Sprzedaż Tico bez dowodu rejestracyjnego
-
No ja miałem kiedyś w nordeii czy jak się te firmy tam zwały, potem jakoś wyszło, że maluch był nie opłacony nigdzie, a jakoś ta firma słowem nie wołała o nic. Jak za jakiś czas się go ubezpieczyło to po prostu od tego dnia było liczone. Tak jak pisałem, pzu jest bardziej drobiazgowe i sprawy papierkowe mają lepiej dograne.
Dodam jeszcze, że myk polega na tym, że pzu wysyła nam papiery żeby opłacić pojazd, a nordea(czy hestia czy jakkolwiek się to teraz zwie, bo nazwy to zmieniają cały czas) nie. DO nich trzeba przyjść samemu. Nie pójdziesz nie masz ubezpieczenia. Tak było kilka lat temu, nie wiem czy teraz to jest bardziej udoskonalone, być może.
-
Niby jak, dzwonią
do innych ubezpieczycieli i pytają czy taki, siaki obywatel podpisał z nimi umowę?Trzeba zadeklarować, u jakiego ubezpieczyciela mamy zamiar wykupić polisę OC
Potem " stary " ubezpieczyciel potwierdza to telefonicznie, czy e-meilem ,
czy rzeczywiście ktoś się ubezpieczyłW moim przypadku,
wysłałem listem poleconym rezygnację na dwa miesiące przed upływem ważności polisy
do Benefii.Po upływie owych dwóch miesięcy, podpisałem umowę z PZU i tyle. Chyba że
PZU wysłało pismo do Benefii, że jestem ubezpieczony u nich, bo pytali gdzie
dotychczas byłem ubezpieczony.Nowy ubezpieczyciel wysyła info do starego, i w ten sposób wiedzą kto?, z kim?, gdzie i kiedy?
-
Trzeba
zadeklarować, u jakiego ubezpieczyciela mamy zamiar wykupić polisę OCNic nie deklarowałem! Nic im do tego!
Nowy ubezpieczyciel
wysyła info do starego, i w ten sposób wiedzą kto?, z kim?, gdzie i kiedy?To chyba jedyne wytłumaczenie. Z drugiej strony przy dzisiejszej ochronie danych osobowych, czy tak mogą? Muszę kiedyś z ciekawości zapytać w PZU.
-
Nic nie
deklarowałem! Nic im do tego!Nie wiem jak to jest grzecznie pytają to ja im grzecznie odpowiadam
Może pytają ze względu na to, że OC jest obowiązkowe, na prawdę nie wiem, może mają swoje przepisy wewnętrzne, nie wnikałem, w każdym bądź razie nigdy nie miałem problemów ze zmianą ubezpieczycielaTo chyba jedyne
wytłumaczenie. Z drugiej strony przy dzisiejszej ochronie danych osobowych, czy tak
mogą?A kto ich tam wie, robią co chcą a my się nigdy o tym nie dowiemy
Muszę kiedyś z ciekawości zapytać w PZU.
Koniecznie, i podziel się tą wiedzą z nami
Edyta:
Czy jest na sali agent ubezpieczeniowy? -
Nie trzeba podawać gdzie się ubezpiecza auto przy rezygnacji z umowy. Możemy mieć auto nigdzie nie ubezpieczone ale tak jak już mówiłem, może zająć się nami fundusz gwarancyjny. Pobiera on dane z ubezpieczalni kto rozwiązywał umowę i sprawdzają czy auto zostało gdzieś ubezpieczone. Lub bezpośrednio przy jakiejś stłuczce, kontroli drogowej (jak wyjdzie, że auto nie ubezpieczone). klik
-
Nie jestem agentem ale OC jest tak, że musi być kontynuacja.jesli się rezygnuje to w drugiej wołają blankiet starej by wiedzieć jakie zniżki, szkody i kiedy kończy się polisa bo nie może być przerwy.Można nie płacić a i tak ubezpieczenie ciągnie się i firma kiedyś przyjdzie po pieniążki zaległe.Nie wiem tylko jak to jest jak się wypowie umowę w jednej firmie a nie podpisze w nowej. Ale wtedy samochód nie ma OC i może ściągnąć fundusz ubezpieczeniowy.
Dlatego nawet za szrot stojący w pokrzywach ale nie wyrejestrowany trzeba płacić oc bo ono działa zawsze a nie jak w AC gdzie trzeba nawet mieć ważny przegląd itp by bylo ważne. -
Nie trzeba podawać
gdzie się ubezpiecza auto przy rezygnacji z umowy...Wypowiedziałem się na temat ubezpieczycieli i sytuacji, jaka panuje u mnie.
Co kraj to obyczaj, jak widać u ubezpieczycieli też tak jest, nie wszędzie tak samo
Z funduszem gwarancyjnym lepiej nie mieć do czynienia
-
Nie jestem agentem
ale OC jest tak, że musi być kontynuacja...Ja to wszystko wiem
Nie wiem tylko jak to jest jak się wypowie umowę w
jednej firmie a nie podpisze w nowej.Też nie wiem, nie byłem w takiej sytuacji
-
Nie jestem agentem
ale OC jest tak, że musi być kontynuacja.jesli się rezygnuje to w drugiej wołają
blankiet starej by wiedzieć jakie zniżki, szkody i kiedy kończy się polisa bo nie
może być przerwy.Oj, chyba nie do końca tak jest
Kupiłem używany samochód z opłaconym ubezpieczeniem, wyjeździłem do końca, a następnie zmieniłem ubezpieczyciela. Cóż nowy zakład się dowie ze starej polisy na mój temat - nic! Poprzedni właściciel miał czteroletni staż ubezpieczeniowy, ja 30-letni(oczywiście bezwypadkowy). -
Nie jestem agentem
ale OC jest tak, że musi być kontynuacja.jesli się rezygnuje to w drugiej wołają
blankiet starej by wiedzieć jakie zniżki, szkody i kiedy kończy się polisa bo nie
może być przerwy.Parokrotnie zmieniałem ubezpieczyciela - nie chcieli poprzedniej polisy, tylko moje oświadczenie o wysokości posiadanych zniżek. Z tego co słyszałem, to dopiero w razie szkody proszą o dokumenty żeby te zniżki zweryfikować i jeśli ktoś "pomyliłby się" na swoją korzyść, to obciążą go częścią wypłaconego odszkodowania (proporcjonalnie do podanych nienależnych zniżek).
Można nie płacić a i tak ubezpieczenie ciągnie się i firma kiedyś
przyjdzie po pieniążki zaległe.Jeśli nie wypowiemy OC na dzień przed końcem obecnej polisy to ono automatycznie przedłuża się na kolejny rok (nawet jeśli wykupiliśmy gdzie indziej i nie powiadomiliśmy obecnego ubezpieczyciela). Ubezpieczyciel będzie naliczał odsetki od niezapłaconej składki, a finalnie może sprzedać dług firmie windykacyjnej.
Nie wiem tylko jak to jest jak się wypowie umowę w
jednej firmie a nie podpisze w nowej. Ale wtedy samochód nie ma OC i może ściągnąć
fundusz ubezpieczeniowy.Dokładnie. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny nakłada bardzo wysokie kary (2050 zł za brak OC powyżej 14 dni dla samochodu osobowego, 410 zł za choćby jeden dzień przerwy (do 3 dni)).
http://www.ufg.pl/article.jspx?id=97&kuid=3&mid=260&mitemid=261Dlatego nawet za
szrot stojący w pokrzywach ale nie wyrejestrowany trzeba płacić oc bo ono działa
zawsze a nie jak w AC gdzie trzeba nawet mieć ważny przegląd itp by bylo ważne.Dokładnie.
-
-
Czy istnieje opcja
sprzedać go bez dowodu rejestracyjnego?Teoretycznie możesz go sprzedać z tym papierkiem z policji, a nowy właściciel podejmie działania żeby dowód odzyskać. W praktyce mało kto będzie chciał taki samochód kupić, a jak już to za śmieszne pieniądze - od ceny odliczy sobie koszt naprawy, badań, oraz sporą kwotę za fatygę i jako margines w razie kolejnych ukrytych usterek. Chyba lepiej wyjdziesz inwestując w odzyskanie dowodu i sprzedając auto normalnie.
-
To źle kolego słyszałeś jak może ubezpieczyciel żądać części odszkodowania. Po prostu
będzie chciał wtedy należnej dopłaty do składki oc gdy zniżka była podana błędnie i tyle.Nie sądzę - wszyscy deklarowaliby 60% zniżek licząc na to że nie zrobią żadnej stłuczki w ciągu roku i nikt się nie zorientuje. W razie problemów po prostu pokornie płaciliby brakującą składkę.
Tak samo dzieje się w drugą stronę ale z AC. Wiele przypadków było gdzie ludzie mięli
wykupione na większą wartość AC a jak ukradli samochód ubezpieczyciel i tak zwracał
wartość rynkową. A potem z wielką łaską zwracał nadpłacona składkę.To akurat normalne.
Edytowane po paru godzinach:
Twój post skłonił mnie do poszukania podstaw prawnych uchylenia się przez ubezpieczyciela od wypłaty całości odszkodowania w razie zadeklarowania nienależnych, zbyt dużych zniżek. Google twierdzi, że w tych przypadkach ubezpieczyciele zwykle powoływali się na art. 815 i 816 KC.Cytat:
Art. 815.
§ 1. Ubezpieczający obowiązany jest podać do wiadomości zakładu ubezpieczeń wszystkie znane sobie okoliczności, o które zakład ubezpieczeń zapytywał w formularzu oferty albo przed zawarciem umowy w innych pismach. (...)§ 3. Jeżeli ubezpieczający podał niezgodnie z prawdą do wiadomości zakładu ubezpieczeń okoliczności, o których mowa w paragrafach poprzedzających, zakład wolny jest od odpowiedzialności, chyba że okoliczności te nie mają wpływu na zwiększenie prawdopodobieństwa wypadku objętego umową.
Art. 816.
§ 1. W razie ujawnienia okoliczności, która pociąga za sobą zwiększenie prawdopodobieństwa wypadku, zakład ubezpieczeń może odpowiednio zwiększyć składkę, poczynając od chwili, gdy zaszła ta okoliczność, nie wcześniej jednak niż od początku bieżącego okresu ubezpieczenia. W wypadku takim zakład wezwie ubezpieczającego do zapłaty podwyższonej składki, a ubezpieczający może w ciągu czternastu dni od otrzymania wezwania od umowy odstąpić. Jeżeli ujawnienie okoliczności nastąpiło po wypadku, zakład ubezpieczeń może odpowiednio zmniejszyć swoje świadczenie.Tyle tylko, że te przepisy zacytowane powyżej są już nieaktualne. Od 2007 roku art. 815 i 816 KC brzmią następująco:
Cytat:
Art. 815.
§ 1. Ubezpieczający obowiązany jest podać do wiadomości ubezpieczyciela wszystkie znane sobie okoliczności, o które ubezpieczyciel zapytywał w formularzu oferty albo przed zawarciem umowy w innych pismach. (...)§ 3. Ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności za skutki okoliczności, które z naruszeniem paragrafów poprzedzających nie zostały podane do jego wiadomości. Jeżeli do naruszenia paragrafów poprzedzających doszło z winy umyślnej, w razie wątpliwości przyjmuje się, że wypadek przewidziany umową i jego następstwa są skutkiem okoliczności, o których mowa w zdaniu poprzedzającym.
Art. 816.
W razie ujawnienia okoliczności, która pociąga za sobą istotną zmianę prawdopodobieństwa wypadku, każda ze stron może żądać odpowiedniej zmiany wysokości składki, poczynając od chwili, w której zaszła ta okoliczność, nie wcześniej jednak niż od początku bieżącego okresu ubezpieczenia. W razie zgłoszenia takiego żądania druga strona może w terminie 14 dni wypowiedzieć umowę ze skutkiem natychmiastowym. Przepisu tego nie stosuje się do ubezpieczeń na życie.Sam już nie wiem jak jest obecnie. Dziwiłoby mnie bardzo gdyby zadeklarowanie ubezpieczycielowi nienależnych zniżek w razie wypadku kończyło się jedynie koniecznością dopłaty składki. Nie znalazłem jednak w obecnych przepisach podstaw do tego by było inaczej (w odróżnieniu od sytuacji sprzed 2007 roku). Może ktoś bardziej kompetentny się wypowie - jest tu jakiś prawnik?
-
< Dziwiłoby mnie bardzo gdyby zadeklarowanie ubezpieczycielowi nienależnych zniżek w razie
< wypadku kończyło się jedynie koniecznością dopłaty składki.No to jak by było gdybym pożyczył samochód komuś kto nie ma zniżek ale ma prawo jazdy.Ja mam 60% i co bym musiał zapłacić 60% kosztów ewentualnej naprawy. Przecież samochód to nie szczoteczka do zębów i może nim ktoś jechać obcy. Wtedy na pewno by było powiedziane podczas podpisywania polisy,że w przypadki jazdy innej osoby nie masz w pełni ochrony OC.chyba najlepiej by było się spytać u jakiegoś brokera.Oni wiedzą, że zazwyczaj ludzie nie podają, że samochodem jeżdżą inne osoby bo wtedy trzeba zapłacić większą składkę.
-
Zniżki są powiązane z samochodem, a dokładniej z właścicielem. Moja żona np. nie ma prawa jazdy, a ma 60% zniżki.
Co do odpowiedzialności ubezpieczyciela w razie wypadku, przy błędnym oświadczeniu co do wysokości zniżek, to przypuszczam, że zakład ubezpieczeń miałby podstawę do wykręcenia się od odpowiedzialności. Ewentualnie pokryłby szkody, a potem ściągnąłby pieniądze od tego, kto w oświadczeniu podał niewłaściwe dane. -
No to jak by było
gdybym pożyczył samochód komuś kto nie ma zniżek ale ma prawo jazdy.Ja mam 60% i co
bym musiał zapłacić 60% kosztów ewentualnej naprawy. Przecież samochód to nie
szczoteczka do zębów i może nim ktoś jechać obcy.A jak myślisz czemu przy zawieraniu ubezpieczenia pytają np. o wiek NAJMŁODSZEJ osoby która będzie jeździła samochodem (niekoniecznie posiadacza)? Jeśli np. masz osiemnastoletnie dziecko które od paru miesięcy ma prawo jazdy to składka idzie w górę.
Obcy może jechać ale na twoje ryzyko. Tutaj:
http://www.rzu.gov.pl/art-816-zwiekszeni...1995_5_32__1135
masz wyrok sądu apelacyjnego gdzie zostało zmniejszone odszkodowanie, gdyż samochód prowadziła obca osoba na co dzień jeżdżąca Fiatem 126p.Wtedy na pewno by było powiedziane
podczas podpisywania polisy,że w przypadki jazdy innej osoby nie masz w pełni
ochrony OC.Na pewno NIE BYŁOBY powiedziane. Ubezpieczyciel jest ok póki Ty mu płacisz składkę - jak to on musi Ci zapłacić to będzie robił wszystko żeby zapłacić jak najmniej.
Obecnie użeram się z ubezpieczycielem w związku z moją Toyotą. Od 23 sierpnia auto stoi u blacharza, a ja przerzucam się z PZU papierkami. Mam wykupione AC, suma ubezpieczenia 10 tys. Szacowane koszty naprawy (ASO, oryginalne części, zero rabatów) wychodzą około 5300. Ubezpieczyciel zaniża wartość samochodu na 8800 i mówi, że koszt naprawy przekracza 60% wartości auta, więc jest to szkoda całkowita. Wycenia "wrak" na 5600 i proponuje mi 3200 odszkodowania (różnica pomiędzy ich wyceną auta a wyceną wraku). Aby naciągnąć na szkodę całkowitą ubezpieczyciel stosuje następujące sztuczki:- Zaniżenie wartości samochodu, wystarczy że minimalnie podniosą wycenę a już szkoda kwalifikuje się jako częściowa. Powodów do takiego obniżenia wyceny nie ma - auto serwisowane w ASO, w ciągu ostatnich paru lat sam włożyłem w niego około 10 tys., mam na to faktury. Auto w stanie idealnym jak na ten rocznik i przebieg. Oczywiście podczas ubezpieczania agent podał widełki cenowe wartości aut z tego rocznika - co z tego że wybrałem górną granice widełek (i od tego zapłaciłem składkę) jak teraz oni biorą wartość dla grata z dolnej granicy? Czy jakiś agent Ci wcześniej powie, że tak to wygląda?
- Zawyżenie kosztów naprawy - wystarczy że blacharz da mi minimalny rabat, jakiś drobiazg wyklepie zamiast wymieniać i już szkoda kwalifikuje się jako częściowa. Warto także zauważyć, że aby naciągnąć na szkodę całkowitą wszędzie liczą oryginalne części i brak amortyzacji za zużycie. Kilka lat temu przy poprzedniej szkodzie z AC (w Tico) gdzie gołym okiem było widać że nijak nie da się tego podciągnąć pod szkodę całkowitą to gdzie tylko mogli wciskali zamienniki i odliczali amortyzację żeby zmniejszyć koszt naprawy. O tym też agent Ci nie powie jak zawierasz umowę.
Dlaczego ubezpieczyciel uparł się na szkodę całkowitą? Mniejsze odszkodowanie to tylko jeden powód. Drugi powód jest taki, że w razie szkody częściowej suma ubezpieczenia pomniejsza się o wypłacone odszkodowanie (i ubezpieczenie trwa nadal, choć już na mniejszą sumę) a w przypadku szkody całkowitej umowa się rozwiązuje (oczywiście składka za niewykorzystany okres przepada). Czyli jeśli wypłaciliby mi przykładowo 5 tys. jako szkodę częściową to auto mam dalej ubezpieczone (tyle że już tylko na pozostałe 5 tys.), ale jeśli mi wypłacą mniejszą kwotę (3 tys.) jako szkodę całkowitą to dodatkowo jestem w plecy na tym, że muszę od nowa opłacić całe ubezpieczenie. PZU jest do przodu na mniejszej wypłaconej sumie i na tym, że ubezpieczenie opłacone za rok skończyło się po paru miesiącach. Tego tez nie powie Ci agent, ani likwidator jeżeli wprost nie zapytasz.
chyba najlepiej by było się spytać u jakiegoś brokera.Oni wiedzą, że
zazwyczaj ludzie nie podają, że samochodem jeżdżą inne osoby bo wtedy trzeba
zapłacić większą składkę.Albo mówią że mają zniżkę 60% podczas gdy w rzeczywistości nie mają wcale zniżek. Polak kombinuje żeby zapłacić jak najmniej, problem zaczyna się gdy dojdzie do kolizji.
Podobnie jest np. z ubezpieczeniem AC - w większości OWU różnych towarzystw jest paragraf mówiący o tym, że jeśli spóźnisz się choć jeden dzień z zapłatą kolejnej raty to umowa ubezpieczenia zostaje rozwiązana. Oczywiście gdy wpłacisz po terminie ubezpieczyciel kasę przyjmie i nic Ci nie powie, ze umowa się rozwiązała. Dopiero w razie szkody zamiast wypłacić odszkodowanie zwróci jedynie spóźnioną ratę jako nienależnie pobraną. Czy jakiś broker Ci o tym powiedział gdy kupowałeś AC?Reasumując - do 2007 roku na pewno ubezpieczyciele przerzucali część odszkodowania na klienta który podał nienależne mu zniżki w OC. W 2007 roku KC się zmienił i jak teraz ubezpieczalnie postępują nie wiem - nie sądzę jednak żeby zaprzestali takich praktyk. Nie znalazłem przepisów na które mogliby się powołać, ale to nie znaczy ze ich nie ma - może po prostu źle szukałem. Prawnicy ubezpieczycieli na pewno znajdą jakiś haczyk. AC wygląda jeszcze gorzej - każdy ubezpieczyciel ma swoje OWU, które reguluje takie sprawy i tam małym drukiem przemyci zapis o zmniejszeniu odszkodowania.
Żadnemu ubezpieczycielowi nie ufam - jak nie masz czegoś na piśmie to nie zakładaj że tak jest, bo przed sądem będą się wszystkiego wypierać. -
Zebrałem się w sobie. Wjechał na serwis. Zapewne po 10-tym odbiór (kolejka do mechanika długa).
Mam nadzieję, że sobie nie policzy, jak "Cygan za matkę"
Do roboty wydech i zapewne zapłon.