może lotnicy się wypowiedzą ?? Grippen ??
WYPADEK, ZAMACH, CZY OSZUSTWO STULECIA? - Remake.
Jestem oficerem lotnictwa, od 17 lat na emeryturze, wcześniej latałem na wiatrakach w KPD w Krakowie i po zebraniu plotek i faktów stawiam tezę, że
nie było wypadku śmigłowca rządowego, a wszystko zostało wcześniej zaplanowane i wyreżyserowane. Posłuchajcie.
1. Dziwne fakty.
Dlaczego w bakach śmigłowca w pierwszych relacjach ekip ratunkowych, nie było paliwa.Według danych skąd leciał, gdzie ostatnio tankował, powinien
mieć około 1/2 baków. Sprawdzono, że w Warszawie zatankował do pełna (~1900l-zgodnie z procedurą dla helikopterów rządowych Mi-8, albo Hip'ów
jak mówią amerykanie, gdy cała planowana trasa przekracza 1/2 zasięgu, tankuje się do pełna) i poleciał 300 km do Lubina i wracał, w Lubinie nie tankował.
Gwarantuje wam, że podczas krótkiego awaryjnego lądowania nie zrzuciłby takiej ilości paliwa, chyba, że rządowe Hipy mają wyrzutnie napalmu. A
może zrobił to wcześniej, aby być pewnym, że nie wybuchnie? Za kilka dni ~500 l paliwa znalazło się w zupełnie innym miejscu we raku smigłowca. Mi-8 to
krowa, ale dobra maszyna, mógła zatankować już po katastrofie.
Dlaczego dwóch z trzech pilotów nie było na stanowisku podczas lądowania ? Czy wiedzieli że w ich miejsce wbije się drzewo ? Czy może raczej był to
przypadek, a w helikopterze nie było nikogo poza jednym pilotem.
Dlaczego świadkowie widzieli jedynie końcową fazę lotu i twierdzą, że widzieli jak helikopter z wysokości 10-15 metrów runął na ziemię, tak nie
wygląda awaryjne lądowanie. A może było to twarde lądowanie, po wcześniejszym uszkodzeniu sprężarki.
Wszystkie służby, były na miejscu po 10 minutach, bo agenci Boru podali im lokalizację wypadku z wyjątkową precyzją, na chwilę przed zdarzeniem.
Sami piloci natomiast mówili, że nie znali dokładnie swojej lokalizacji, było ciemno i była mgła. Pewnie GPS. Nie wierzę w taką organizację. Zadzwońcie
na policję, przyjadą za 3,4 godziny albo wcale, albo na pogotowie: "kochanie z której jesteś kasy chorych". Sorry, nie ma już kas chorych, a to w końcu
premier. Być może to pierwszy przypadek takiego zgrania, ale dlaczego w tak niejasnych okolicznościach.
Dochodzi mnóstwo sprzecznych informacji: premier ma złamaną nogę w czwartek wieczorem, w piątek po południu noga jest ok, tylko złamany kręgosłup.
Jedni mówią, że premier wyszedł z helikoptera o własnych siłach, on sam mówi, że wynieśli go agenci BORU.
Świadkowie wypadku są zastraszani przez BOR, nie wolno im z nikim rozmawiać, udzielać wywiadów. Zauważcie, temat tabu, najważniejsze jest zdrowie
premiera. Może szukają spiskowców.
Media mają zakaz analizowania przebiegu zdarzenia, bo trwa śledztwo. Jakoś w innych sprawach nie ma zakazu, a postepowania trwają. Czyżby sprawa była,
aż tak poważna.
W zagranicznej prasie i telewizji mówi się o tajemniczym wypadku i analizuje sprzeczne doniesienia, u nas cisza.
2. Korzyści z wypadku:
Rząd może teraz kupić dowolne maszyny do floty rządowej, za dowolne pieniądze i wziąć odpowiednią prowizję.
Premier Miller poprzez społeczne współczucie poprawia notowania swoje i swojej partii oraz pojedzie do Brukseli i będzie bohaterem narodowym.
3. Odpowiedzi:
Zastrzegam, że poniższy komentarz jest jedynie hipotezą i z góry przepraszam wszystkich, których urażam lub posądzam o czyny niepopełnione. Mam
nadzieję, że się mylę.
Wypadek był wcześniej przygotowany i wyreżyserowany przez wąską grupę ludzi Millera. Helikopter prawdopodobnie wylądował gdzieś w okolicach miejsca
pozorowanego wypadku wysadził pasażerów, a następnie na wysokości 10-15m nad lasem wyłączył silniki (najłatwiej uszkodzić sprężarkę) co dało efekt
opisywany przez świadków. W helikopterze był wtedy 1 pilot, ale w momencie uderzenia o ziemię był już w środkowej części kadłuba w przygotowanym
miejscu, albo nie było go tam wcale, a helikopter był sterowany zdalnie.
Gdyby helikopter wpadł do lasu podczas awaryjnego lądowania to byłby w zupełnie innym stanie, rozbił by się o konary drzew, ponieważ podczas
takiego lądowania kadłub śmigłowca obraca się, gdyż napędzany przez autorotację główny wirnik obraca się wolniej niż zwykle, wolniej obraca
się też wirnik stabilizacyjny na ogonie. Żaden doświadczony pilot nie wybrałby za miejsce lądowania awaryjnego lasu, chyba że wszystko jest przygotowane
wcześniej i zależy nam aby było jak najmniej świadków lub nie był ich wcale.
Myślę, że najlepszym dowodem, że obrażenia większości są pozorowane będzie bohaterski wyjazd Millera do Brukseli. Za 2 ,3 lata dowiemy się z kolei
jakie to przekręty były przy zakupie floty rządowej w 2004 roku. Możliwe też, że Miller wykorzysta pozorowane zajście w walce politycznej i dowiemy
się, że przyczyną awaryjnego lądowania np: był sabotaż sprężarki, czyli był to zamach. Winnych szybko znajdą. Czarną skrzynkę można podmienić, tak jak
podmieniają kasy fiskalne.
Raz jeszcze przepraszam, wszystkich, których uraziłem. Każdy ma prawo do swojego zdania. Być może jestem przeczulony, bo w swoim życiu nasłuchałem
się wiele kłamstw w wojsku. Pamiętam jak mówiono o Popiełuszce, że popełnił samobójstwo, albo ostatnia wersja, że zabiło go CIA, aby szkalować SB.
Pokazywano nam zdjęcia, filmy i przekonujące dowody. Albo ten student Pyjas, oficjalna wersja była, że był nałogowym alkoholikiem i spadł ze schodów i
się zabił. Wtedy w to wierzyłem.......
Pozorowane zamachy, nie są niczym wyjątkowym w historii ludzkości. Dziś wiemy na pewno, że były one normalnym elementem gry politycznej w
Cesarstwie Rzymskim, Fuche organizował co najmniej trze takie zamachy dla Napoleona, w których zginęły dziesiątki ludzi. Stalin bez komentarza. Te związane z
wojną w Czeczenii, czy w Iraku będą szerzej znane naszym potomnym. Jedno jest pewne, nasz premier to bardzo zręczny i przebiegły polityk i z pewnością
bez skrupułów. Pozdrawiam.