Przykra stłuczka.
-
Wyciaganie pieniedzy udajac, ze sie jest glupkiem (a przeciez wiemy, ze kolega glupkiem nie
jest), jest conajmniej niemoralne.Niby tak. Ale spójrz z drugiej strony. Wiadomo, że ślimaczek w dobrym stanie dziur nie ma, ostrożność zachowana taka jak potrzeba na dane warunki (bo w końcu chyba ślimak nie jest pod samym domem <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" /> ). Bo niby skąd miał wiedzieć o nagłym pogorszeniu stanu drogi? Przecież nie stoi tam żaden znak...
-
Niby tak. Ale spójrz z drugiej strony. Wiadomo, że ślimaczek w dobrym stanie dziur nie ma,
ostrożność zachowana taka jak potrzeba na dane warunki (bo w końcu chyba ślimak nie jest
pod samym domem ). Bo niby skąd miał wiedzieć o nagłym pogorszeniu stanu drogi? Przecież
nie stoi tam żaden znak...Nie widzisz, nie jedziesz. Nie wiesz czym, nie jedziesz. Nie wiesz gdzie, nie jedziesz. Nie wiesz po czym, nie jedziesz.
Tu nie chodzi o racje, o pieniadze, o prawo, ale o zdrowie i zycie. Nie bardzo jest miejsce na jakikolwiek kompromis.
-
Mysle, ze do Ciebie nikt nie ma pretensji, ja na pewno nie. Ale sam powiedz, czy proponowane
przez Ciebie rozwiazania nie wygladaja jak w prostej linii 'cwaniactwo'?
Facet jest zdrowy na ciele i umysle, zyje w tej strefie klimatycznej juz ladnych pare lat,
wyjezdza na droge w grudniu, po paru dniach opadow sniegu, zanim wszedl do auta poczul, ze
jest zimno i co?
Ni z gruchy ni z pietruchy zaskoczyl go lod?
Wyciaganie pieniedzy udajac, ze sie jest glupkiem (a przeciez wiemy, ze kolega glupkiem nie
jest), jest conajmniej niemoralne.czy moralne czy nie to już inna sprawa. Czy cwaniactwo? Może i tak, ale takie są możliwości prawne.
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Tutaj przyczyną były złe warunki i zmiana nawierzchni. Czyli sądzę, że zgodzisz się ze mną, że miało to wpływ na prowadzenie samochodu, a w konsekwencji utratę panowania nad nim.Gdybyśmy szli dalej tym rozumowaniem to każdy kto korzysta z prawa jest cwaniakiem... -
czy moralne czy nie to już inna sprawa.
Naczy, mniej wazna. Rozumiem.
Czy cwaniactwo? Może i tak, ale
Jakie 'ale'?
takie są możliwości
prawne.Ba, sa. Nie tak szeroko zakrojone jak mozliwosci bez-prawne, ale tez niczego sobie <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Tutaj przyczyną były złe warunki i zmiana nawierzchni.No tak, kierowca w aucie jest jak pasazer w autobusie <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Czyli sądzę, że zgodzisz się ze mną, że
miało to wpływ na prowadzenie samochodu,Oczywiscie, ze mialo wplyw. To byla akcja, ktorej powinna towarzyszyc reakcja kierowcy.
a w konsekwencji utratę panowania nad nim.
Znowu, po co w autach kierownica? Zeby sie bylo o co oprzec? <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Gdybyśmy
szli dalej tym rozumowaniem to każdy kto korzysta z prawa jest cwaniakiem..."Tym" rozumowaniem, owszem. Ale rozumujmy prawidlowo, taka skromna propozycja.
-
Naczy, mniej wazna. Rozumiem.
tego nie powiedzialem
Jakie 'ale'?
Ba, sa. Nie tak szeroko zakrojone jak mozliwosci bez-prawne, ale tez niczego sobiemozesz konkretniej?
No tak, kierowca w aucie jest jak pasazer w autobusie
Oczywiscie, ze mialo wplyw. To byla akcja, ktorej powinna towarzyszyc reakcja kierowcy.
Znowu, po co w autach kierownica? Zeby sie bylo o co oprzec?Moim zdaniem kierowca robił co mógł żeby zapanować nad pojazdem. Niestety, czasem z różnych przyczyn nie jest w stanie tego zrobić. Tutaj nastąpiła nagła zmiana warunków, których miał prawo się nie spodziewać. Zwłaszcza, że jechał przepisowo.
"Tym" rozumowaniem, owszem. Ale rozumujmy prawidlowo, taka skromna propozycja.
prawidłowo czyli rozumiem po Twojemu.
Ja jednak myślę inaczej. Chciałem pomóc koledze, podsuwając mu możliwości prawne. na tym zakończę bo nie widzę sensu dalszej wymiany zdan z kolegą Piechoorem, gdyż każdy ma inne zdaniem na temat tej sprawy i raczej go nie zmieni. -
Moim zdaniem kierowca robił co mógł żeby zapanować nad pojazdem.
Dobrze, ze wiedzial co mogl zrobic i potrafil wiedze wcielic w zycie.
Niestety, czasem z różnych
przyczyn nie jest w stanie tego zrobić.Tak, np. z takiej przyczyny, ze zima wjechal na slimaka tak, jakby to zrobil latem. Zdarza sie.
Tutaj nastąpiła nagła zmiana warunków, których miał
prawo się nie spodziewać.Droga nagle wstala i go zaatakowala z flanki. No wybacz.
Zwłaszcza, że jechał przepisowo.
Jakos te przepisy nie uchronily go przed stluczka. Sam widzisz, ile warta litera prawa, ile ostroznosc (i dostosowanie predkosci do warunkow, ktorych mogl sie spodziewac).
prawidłowo czyli rozumiem po Twojemu.
Prawidlowo = zgodnie ze zdrowym rozsadkiem (o ile sie go ma).
Ja jednak myślę inaczej. Chciałem pomóc koledze, podsuwając mu możliwości prawne.
Ale pomoc w czym? Nazwij to (ja juz to nazwalem, wyzej).
na tym
zakończę bo nie widzę sensu dalszej wymiany zdan z kolegą Piechoorem, gdyż każdy ma inne
zdaniem na temat tej sprawy i raczej go nie zmieni.Nie rozmawialismy o zdaniach, ale o faktach. Faktem jest, ze kolega pojechal bokiem, a ile ta droga wczesniej pojechalo samochodow? One tez wypadly z pasa?
Niespodziewane zdarzenie jest, jak kierowca ciezarowki nasmarka oleju na zakrecie i pojedzie precz. Ale wtedy ten kierowca zwali wine na wlasciciela Empiku, korzystajac z 'mozliwosci prawnych' i bedzie slodko <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
A moim zdaniem powinieneś spróbować obarczyć, przynajmniej częściowo winą zarządcę drogi.
Powinieneś powołać się na tzw. wprowadzenie w błąd. Gdybyś wiedział, że jest inna nawierzchnia,
o innych właściwościach, jechałbyś pewnie inaczej. Moim zdaniem warto spróbować.
Ja na zajęciach z prawa nie o takich akcjach słyszałem.
Moim zdaniem sprawa podobna do sytuacji - idziesz przed domem, gdzie jest zamarznięty chodnik
pod śniegiem, koło Ciebie przechodzi kobieta. Ty się poślizgujesz i wpadasz na kobietę
łamiąc jej nogę.
Wina leży po stronie właściciela posesji\zarządcy, który nie odśnieżył chodnika. Gdyby był
odśnieżony, widziałbyś lud i szedłbyś inaczej...Odpowiem tak:
Art. 415 kodeksu cywilnego "Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia."
Art. 6 kodeksu cywilnego "Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne"Podsumowując, w praktyce kolega musi wykazać związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy stanem nawierzchni a kolizją. Sprawa w 99,9 % na proces sądowy bo jest mało prawdopodobny aby ubezpieczyciel zarządcy drogi uznał tak wątpliwe roszczenia. Na etapie procesu (lub też przed nim, aby upewnić się co do podstaw swych roszczeń) koniecznym będzie powołanie biegłego sądowego który stwierdzi czy stan nawierzchni miał wpływ na poślizg pojazdu, a jeśli tak to w jakim stopniu przyczynił się do kolizji choć nie wiem czy technicznie jest możliwe stwierdzenie takich okoliczności przez biegłego. Koszt biegłego orientacyjnie od 1000 do 3000 a do tego opłata sądowa od pozwu i wynagrodzenie dla radcy prawnego lub adwokata zależne od wartości przedmiotu sporu. Strona przegrywająca ponosi wszystkie koszty procesu. Pozdrawiam
-
Odpowiem tak:
Art. 415 kodeksu cywilnego "Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej
naprawienia."
Art. 6 kodeksu cywilnego "Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego
wywodzi skutki prawne"
Podsumowując, w praktyce kolega musi wykazać związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy stanem
nawierzchni a kolizją. Sprawa w 99,9 % na proces sądowy bo jest mało prawdopodobny aby
ubezpieczyciel zarządcy drogi uznał tak wątpliwe roszczenia. Na etapie procesu (lub też
przed nim, aby upewnić się co do podstaw swych roszczeń) koniecznym będzie powołanie
biegłego sądowego który stwierdzi czy stan nawierzchni miał wpływ na poślizg pojazdu, a
jeśli tak to w jakim stopniu przyczynił się do kolizji choć nie wiem czy technicznie jest
możliwe stwierdzenie takich okoliczności przez biegłego. Koszt biegłego orientacyjnie od
1000 do 3000 a do tego opłata sądowa od pozwu i wynagrodzenie dla radcy prawnego lub
adwokata zależne od wartości przedmiotu sporu. Strona przegrywająca ponosi wszystkie koszty
procesu. Pozdrawiamdokładnie tak. I nie pisałem, że jest inaczej...
-
Tym bardziej, że kolega paczek153 przyznał się do prędkości ca 65km/h a w obszarze zabudowanym dozwolone jest 50km/h.
Należało by domniewywać więc, że gdyby jechał 50km/h to do zdarzenia mogłoby nie dojść. -
Tym bardziej, że kolega paczek153 przyznał się do prędkości ca 65km/h a w obszarze zabudowanym
dozwolone jest 50km/h.
Należało by domniewywać więc, że gdyby jechał 50km/h to do zdarzenia mogłoby nie dojść.czasami na niektórych odcinkach w mieście można podwyższyć lub zniżyć prędkość. Stąd np. na Wisłostradzie jest 80 jeśli dobrze pamiętam. A często w mieście też widać ograniczenie do 40.
Ale proponuje skonczyć i zamknąć temat bo już nic nie zmieni.