Od początku tygodnia zacząłem obserwować zwiększające się problemy z przerywaniem silnika przy przyspieszaniu. Apogeum nastąpiło wczoraj, więc zacząłem szukać źródła problemu. Przewody WN z góry skreśliłem, ponieważ używam ich raptem od sierpnia 2020 roku, więc dziwnym by było gdyby to one okazały się winne, a wizualnie są w porządku. Patrzyłem również po ciemku i żadnych przebić nie było. Zacząłem, więc od świec (Denso), które też nie są jakieś stare (używam ich od lutego 2020). Miałem w domu NGK, których używałem jakiś czas temu, więc stwierdziłem, że nie zaszkodzi podmienić. Po wykręceniu stwierdziłem, że chyba nic im nie dolega, ale już wkręciłem stare-nowe i pojechałem na testy.
Przez pierwsze 2-3 km wyglądało, że to była kwestia świec, ale jak dałem mocniej w palnik to znowu przerwał, za jakąś chwilę znowu. Najgorzej było na 1. biegu jak próbowałem ruszać agresywnie. Dławiło go w okolicach 2-2,5k RPM i potem szedł normalnie. Dwójka, trójka bez problemów, ale cały czas było coś nie halo. Stwierdziłem, że może to palec lub kopułka, ponieważ mają już kilka dobrych lat (chyba z 5?).
Tak się wkurzyłem tą sytuacją, że poszedłem wczoraj po ciemku przed blokiem grzebać po 18-tej z latarką... XD Odkręciłem kopułkę, wyciągnąłem palec, a one w środku jak nowe praktycznie... :O Przeczyściłem styki i złożyłem wszystko do kupy. Wtedy coś mnie tknęło, żeby poodczepiać wszystkie przewody. Idące do świec były ok, ale...
... tu chyba czegoś brakuje: XD
Sekcja zwłok:
Widoczny powyżej kawałek przewodu utknął w kopułce i musiałem go wyciągać obcęgami. :P
Dobrze, że miałem w piwnicy swoje stare przewody to szybka podmianka uszkodzonego i gotowe. Ciekawe jak reszta się zachowa i czy za jakiś czas i one nie powiedzą papa?