Niebezpieczne sytuacje drogowe
-
jest to dosyć agresywne i ciężkie do zrozumienia bo zdaje sobie z tego sprawę że w waszych oczach to co opisałem jest hardcorowe.
Nie jest hardcorowe. Jest oznaką skrajnej nieodpowiedzialności i głupoty.
Śmiem twierdzić że los przyszykował dla mnie bardziej skomplikowany scenariusz niż zakończenie go za kierownicą.
Uważam osobiście i jestem o tym przekonany że można przejść przez życie trzymając śmierć za rękę,ale jak zadecyduje że twoja kolej to i tak się zginie w najgłupszy sposób jak udławienie się kroplą wody.Może popróbuj skakania na bungee bez liny, czy czegoś w tym stylu a nie wciągaj w swoją grę ze śmiercią osób postronnych
Ze swojej strony - liczę, że Twoje "dokonania" za kierownicą zostaną zauważone przez odpowiednie służby i zostaniesz po kilku takich numerach "spieszony".
-
Dlatego najwięcej wypadków śmiertelnych jest nie zimą i na krętych drogach a latem, przy idealnych warunkach i na prostych odcinakach. Tam ludzie grzeją bo mają porządne fury w testach zderzeniowych najlepsze ale wystarczy betonowy przepust czy drzewo by pokazało co są one warte. Wielu uważa się za mistrzów kierownicy, tylko to nie są rajdy gdzie ma się klatki itp i jakoś gwarancję na przeżycie przy uderzeniu. Z drugiej strony u nas uczą jazdy na kursie by zdać egzamin na mieście i tyle. Do tego drogi jakie są każdy widzi ale też warto sprawdzić samemu ile samochód hamuje z 170km/h wtedy się zrozumie to i owo.
-
Osobiście powiem Ci
że parę dni temu,jadąc dwu letnim yarisem którego używam do długich tras.10km od
Kielc tak mnie sparaliżowało za kółkiem gdy było już po wszystkich że wdechu nie
mogłem złapać,udało mi się wyjść mając na zegarze 135km/h z sytuacji takiej że jak
się to wydarzyło byłem praktycznie pewien że nie uda mi się wyjść tym razem i zginę
na drzewie które mnie otaczały.Kto wie, czy to nie było ostatnie ostrzeżenie
Już kiedyś pisałem, cieszę się, że nasze drogi poruszania się po drogach publicznych nie krzyżują się wzajemnie.Jeżeli nie dbasz o swoje życie, pomyśl o innych których możesz uśmiercić
-
Sorry za to że moje wcześniejsze wypowiedzi doprowadziły Cie do błędnego twierdzenia.
-
W tej sytuacji brałem udział tylko ja,była by samozagłada na zakręcie który znam doskonale od 10 lat,który uśmiercił rekordową liczbę ludzi d polowy lat 90tych. potem go spoziomowano bo wyrzucał ludzi na zewnątrz gdzie cała masa drzew na niego już czekała.
Zima co roku daje mi popalić. -
Skoro kolega Tomasz jest takim świetnym kierowcą, dlaczego nie startujesz w rajdach tylko urządzasz sobie rajdy na drogach publicznych?
-
Wartości prędkości jakie kolega Tomasz podaje... lekko mnie zatrważają... cóż wypadków trochę się już naoglądałem... ale ja się nie znam...
-
Kolego - nie chodzi o to, że Ci się udaje wyjść z opresji i niebezpiecznych sytuacji, tylko o to, że tak naprawdę to Ty je tworzysz lub przynajmniej współtworzysz. Jest rzeczą oczywistą, że kilkadziesiąt procent kierujących nie ma nawet zamiaru być mistrzami kierownicy, jeździć slalomem, ścigać się w ruchu miejskim itp. Oni po prostu chcą użyć samochodu do przemieszczenia się z punktu A do punktu B. Niektórzy nie mają dobrego refleksu, niektórzy są zmęczeni, zamyśleni, przeziębieni, starzy itp. itd. Niektórzy są nawet niepełnosprawni. Jeżdżąc z o wiele zbyt wysoką prędkością (170 km/h nie jest dozwolone nigdzie na terenie Polski, jestem w stanie przyjąć taką prędkość za bezpieczną na autostradach i niektórych ekspresówkach dwujezdniowych, ale nie na wąskich drogach, przy których są zabudowania), czy lawirując między innymi pojazdami i skacząc z pasa na pas powodujesz o wiele większe zagrożenie, niż osoba, która przy prędkości 30 czy 40 km/h skręci (po wcześniejszym sygnalizowaniu manewru kierunkowskazem) bez spojrzenia w lusterko, czy oglądnięcia się. Omijanie stojącej ciężarówki "na pałę", bez upewnienia się DLACZEGO ONA STOI przy prędkości +/- dwukrotnie wyższej, niż dozwolona to szaleństwo. Możesz rozpisywać swoje genialne manewry, podawać wartości kątowe skrętu kierownicy i średnie opóźnienia przy hamowaniu albo pisać jak długo potrafisz nie mrugać oczami (naprawdę nieźle się ubawiłem...) - nie ma to żadnego znaczenia. To, co robisz i czym się chwalisz na tym forum to TOTALNA GŁUPOTA.
-
Kto wie, czy to nie było ostatnie ostrzeżenie
Na pewno nie - przecież Kolega ma wyższe cele do zrealizowania i śmierć go nie dotyczy
Już kiedyś pisałem, cieszę się, że nasze drogi poruszania się po drogach publicznych nie krzyżują się wzajemnie.
Ja również. Przerażające jest to ilu takich mistrzów, przy których Kubica, Vettel czy Loeb to cieniasy jeździ po drogach.
Jeżeli nie dbasz o swoje życie, pomyśl o innych których możesz uśmiercić
Po co? Śmierć nie dosięga tych, którzy mają ważniejsze cele do zrealizowania
-
Z CAŁĄ
PEWNOŚCIĄ,DAŁBYM SOBIE W TEJ OKOLICZNOŚCI 100%.
UNIKNĄŁ BYM TEGO
PRZETARCIA.BTW.
A jeśli siedziałbyś jako kierowca auta z kamerką? -
Też uważam żę ludzie którzy mają o sobie taką ocenę samozajebistości nie tylko są sprawcami w
wypadkach lecz i bez auta taki charakter napawa mnie uzasadnionym
niepokojem,ponieważ jak ktoś uważa siebie za kozaka to ma skłonności do
"przekozaczania".A teraz pomyśl sobie, jak widzą Cię na forum ludzie czytający Twoje posty w stylu:
"lubię zapierdalać 170 i ze wszystkiego wyjdę bez szwanku"przez czysty przypadek może stać się ofiarą bo znalazł się w polu rażenia jego głupoty.
Dałem Ci przykład. Jeżdżąc z takimi prędkościami zabijesz kiedyś dzieciaka za zakrętem.
Opisując swoje
zachowanie za kierownicą o czym myślę gdzie patrze,na jakie elementy zwracam
uwagę,jakich błędów staram się unikać.Nie unikasz nadmiernej prędkości. To jest błąd.
daje mi pewność żę cała czwórka nie dozna ani jednego zadrapania mimo że kierowca
nie świadomie naraził siebie i 3 osoby na 100% śmierć gdyby tego manewru nie zrobił.Betonowy kloc na poboczu = brak przodu (i kabiny?) + koziołkowanie.
Jego szerokość jest
dla więcej warta niż powierzenie tego wyboru poduszkom,blachom czy systemom
ratującym życie.Wpadnij kiedyś w drzewo to pogadamy
-
Kiedyś byłem na podyplomówce z gościem, który uwielbiał się ścigać na motorze (miał już płytkę w czaszce po wypadku). Pewnego dnia zniknął - okazało się, że dopadło go przeznaczenie...
-
Przypomniałeś mi:
Wywiad z trupem -
Mam sąsiada, który był zapalonym motocyklistą, ale bez doświadczenia, za to zbyt pewnym siebie. Po pierwszym wypadku (wpadł pod auto, ale szczęśliwie dla niego tylko połamał nogi) pół roku dochodził do siebie. Jak się wylizał siadł ponownie: dwa miesiące później miał wypadek, po którym dwa lata uczył się MÓWIĆ i CHODZIĆ (uszkodzony mózg). Obecnie już nigdy nie wsiądzie na motocykl - z jednego prostego powodu: nie jest fizycznie w stanie...
Ale i tak miał szczęście: mimo jego własnych wysiłków nadal żyje. -
Volcan nie wiem co mi da rozpatrywanie przepisów w momencie kiedy inny użytkownik drogi swoim zachowaniem stawia mnie w skrajnej sytuacji.
-
BTW.
A jeśli siedziałbyś
jako kierowca auta z kamerką?Dziwne pytanie zadajesz.A co można zrobić prowadząc tira, kamera jest w nim.
K -
Volcan nie wiem co mi da rozpatrywanie przepisów w momencie kiedy inny użytkownik drogi swoim zachowaniem stawia mnie w skrajnej sytuacji.
Pomyśl jeszcze - dlaczego to zachowanie stawia Cię w skrajnej sytuacji a nie wymusza np. wyłącznie odjęcia gazu, czy lekkiego przyhamowania, ewentualnie nie wystarcza zatrąbić - tylko trzeba ocierać się lusterkami, latać poboczami i "podziwiać" bladość pasażerów.
A że Twoim pasażerom podoba się Twój styl jazdy... Współczuję braku wyobraźni
-
dlaczego to zachowanie stawia Cię w skrajnej sytuacji a nie wymusza np. wyłącznie
odjęcia gazu, czy lekkiego przyhamowania, ewentualnie nie wystarcza zatrąbićBo takie rzeczy robi się na co dzień.
(czasem moderuje text w tym samym czasie co ty odpisujesz...) -
Bo takie rzeczy
robi się na co dzień.... 170 km/h... nie mam pytań...
-
Nie musisz opowiadać swoich historii "jak stałeś z typem..." bo nikt tego nie chce raczej czytać. Po tym co piszesz masz naprawdę szczęście, że nikogo nie uszkodziłeś, bo Ciebie i twoich pasażerów raczej nie byłoby mi szkoda