Spadające obroty i gasnięcie przy hamowaniu
-
Mam dokładnie tak samo. Wciskając kilkakrotnie hamulec obroty silnika spadają jakby chciał zgasnąć. Tak samo przy dohamowaniu czuć jak obroty spadają. Choć do tej pory odpukać jeszcze mi nigdy nie zgasł. Wyżej czytałem o tym zaworku serwa może tu tkwi problem. Dodam że zimą też miałem twardy pedał i tak samo myślałem że tak po prostu jest. Kolego jak wymienisz ten zaworek daj znać jakie efekty czy jest coś lepiej. Pozdro
-
jadę za jakiś czas do sklepu po ten zaworek pod warunkiem że go tam mają
Zamontuje od razu bo to 10 min roboty i napisze jakie efekty. -
Mam dokładnie tak
samo. Wciskając kilkakrotnie hamulec obroty silnika spadają jakby chciał zgasnąć.U mnie obroty nie spadają
-
Wyjąłem dziś ten przewód podciśnienia z zaworkiem i sprawdziłem. Wciągając powietrze z jednej strony przepuszcza natomiast wdmuchuć nie da rady. Odwrotnie z drugiej strony można wdmuchać a nie można wciągnąć. Byłem na szrocie i wziąłem przewód z jakiegoś innego tica wsadziłem do mojego i działało tak samo. Po założeniu do auta wciskając pedał obroty również spadały. Na jutro mam zamówiny całkowicie nowy ten przewód założe go i napisze jaki efekt.
-
U mnie obroty nie spadają
U mnie delikatnie, naprawdę niewiele spadają. Sądzę, że u Ciebie, Slavo, też.
Jednak nie wiążę tego z podciśnieniem i serwem, lecz tylko z obciążeniem prądowym alternatora. Po prostu włączają się lampy STOP (2x21W, do tego u mnie trzecia lampa 3x10W) i silnik troszeczkę ciężej musi pracować; obroty odrobinę idą w dół, słychać to, ale tylko troszeczkę. Do zgaśnięcia jednak jest jeszcze daleko.
Taka sama sytuacja jest po włączeniu świateł mijania. Jest to więc sprawa poboru prądu.
Ogólnie to normalna sytuacja, kilkakrotnie opisywana na forum. I nie ma się tym co przejmować, gdyż nie jest uciążliwe. Jeśli ktoś nie ma świateł do jazdy dziennej, tylko na co dzień korzysta z reflektorów głównych, można troszeczkę podwyższyć obroty na biegu jałowym.
Wracając do tematu: nie mam pojęcia, co może powodować chęć do zgaśnięcia silnika przy wciskaniu hamulca. Ciekaw jestem, jak się sprawa rozwinie. -
Też myślałem o światłach stopu ale sprawdziłem to:
po włączeniu świateł mijania obroty silnika spadają bo jest większe obciążenie prądowe wiadomo,
przy wciskaniu hamulca włączają się stopy, najpierw myślałem że to kolejne obciążenie albo mam gdzieś w przewodach jakieś niewielkie przebicie i po prostu podczas hamowania i włączania się świateł stopu płynie większy prąd niż powinien ale mniejszy niż bezpiecznik.
dlatego odłączyłem bezpiecznik od stopów. Niestety obroty podczas szybkiego kilkukrotnego wciskania hamulca dalej spadają tak że silnik zaczyna się dławić.
Czekam na zamówiony zaworek w wężyku kolekter-serwo bo w żadnym z 3 sklepów które zwiedziłem go nie mieli i nie mogli zamówić bo w hurtowni też go nie było -
... przy wciskaniu hamulca włączają się stopy, najpierw myślałem że to kolejne obciążenie albo mam
gdzieś w przewodach jakieś niewielkie przebicie i po prostu podczas hamowania i
włączania się świateł stopu płynie większy prąd niż powinien ale mniejszy niż
bezpiecznik. dlatego odłączyłem bezpiecznik od stopów.Dla wyeliminowania ewentualnej przyczyny leżącej po stronie "elektryki" można zdjąć pasek klinowy alternatora i dokonać prób.
W tym przypadku alternator w żaden sposób nie jest obciążany i od razu będzie można potwierdzić lub wyeliminować usterkę w układzie elektrycznym samochodu. -
Więc po wymianie wężyka z zaworkiem (kolektor-serwo) po wciskaniu hamulca obroty minimalnie spadają, tak że czasem ciężko to usłyszeć.
Poza tym hamulec wciska się o naprawdę wiele lżej.
W starym wężyku zaworek w ogóle nie działał, tzn.
dmuchałem z jednej i drugie strony i nic !
nie przepuszczał ani w tą ani w tą. -
No patrz... Czyli jednak to zaworek powodował takie objawy.
Ale już naprawione (tanim kosztem). -
Wracam ponownie do tematu , chociaż tytuł trochę nie pasuje, ale jeden z poprzednich objawów tak tzn. Wyjechałem z pod domu odpalił na dotyk, przejechałem niecałe 200 metrów, przez rondo dojechałem do skrzyżowania zatrzymałem się i chcę skręcić w prawo, przepuściłem auta z przeciwka, wrzucam 1 dodaje gazu a tu tikuś zaczął szarpać i prawie zgasł, puściłem gaz obroty wróciły do normy, wciskam gaz z nowu to samo, po 3 takich wciskaniach gazu w końcu skręciłem, wciskam lekko gaz wszystko gra, jak wciskam mocniej to zaczyna się dławić.
Podjechałem pod dom,, przy gwałtownym wciskaniu gazu na luzie silnik się dławi i prawie gaśnie, po puszczeniu wraca do normalnych obrotów. Wyłączyłem silnik chce odpalić i nic... rozrusznik kręci, słychać coś w rodzaju cichego "strzelania" z rury wydechowej ale nie odpala. po 2 godzinach stania pod blokiem wsiadłem odpaliłem na dotyk przejechałem około 300m zgasiłem odpaliłem, następne 300m, znowu zgasiłem i odpala już bez problemu, przy gwałtownym dodawaniu gazu też wszystko jest ok.Nie mam już koncepcji z czym to mogło być związane, jedyna rzecz to niski poziom paliwa tzw. rezerwa czyli w baku około 4-5 litrów.
Zastanawiam się jeszcze czy katalizator lub luz na zaworach silnika może mieć jakiś wpływ
na takie zachowanie autka bo to puki co jedyne 2 rzeczy których nie ruszałem. No ewentualnie reg. gaźnika ale jeśli tak to czemu tak nagle się coś zepsuło a po2h już działa