokierunkowa) i w dodatku bez blokowania tych co za mną jechali - ważna była idiotyczna linia. -
Babeczka na dość rozległym skrzyżowaniu wyskoczyła na pasy z za busa który skręcał w prawo - efekt ostre hamowanie z mojej strony (nie ukrywam bez pisku bo bałem się mocniej wcisąć hamulec bo kumpla oblał egzaminator po tym jak wylądował na podłodze przy ostrym hamowaniu) - pan nie zdał bo Pan najechał na pasy - sic ledwo kołami dotknąłem pasów a babka w końcu żyje
-
Jeździłem chyba ze 40minut - kazał mi parkować zatoczkę między autami - ale to był taki starszy dziadzio - powiedział tu nie plac, poprawiaj ile chcesz ale nic nie rozwal bo mu się nie chce papierków wypisywać i wzywać pał <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />
Powiedział że jeżdże OK choć były głupie błędy ale że wynikają z faktu nieznajomości miasta, że nie powinienem się tak stresować i jazda powinna być przyjemnością.
Dał mi prawko.Dodam że uczyłem się na fieście, po placu za każdym razem inne auto - punto, mikra, raz fiesta, na mieście tylko punto albo mikra.
Od tego czasu zrobiłem około 100kkm jeśli nie więcej. Dużo w pracy w kraju, ale również po czechach, słowacji, węgrach, chorwacji, austrii.
Póki co nikogo nie rozjechałem ani nie walnąłem w inne auto choć parę razy było "gorąco". Na pewno sprawa szczęścia i obecnie wprawy ... co prawda inni jak wsiadają ze mną to auta to stwierdzają że się boją sic... ale z drugiej strony żona bardzo często mówi Michał wsiadaj i jedź bo dojedziemy szybciej i się nie boi - ufa mi, zwlaszcza że kilka razy inni kierowcy chcieli nas przestawić ale udało się w porę "coś wymyślić" i od tego czasu żona mi ufa.Nie sztuka jest pomykać 160km/h - sztują jest być skupionym na jeździe i przewidywać znacząco w przód co inni mogą wykąbinować. Niekiedy jedzie się i od razu coś nam nie pasuje, koleś dziwnie się zachowuje... a po chwili o mało co nie powoduje wypadku - obycie na drodze pozwala niekiedy przewidzieć że coś się może stać co dla świeżo upieczonego kierowcy jest zawsze zagadką - sąd wiedziałeś że on chce skręcać w lewo, przecież ja bym go wyprzedzał już dawno.
Nie uważam się za super kierowcę, bo nadal są sytuacje które mnie zaskakują na drodze, a i ja do świętych nie należę... ale to raczej z powodu faktu iż gro znaków w Polsce jest postawiona na prośby tubylców niekoniecznie poparte zdrowym rozsądkiem lub wręcz głupotą - ograniczenie do 70km/h na prostym jak stół odcinku drogi + fotoradar = maszyna do zarabiania pieniędzy.
-
-
Wg mnie się mylisz - nie znalazłem innego odwołania ograniczenia (nie strefowego) prędkości niż
odpowiedni znak zmieniający/odwołujący ograniczenie lub skrzyżowanie.Masz rację <img src="/images/graemlins/uklon.gif" alt="" /> Lepiej późno, niż wcale napiszę, żeby nie wprowadzać kolegi w błąd: B33 (ograniczenie prędkości) obowiązuje do:
- skrzyżowania, chyba, że jest odwołany B-34 lub B-42,
- miejsca wprowadzenia innego ograniczenia prędkości (B-33 lub B-43)
- miejsca umieszczenia znaków: D-42 i D-43 (obszar zabudowany i koniec obszaru zabudowanego),
- miejsca umieszczenia znaku D-40 (początek strefy zamieszkania, tu nie ma zastosowania, bo i tak mamy 20km/h)
Także niestety, Marcin1985, czy to 40 czy 400 m do skrzyżowania - obowiązuje...
Próg nie jest żadnym znakiem w myśl PoRD.
Nic takiego nie pisałam. Jeśli np. B-21 obowiązuje na najbliższym skrzyżowaniu to nie znaczy to, że skrzyżowanie jest znakiem... Nie to miałam na myśli <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />
Pozdrawiam