Pies ... po prostu
-
Może moje pytanie nie jest natury technicznej ale w końcu do kierowców z wiekszym doświadczeniem niż moje. <img src="/images/graemlins/cool.gif" alt="" />
Otóż wracam sobie od koleżanki i myślę, że czas nakarmić moje Cudo. Po spożyciu benzynki skrótami udaję się do domu.
Uliczki podrzędne, że po ciemku strach chodzić, więc jadę spokojnie. Aż tu mi zza zaparkowanego auta (pod ochroną ulicznych meliniarzy) wyłazi psisko. Duże, coś wilczurowatopodobne i najspokojniej lezie mi pod koła. Zahamowałam, że mało mi nos się nie rozpłaszczył na szybie i tu suprise!!!!!!!! Psisko najspokoniej w świecie uwaliło się na środku drogi. I ani drgnie. <img src="/images/graemlins/szok.gif" alt="" /> No ja torszkę na trąbkę a pies nic. Stoję, czekam, trąbnę... a pies nic. Wysiąść strach, bo nie wiadomo co jeszcze z bramy wylezie, a i pies nie wiadomo czy na polowanie nie wyszedł. I tak sobie tam uwięzłam. <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" /> Chyba mnie przez 10 - 15 minut to zwierzę tam przetrzymało aż łaskawie raczyło się ruszyć i zawrócić. To sobie pojechałam .... w końcu....
I teraz tak mi do głowy przyszło... mój znajomy mawia, że po jakiego grzyba na siłę hamować przed zwierzakiem skoro spowoduję karambol 10-ciu innych aut. A ja sobie myślę, że w końcu skoro żyje to, to widocznie ma po co, więc po co zabijać.
Ale z drugiej strony toż to nie był środek wsi a to nie była krowa na środku drogi. Ani wyminąć, ani się nie ruszy
I tak się pytam co ulicha z takim począć???? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" />PS Może to jest na HP? <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> W razie co Szanowny Panie M. ( czyt. moderatorze <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />) proszę o przeniesie <img src="/images/graemlins/goodvibes.gif" alt="" />
-
PS Może to jest na HP? W razie co Szanowny Panie M. ( czyt.
moderatorze ) proszę o przeniesie
Nadaje sie tu, bo ticio jest porownywalne rozmiarami z bestia, ktora Cie napadla <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> -
Nadaje sie tu, bo ticio jest porownywalne rozmiarami z
bestia, ktora Cie napadlaNo i tu masz rację ale co dalej????? <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
-
Może moje pytanie nie jest natury technicznej ale w
końcu do kierowców z wiekszym doświadczeniem niż
moje.
Otóż wracam sobie od koleżanki i myślę, że czas nakarmić
moje Cudo. Po spożyciu benzynki skrótami udaję się
do domu.
Uliczki podrzędne, że po ciemku strach chodzić, więc
jadę spokojnie. Aż tu mi zza zaparkowanego auta
(pod ochroną ulicznych meliniarzy) wyłazi psisko.
Duże, coś wilczurowatopodobne i najspokojniej lezie
mi pod koła. Zahamowałam, że mało mi nos się nie
rozpłaszczył na szybie i tu suprise!!!!!!!! Psisko
najspokoniej w świecie uwaliło się na środku drogi.
I ani drgnie. No ja torszkę na trąbkę a pies nic.
Stoję, czekam, trąbnę... a pies nic. Wysiąść
strach, bo nie wiadomo co jeszcze z bramy wylezie,
a i pies nie wiadomo czy na polowanie nie wyszedł.
I tak sobie tam uwięzłam. Chyba mnie przez 10 - 15
minut to zwierzę tam przetrzymało aż łaskawie
raczyło się ruszyć i zawrócić. To sobie pojechałam
.... w końcu....
I teraz tak mi do głowy przyszło... mój znajomy mawia,
że po jakiego grzyba na siłę hamować przed
zwierzakiem skoro spowoduję karambol 10-ciu innych
aut. A ja sobie myślę, że w końcu skoro żyje to, to
widocznie ma po co, więc po co zabijać.
Ale z drugiej strony toż to nie był środek wsi a to nie
była krowa na środku drogi. Ani wyminąć, ani się
nie ruszy
I tak się pytam co ulicha z takim począć????
PS Może to jest na HP? W razie co Szanowny Panie M. (
czyt. moderatorze ) proszę o przeniesiePiękne wrażenia a te zdanie mnie rozwaliło wilczurowatopodobne i te menele <img src="/images/graemlins/032.gif" alt="" />
-
No i tu masz rację ale co dalej?????
Moja siostra przed psem tak zahamowała prawie w centrum Szczecina, że był karambol na sześć aut. Teraz najlepsze: W protokule policji było mniej więcej tak: Sprawca (pies) uciekł z miejsca wypadku. <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" />
-
Moja siostra przed psem tak zahamowała prawie w centrum
Szczecina, że był karambol na sześć aut. Teraz
najlepsze: W protokule policji było mniej więcej
tak: Sprawca (pies) uciekł z miejsca wypadku.<img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" /> Dawno się tak nie usmiałam <img src="/images/graemlins/rotfl.gif" alt="" />
-
Oj Aniu, pies chcial zagaić, poderwać a Tyś taka niekumata <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/biglaugh_.gif" alt="" />
-
Oj Aniu, pies chcial zagaić, poderwać a Tyś taka
niekumatadobrze że pies bo zwierzę może pod pewnymi warunkami bym przyjeła ale właściciela z tamtych okilic NIGDY!!!! brrrrr <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
No i tu masz rację ale co dalej?????
No po pierwsze ja po miescie jezdze z taka predkoscia, ze moge zahamowac w miare bezpiecznie. Przynajmniej sie staram tak jezdzic, zachowywac bezpieczne odleglosci itp.
Po drugie nie zatrzymywalbym sie i nie czekalbym az pies sobie pojdzie tylko staralbym sie go ominac, przeciez w koncu nie zajal polowy drogi, wiec ticio powinno sie zmiescic.
Mialem podobna sytuacje rok temu, tylko nie wyszedl mi na jezdnie pies tylko czlowiek (chyba pijany) i nie polozyl sie tylko biegal po ulicy w odpowiedzi na moje proby wyminiecia go. Ta jakby chcial moj samochod zlapac w rece. Co swiadczy nota bene moim zdaniem o tym, ze ticio jest bardzo atrakcyjnym samochodem <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Skonczylo sie to tak, ze go jednak ominalem. Potem zadzwonilem na policje i juz. Byla ciemna noc (ok. godz. 1:00) wiec nie zamierzalem sie zatrzymywac, bo sie balem, ze uszkodzi mnie lub moj samochod. Wiem, ze to moze okrutne, ale liczylem sie z tym, ze moze mu sie udac we mnie trafic, ale stwierdzilem, ze to jego problem, dla mnie nie byl wtedy juz pieszym tylko wariatem, ktory szuka smierci lub kalectwa. Po prostu stwierdzilem, ze postaram sie go ominac minimalizujac swoje straty. Na swoje usprawiedliwienie moge jeszcze dodac, ze siedzialem juz kiedys w samochodzie zaatakowanym w nocy przez takiego napalenca. Walil piesciami w szyby i drzwi. Jak mu sie znudzilo to znalazl kij i zaczal nas z nim gonic. Od tej pory sadze, ze mam prawo uciekac w takiej sytuacji, a zatrzymanie sie moze skonczyc sie dla mnie niebezpiecznie. -
Musze powiedziec, ze bardzo intensywnie uczylem sie, a i wciaz ucze, zeby nie reagowac jak mi zwierzak lezie (w trasie) pod kola. Jade sobie, wioze innych ludzi, za ktorych odpowiadam, z przeciwka i za mna sa jeszcze inni - nie bede ryzykowal zycia ludzi ani nawet swojego mienia, zeby nie dac sie zabic zwierzakowi, ktory najwyrazniej tego pragnie <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
A powazniej - trzeba szybko ocenic sytuacje i zadzialac, ale bez paniki i nerowych ruchow kierownica - naprawde nie warto spowodowac wypadku przez pieska.
Tutaj zas - no coz, ja bym probowal sie przepychac <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
-
Z tego wynika, że do naszych bolidów musimy zamontować takie małe pługi. <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" />
Jak cóś będzie leżało na drodze to nie będziemy kombinować i jeździć po krawężnikach, tylko przepchnie się zawalidrogę na pobocze i po kłopocie. <img src="/images/graemlins/wpysd.gif" alt="" /> -
Z tego wynika, że do naszych bolidów musimy zamontować
takie małe pługi.
Jak cóś będzie leżało na drodze to nie będziemy
kombinować i jeździć po krawężnikach, tylko
przepchnie się zawalidrogę na pobocze i po
kłopocie.Jestem za <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> Jak znajdziesz na to patent to jestem pierwsza w kolejce po takie cóś <img src="/images/graemlins/20.gif" alt="" />
Ale wówczas będę szaleć <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> -
Z tego wynika, że do naszych bolidów musimy zamontować takie małe pługi.
Jak cóś będzie leżało na drodze to nie będziemy kombinować i jeździć po krawężnikach, tylko przepchnie się
zawalidrogę na pobocze i po kłopocie.Ja taki pług juz mam zamontowany <img src="/images/graemlins/zakrecony.gif" alt="" />
-
Może moje pytanie nie jest natury technicznej ale w końcu do kierowców z wiekszym doświadczeniem niż moje.
Mam prawo jazdy od 1987 roku (styczeń 87), a samochodami jeżdżę praktycznie codziennie od 1995 roku.
Otóż wracam sobie od koleżanki i myślę, że czas nakarmić moje Cudo. Po spożyciu benzynki skrótami udaję się do domu.
Otóż jadę sobie spokojnie dzisiaj do pracy i nawet nie szaleję - jakieś 45km/h.
Uliczki podrzędne, że po ciemku strach chodzić, więc jadę spokojnie.
Ulica często używana, zbliżam się do skrzyżowania.
Aż tu mi zza zaparkowanego auta (pod ochroną
ulicznych meliniarzy) wyłazi psisko. Duże, coś wilczurowatopodobne i najspokojniej lezie mi pod koła.Aż tu nagle z ulicy podporządkowanej wjeżdża Kangoor. Taki nie za duży z serii małych furgonetek i toczy mi się po maskę.
Zahamowałam, że mało mi nos się nie rozpłaszczył na szybie i tu suprise!!!!!!!!
Zahamowałem, nie rozpłaszczyłem nosa na szybie, bo podczas hamowania auto wpadło w poślizg. Zahamowałem niestety na tym Kangoorze <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />
Psisko najspokoniej w świecie
uwaliło się na środku drogi. I ani drgnie.Podobnie u mnie, Kangoor odbił się ode mnie na kilka metrów, stanął nieruchomo (ja też) i uwalił się na środku drogi i ani drgnie.
No ja torszkę na trąbkę a pies nic. Stoję, czekam, trąbnę...
Jako kulturalny kierowca nie trąbiłem, jedynie wyszedłem z samochodu, podszedłem do kierownika tego Kangoora i spokojnie powiedziałem "I coś pan zrobił " <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />
Kangoora nie fotografowałem, ale mój wozik wygląda jak na fotce <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />
Ciekawe, jakby wyglądało Tico, przy czołowym uderzeniu w bok Kangoo przy przy prędkości ok. 30km/h. Tak naprawdę to trudno określić moją prędkość, bo jechałem ok. 45km/h, gdy ok. 4-5m przede mną wjechał Kangoo. Dałem po hamulcach, jednak droga była śliska i na dodatek mokra po nocnych opadach deszczu. Od razu usłyszałem szuranie zblokowanych kół o asfalt i po przebyciu tych paru metrów zatrzymałem się na tym Reno.
-
Jestem za Jak znajdziesz na to patent to jestem
pierwsza w kolejce po takie cóś
Ale wówczas będę szalećLepiej nie szaleć, bo o ile pług wytrzyma to przy mocniejszym uderzeniu nasz bolid może się rozsypać. <img src="/images/graemlins/hahaha.gif" alt="" />
-
Szwagrowi wyskaczył konik prawie na maskę malucha się oparł. ten to miał ciepło... <img src="/images/graemlins/snieg.gif" alt="" />
Pozdrowionka serdeczniuteńkie -
Lepiej nie szaleć, bo o ile pług wytrzyma to przy
mocniejszym uderzeniu nasz bolid może się rozsypać.W zasadzie to miała być jeszcze wczoraj żart ale po tym co zobaczyłam tutaj
http://www.zlosniki.pl/showthreaded.php?C...amp;amp;fpart=1
nie był on najlepszy -
Doprawdy jest mi bardzo przykro z powodu Twojej straty.
Jednocześnie coraz częściej poruszane tu przypadki uszkodzeń naszych aut lub sytuacji, w których mogłoby dojść do uszkodzenia działają na mnie czarnowidząco.
U nas dzisiaj spadł śnieg. I to w ilości wystarczającej do tego aby wszędzie zrobiło się ślisko,bo temperaturka jest koło +1st C.
Trochę mnie to martwi, bo pod wieczór muszę iść odebrać moje Cudo po wymianie srewa. Może to i lepiej pozwoli mi ocenieć stan moich hamulców po remoncie. Chociaż nie powiem że wolałabym nie kończyć w miejscu nie przeznaczonym do ruchu pojazdów.
Pozdrawiam, jeszcze raz dzięki za info o serwo i trzymam kciuki za szybka i bezbolesną naprawę -
Szwagrowi wyskaczył konik prawie na maskę malucha się oparł. ten to miał ciepło...
Eeee, to mi w te wakacje też wskoczył konik na maskę, a bardziej na wycieraczkę i chwycił się tymi swoimi zielonymi nogami za nią i nie chciał się odczepić. Potraktowałem go spryskiwaczem i same wycieraczki również machały, a on przyczepiony jechał ze mną na gapę. Wytrzymał nawet prędkość 140km/h. Za wytrwałość pozwoliłem mu przejechać się ok. 20km i dopiero po postawieniu samochodu zszedł sobie z zajmowanego miejsca. Takie to wytrwałe i uparte są koniki polne <img src="/images/graemlins/wino.gif" alt="" />
-
Eeee, to mi w te wakacje też wskoczył konik na maskę, a bardziej na wycieraczkę i chwycił się tymi swoimi zielonymi
nogami za nią i nie chciał się odczepić. Potraktowałem go spryskiwaczem i same wycieraczki również machały, a
on przyczepiony jechał ze mną na gapę. Wytrzymał nawet prędkość 140km/h. Za wytrwałość pozwoliłem mu przejechać
się ok. 20km i dopiero po postawieniu samochodu zszedł sobie z zajmowanego miejsca. Takie to wytrwałe i uparte
są koniki polneTak naprawde to Sharky Mini go podkleil Kropelka <img src="/images/graemlins/032.gif" alt="" />