Tata Indica Vista
-
Ja tylko stwierdziłem, że zamiast ryzykować i wkładać 30 tyś w nowy samochód, niepewnej i nieznanej na naszym marki wolałbym dołożyć i kupić inne auto.
Teoretycznie przyznaję Tobie racje - mam nawet podobne zdanie, chociaż ....
No właśnie, mam kolegę z pokoju w pracy, który postanowił pozbyć się swojego Peugeota 307 kupionego nówkę w salonie za ponad 62kzł i kupić inny samochód klasy Golf, Astra III itp. ok. 2-3 letni za ok. 35kzł (nawet za dobry egzemplarz był skłonny dać max. 40kzł).
Wiesz, szukał oczywiście samochodu z terenu najbliższego (powiedzmy do 80km od miejsca zamieszkania) od maja, a kupił auto dopiero dwa tygodnie temu. Nie chodzi o to, że specjalnie wybrzydzał, ale takie 2-4 latki już są w kiepskim stanie lub po naprawach blacharsko-lakierniczych. Sam absolutnie nie jest znawcą, ale mówił, że samochody teoretycznie bezwypadkowe od razu prezentowały się, jak po naprawie w stodole. Oczywiście nie ograniczył się tylko do komisów, których większość zwiedził, ale również wielokrotnie umawiał się na spotkania z indywidualnymi sprzedającymi.
Nie będę już opisywał przygód, o których słyszałem na bieżąco, ale jako przykład podam Astrę III kombi 1.7CDTI z komisu o przebiegu 36kkm i roku produkcji 2008. Cena wcale nie niska, bo ok. 37kzł, w miarę dobrze wyposażona o wyglądzie bardzo atrakcyjnym. Handlarz zapewniał, że auto jest bezwypadkowe w super stanie itp. Niestety nie można było odbyć jazdy próbnej, bo samochód stał bez tablic rejestracyjnych (sprowadzony z Niemiec). Oczywiście było zapewnienie, że można śmiało pojechać do dowolnego serwisu, tylko że z powodu braku tablic nie wyraża na to zgodę. Kolega wpadł na pomysł i załatwił lawetę i auto na lawecie zostało zawiezione do ASO Opla. Koszt takiego sprawdzenia to 240zł. Co się okazało - cała tylna belka była wymieniona (widoczne były jeszcze napisy zrobione białym pisakiem), jak również tylny błotnik od środka był pogięty, gdzieś włożona była gąbka, żeby nic nie brzęczało i wiele jeszcze innych atrakcji
Handlarz oczywiście o niczym nie wiedział i do niczego się nie przyznawał.
Takich niespodzianek miał jeszcze sporo i było widać, że wrześniu po paru miesiącach poszukiwań przeżywa już kryzys i odniosłem wrażenie, że chce już kupić samochód "na siłę" , aby wreszcie mieć spokój.
Teoretycznie kupił dobrze, bo dogadał się z gościem zajmującym się sprowadzaniem samochodów z Niemiec i podał swoje oczekiwania. Za 37kzł kupił Astrę III kombi 1.7CDTI 120KM z 2008 roku w dobrym stanie. Auto, mimo że 2-letnie ma już przejechane 136kkm i mimo pierwszego dobrego wrażenia wydaje się już być "zmęczone".
Już nie chciałem dołować kolegi, ale mimo zapewnień o braku napraw blacharsko-lakierniczych widoczny jest inny odcień tylnych lewych drzwi w stosunku do pozostałych elementów.Nie jestem więc pewien, czy rzeczywiście wydając całkiem sporo gotówki jesteśmy w stanie kupić samochód w bardzo dobrym stanie, bez przeszłości wypadkowej z rozsądnym przebiegiem.
Tak w ogóle, jak wszyscy wiedzą 95% samochodów ma nikły przebieg (poniżej 10kkm rocznie), a tu proszę , co za rodzynek, kolegi Astra przejechała w dwa lata 136kkmDlatego nadal uważam, że zakup nawet młodego, ale używanego samochodu za często ciężkie pieniądze obarczone jest naprawdę dużym ryzykiem i niektórzy nie godząc się na to wolą kupić coś słabszego, ale za to nowego i na gwarancji. Smutne, ale prawdziwe.
-
Teoretycznie
przyznaję Tobie racje - mam nawet podobne zdanie, chociaż ....Miałem na myśli nowe auto.
-
No niestety ale w Niemczech i w innych krajach cywilizowanych ludzie naprawdę dużo jeżdżą... Tam nie dziwi nikogo dojeżdżanie 80 km do pracy w jedną stronę po autobahnie.
Więc jaki przebieg może mieć sprowadzony używany, powiedzmy 10-letni Golf lub Astra?
-
Jeśli jeżdzisz codziennie po 80km w jedną stronę to zakładam że pracujesz jakieś 22 dni w miesiacu to pokonujesz około 43kkm rocznie po 10 latach masz 430kkm . Jeśli to bedzie jakiś niewysilony SDI to pojeżdzi jeszcze jakieś 200kkm, przy dobrych wiatrach i zakładając że poprzednik o niego dbał jeśli zaś jakieś CDTI czy TDDi czy inny mocno wysilony dieselek to polak właściciel nie nacieszy nim się długo...
Ja robię miesiecznie po 1000km, do pracy i powrót czyli około 40km, dorzucam jeszcze pare km po mieście zakupy,kościół, urzędy i jeżdzac nie wiele,czyli teoretycznie mam przebieg po 120kkm w 10 lat, po autobanach sie nie bujam.
-
Jeśli jeżdzisz
codziennie po 80km w jedną stronę to zakładam że pracujesz jakieś 22 dni w miesiacu
to pokonujesz około 43kkm rocznie po 10 latach masz 430kkm . Jeśli to
bedzie jakiś niewysilony SDI to pojeżdzi jeszcze jakieś 200kkm, przy dobrych
wiatrach i zakładając że poprzednik o niego dbał jeśli zaś jakieś CDTI czy TDDi czy
inny mocno wysilony dieselek to polak właściciel nie nacieszy nim się długo...No więc właśnie - Niemiec nie sprzeda Polaczkowi dobrego auta...
Pośrednik z Polski kupi auto zza Odry z mega przebiegiem, cofnie licznik o 200 kkm i heja do klienta w Polsce
-
No więc właśnie -
Niemiec nie sprzeda Polaczkowi dobrego auta...Sprzeda. Za odpowiednią cenę.
-
Sprzeda. Za
odpowiednią cenę.Tylko ta cena zwykle przewyższa cenę tego odpowiednika w PL
-
Tylko ta cena
zwykle przewyższa cenę tego odpowiednika w PLno i co ? przeciez on nie jezdzil po naszych drogach, a i jeszcze u nich soli nie sypiom,
no i wszystko serwis i na czas
-
Fakt faktem, kupienie autka od Niemca czy też Holendra z w miarę autentycznym przebiegiem, jest trudną sztuką. Często ten uczciwy Niemiec jest turkiem przehandlowującym autko za 150% swojej wartości z cofnientym przebiegiem o 100...200kkm. Zresztą zauważyłem że ogolnym wzięciem cieszą sie te nowsze dieselki nie jakieś tdi 90PS. Tylko CDTI, CRDI, TDDI i inne z motorami do 2 l i mocą około 120-150Km taki ogólny bum na niską cenę i dużą dynamikę i później kwiatki w postaci padnietych turbin czy brania oleju ponad miarę
-
... ja bym tylko zamienił Twoje "często" na "prawie zawsze"... to piszę z własnych doświadczeń jako pomocnik kupujących (pośredniczący językowo ).
Wydaje mi się, że przeciętny Niemiec nie jest zainteresowany oszustwami na licznikach przy aucie o niewielkiej wartości, poza tym nie chce mu się bujać z poszukiwaniem chętnych i osobistą sprzedażą czegoś, co już niewiele kosztuje. Woli oddać przechodzone auto Turkowi do komisu, tracąc te 100 czy nawet 300 euro... Auto, które dopiero u Turka może "nabrać wartości" (często po raz drugi dodatkowo u polskiego pośrednika lub "remontowca"). -
Nie przesadzacie ? z 70% aut w kraju jest sprowadzanych i ludzie jakoś jeżdżą jesli byłoby jak mówicie to by warsztatów nie starczyło Znam dobrze osoby które sprowadzają dużo aut i jakoś nie słyszałem o tym żeby to były składaki czy jakieś tam odpady radioaktywne, a na pewno bym usłyszał bo moim znajomym również sprowadzał i zapewne by mu warsztat spolili jeśli by było coś nie heja. Ja bym nawet zaryzykował stwierdzenie że są w lepszym stanie od krajowych aut i są sprowadzane z jednego źródła od zaufanej osoby. Zresztą na zdrową logikę, gościu w Niemczech lub Holandii sprzedaje 20 aut miesięcznie polakowi i zarabia powiedzmy 10 tys. euro to czy zaryzykuje te kwotę aby go zrobić na jednym aucie w jajo ? no chyba raczej bez sensu prawda ?
-
Wracając do naszego bohatera wątku - czyli Taty - miałem dzisiaj okazję dokładnie przyjrzeć się temu autu - jeszcze w starej wersji. Przyznam się szczerze - nie spodziewałem się czegoś takiego...
Auto stało sobie w galerii handlowej - wypucowane, wyglancowane. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to spasowanie blach na karoserii - tragiczne. Każda szpara inna, drzwi - nierówno osadzone względem siebie. Maska - krzywo. Widoczne 'smarki' na blasze w okolicach tylnych lamp. Tragicznie polakierowane i spasowane nakładki na błotniki i progi - szpary, którymi dostanie się woda i poczyni zapewne w krótkim czasie spore spustoszenia. Środek wyglądał lepiej, ale samochód był zamknięty i nie mogłem ocenić tego z bliska. Oni te auta produkują chyba w szopie...
Jeżeli nowa wersja jest równie 'dobrze' wykonana to nie jest warte zakupu za żadne pieniądze.
I nie porównujcie tego samochodu do Daewoo bo dzieli je przepaść.
-
Czyli jakość wykonania nie do przyjęcia.
Dziwne, bo liczyłem na to, że w tej materii Hindusom będzie bliżej do Koreańczyków... -
Czyli jakość
wykonania nie do przyjęcia.
Dziwne, bo liczyłem
na to, że w tej materii Hindusom będzie bliżej do Koreańczyków...Na nasze warunki na pewno. Może nowa wersja będzie pod tym względem lepsza.
-
Czyli jakość
wykonania nie do przyjęcia.
Dziwne, bo liczyłem
na to, że w tej materii Hindusom będzie bliżej do Koreańczyków...mialem okazje ogladac poprzednie tata i faktycznie jakosc byla tragiczna
gladalem tez vista i przyznam ze poszli do przodu +
-
mialem okazje
ogladac poprzednie tata i faktycznie jakosc byla tragiczna
gladalem tez vista
i przyznam ze poszli do przodu +Od tego zacząłem swój pierwszy post Mimo wszystko niektórzy usiłowali mi udowodnić, że Tata jest be, opierając się wyłącznie na starym modelu...
-
Sądzimy, że używany
będzie praktycznie niesprzedawalny.O, na pewno nie!
Ja chcę kupić tanio 3 letniego Tatę. Poważnie.
Muszę jednak trochę poczekać, bo nie ma trzylatków. -
poczekać, bo nie ma trzylatków.
I nie będzie zostaną zjedzone przez naszą zimową solankę
-
Tym razem bardziej merytorycznie. Miałem okazję dokładniej przyjrzeć się nowej wersji: Vista. Stała sobie dumnie w centrum handlowym i nawet miała otwarte drzwi.
Co mi się rzuciło w oczy:
- ostre krawędzie po wewnętrznej stronie drzwi
- dziwne, brzydkie spawy (w zasadzie to smarki) po wewnętrznej stronie drzwi
- spasowanie błotnik - słupek: strona pasażera szpara < 1cm, strona kierowcy szpara grubo powyżej 1cm.
- plastiki - fatalna jakość i spasowanie np. panel sterowania szybą elektryczną po stronie pasażera odstawał i był bardzo słabo przymocowany.
- słabo spasowane zderzaki
- odstające uszczelki
- nie ma już tych paskudnych plastikowych dokładek.
Ogólnie widać postęp, ale nadal jest poniżej średniej. Ja bym tego auta nie kupił.
-
O, na pewno nie!
Ja chcę kupić tanio
3 letniego Tatę. Poważnie.
Muszę jednak trochę
poczekać, bo nie ma trzylatków.Nówki masz nawet za 21.900zł, trzyletnie będą kosztować jakieś 10 tys zł