Podsumowanie po naprawie blacharskiej...
-
Ale częściowo miało iść.
Tak, zgadza się - potem doczytałem.
Realnie wygląda to tak, że nie widzę możliwości wstawienia tego samochodu z
powrotem na poprawki, bo po pierwsze - terminowość (trzykrotne
przekroczenie terminu naprawy to "lekkie" przegięcie), po drugie skoro
to jest "najlepsza jakość" tego warsztatu, to wolę nie dać okazji
partaczom do zniszczenia kolejnych rzeczy.Całkowicie się z Tobą zgadzam, też bym więcej nie zostawił. Najlepszym wyjściem byłoby chyba przekazanie Tobie (najlepiej nowych, na pewno nie zniszczonych) części, które oni po prostu zepsuli, zaś Ty zamontowałbyś je już we własnym zakresie. Na ile będzie możliwe wydębienie od nich takiego rozwiązania... <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
To jest koleś typu "klient nasz pan" w rozmowie wstępnej - dawniej taki ton
był aż do końca i faktycznie auta wyjeżdżały nieźle zrobione... W tym
momencie (jak wynika z przypadku mojego oraz kilku osób, które miały
pecha oddać samochody do tego warsztatu) ton ten zmienia się po
zdemontowaniu auta - czyli w momencie, gdy właściwie nie ma odwrotu.Rozumiem. Znaczy się niepoważne podejście - nie będziesz miał lekko.
Na razie padła elektryka - wstępnie wydaje się, że jest uszkodzona wiązka
biegnąca przez podłużnicę - czyli najprawdopodobniej została ona
uszkodzona w czasie ostatniej naprawy blacharskiej. Po Świętach będę
demontował zderzak, błotnik itd. żeby zobaczyć, gdzie jest uszkodzenie.<img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
Ja proponowałem takie rozwiązanie w czasie pierwszej rozmowy - odpowiedź
była "ale przecież my te plastiki jeszcze odświeżymy itp. to po co auto
rozbierać w domu".Taaa... no, to Ci odświeżyli. Rozpuszczalnikiem. <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />
Łomatko... <img src="/images/graemlins/wino.gif" alt="" />Wrzuciłem do wątku
Dzięki.
-
Ja też będę chciał za kilka miesięcy zostawić moje autko do poprawek lakierniczo-blacharskich.
Ja proponuję zawarcie umowy z szefem warsztatu z dokładnym opisem zakresu robót
do wykonania. Integralną częścią tej umowy powinien być dokładny opiś stanu samochodu w jakim trafia do warsztatu.
Odbiór samochodu powinien odbyć się po sporządzeniu pozytywnego protokółu odbioru,
oraz potwierdzeniu pisemnym stanu samochodu, który powinien być zgodny z protokółem sporządzonym
przy przekazaniu samochodu. Podstawą zapłaty wynagrodzenia powinny być w/w protokóły podpisane przez obie omawiające się strony.Uczciwy warsztat powinien bez problemu podpisać oba takie
dokumenty(jeżeli nie ma w planie oszukania klienta).
Bez posiadania takich dokumentów nie jesteśmy w stania starać się o odszkodowanie lub składać
reklamację. Zapłata powinna nastapić D O P I E R O po przyjęciu przez zleceniodawcę wykonania
robót zgodnie z zawartą umową.
Wystarczy podawać do widomości warsztaty , które nie chcą podpisywać umów na wykonanie robót.
Co Wy na to ? -
Ja proponuję zawarcie umowy z szefem warsztatu z dokładnym opisem zakresu
robót do wykonania.
(...)
Co Wy na to ?W zasadzie masz rację.
W moim przypadku jednak mam zamiar zlecić robotę starszemu człowiekowi, który samodzielnie prowadzi warsztat. Tutaj ja mu wszystko pokażę, co jest do zrobienia (pewnie nawet, jak piszesz, zrobię listę elementów do naprawy, żeby o niczym nie zapomnieć), no i on własnoręcznie będzie się tym zajmował. Nie chcę zostawiać mu żadnych pieniędzy "na dzień dobry" - wystarczy, że zostawiam u niego samochód (tak uważam). Ustalimy cenę na samym początku. Na pewno obejrzę wszystko, zanim odbiorę auto i zapłacę. I na 100% zaznaczę w rozmowie wstępnej, że wnętrze rozmontuję sam (przy okazji zabiorę wszystkie moje graty z bagażnika).W tym przypadku głupio będzie proponować zawieranie szczegółowych umów - przecież wszystko odbędzie się między nami dwoma jedynie (hm, chociaż... gdy już przyjadę zostawić auto i wszystko będzie widać, co trzeba zrobić, poproszę kolegę, który zabierze mnie z warsztatu, o asystę przy ostatecznym zleceniu naprawy). Nie sądzę, żebym mógł proponować temu człowiekowi zawieranie i podpisywanie kilku umów - przypuszczam, że spojrzy na mnie jak na wariata <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> i może mnie wygonić, gdybym zaczął zasypywać go papierkami (wszak to ja do niego przyjechałem, a nie jest on pierwszym lepszym z ulicy, lecz wybranym przez mnie "z polecenia"). Moim atutem będzie wstrzymanie się z zapłatą do samego końca.
Twoja propozycja, Lars, ma IMO większy sens w momencie zostawiania samochodu w dużym warsztacie, gdzie rozmawia się z kim innym, kto inny kieruje ludźmi (zleca poszczególne etapy naprawy i je potem kontroluje, albo i nie), a jeszcze kto inny przeprowadza naprawy - wtedy wszystko jakoś się rozmywa i nie jest łatwo obarczyć bezpośrednią odpowiedzialnością faceta w garniturze, któremu kiedyś oddaliśmy kluczyki, a teraz wręczamy pieniądze <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> - wszak on będzie nawet mniej zorientowany od nas, jak samochód detalicznie wygląda po naprawie. Oczywiście, odpowiedzialny jest cały zakład, czyli wszyscy - ale jak wszyscy, to będzie bardzo trudno znaleźć winnego, do którego należy walić z właściwymi pretensjami i rozmawiać rzeczowo. W tym przypadku więc Twoja propozycja jest jak najbardziej na miejscu.Kończąc - zgadzam się z Tobą, chociaż takie rozwiązanie nie będzie dotyczyć wszystkich przypadków naprawy auta (tzn. nie w każdym warsztacie). W dużym - tak, jak najbardziej; przy jednoosobowej załodze może być inaczej.
-
Zgroza. Niedawno czytałem artykuł "Podwójne życie mechanika"; opisuje on, co może dziać się w warsztatach (i w
niejednym się dzieje) - jak to mechanicy potrafią zepsuć samochód, oszwabić klienta na każdym kroku, ukraść
najróżniejsze elementy, o powszechnych wręcz praktykach "podmianek" części już nie wspominając....... ja kiedyś oddałem Astrę do zrobienia (wymiana amortyzatorów) i po czasie zauważyłem, że przy okazji wymienili mi maskę oczywiście o tym nawet nie wspominając z oryginalnej GM na zamiennik <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />
-
.... ja kiedyś oddałem Astrę do zrobienia (wymiana amortyzatorów) i po czasie zauważyłem, że
przy okazji wymienili mi maskę oczywiście o tym nawet nie wspominając z oryginalnej GM na
zamienniki jak się sprawa skończyła??
-
i jak się sprawa skończyła??
Dałem do ponownego polakierowania, bo na brzegu rdza zaczęła wychodzić <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
W zamian miałem zrobionych kilka prac przy Tico za darmo <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> -
o to widzę, że jeszcze nie tak źle jest
mój stał równy rok w naprawie
miała być kasacja, ale żal mi było autka na złom odstawić, a kolesie powiedzieli, że naprawią więc im dałem
no i tak naprawiali i naprawiali
jak już naprawili to szkoda gadać
część rzeczy nie wymienili mówiąc, że budżet przekroczony itp.
jedynie sądownie mogłem coś z tym zrobić, ale nie chciałem się pchać w kolejne koszty i czas
rzecznik praw konsumenta np. gów.. zrobił a niby jest dla nas siedzi babka w urzędzie i pierdzi w stołek a jak prosiłem i przedstawiałem sytuację to dużo obiecywała a nic nie zrobiła -
W zasadzie masz rację.
Ja nie jestem prawnikiem i moje uwagi maja raczej charakter przypomnienia.
Moja uwaga na ten temat miała na celu przypomnienie Kolegom, że w każdej chwili możemy się
spotkać z taką sytuacją jak Kolega Volcan i nie bądzmy mądrzy po szkodzie <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" /> Starajmy się zawsze w jakiś sposób zabezpieczyć.Natomiast każdy właściciel samochodu powinien sam zdecydować
z kim ma do czynienie a jeżeli ma wątpliwości uzyskać jakieś zabezpieczenie swoich praw.Przykład: robiłem na zlecenie czyszczenie i sprawdzenie gaźnika Tico. Sam samochód właściciel zostawił w warsztacie celem wykonania innych napraw.Gaźnika do czyszczenia nie chcieli przyjąć, ale
zobowiązali się do jego zamontowania i regulacji po zakończeniu całego remontu.Więdząc czym to pachnie po zakończeniu prac przy gaźniku w obecności właściciela oznakowałem jego gaźnik w niewidocznym miejscu(pod pokrywą gaźnika). Po 2-ch dniach zgłasza się do mnie ten gość i mówi że
w warsztacie mu powiedzieli że silnik nie da się uruchomić z winy usterek gaźni.Postanowiłem
w obecności właściciela sprawdzić zrobione oznakowanie(już przy demontowaniu pokrywy byłem przekonany że to inny gaźnik).Po zdjęciu pokrywy moje przewidywania się sprawdziły. W środku nie
było oznaczeń wykonanych w obecności właściciela !! Jednym słowem gaźnik został w warsztacie podmieniony <img src="/images/graemlins/czerwona.gif" alt="" /> Jakie szczęście że zrobiłem te znaki -
W zamian miałem zrobionych kilka prac przy Tico za darmo
Ale oryginalnej maski się pozbyłeś <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />
-
o to widzę, że jeszcze nie tak źle jest
mój stał równy rok w naprawieMój kiedyś stał na zasadzie "na sobotę będzie" 5 miesięcy <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" /> Oczywiście najszybciej poszło rozmontowanie samochodu - a takiego auta "w kawałkach" nawet się zbytnio nie da przetransportować...
Potem okazało się, że części, które kupiłem do naprawy mojego auta rozpłynęły się... Ja dostałem swoje stare - klepane i szpachlowane. "Zniknął" aparat zapłonowy (dałem kompletny na podmianę - bo w czasie kolizji jakaś część uszkodziła mi kopułkę), kompletna podłużnica, kilka detali typu nadkola, jakieś maskownice itp., dziwnym trafem "zwarł" się akumulator i trzeba było kupić nowy (ten "nowy" padł mi po roku użytkowania)...
-
o to widzę, że jeszcze nie tak źle jest
mój stał równy rok w naprawieTo widzę że twoja przygoda, Volcana i moja z gaźnikiem potwierdza że trzeba się zabezpieczać
przed nieuczciwymi warsztatami. -
To widzę że twoja przygoda, Volcana i moja z gaźnikiem potwierdza że trzeba się zabezpieczać
przed nieuczciwymi warsztatami.po prostu trzeba siedzieć i patrzeć na ręce
-
po prostu trzeba siedzieć i patrzeć na ręce
W miarę możliwości oczywiście... Przy naprawie blacharskiej trudno zamieszkać na miesiąc np. w hali warsztatu <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> Zresztą z mojego punktu widzenia byłoby to bardzo nieopłacalne, bo choćby mi tego Matiza pocięli na kawałki i zrobili z niego puzzle to bardziej mi się opłaca pojechać i zarabiać pieniądze, niż pilnować auta...
-
W miarę możliwości oczywiście... Przy naprawie blacharskiej trudno zamieszkać na miesiąc np. w
hali warsztatu Zresztą z mojego punktu widzenia byłoby to bardzo nieopłacalne, bo choćby
mi tego Matiza pocięli na kawałki i zrobili z niego puzzle to bardziej mi się opłaca
pojechać i zarabiać pieniądze, niż pilnować auta...oczywiście masz rację. Stwierdziłem ogólnie. Poza tym mam wrażenie, że jak mechaniory czują, że w każdej chwili może być "inspekcja" właściciela to są trochę uczciwsi. Ja jak tylko mogę to siedzę i patrzę co robią.
-
Ale oryginalnej maski się pozbyłeś
Nie było mi jej specjalnie żal, bo kiedyś robiąc coś podnosiłem lewarkiem samochód mając otworzoną maskę i podczas tej czynności zarysowałem ją o wiszącą szafkę.
Ta nieoryginalna maska była zupełnie nowa i świeżo pomalowana. Na dodatek miała lepsze uszczelnienia niż oryginał.Żeby było ciekawiej, parę dni temu w IC spotkałem właściciela warsztatu i powiedziałem, że kolor maski mi się nie podoba i są widoczne cienie (maska malowana 4 lata temu). Powiedział, a wręcz nalegał, abym do niego przyjechał na ponowne malowanie maski <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Mam nadzieję, że teraz nic innego mi nie podmienią.
Umówiłem się też na malowanie (odpłatnie) maski Tico, bo mam białą w dobrym stanie i będę chciał ją po malowaniu założyć do swojego DU.