Przegląd Rejestracyjny
-
czyzby tulejki sie koledze wybily gumowe?
Jakie tulejki?
-
miałem podobną sytuację, musiałem na szybko wymieniac wachacz bo gosciu nie chciał mi podbić
koszta wachacz + robocizna . ok 60 złpozdrawiam
-
Jeżeli chodzi o sworznie wahaczy, to wymieniasz wahacze i po problemie - wahacz + wymiana to poniżej 100 PLN (licząc wahacz oryginalny).
-
Jeżeli chodzi o sworznie wahaczy, to wymieniasz wahacze i po problemie - wahacz + wymiana to
poniżej 100 PLN (licząc wahacz oryginalny).Też mnie się tak wydaje, że diagnoście chodziło o zwykłe luzy na sworzniach wahaczy blisko zwrotnic. Dlatego zbił mnie z tropu gadając coś o luzach na sworzniach zwrotnicy.
-
Byłem dziś na przeglądzie i troszkę się zdenerwowałem bo poraz pierwszy odkąd jeżdżę Tico,
diagnosta nie podbił mi dowoduNo, nie! <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />
"Pełna załamka, koleś!"
W dzisiejszych czasach trzeba mieć znajomego diagnostę samochodowego!
Gdy przychodzisz, czy przyjeżdżasz do niego z dowodem rejestracyjnym w celu przystawienia pieczątki, to rozmawiasz z nim o tym i o owym, ale broń Boże nie o samochodach i motoryzacji!
Może być, na przykład o kobietach, piłce nożnej, czy żeńskiej siatkówce.
Usterki i wymianę części w samochodzie, sprawdza się nie na stacji diagnostycznej, ale u znajomego mechanika, jeśli nie masz sam smykałki do techniki.
W latach 80 - siątych ubiegłego wieku, też miałem podobne problemy jak Ty..., ale to już się zmieniło. -
No, nie!
"Pełna załamka, koleś!"
W dzisiejszych czasach trzeba mieć znajomego diagnostę samochodowego!
Przesadzasz. Nie mam znajomego diagnosty, a przeglądy podbijają bez problemu. Wystarczy sprawny samochód <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Przesadzasz. Nie mam znajomego diagnosty, a przeglądy
podbijają bez problemu. Wystarczy sprawny samochódI tu się podpisuję obiema rękami <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
-
Przesadzasz. Nie mam znajomego diagnosty, a przeglądy podbijają bez problemu. Wystarczy sprawny
samochódStachu wcale nie przesadza. Pierwszy raz się spotkałem z czymś takim, jak dziś. Nie wiedział do czego się p.....olić to znalazł jakieś tam luzy na sworzniach <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" />
Brak światła p/mgłowego pomijam bo to jest ważne ale w zeszłym roku również go nie miałem i na miejscu sam mi naprawił za 50,- i dowód podbił <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />Miałem do wyboru - płacę stówę za przegląd i dostaje świstek ważny na 2 tygodnie żebym miał czas zrobić auto, które jest mi potrzebne na dojazdy do pracy albo nie bierze kasy i nie podbija dowodu a ja od poniedziałku nie mam czym jeździć bo przegląd kończy mi się w niedzielę. Zgodziłem się na pierwszy wariant bo nie miałem już czasu jeździć po innych stacjach diagnostycznych.
Wymienię te przeklęte wahacze, zrobię światło i pojadę już tam tylko po pieczątkę do dowodu. -
A teraz najlepsze!!!. Oglądał calutkie auto wszerz i wzdłuż, sprawdzał każdy zakamarek, przypierdzielił się do drobnych luzów w przednim zawieszeniu a NIE ZAUWAŻYŁ OBU PĘKNIĘTYCH PODŁUŻNIC Z TYŁU !!!!. Za takie coś to bym zrozumiał gościa jakby mnie wygonił z takim defektem ale kurde nie z powodu lekkiego luzu <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" />
-
A teraz najlepsze!!!. Oglądał calutkie auto wszerz i
wzdłuż, sprawdzał każdy zakamarek, przypierdzielił
się do drobnych luzów w przednim zawieszeniu a NIE
ZAUWAŻYŁ OBU PĘKNIĘTYCH PODŁUŻNIC Z TYŁU !!!!. Za
takie coś to bym zrozumiał gościa jakby mnie
wygonił z takim defektem ale kurde nie z powodu
lekkiego luzuTo jedź jeszcze raz, tylko do innego <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> Swoją drogą jazda bez przeglądu przez parę dni w niczym nie przeszkadza jeśli, nie zatrzyma nas policja, co jak wiemy zdarza się przecież baaardzo rzadko. Więc nie widzę problemu w jeździe przez kilka dni bez przeglądu, naprawieniu usterki i zaraz potem podjechaniu na przegląd. Ja mam przegląd początkiem lutego i powiem szczerze, że się trochę boję jechać. Przestało mi świecić przeciwmgielne, chyba mam uszkodzoną jakąś gumę na stabilizatorze bo widziałem że coś tam nie teges (fotka), a miałem podobno wymienianą jakieś 1,5 miesiąca temu. Generalnie jest OK tylko na drobnych nierównościach słyszę delikatne stukanie przy skręconych kołach. Po ostatniej akcji z hamulcami, po wciśnięciu tłoczka na miejsce i wymianie gumki uszczelniającej, uzupełnieniu płynu hamulcowego i odpowietrzeniu układu hamulce mam cacy <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Dziś mnie spotkała niemiła niespodzianka, otóż tico zgasło nie ostrzegając o swoich zamiarach <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Po odpaleniu i ruszeniu zaczęło bardzo szarpać i znów zgasło. Myślałem że to wina pompy, ale tam wszystko OKI. Po paru próbach odpalenia udało się odpalić tico i pojechałem dalej. Nie usunąłem usterki. Podejrzewam że to znów moduł zapłonowy się odzywa - dość długo był spokój.
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał diagnosta?
-
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał diagnosta?
Na fotce widać smar wyrzucony spod osłony przegubu - prawdopodobnie pękła ta osłona lub poluźniła się opaska zaciskowa.
Fotka jest trochę kiepskiej jakości, ale prawdopodobnie tuleja gumowa wahacza (w którą wchodzi drążek stabilizatora) jest zupełnie luźna. W takim przypadku trzeba sprawdzić, co jest tego przyczyną. -
Stachu wcale nie przesadza. Pierwszy raz się spotkałem z czymś takim, jak dziś. Nie wiedział do
czego się p.....olić to znalazł jakieś tam luzy na sworzniachMoże chciał w łapę?
Może miał kaca i chciał się podleczyć, co jest bardzo prawdopodobne.Miałem do wyboru - płacę stówę za przegląd i dostaje świstek ważny na 2 tygodnie żebym miał czas
zrobić auto, które jest mi potrzebne na dojazdy do pracy albo nie bierze kasy i nie podbija
dowodu a ja od poniedziałku nie mam czym jeździć bo przegląd kończy mi się w niedzielę.Ja bez najmniejszego zastanowienia nie dał bym mu nic.
Niech sobie wsadzi w d... to swoje "zaświadczenie".
Stacji diagnostycznych jest naprawdę sporo, biją się o klienta i jak ktoś napisał, nawet bez znajomości podbijają dowód rej. bez problemu.
Mogłeś nic mu nie dać i pojechać do innej stacji diagnostycznej.
Luzy na sworzniach usunąłbyś sobie na spokojnie, dokładnie, ale w wolnej chwili.
Teraz będziesz robił "na szybkiego", co wcale nie przyczynia się do podnoszenia bezpieczeństwa.
Można było zaryzykować i w poniedziałek pojechać bez ważnego dowodu rejestracyjnego.
Do kontroli drogowej jestem zatrzymywany średnio co dwa lata i trzeba mieć pecha, aby właśnie w poniedziałek Cię miśki zatrzymali. -
Na fotce widać smar wyrzucony spod osłony przegubu -
prawdopodobnie pękła ta osłona lub poluźniła się
opaska zaciskowa.Osłona jest OK wszystko jest mokre ponieważ fotka była zrobiona zaraz po jeździe, a było wtedy mokro i błotnisto.
Fotka jest trochę kiepskiej jakości, ale prawdopodobnie
tuleja gumowa wahacza (w którą wchodzi drążek
stabilizatora) jest zupełnie luźna. W takim
przypadku trzeba sprawdzić, co jest tego przyczyną.No właśnie mi to nie pasuje. Zastanawiam się dlaczego mechanik tego nie zauważył podczas oględzin. Powiedział mi tylko o gumach stabilizatora, wnioskuję że chodziło o te z przodu zaraz pod zderzakiem. Jak to sprawdzić? Czy będę musiał wymieniać wahacz, czy tylko tą gumę? Fotka robiona telefonem.
-
To jedź jeszcze raz, tylko do innego Swoją drogą jazda bez przeglądu przez parę dni w niczym
nie przeszkadza jeśli, nie zatrzyma nas policja, co jak wiemy zdarza się przecież baaardzo
rzadko. Więc nie widzę problemu w jeździe przez kilka dni bez przeglądu, naprawieniu
usterki i zaraz potem podjechaniu na przegląd.Wiesz, teraz mam ten śmieszny papier od niego, więc mam 2 tygodnie czasu na naprawienie auta.
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał
diagnosta?Dokładnie w tym miejscu pokazał mi luzy, myślę że wymiana wahaczy załatwi problem <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Może chciał w łapę?
Nie, on jest z tych "zatwardziałych" diagnostów co nie biorą. Od kilku lat do niego jeżdżę i nigdy nie było problemu ale tym razem powiedział, że mnie nie puści bo już mieli nalot policji i zawiesili jego wspólasa.
Może miał kaca i chciał się podleczyć, co jest bardzo prawdopodobne.
Ja bez najmniejszego zastanowienia nie dał bym mu nic.
Niech sobie wsadzi w d... to swoje "zaświadczenie".
Stacji diagnostycznych jest naprawdę sporo, biją się o klienta i jak ktoś napisał, nawet bez
znajomości podbijają dowód rej. bez problemu.
Mogłeś nic mu nie dać i pojechać do innej stacji diagnostycznej.Właśnie już o tym pisałem, że nie miałem niestety czasu na jeżdzenie po innych stacjach, mam 2 tygodnie i myślę że zdążę wymienić te wahacze i zrobić p/mgłowe (chwilowo jestem bez kasy).
Teraz będziesz robił "na szybkiego", co wcale nie przyczynia się do podnoszenia bezpieczeństwa.
Można było zaryzykować i w poniedziałek pojechać bez ważnego dowodu rejestracyjnego.
Do kontroli drogowej jestem zatrzymywany średnio co dwa lata i trzeba mieć pecha, aby właśnie w
poniedziałek Cię miśki zatrzymali.Myślałem o tym, tym bardziej, że też mam kontrole średnio raz w roku, ale uwierz mi, że czasem mam takiego pecha, że nie chciałem jednak ryzykować.
Zresztą dowód rej. i świstek na 2 tygodnie mam cały czas przy sobie i zawsze mogę podjechać na przegląd gdzie indziej przez ten czas, jedynie tylko nie odzyskam stówki od tamtego diagnosty. -
No, nie!
"Pełna załamka, koleś!"
W dzisiejszych czasach trzeba mieć znajomego diagnostę
samochodowego!Gdy przychodzisz, czy przyjeżdżasz do niego z dowodem
rejestracyjnym w celu przystawienia pieczątki, to
rozmawiasz z nim o tym i o owym, ale broń Boże nie
o samochodach i motoryzacji!Może być, na przykład o kobietach, piłce nożnej, czy
żeńskiej siatkówce.Usterki i wymianę części w samochodzie, sprawdza się nie
na stacji diagnostycznej, ale u znajomego
mechanika, jeśli nie masz sam smykałki do
techniki.W latach 80 - siątych ubiegłego wieku, też miałem
podobne problemy jak Ty..., ale to już się
zmieniło.<img src="/images/graemlins/uklon.gif" alt="" /> Im więcej ludzi z takim podejściem, tym lepiej <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
Ja jeździłem i szukałem stacji diagnostycznej, na której zrobią mi porządny przegląd techniczny samochodu. A diagnosta wcale nie okazał się idiotą - bo brakowało mi żarówki oświetlenia tablicy rejestracyjnej i jednego światła pozycyjnego z przodu - żarówkę pozycyjnych wymieniłem od razu, oświetlenie tablicy puścił mi warunkowo chwaląc ogólny stan samochodu. A przeszedłem dokładną ścieżkę diagnostyczną - test spalin na jałowych i podwyższonych obrotach silnika, test amortyzatorów (który zaskoczył diagnostę - pytał jakie mam amortyzatory, bo nie miał wcześniej Matiza z taką sprawnością amorków), szarpaki z przodu i tyłu (dodatkowo poparte naciąganiem elementów metalową brechą), test hamulców - trzykrotny, bo auto wyrzucało z rolek za każdym naciśnięciem hamulca i diagnosta dwukrotnie jeszcze sprawdzał, czy nie ma różnicy siły hamowania bardzo delikatnie hamując, sprawdzał także zbieżność, ustawienie reflektorów (korygował je minimalnie).Takiej kontroli boją się zazwyczaj ludzie, którzy o samochód nie dbają (nie mam tutaj na myśli mycia i woskowania auta 3 razy w tygodniu) albo uważają, że "to tylko Tico, Matiz, maluch itp.".
A zakładanie, że każdy diagnosta to pijak, który szuka dziury w cały, bo chce leczyć kaca to grube nieporozumienie - bo ja ich dzielę na dokładnych (i takiego szukałem) oraz takich, którzy puszczają wszystko jak leci. Trzecia grupa - coraz mniejsza na szczęście - to łapownicy - dla niektórych to wymarzona grupa, bo za 5 dych dodatkowe nie trzeba auta doprowadzać do porządnego stanu technicznego, inni (jak ja) takich omijają szerokim łukiem.
BTW Włożyłem teraz w auto około 1000 PLN w częściach + jeszcze koszt serwisu - w większości dla podniesienia poziomu bezpieczeństwa. Wymieniłem przekładnię (której lekki, ale nie dyskwalifikujący auta luz znalazł właśnie diagnosta na BT), łożyska przednie firmy Koyo, tarcze nacinane i nawiercane Mikoda, klocki hamulcowe Ferodo Premier, dodatkowo alternator (bo regeneracja zbliżyła się niebezpiecznie do ceny nowego alternatora) i nie uważam ani jednej złotówki za straconą. I po odebraniu auta od mechanika pojadę do tej samej stacji diagnostycznej, żeby mi porządnie auto sprawdzili <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Stachu wcale nie przesadza. Pierwszy raz się spotkałem z
czymś takim, jak dziś. Nie wiedział do czego się
p.....olić to znalazł jakieś tam luzy na sworzniach
Brak światła p/mgłowego pomijam bo to jest ważne ale w
zeszłym roku również go nie miałem i na miejscu sam
mi naprawił za 50,- i dowód podbił
Miałem do wyboru - płacę stówę za przegląd i dostaje
świstek ważny na 2 tygodnie żebym miał czas zrobić
auto, które jest mi potrzebne na dojazdy do pracy
albo nie bierze kasy i nie podbija dowodu a ja od
poniedziałku nie mam czym jeździć bo przegląd
kończy mi się w niedzielę. Zgodziłem się na
pierwszy wariant bo nie miałem już czasu jeździć po
innych stacjach diagnostycznych.
Wymienię te przeklęte wahacze, zrobię światło i pojadę
już tam tylko po pieczątkę do dowodu.Wiesz do czego mogą doprowadzić te "jakieś tam luzy na sworzniach"? Widziałeś kiedykolwiek samochód, w którym wypiął się sworzeń w czasie jazdy? Chciałbyś, żeby przednie koło ustawiło się nagle pod dowolnym kątem, gdybyś np. jechał 80 czy 100 km/h?
Nie rozumiem oburzenia w tej sytuacji, bo taka diagnoza służy Twojemu (i innych użytkowników dróg) bezpieczeństwu - a nie jest próbą naciągnięcia przez diagnostę, bo przecież nie proponował Ci łapówki, ani sam nie chciał auta naprawiać. Dostałeś też dokument, który pozwala Ci autem jeździć i w rozsądnym czasie dokonać naprawy <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Światło tylne też zgodnie z przepisami powinno być sprawne - ale to drobnostka, którą IMHO diagnosta by "puścił" zalecając po prostu uzupełnienie oświetlenia <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
-
Ja jeździłem i szukałem stacji diagnostycznej, na której zrobią mi porządny przegląd techniczny
samochodu.Odpowiem krótko:
Samochód musi być sprawny technicznie, aby nie zagrażał bezpieczeństwu innych użytkowników dróg i sobie.
Jednak nie uzależniam tego od stanu psychicznego diagnosty w danym dniu, kiedy to mu się nudzi i wyszukuje byle co, aby się przyczepić lub nie. Sprawdzenie stanu technicznego, musi być niezależne od wbicia pieczątki w dowodzie, wtedy dopiero jest obiektywne. -
Odpowiem krótko:
Samochód musi być sprawny technicznie, aby nie zagrażał
bezpieczeństwu innych użytkowników dróg i sobie.Bardzo słusznie <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Jednak nie uzależniam tego od stanu psychicznego
diagnosty w danym dniu, kiedy to mu się nudzi i
wyszukuje byle co, aby się przyczepić lub nie.
Sprawdzenie stanu technicznego, musi być niezależne
od wbicia pieczątki w dowodzie, wtedy dopiero jest
obiektywne.Ale przyznasz, że luzy sworzni wahaczy to nie jest "byle co" - pozornie niewielki luz może doprowadzić do uszkodzenia śruby mocującej sworzeń w zwrotnicy i doprowadzić do wypięcia się wahacza ze zwrotnicy. Zakładając, że skończyłoby się tylko na uszkodzeniach auta, to i tak może być źle - gorzej, gdyby np. wjechać pod ciężarówkę albo skosić drzewo. A już najgorzej, gdyby np. zgarnąć autem "zawartość" przystanku autobusowego w godzinach szczytu <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
Gdyby ów diagnosta doczepił się tylko do światła (też miał prawo) to można by sądzić, że po prostu chciał się przyczepić - ale poważna usterka zawieszenia nie jest głupotką.
Pozdrawiam <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
-
Co sądzicie o tej gumce pomiędzy wahaczem i stabilizatorem? Czy to o tych luzach wspominał
diagnosta?Te gumki nadają się tylko do wymiany - 4 sz po dwie z lewej i 2 z prawej strony. Ostatnio płaciłem za nie po 4 PLN za szt. Mnie też nalazł to diagnosta przy przeglądzie rejestracyjnym. zaprosił mniwe pod samochód i palcem pokazał co jest wybite i w którym miejscu. Dowód podbił jednak zalecił jak najszybszą wymianę tych gum z uwagi na zmieniającą się zbieżość a co za tym idzie szybsze zużycie opon z przodu.