Polak nie pomoże. "Jedna osoba miała apteczkę..."
-
Tylko po co? Nikt
normalny nie będzie się bawił w pętanie poszkodowanego bandażami, więc po co je
wozić?
Ja mając to pod ręką bym się tym bawił, a w karetce nie jeżdżę, ot co zwykły człowiek z tytułem ratownika.
Niczego nie będziesz przecinał, więc po co nożyczki?
A ja jednak wolę mieć nożyczki by w razie potrzeby rozpoczęcia RKO rozciąć komuś ubrania zamiast grzecznie ściągać warstwamiNikogo nie będziesz
nakłuwał, to po co agrafki?
Solidne rękawiczki, co najwyżej.
Tu się z Tobą zgodzę. Cały czas zastanawiam się po co agrafka skoro do niczego jej nie użyjesz A rękawiczki to również podstawa
I latarka +
baterie, bo w nocy i tak członka zobaczysz z tych cudów nowoczesnej medycyny
ratowniczej którą wozisz
To już kierujesz się w aspekt chronienia własnego tyłka co jakby nie było też jest ważne
Owiń się jednym i
sam sprawdź
Ja nie piszę tego po to, żeby Ci coś udowodnić tylko przekazuje to, co mówisz ratownik medyczny o wpływie na poszkodowanego -
Ja mając to pod
ręką bym się tym bawił, a w karetce nie jeżdżę, ot co zwykły człowiek z tytułem
ratownika.Gratuluję tytułu. Od siebie polecam zamienić czas zabawy w "owijacza" na czas poświęcony prawidłowemu ustawieniu trójkąta ostrzegawczego i własnego pojazdu, żeby cię przemęczony kierowca TIR-a nie trafił
A ja jednak wolę
mieć nożyczki by w razie potrzeby rozpoczęcia RKO rozciąć komuś ubrania zamiast
grzecznie ściągać warstwamiJak delikwent stracił krążenie i tkwi w aucie... jak chcesz wyciągać, to rób co chcesz, ale ja już bym spasował (ew. rzygał na sam widok).
To już kierujesz
się w aspekt chronienia własnego tyłka co jakby nie było też jest ważneLatarka jest potrzebna do wielu rzeczy. Ja zmieniałem koło przy świetle komórki - dało się, ale było uciążliwe. Warto wozić przydatne rzeczy.
Ja nie piszę tego
po to, żeby Ci coś udowodnić tylko przekazuje to, co mówisz ratownik medyczny o
wpływie na poszkodowanegoJa się owinąłem - z ciekawości. Grzeje.
-
Właśnie takich
odważnych jak ty boję się najbardziej
Bez urazy, na pewno
jesteś spoko gościem, ale nie wyciągaj mnie jakby co z wraku, ok? Wstrzymaj się
te 15min aż profesjonaliści nie dojadą.
Już oni się znają
na tych algorytmach, o których piszesz, a mnie wystarczy jak będę ledwo zipał kiedy
przyjadą.
A raczej
powstrzymaj mnie jakbym sam próbował wychodzić.Spoko zapamiętam z tym zipaniem , to różnie bywa, a karetka nie zawsze na czas dojedzie...
-
Od siebie polecam zamienić czas zabawy w "owijacza" na czas poświęcony prawidłowemu
ustawieniu trójkąta ostrzegawczego i własnego pojazdu, żeby cię przemęczony kierowca
TIR-a nie trafił
Jeśli dla Ciebie ratownik to głównie bezsensowny owijacz to mam nadzieję tylko, że takiej pomocy nie będziesz potrzebował
O czymś takim jak bezpieczeństwo własne i poszkodowanego nie będę się rozpisywał bo to dla tych co chcą wiedzieć rzecz wiadoma -
Ja przewijałem dwójkę swoich dzieci (aczkolwiek żywych, ale często obrzyganych i zdefekowanych radośnie aż po pachy), więc niewiele rzeczy potrafi mnie zmusić do wymiotowania. Osobiście byłem świadkiem jednego wypadku (ale takiego z tych widowiskowych: 360 i 180 w powietrzu przy prędkości ponad 150km/h po czym gość spadł na koła) - z wnętrza wygramoliły się cztery dorosłe kobiety a kierowca (facet po pięćdziesiątce) siedział lekko pokrwawiony za kierownicą i (pewnie w szoku) darł się: siadać - jedziemy dalej. No ale jazda bez szyb i zawieszenia jest lekko trudna. Zatrzymałem się ja i gość za mną - ten od razu wezwał karetkę i zaczął opatrywać gościa. Ja spasowałem, bo jechałem z ciężarną żoną do szpitala (no i nie byłem potrzebny do opatrzenia jednej małej rany ciętej), ale miałem problemy z włączeniem się do ruchu, bo gapie tak ładnie oblepili miejsce wypadku i zablokowali ruch, że dopiero siódmy, czy ósmy kierowca zatrzymał się pozwalając mi na wjazd z pobocza...
Natomiast śmieszy mnie obowiązek posiadania gaśnicy, którą co najwyżej możemy pruknąć do gaci, bo pożaru nią nie ugasimy (widziałem 12 litrówek w użyciu a i tak Omega się sfajczyła)...
-
Namówcie BHPowców w swoich zakładach pracy, by na szkoleniu okresowym w temacie udzielania pierwszej pomocy zrobili szkolonko na świeżym powietrzu. Wystarczy parking przed firmą / miejsce w hali produkcyjnej. Dobrze odegrana scenka przez kolegę z pracy siedzącego w niby rozbitym aucie pod obserwację ratownika medycznego i zobaczycie do czego są przydatne szkolenia teoretyczne. Najpierw kupa w majty i szok, później działanie chaotyczne, a na koniec podsumowanie jakimi jesteśmy ignorantami zasad bezpieczeństwa, o czym zapomnieliśmy... Jeśli ratownictwo nie będzie wyuczone to tak jak by go nie było...
W 90 procentach wypadków najważniejsze jest zabezpieczyć miejsce i wezwać służby ratownicze. To co na kursach teoretycznych szkolą najwięcej resuscytacje itp na szczęście praktycznie się nie zdarzają. Bo jak już ktoś tak poważnie oberwał to najczęściej dojścia do niego w pozgniatanej puszce nie ma. -
Jeśli dla Ciebie ratownik to głównie bezsensowny owijacz
Z "obowiązkowej" zawartości apteczki samochodowej na to wychodzi, że ratownik nie robi nic innego, jak tylko tka zdrowie pacjenta ze szpul rozmaitych bandaży
O czymś takim jak bezpieczeństwo własne
i poszkodowanego nie będę się rozpisywał bo to dla tych
co chcą wiedzieć rzecz wiadomaA dla pozostałych tajna - po co mają wiedzieć
-
Namówcie BHPowców w swoich zakładach pracy,
by na szkoleniu okresowym w temacie udzielania pierwszej
pomocy zrobili szkolonko na świeżym powietrzu.Nie wiem co robi Twoja firma, ale moja zarabia pieniądze, więc na takie fanaberie czasu nigdy się nie znajdzie.
Nie mówiąc już, że odkąd pracuję, był tylko jeden próbny alarm przeciwpożarowy, zresztą zapowiedziany z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Od tamtego czasu sporo ludzi doszło, sporo poszło. I tak to wygląda.
Z drugiej strony, w "szkolonku" musiałby brać udział każdy jeden z osobna i każdy jeden z osobna musiałby przeprowadzać akcję ratunkową, bo nawet z bliska samo patrzenie nic nie da.
Trudny temat.
-
Przyznaję Ci rację. W trakcie zatrudnienia przechodzę co trzy lata obowiązkowe szkolenie z BeHaPe. Za każdym razem są zajęcia z pierwszej pomocy i polegają one na tym, że Pan Instruktor pokazuje kilka filmików z akcji ratowniczych i na manekinie pokazuje resuscytację. Szkolonym nie pozwala się zbliżyć bo mogą uszkodzić manekina.
I cała prawda: osoby nie mające doświadczenia mogą wyrządzić więcej krzywdy niż pomóc. Co innego ratownicy medyczni. Jest ich coraz więcej i w nich siła.
Co się dziwić człowiekowi, który mdleje przy zastrzyku a ma udzielić pierwszej pomocy ofierze wypadku?Aha! Byłbym zapomniał!
Apteczkę zgodną z wymaganiami łunii trzeba mieć. Może ktoś kto się zna jej użyję? -
Na ostatnim BHP w mojej firmie każdy ćwiczył na manekinie
Wolałbym poćwiczyć na pani instruktor , bo miała pięknie rozbudowaną klatkę piersiową
-
Nie wiem co robi
Twoja firma, ale moja zarabia pieniądze, więc na takie fanaberie czasu nigdy się nie
znajdzie.No właśnie moja firma znana jest z mega pogoni za kasą... ale są przepisy które zmuszają do organizowania szkoleń bhp...w czasie pracy, co 3 lata na stanowiskach robotniczych, co 5 lat na kierowniczych. Przepisy określają zawartość szkolenia, a od bhpowca zależy, czy 8-godzinne szkolenie będzie polegać na odczytaniu regułek, czy na ćwiczeniach. Tak czy inaczej z takich szkoleń coś wynika... pogadać nie zaszkodzi... i na szkoleniu będzie dało się nie zasnąć.
-
Załozyłem temat w Hydepark odnośnie udzielania I pomocy,tj.czy ktos potrafi działać w zwyczajnej sytuacji tj.
- leży osoba na ulicy/chodniku...i co dalej...
- wypadek drogowy:najeżdżamy na dzwona i...co robimy?
Moim zdaniem , co by nie było podwójnych tematów ,to można sie przenieść do tematu w dziale "hydepark" ,który założyłem odnośnie udzielania I pomocy z zagadnieniami co i jak .
Aczkolwiek ja tu świeżak więc nie mi tu decydować