nowy "brat" mojego tico
-
A można trzeba
wykonać przegląd starszego auta pod katem dopełnienia klimatyzacji , wielkość kabiny
i wydajność sprężarki tez ma znaczenie wiec to porównanie nie jest miarodajneIdentyczne auta - oba blaszaki, objętość kabiny nie zmieniła się, bo zmiany są stylistyczne. Klimatyzacja w obu serwisowana - w nowszym była nabijana tuż przed zakupem, w starszym układ był czyszczony i dobity 3 miesiące wcześniej. Sprężarki są pewnie podobne lub identyczne - bo oba auta mają nawet takie same silniki i z katalogu części wynika, że występują 2 typy - zamiennie - montowane w zależności od fabryki. Oba auta były też produkowane na ten sam rynek (ciepły - auta są z Francji).
-
Identyczne auta -
oba blaszaki, objętość kabiny nie zmieniła się, bo zmiany są stylistyczne.
Klimatyzacja w obu serwisowana - w nowszym była nabijana tuż przed zakupem, w
starszym układ był czyszczony i dobity 3 miesiące wcześniej. Sprężarki są pewnie
podobne lub identyczne - bo oba auta mają nawet takie same silniki i z katalogu
części wynika, że występują 2 typy - zamiennie - montowane w zależności od fabryki.
Oba auta były też produkowane na ten sam rynek (ciepły - auta są z Francji).Moze sa jednak jakies ruznice np w wielkosci skraplacza lub parownika , skraplacz w starszym samochodzie moze byc mniej wydajny przez zanieczyszczenia (muszki i inne)
moze dobicie nie wystarczy , moze wymiana czynnika na nowy jest lepszym rozwiazaniem
Tak czy inaczej jesli samochody ruznia sie tylko rodzajem sterowania klimatyzacja
nie widze lo0gicznego powodu zeby ktores rozawiazanie szybciej wychladzalo samochod -
Odkopie wątek
Jak się Duster sprawuje po pół roku użytkowania?Pozdrawiam
-
Odkopie wątek
Jak się Duster sprawuje po pół roku użytkowania?Całkiem dobrze.
Minęło 7 miesięcy i 8 kkm. Nic się nie dzieje. Nuuudaaa...
Przyzwyczaiłem się do jazdy większym i wyższym autem (ale jednak to w tico ciągle czuję się "jak w domu"). Coraz bardziej doceniam przydatność klimy. Jeździ się bardzo przyjemnie i wygodnie.
Usterek w zasadzie nie stwierdziłem oprócz lekkiego terkotania lewarka biegów przy hamowaniu silnikiem na III i IV biegu - ale wiem z forum Dacii, że to kwestia wyregulowania mechanizmu (każę to kiedyś zrobić, gdy będę w pobliżu ASO). Poza tym nic. Trochę zmartwiłem się akcją serwisową - w jakiejś serii aut źle (ponoć odwrotnie) włożono panewki na wale korbowym, co mogło skutkować nagłą odmową współpracy przez silnik; Renault nie kombinuje z naprawami, po prostu... wymieniają cały silnik na nowy, niezależnie od przebiegu tych felernych. Mnie nie wzywano, więc zapewne jest OK. Niektórzy inni dusterowcy narzekają na kilka "bolączek wieku niemowlęcego" (ponoć), ale mojego nic nie trapi jak na razie.
Trochę zawiedziony jestem jakością (grubością?) lakieru. Po przeczołganiu auta przez leśne krzaczory stwierdziłem kilka powierzchownych rysek na jednym boku (na szczęście kilka minut z pastą polerską i po sprawie). Ponadto po ciężkiej zimie zostało kilka drobnych odprysków lakieru (tylko do podkładu, średnica ok. 0,5-1 mm), to efekt "latających" kamyków. Trzeba będzie zrobić zaprawki. i przemyśleć sposób na zabezpieczenie fragmentu tylnych błotników. Może mi się wydaje, ale oryginalny lakier tico był chyba ciut mocniejszy.
No i tyle... Poza tym auto jest bardzo wygodne i nawet "wdzięczne". Nie za małe, nie za duże - ale pojemne. Wprost idealne na nasze kiepskie drogi - wysoko zawieszone, z mocnym podwoziem, "łykające" dziury komfortowo i bez protestów. Cieszy mnie, że do tej pory nie ma usterek. Obecnie staram się zmierzyć spalanie, bo komputer przekłamuje: po zrobieniu z rodziną, bagażami i klimą trasy 1000 km (bez oszczędzania) i 200 km w mieście, pokazywał ok. 8 l/100 km, a wyliczenia ręczne wykazują 7,6 l.
Mam parę pomysłów na usprawnienia, chodzi mi ciągle instalacja LPG po głowie, ale wstrzymuję się jeszcze z powodu gwarancji.
W sumie jestem zadowolony.Czyżbyś Ty też myślał o przesiadce?
-
Całkiem dobrze. Minęło 7 miesięcy i 8 kkm. Nic się nie dzieje. Nuuudaaa...
Ale malutko jeździsz... Ja mam od 14 lutego (czyli od daty zakupu auta ) przelatane ponad 6 kkm - a przez 2 miesiące żona jeździła na przemian Hyundaiem i Matizem.
A jak już zacząłem pisać... podzielę się obserwacjami dotyczącymi eksploatacji Santka
Przyzwyczaiłem się do jazdy większym i wyższym autem (ale jednak to w tico ciągle czuję się "jak w domu").
Człowiek łatwo przyzwyczaja się do dobrego Ale też bardzo przyjemnie jeździ mi się Matizem - chociaż właściwie wszystko w nim jest na minus... Mniej miejsca, brak klimatyzacji, wspomagania, gorsze osiągi no i "szacunek" na drodze - o czym dalej.
Coraz bardziej doceniam przydatność klimy. Jeździ się bardzo przyjemnie i wygodnie.
Jednak jest to zupełnie inna klasa auta, niż nasze poprzednie miejskie toczydełka
Trochę zawiedziony jestem jakością (grubością?) lakieru. Może mi się wydaje, ale oryginalny lakier tico był chyba ciut mocniejszy.
Na pewno był mocniejszy. Obecne lakiery wodorozcieńczalne są znacznie podatniejsze na uszkodzenia mechaniczne - szczególnie na początku eksploatacji. Po pierwszym gorącym i słonecznym sezonie powinno być lepiej.
Wprost idealne na nasze kiepskie drogi - wysoko zawieszone, z mocnym podwoziem, "łykające" dziury komfortowo i bez protestów.
No właśnie - im większe koła i wyższe zawieszenie, tym przyjemniej się jeździ. Miejsca, w których Matizem trzeba było zwalniać do 50 - 60 km/h i lawirować między dziurami pokonuję bez zdejmowania nogi z gazu - i bez katowania zawieszenia. Po prostu wielkość kół robi swoje - nie wpada się w każdą wyrwę - większość z nich jest zbyt mała, żeby "połknąć" koło o rozmiarze 225/70R16.
Obecnie staram się zmierzyć spalanie, bo komputer przekłamuje: po zrobieniu z rodziną, bagażami i klimą trasy 1000 km (bez oszczędzania) i 200 km w
mieście, pokazywał ok. 8 l/100 km, a wyliczenia ręczne wykazują 7,6 l.Mój "staruszek" nie ma niestety komputera pokładowego (powiem tak... jeszcze nie ma ), ale spalanie w cyklu mieszanym (mniej więcej po 50% miasto i ekspresówki - typowa eksploatacja w Aglomeracji Śląskiej) wynosi poniżej 9 l/100km, w trasie (przejechanej w miarę spokojnie, chociaż wcale nie wolno - bo ok. 270 km przejechane było w 3 godziny z pojedynczymi minutami) spada do nieco ponad 7 l/100km. Droga powrotna jechana trochę bardziej "agresywnie" - kilka wyprzedzań z mocnym przyspieszaniem, mały test v max na A4 (zakończony przed osiągnięciem v max... trochę się bałem jeszcze szybciej jechać - nawet nie powiem ile toto jeździ, bo raczej na polskich autostradach tyle nie wolno ) i średnie spalanie wzrosło do ok. 7,5 l/100km. Jest to znacznie mniej, niż się spodziewałem w momencie, gdy kupowałem ten samochód. Zaobserwowałem natomiast pewną prawidłowość - powolne, "kapelusznicze" jeżdżenie wcale nie zmniejsza spalania - wręcz potrafi je znacząco podnieść. Auto lubi zdecydowane (ale bez zabawy w Schumachera) przyspieszenie do prędkości przelotowej rzędu 70-90 km/h i jazdę z taką prędkością na jak najdłuższym odcinku. Do tego typowe dla mnie jeżdżenie z patrzeniem daleko przed siebie - co pozwala na hamowanie silnikiem (wbrew temu, co wcześniej sądziłem - automaty też hamują silnikiem) oraz pokonywanie większości skrzyżowań bez zatrzymywania się.
Co do "szacunku" na drodze o którym wyżej pisałem. Zauważyłem bardzo nieprzyjemną prawidłowość. Jeżeli jadę Hyundaiem - robi się dużo wolnego miejsca - nikt nie próbuje wymusić pierwszeństwa, kierowcy jadący przede mną zjeżdżają na margines ułatwiając (czasem wręcz wymuszając na mnie) wyprzedzanie. Potem przesiadka na Matiza - i to samo miasto, te same drogi, ci sami kierowcy - i zupełnie inna postawa. Mały = wróg - wymusić, zepchnąć z drogi, wypróbować na nim klakson itp. itd. - po prostu autentyczna wrogość.
Przypuszczam, że jest oparte po prostu na zasadzie "on jest większy, więc się go boję" a potem "ja jestem większy - niech on się mnie boi". Taki prymitywny (i nie ukrywajmy - niebezpieczny) sposób odreagowania swoich kompleksów
-
Ale malutko
jeździsz... Ja mam od 14 lutego (czyli od daty zakupu auta ) przelatane ponad 6
kkm - a przez 2 miesiące żona jeździła na przemian Hyundaiem i Matizem.No cóż... ja sam wyłącznie jeżdżę dwoma samochodami, poza tym nie zarabiam na życie podróżując, więc...
A jak już zacząłem
pisać... podzielę się obserwacjami dotyczącymi eksploatacji SantkaNa pewno był
mocniejszy. Obecne lakiery wodorozcieńczalne są znacznie podatniejsze na uszkodzenia
mechaniczne - szczególnie na początku eksploatacji. Po pierwszym gorącym i
słonecznym sezonie powinno być lepiej.Serio? Oby...
No właśnie - im
większe koła i wyższe zawieszenie, tym przyjemniej się jeździ.To prawda. Do tego moje gumy mają sporą wysokość, to też wpływa... No i nie ma to jak niewytłuczona zawiecha, która wyjechała prosto z fabryki.
i średnie spalanie wzrosło do ok. 7,5 l/100km. Jest to znacznie
mniej, niż się spodziewałem w momencie, gdy kupowałem ten samochód.To faktycznie niewiele na ten silnik...
Zaobserwowałem
natomiast pewną prawidłowość - powolne, "kapelusznicze" jeżdżenie wcale nie
zmniejsza spalania - wręcz potrafi je znacząco podnieść. Auto lubi zdecydowane (ale
bez zabawy w Schumachera) przyspieszenie do prędkości przelotowej rzędu 70-90 km/h i
jazdę z taką prędkością na jak najdłuższym odcinku. Do tego typowe dla mnie
jeżdżenie z patrzeniem daleko przed siebie - co pozwala na hamowanie silnikiemJakbym o moim czytał...
Duster "zwierzęciem autostradowym" nie jest, jego "ulubiona" prędkość przelotowa też oscyluje w okolicach 80 km/h. Wówczas spala najmniej.
Ja zaś muszę się znowu nauczyć jazdy z jak najczęstszym hamowaniem silnikiem. Jeżdżąc autkiem z gaźnikiem, gdzie paliwo dostarczane jest cały czas (nie ma blokady dopływu po zdjęciu nogi z gazu) najoszczędniej było dojeżdżać na luzie. Teraz widzę, że każde hamowanie silnikiem skutkuje zmniejszeniem średniej spalania.jadę Hyundaiem - robi się dużo wolnego miejsca - nikt nie próbuje wymusić
pierwszeństwa, kierowcy jadący przede mną zjeżdżają na margines ułatwiając (czasem
wręcz wymuszając na mnie) wyprzedzanie.Hm, ja znowu stwierdzam, że muszę mocno uważać, bo wielu innych kierowców na długi czas zawiesza wzrok na dusterze (pewnie dlatego, że to jeszcze nie "opatrzony" samochód). Zagapianie się skutkuje nieraz lekką zmianą pasa ruchu...
Jednak faktycznie jakaś większa siła przekonywania wiąże się z wielkością samochodu.Ale i tak muszę się sam pilnować. Jezdnia stała się mniejsza jakaś... Tikiem jadąc ma się spoooro miejsca po bokach, a tu już nie. Poza tym wspomagania strasznie "oddalają" kierowcę od auta w kwestii "czucia" samochodu; w dusterze czuję się dosłownie jak w symulatorze. Wszystko chodzi leciutko, delikatnie. Jeździć trzeba bardziej na wyczucie zbudowane doświadczeniem za kierownicą, bo wiele bodźców pochodzących z drogi, przenoszonych przez kierownicę i hamulce, jest po prostu nieodczuwalna. Samochód większy, cięższy, a prowadzi się go jak zabawkę.
-
Na razie o przesiadce nie myślę, ale samochód bardzo mnie ciekawi. Myślę, że za 2 lata jeśli nie zmieni się akcyza na LPG tak jak zapowiadają to może być on następcą mojego obecnego auta - Punto 1.2 04r (klima w nim jest na szczęście)
Jednak ja raczej będę celował w wersje 4x4.
Ta trasa bez oszczędzania, to jaka na trasie była przelotowa prędkość? Bo koszty eksploatacji niestety są dla mnie priorytetem.Pozdrawiam
-
Na razie o
przesiadce nie myślę, ale samochód bardzo mnie ciekawi. Myślę, że za 2 lata jeśli
nie zmieni się akcyza na LPG tak jak zapowiadają to może być on następcą mojego
obecnego auta - Punto 1.2 04r (klima w nim jest na szczęście)No właśnie - ta akcyza... Sam biję się z myślami, czy już zakładać instalkę LPG (ok. 2 kzł, sekwencja) i jeździć taniej (ryzykując utratę gwarancji), czy odczekać do tego krytycznego momentu za 2 lata i zobaczyć, czy LPG nadal się opłaca (utrzymam wtedy gwarancję, mam ją jeszcze na 2,5 roku).
Za tą pierwszą możliwością przemawia fakt, że z samym silnikiem (na który ewentualnie mógłbym stracić gwarancję w momencie zainstalowania instalacji) nie powinno być kłopotów, bo jest to stara, sprawdzona konstrukcja. Jeżeli z motorem mogłoby się coś złego stać, to tylko w wyniku jakiejś wady materiałowej, na pewno nie konstrukcyjnej.
To samo zresztą dotyczy całego auta oprócz... samej karoserii. Nowo skonstruowana jest chyba tylko "buda", bo cała reszta pochodzi ze sprawdzonych rozwiązań Renault, Dacii i Nissana.
Sam więc jeszcze się nie zdecydowałem. A na razie mam inne wydatki i trochę szkoda mi tych 2 kzł.Jednak ja raczej
będę celował w wersje 4x4.Aha. No, ja też się wahałem, ale po gruntownym przemyśleniu, ile razy w roku przy moich potrzebach mógłbym skorzystać z trybu LOCK 4x4, wybrałem 2WD. Jeśli chodzi o teren, ta wersja też nieźle sobie radzi, jeśli się umie stosować sposób jazdy z przednim napędem w terenie (znaczy przede wszystkim trzeba jechać tak, aby wykorzystywać rozpęd, żeby przednie koła zawsze mogły pociągnąć auto). Kwestia różnicy 1 cm w prześwicie jest sprawą marginalną.
Sprawdziłem kilka razy, nie teoretyzuję.Ta trasa bez
oszczędzania, to jaka na trasie była przelotowa prędkość? Bo koszty eksploatacji
niestety są dla mnie priorytetem.Nie jestem w stanie określić prędkości przelotowej. Trasa była zbyt długa, zakorkowana i skomplikowana (krajowa "siódemka"). Max. ok. 120 km/h, jeśli można było, ale ogromna ilość robót drogowych powodowała ciągłe zwalnianie (nawet do 20 km/h) i konieczność przyspieszania. Poza tym nie starałem się za wszelką cenę jechać "eco"; trzymałem silnik na średnich obrotach, starannie dostosowywałem się do ruchu innych.
Sądzę, że w trasie, jadąc (średnio zapakowanym samochodem) dość dynamicznie i bez specjalnego przekraczania przepisów, da się zejść poniżej 7 l/100 km w mojej wersji (benz. 2WD). Jednak trzeba zmienić nawyki pochodzące z innego auta. -
Duster "zwierzęciem autostradowym" nie jest, jego "ulubiona" prędkość przelotowa też oscyluje w okolicach 80 km/h. Wówczas spala najmniej.
Pewnie jak każde auto. Tyle, że ciężko jest utrzymać prędkość poniżej 100 km/h. Po przesiadce z auta znacznie niższego, głośniejszego i mniejszego po prostu jakoś tej prędkości nie czuć.
Jednak faktycznie jakaś większa siła przekonywania wiąże się z wielkością samochodu.
Co zrobić... W sumie porównanie Matiza i Santka jest dość szokujące samo w sobie
Dla porównania - długość [mm]: 3495 - 4500, szerokość [mm]: 1495 - 1845, wysokość [mm]: 1485 - 1730, masa [kg]: własna 835 - 1740, DMC 1210 - 2380 + przyczepa do 2000.
A tak obrazowo... W lusterku Matiza dostawionego tyłem na ok. 1 m od Santka widać np. jeden reflektor, atrapę chłodnicy i to wszystko... Nie widać nawet szczytu pokrywy silnika, wlotu do intercoolera - nie mówiąc o przedniej szybie
Ale i tak muszę się sam pilnować. Jezdnia stała się mniejsza jakaś...
Tikiem jadąc ma się spoooro miejsca po bokach, a tu już nie.Mi ciut łatwiej się przesiąść, bo jeżdżę też autami, przy których Santek wygląda jak zabawka.
Samochód większy, cięższy, a prowadzi się go jak zabawkę.
To prawda. Do tego skrzynia automatyczna i praktycznie nie ma co robić za kółkiem. W sumie żałuję, że nie mam tempomatu - z tempomatem pozostawałoby już tylko kręcenie kółkiem
-
W sumie żałuję, że
nie mam tempomatu - z tempomatem pozostawałoby już tylko kręcenie kółkiemNo właśnie - co knujesz w tym temacie?
-
No właśnie - co
knujesz w tym temacie?Kierownica z guziczkami będzie w lipcu... Taśmę kierownicy i wtyczki mam najwyraźniej "pełne"... Jak to zagra ze sobą, to będzie super
Na razie poznaję i ogarniam trochę auto - bo drobnostek do zrobienia jest wiele - jak to w prawie 10-letnim aucie za niecałe 20 tysięcy
-
Kierownica z
guziczkami będzie w lipcu... Taśmę kierownicy i wtyczki mam najwyraźniej "pełne"...
Jak to zagra ze sobą, to będzie superO ile wystarczy tylko zmiana kierownicy... to rzeczywiście byłoby super.
Na razie poznaję i
ogarniam trochę auto - bo drobnostek do zrobienia jest wiele - jak to w prawie
10-letnim aucie za niecałe 20 tysięcyNo tak. Oby tylko czasu wystarczało.