Ciężka noga!
-
Proszę Państwa.
Pewnego razu, było to na benie, chciałem pospieszyć z wyjechaniem z bocznej drogii widząc samochód musiałem depnąć do dechy (syndrom ciężkiej nogi). Na szczęście udało mi się uciec, ale strasznie mi skoczyły obroty (biegu jałowego). Oczywiście zaraz podregulowałem na śrubkach (a raczej kumpel mi pomagał) przy gaźniku. Proszę rozwiać moje wątpliwości - czy mogło coś nawalić przy takim manewrze. Co warto sprawdzić?? Czy aby śrubki tak się poluzowały po mocnym zrywie autka? Z góry dziękuję za uwagi. Pozdrowienia dla wszystkich skodziarzy. <img src="/images/graemlins/pub2.gif" alt="" /> -
Proszę Państwa.
Pewnego razu, było to na benie, chciałem pospieszyć z
wyjechaniem z bocznej drogii widząc samochód
musiałem depnąć do dechy (syndrom ciężkiej nogi).
Na szczęście udało mi się uciec, ale strasznie mi
skoczyły obroty (biegu jałowego). Oczywiście zaraz
podregulowałem na śrubkach (a raczej kumpel mi
pomagał) przy gaźniku. Proszę rozwiać moje
wątpliwości - czy mogło coś nawalić przy takim
manewrze. Co warto sprawdzić?? Czy aby śrubki tak
się poluzowały po mocnym zrywie autka? Z góry
dziękuję za uwagi. Pozdrowienia dla wszystkich
skodziarzy.hmm ja ostatnio też mocno podeptałem i ciężka noge mam od jakiegoś tygodnia i u mnie też coś się stało że mam niższe obroty. Ciekawy jestem dlaczego. A do tego wyszło mi że spala jakieś 10l na 100km po mieście przy deptaniu w pedał czy to normalne.??
-
10 przy deptaniu to jest norma.. a wręcz jeszcze w miare dobry wynik <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" /> Co do uszkodzeń - krótkotrwałe deptanie (ale na rozgrzanym silniku) nie powinno psuć czegoś. Ja dziś ścigałem sie z kumplem - był tico, w 3 próbach 3 razy wygrałem, a spodziewałem się, że może być ciężko bo te "pudełka" są leciutkie i dosyć zrywne..
-
Ja przez taki syndrom bym skasowal sobie przod. Troche bylem wkurzony i przygazowalem na drodze, niestety kawalek dalej jakis Niemiec zatrzymal sie zeby skrecic w lewo i jakos nie skrecal. Pod sam koniec hamowania juz tylko czekalem na huk zderzakow. Zatrzymalem sie chyba milimetry przed nim, na samym koncu z piskiem. Gosciu wyskoczyl i cos tam zaczal gadac ale nawet go nie dotknalem zderzakiem wiec sobie pojechal.
Po tej akcji troche mi sie juz odechcialo jechac szybko, niestety nic to nie dalo i jakies pol godziny pozniej spotkalem sie z baba na rowerze. Z tego wszyskiego nie pomyslalem zupelnie zeby popatrzec co sie stalo z autem i pojechalem dalej. Chyba za duzo stresu jak na jeden dzien.Trzeba bylo wyskoczyc z auta i sie wyklocac o jakas kase albo moze dzwonic po policje, no ale juz przepadlo. Jechalem wtedy powoli, bylo to na kretej drodze w miescie przy wjezdzie na most. Baba jechala tez raczej powoli, podobno nawet sie wczesniej na nas patrzyla, tyle ze nagle skrecila w lewo i wyladowala na mojej masce. Ja od razu zahamowalem ale oczywiscie byla zbyt blisko zeby uniknac zderzenia. Nie wiem czy sie zachwiala czy wpadla w jakas dziure czu co. W sumie wyrznela we mnie glownie soba i nie ma zadnego sladu, tyle ze rower juz taki miekki nie byl, i mam lekkie wgniecenie na blotniku kolo lampy. W bagazniku mialem lakier wiec od razu po powrocie do domu zamalowalem uszkodzony lakier, ale pewnie od wewnatrz blotnika tez odprysl a tam nie mam dostepu.
Teraz sie zastanawiam co z tym zrobic. Czy probowac to jakos wyklepac samemu, szpachlowac i malowac sprayem, a przy okazji demontazu blotnika zabezpieczyc blachy od srodka czy dac to do blacharza ale pytanie ile sobie za to wezmie razem z malowaniem. -
Ja przez taki syndrom bym skasowal sobie przod. Troche bylem wkurzony i przygazowalem na drodze,
niestety kawalek dalej jakis Niemiec zatrzymal sie zeby skrecic w lewo i jakos nie skrecal.
Pod sam koniec hamowania juz tylko czekalem na huk zderzakow. Zatrzymalem sie chyba
milimetry przed nim, na samym koncu z piskiem. Gosciu wyskoczyl i cos tam zaczal gadac ale
nawet go nie dotknalem zderzakiem wiec sobie pojechal.
Po tej akcji troche mi sie juz odechcialo jechac szybko, niestety nic to nie dalo i jakies pol
godziny pozniej spotkalem sie z baba na rowerze. Z tego wszyskiego nie pomyslalem zupelnie
zeby popatrzec co sie stalo z autem i pojechalem dalej. Chyba za duzo stresu jak na jeden
dzien.Trzeba bylo wyskoczyc z auta i sie wyklocac o jakas kase albo moze dzwonic po
policje, no ale juz przepadlo. Jechalem wtedy powoli, bylo to na kretej drodze w miescie
przy wjezdzie na most. Baba jechala tez raczej powoli, podobno nawet sie wczesniej na nas
patrzyla, tyle ze nagle skrecila w lewo i wyladowala na mojej masce. Ja od razu zahamowalem
ale oczywiscie byla zbyt blisko zeby uniknac zderzenia. Nie wiem czy sie zachwiala czy
wpadla w jakas dziure czu co. W sumie wyrznela we mnie glownie soba i nie ma zadnego sladu,
tyle ze rower juz taki miekki nie byl, i mam lekkie wgniecenie na blotniku kolo lampy. W
bagazniku mialem lakier wiec od razu po powrocie do domu zamalowalem uszkodzony lakier, ale
pewnie od wewnatrz blotnika tez odprysl a tam nie mam dostepu.
Teraz sie zastanawiam co z tym zrobic. Czy probowac to jakos wyklepac samemu, szpachlowac i
malowac sprayem, a przy okazji demontazu blotnika zabezpieczyc blachy od srodka czy dac to
do blacharza ale pytanie ile sobie za to wezmie razem z malowaniem.zależy komu dasz do naprawy
ale myśle że jak dobrze poszukasz to 100 - 150 wyjdzie Cie cała impreza - ja mam jedno dobre sprawdzone miejsce niedaleko krakowa - jak cchesz namiar to wyśle ci na privdodam tylko ze u krakowskich lakierników samo malowanie jednego elementu to koszt 300pln