Rozmowa na luzie
-
Po pierwsze to się przywitam i ukłonie;-)
Akurat tak się składa, ze miałem tą nieprzyjemność mieć wypadek tico.
Niecałe 2 lata temu jadąc przez most siekierkowski jakąś stówkę zostałem dosłownie lekko puknięty przez tira. Jechałem środkowym pasem a owy tir lewym, przez pewien czas jechaliśmy obok siebie, prawdopodobnie byłem cały czas w jego martwym polu bo nagle zaczął zmieniać pas dosłownie wjeżdżając na mnie (spychając) Stuknął mnie w tylne lewe dżwi , obróciło mnie lewą stroną pod tira (tir przez parę sekund pchał mnie swoim zderzakiem) Następnie chyba dał ostro po cheblach, moje tico zaczeło się znowu obracać w lewą stronę i koniec konców wpadłem tylnym prawym rogiem na lewą barjerkę. (rozdzielającą oba pasy) Chyba najbardziej krytyczny punk owego zdarzenia to kiedy leciałem bokiem na barjerką (prawdopodobnie jeszcze wtedy prędkość była dosyć spora bo miałem wrażenie, że z samochodu i ze mnie niewiele zostanie??). Pamiętam dosłownie jęczące opony i spore uderzenie. Po odbiciu się od barjerki samochód jechał jeszcze ze 200 metrów tyłem ocierając się prawą stroną (nawet iskry leciały) Szczęście w nieszczęściu wyszedłem z tego absolutnie bez szwanku (tylko kciuki mnie bolały 2 dni od tego trzymania się kierownicy) Samochód wyglądał całkiem całkiem jak na taką przygodę. Oczywiście porysowany z lewej i prawej oraz sprasowany tylny prawy róg na jakieś 30 cm widać, tylne prawe koło zapadło się pod samochód (chyba od krawężnika) popękały tylnia i prawa tylnia szyba ,zapadła się podłoga w bagażniku ale fotel i pasy spisały się bardzo dobrze (nic w środku się nie połamało) Samochodzik miał lpg i co ciekawe 20 minut po zdarzeniu normalnie odpalił i zjechałem na zatoczkę (wlokąc dosłownie tylnie koła)
Po tym wypadku (a właściwie fachowo nazywając kolizji) nie maiłem oporów przed prowadzeniem samochodu, jeszcze tego samego dnia jeździłem ojca samochodem.Szkoda była likwidowana z oc sprawcy, dostałem nawet nie takie złe odszkodowanie a wrak sprzedałem firmie złomującej pojazdy????????????? No właśnie czy owy na pewno, wrak wylicytowała na aukcji w pzu pewna firma z radomia, ale 2 tygodnie potem idąc sobie na giełdze w słomczynie chyba tylko z sentymentu (bo już kupiłem inny samochód fata grata) oglądałem ticusie. Patrzę o jaki łady fioletowe tico i wygląda jak nowe ??? z ciekawości pytam czy bezwypadkowe i takie tam ??? Sprzedający odpowiada ależ oczywiście, ale jakoś dziwnie przypominał mi mój samochód, zerkam na gaśnice a tu oploska podkradziona od ojca!! Wychodzę z samochodu zerkam na tablicę a tam jeszcze moja rejestracja!!!!! Kolesiowi taką lipę zrobiłem, takie przedstawienie , że dobrze mnie zapamiętał. Chodziłem dokoła samochodu i mówiłem a tu był walnięty i tam a ludzie patrzyli ze zdziwieniem a ja no ładnie pan tu ludzi oszukujesz, prawdopodobnie był to jakiś blacharz domownik, który wyklepał auto i pchnoł na rynek (ale cfok wcześniej zarzekał się , ze bezwypadkowy) Tak naprawdę po dokładnym obejrzeniu auta widać, że miał dzwona, nawet na oponach zostały szramy?????
No na ładną mine ktoś wdepnął jak kupił ten samochód??Sam samochodzik wspominam z sentymentem przez 2 lata zrobiłem nim 60 tyś w tym 40 na lpg i prucz tylnego łożyska nic się nie zepsuło?? (poza przegubem, który zresztą sam uszkodziłem) Miał już 108 tyś i nic nie ruszałem ani amorków, ani opon tych koreańskich dosłownie nic ?? prawie jak japoniec. Tylko filtry olej i pasek przy 90 tyś. Ba nawet nie maił grama rdzy mimo już 9 lat. Teraz znowu będę zmieniał samochód (bo tego grata fiata nieznoszę sypie się jak ....) i chyba będzie to jakiś lanosik lub nubirka z końca produkcji, bo z perspektywy czasu i przyzwyczajenia tico taki malutki więc już nie wchodzi w grę.
Ps szukajć używanego samochodu zawsze teraz noszę miernik lakieru(kupiony właśnie 2 lata temu na allegro), coprawda magnetyczny ale sprawdza się znakomicie i wychwytuje każde malowanie, niby nie każdy samochód malowany maił dzwona ale zawsze warto dmuchać na zimne jest tyle samochodów, ze powybrzydzać warto;-)Pozdrawiam wszystkich tico maniaków
-
Przed zakupem TICO, bardzo mnie zniechęcały do niego wszelkie komentarze, krążące w sieci na temat jego bezpieczeństwa.
Mimo tych obaw, kupiłem, jeżdżę i jestem bardzo zadowolony.
Miałem jedną niegroźną stłuczkę, właściwie nie można nazwać tego stłuczką bo nic się nie potłukło.
Wjechałem w tył w SUBARU LEGACY. Prędkość uderzenia była niewielka, mokra (tylko w tym jednym miejscu w mieście - to mnie zgubiło) nawierzchnia, za późno zobaczyłem, że samochód poprzedzający się zatrzymał i BUCH. Żeby zobrazować siłę uderzenia, dodam, że jakbym miał jeszcze ze 40 centymetrów miejsca, to bym wyhamował do zera bez uderzenia. W SUBARU kompletnie nic, nawet ryski. Dzięki temu rozstaliśmy się z poszkodowanym po przyjacielskim uścisku ręki. Te zerowe obrażenia SUBARU właśnie powstały dzięki miękkiej konstrukcji TIKUSIA. Przejęło całość na siebie. Musiałem tylko belkę wzmacniającą, zderzaka przedniego naciągnąć z powrotem (około 2 cm do przodu) na swoje miejsce i nic nie widać.Przy większej prędkości mam nadzieję, że nie będę musiał nigdy sprawdzać.
Dodam, że to mnie nauczyło zachowywania większej odległości od poprzedzających pojazdów.
Dalej, nim jeżdżę i będę jeździł bez żadnych obaw. Zginąć można idąc chodnikiem.
-
Żaden samochód nie jest bezpieczny czego dowodem jest wypadek Zientarskiego.
-
Żaden samochód nie jest bezpieczny czego dowodem jest wypadek Zientarskiego.
No tak, ale zauważ że jechał on około 200 km/h. Tico nigdy nie rozpędzi się do takiej prędkości, po pierwsze moc silnika na to nie pozwala a po drugie ani z Ciebie ani z Tico nic już nie zostanie. <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />
-
Żaden samochód nie jest bezpieczny a co do tikusia to trzeba ostrożnie jeździć i pamiętać szczególnie w zimie i podczas deszczu że owy nasz pojazd słabo hamuje. <img src="/images/graemlins/goodvibes.gif" alt="" />
-
Żaden samochód nie jest bezpieczny, trzeba ostrożnie jeździć i pamiętać
szczególnie w zimie i podczas deszczu że owy nasz pojazd słabo hamuje.No tak, ale jak nie my uważamy to ktoś i taka to robota...
<img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" /> -
Po pierwsze to się przywitam i ukłonie;-)
Akurat tak się składa, ze miałem tą nieprzyjemność mieć wypadek tico.Witam również kolegę <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" />
Współczuję wypadku. I moje pytanie ile dostałeś odszkodowania?
No ale widzę że jak na lekkie uderzenie Tira i niezbyt przyjemne walnięcie w barierkę i niż poważniejszego...zależy od okoliczności i kąta uderzenia.Ale jesteś cały i to jest ważne <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
Nie życzę podobnych przeżyć. -
Przed zakupem TICO, bardzo mnie zniechęcały do niego wszelkie komentarze, krążące w sieci na
temat jego bezpieczeństwa.
Mimo tych obaw, kupiłem, jeżdżę i jestem bardzo zadowolony. .......
Te zerowe obrażenia DODGE-a właśnie powstały dzięki miękkiej konstrukcji
TIKUSIA. Przejęło całość na siebie.
No właśnie to jest wnerwiające;/ bo dla innych samochodów Tico jest zerowym zagrożeniem , lecz te inne samochody dla nas są ogromnym zagrożeniem.Musiałem tylko belkę wzmacniającą, zderzaka przedniego
naciągnąć z powrotem (około 2 cm do przodu) na swoje miejsce i nic nie widać.
Faktycznie nie za mocno puknąłeś.
Zginąć można idąc chodnikiem.
Zgadzam się. <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
-
Nie - wystarczy trochę rozsądku, żeby uniknąć wielu groźnych sytuacji.
W wielu przypadkach tak.Natomiast gorzej może być po przesiadce
do większego samochodu - nie raz ludzie oszukują się złudnym poczuciem bezpieczeństwa, na
zasadzie "mam poduszki, ABS, ESP, mogę wciskać gaz do dechy, nie to, co w tym pudełku".Tak, zgadzam się i później są tego skutki... jednak żadne systemy nie dadzą pewnego bezpieczeństwa co najwyżej mogą je zwiększyć w mniejszym lub większym stopniu.Powiem szczerze, że nie chciałbym mieć samochodu z poduszką powietrzną.
Mam wrażenie, że znaczna część kierowców samochodów służbowych szaleje właśnie nie dlatego, że
się spieszą - głównym powodem jest przesiadka do pozornie bezpieczniejszego samochodu, niż
prywatny.Ale nie zwalnia ich to z odpowiedzialności. Tacy ludzie są nieodpowiedzialni i nie powinni posiadać prawa jazdy.Tym bardziej że nasze drogi nie nadają się do szaleństw. <img src="/images/graemlins/mad.gif" alt="" />
-
A mnie się wydaje, że oni po prostu wychodzą z założenia, że to nie ich samochód i nie oni będą
płacić za jego ewentualne naprawy.To też, ale nasz kolega poprzednik ma również rację.
-
Co do bezpieczeństwa ty możesz jechać ostrożnie z bardzo wielkim marginesem bezpieczeństwa dla
innych kierowców ale znajdzie sie jeden i ............No właśnie.... <img src="/images/graemlins/mad.gif" alt="" />
-
Odkąd jeżdżą samochodami zawsze mam obawy przed bocznym uderzeniem.
Znaczy ja powiem Tobie, że akurat o to się tak nie martwię. Może dlatego, że Tico ma jakieś tam wzmocnienia i słyszałem że większość wychodzi z nich cało lub z bolącą nogą. Gorzej z czołówką.(Przyjmując że mówimy o Tico.)
<img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
-
Jedno jest pewne rutyna zabija - dobrze że nie muszę
jeździć codziennie bo kto wie... co by było jakbym wpadł w rutynę.
Mam zasadę.: Nigdy nie jedź na pamięć. Chociażbyś jeździł co dnia, patrz na znaki, analizuj, przewiduj.
-
Pies został centralnie trafiony
przodem . Do wymiany był zderzak . maska , chłodnica .
I przez psa wydatki ;/
Drugi przypadek - stojąc przed przejściem dla pieszych uderzył mnie maluch. Do wymiany tylny
zderzak i lampa . Raczej nigdy nie bałem się nim jeździć. Po prostu człowiek o tym nie
myśli .No fakt, ale skutki i tak i tak takie, a nie inne
-
W każdym samochodzie można się zabić.
Można , ale nie w każdym z taką łatwością i prędkością.
<img src="/images/graemlins/crazy.gif" alt="" />
-
Wielokrotnie się słyszy bądź czyta, jak
dziennikarze mówią lub piszą o tym, że Tico w takowych wypada bardzo słabo. Tylko gdzie oni
znaleźli wyniki tych testów...JA bałbym się nawet zobaczyć taki test.Jeśli Seicento wypada jak wypada, to Tico.... oj... <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
-
No tak, ale zauważ że jechał on około 200 km/h. Tico nigdy nie rozpędzi się do takiej prędkości, po pierwsze moc
silnika na to nie pozwala a po drugie ani z Ciebie ani z Tico nic już nie zostanie.Podobnie, jak z Ferrari, którym jechał Zientarski <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
-
Można , ale nie w każdym z taką łatwością i prędkością.
Paradoksalnie gorszych w skutkach wypadków jest mniej takich samochodów jak Tico.
Dla odmiany kierowcy jadący dużo lepszymi samochodami często zapominają się i licząc na moc silnika, układy wspomagające itp. powodują wypadki i to poważne. -
No ale widzę że jak na lekkie uderzenie Tira i niezbyt przyjemne walnięcie w
barierkę i niż poważniejszego...zależy od okoliczności i kąta
uderzenia.Ale jesteś cały i to jest ważneTo i ja coś dorzucę.
W końcu lat 90-tych, gdy był spory boom na DU, niewiele się mówiło o poziomie bezpieczeństwa Tico. No, ale rynek samochodowy w Polsce wyglądał wtedy zupełnie inaczej... Dla mnie (jak również dla wielu innych) liczyło się to, że można było wyjechać z salonu całkiem fajnym autkiem za rozsądne pieniądze.
Z czasem (i w miarę napływu rosnącej ilości sprowadzanych z zagranicy większych aut) coraz więcej rozmawiało się ze znajomymi na temat bezpieczeństwa. Przyznaję, że w pewnym momencie naprawdę miałem niezłego stracha. Ale tak się złożyło, że miałem możliwość obejrzenia kilku tico bezpośrednio "po przejściach" (nie na zdjęciach, lecz w rzeczywistości) i... jakoś nie wyglądało to najgorzej - oczywiście biorąc pod uwagę szansę na przeżycie lub odniesienie obrażeń u ludzi. Moje spostrzeżenia potwierdził kiedyś (w przypadkowej rozmowie) człowiek zajmujący się szacowaniem szkód powypadkowych w PZU; twierdził on, że autko nieraz trudno przywrócić jest do stanu używalności, "powyciągać" itd.; w wypadku gnie się mocno, ale... w miejscach, gdzie przewidział to konstruktor - znaczy: tak ma być. Nadwozie jest skonstruowane w ten sposób, że niszczy się wszystko "dookoła", ale miejsce dla pasażerów - na samym końcu.
Wreszcie naprawdę optymistycznie spojrzałem na sprawę bezpieczeństwa, gdy zobaczyłem zielone tico mojego sąsiada, który (wraz ze swoim kilkuletnim dzieckiem na tylnym siedzeniu) przeżył wypadek w Lublinie. Stanął na skrzyżowaniu za ciężarówką; chwilę potem zobaczył w lusterku wstecznym, że jadący autobus niespodziewanie zmienia pas ruchu, lokując się za tikiem. Niestety, kierowca autobusu jechał dość szybko, zmienił pas sądząc chyba, że stoi tam tylko ciężarówka (może nie zwrócił uwagi na tikulca, może widok zasłaniał jakiś inny poruszający się samochód? <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />). Finał był taki, że hamujący autosan miał ok. 40 km/h na liczniku, kiedy huknął w tył tico; autko "poleciało" do przodu i walnęło swoim przodem w ciężarówkę.
Sąsiadom nic się nie stało - kolega mocno się przestraszył i wnerwił (co nie jest dziwne), a dziecko było jedynie wystraszone zachowaniem ojca. Okazało się, że autko było na chodzie i po załatwieniu oględzin i formalności kolega podwiesił chłodnicę na kawałku sznurka (na szczęście nie rozszczelniła się) i wrócił "o własnych siłach" z powrotem do domu (70 km). Na drugi dzień byłem u niego w garażu i oglądałem uważnie tikulca: przód sprasowany, tył zmiażdżony, ale kabina w idealnym stanie i wymiarze! Wszystko było pogięte na tych śmiesznych przetłoczeniach karoserii - to tutaj auto pochłonęło energię. Przyznaję, że rodzaj uszkodzeń pozwolił mi uwierzyć, że nie jest tak źle z naszym bezpieczeństwem. W razie kolizji trudno, nieraz trzeba się pogodzić z utratą auta, ale nie jest ono najważniejsze. Osobiście uważam, że takie rozwiązanie, jak w Tico, jest o wiele lepsze od przypadku pierwszych polonezów, które były bardzo sztywne i odporne na uszkodzenia, jednak po wypadkach mocno cierpieli ludzie...
Tak jeszcze wtrącę... Hm, to były czasy; pamiętam, że wspomniany kolega dał ogłoszenie o sprzedaży rozbitka; w końcu zgromadziło się przed jego garażem kilku chętnych klientów, którzy wzajemnie podbijali sobie cenę, a kumpel patrzył i uwierzyć nie mógł, co się dzieje <img src="/images/graemlins/szok.gif" alt="" />... Sprzedał samochód za cenę wyższą o 1/4 od kwoty, jaką zamieścił w ogłoszeniu... <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />Przyznaję, że osobiście najbardziej obawiam się bocznych uderzeń. Jakoś tak wąsko jest i w ogóle... Zresztą bok auta jest jednym z najczulszych punktów nie tylko Tico. Poza tym wierzę w to, co ktoś już przede mną napisał, że prawdopodobieństwo wystąpienia kolizji zależy w głównej mierze od zdolności przewidywania i rozumowania kierowcy. Tez czasem jeżdżę szybko, jednak ZAWSZE zadaję sobie pytanie, czy panujące warunki (ruch, droga, pogoda) na to pozwalają. W razie obiekcji potrafię zwolnić - IMHO taką umiejętność nabywa się z czasem <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />. Staram się też myśleć trochę więcej od innych kierowców; przede wszystkim dlatego, że to jednak ja jadę "tym mniejszym", a poza tym dlatego, że jakoś sobie bardziej ufam, niż innym na drodze <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />.
Krótko: mam 18 lat czynnej, prawie codziennej praktyki za kierownicą (10 lat tico, pozostałe auta - zawsze większe), mój łączny "przebieg" to ok. 250 kkm i (odpukać) nawet żadnej stłuczki (no, raz matiz puknął w tylny róg, ale u mnie zupełnie nic nie było, a w mietku wgiął się błotnik). Fakt, sporo wyniosłem z kursu na prawo jazdy - 3 razy skasowany duży fiat <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" /> - ale nigdy z mojej winy <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> : pierwsza jazda, 100 m od ośrodka, trzecie skrzyżowanie i trolejbus cofnął sobie wprost na mój przód; drugim razem poldek wjechał swoim tyłem w drzwi instruktora (szukałem miejsca do zaparkowania, a poldek wyjeżdżał z zaśnieżoną tylną szybą); trzeci raz to urwane koło podczas jazdy... Miałem pecha, i to solidnego <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> - na szczęście zaowocowało to chyba w mojej późniejszej "karierze": po prostu wiem, co się może zdarzyć.
Tak więc radzę: myślmy za kierownicą, róbmy użytek z wyobraźni - to potęguje nasze szanse. Bać się nie bójmy (bo zwariować można), ale przewidujmy sytuacje na drodze. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" /> -
Moje spostrzeżenia potwierdził kiedyś (w przypadkowej rozmowie) człowiek
zajmujący się szacowaniem szkód powypadkowych w PZU; w wypadku gnie się mocno, ale... w
miejscach, gdzie przewidział to konstruktor - znaczy: tak ma być. Nadwozie jest
skonstruowane w ten sposób, że niszczy się wszystko "dookoła", ale miejsce dla pasażerów -
na samym końcu.Tak, niby kontrolowana strefa zgniotu.Ale chyba tylko podczas kolizji...
.....Finał był taki, że hamujący autosan miał ok. 40 km/h na
liczniku, kiedy huknął w tył tico; autko "poleciało" do przodu i walnęło swoim przodem w
ciężarówkę.
Sąsiadom nic się nie stało. Osobiście uważam, że takie rozwiązanie, jak w Tico, jest o wiele lepsze od
przypadku pierwszych polonezów.Ja też się z tym zgadzam.Ale zastanawia mnie trochę prędkosć uderzenia.40 kmh to nie dużo i chyba kwalifikuje się jeszcze do kolizji, biorąc pod uwagę okoliczności.Mamy pewność że w mieście jesteśmy raczej bezpieczni.
Jednak co z trasą i prędkością 70 kmh... ? to mnie martwi.