[OT?] Ciekawy list i jeszcze ciekawsz dyskusja.
-
Oto link do listu jednego z czytelnikow portalu Interia. List ciekawy, ale jeszcze ciekawsza jest dysykusja ponizej.
http://motoryzacja.interia.pl/news?inf=665036
A co Wy o tym wszystkim sadzicie?
-
Oto link do listu jednego z czytelnikow portalu Interia. List ciekawy, ale jeszcze ciekawsza jest dysykusja ponizej.
http://motoryzacja.interia.pl/news?inf=665036
A co Wy o tym wszystkim sadzicie?Gościu uważa się za nieomylnego super kierowcę i z drwiną mówi o wariatach drogowych sugerując, że to nie o niego chodzi. Ja powiem więcej, jest to potencjalny zabójca, cyt "Godzina 15:00, teren niezabudowany, nasilony ruch na drodze. Jadę 120/140 km/h, muszę wyprzedzać dość dynamicznie, żeby posuwać się do przodu,....... <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" /> <img src="/images/graemlins/czerwona.gif" alt="" />
Nie lubię takich ludków zapatrzonych w siebie i uważających sieza nieomylnych <img src="/images/graemlins/wsciekly1.gif" alt="" /> -
Nie lubię takich ludków zapatrzonych w siebie i uważających sieza nieomylnych
koles jest baranem i ofiara systemu jednoczesnie, syndrom zawodowego kierowcy - rutyniarza, czytalem juz jakis czas temu ten artykul. Nie chodzi o sama szybka jazde bo chyba kazdy z nas przekroczyl 140, ale o rutyne i presje, zawodowy kierowca wcale nie jest dobry. Mimo ze by sie wydawalo ze praktyka to podstawa, to jednak przy ciaglej presji i braku dluzszego odpoczynku od wykonywanego zajecia wkrada sie rutyna, cichy zabojca, tak jest ze wszystkim (niech ktos mi znajdzie starego stolarza z kompletem palcow)
-
Zgadzam sie z Toba. A rutyna juz nie jednego zgubila. Jazda 120 - 140 km po miescie to samo(za)bojstwo. Ale nie sposob nie zgodzic sie z tym, ze czesc innych kierowcow i uczestnikow ruchu zachowuje sie w sposob graniczacy z totalna glupota. Sam ostatnio o malo nie zostalem staranowany przez pania jadaca Volvo - postanowila zmienic pas ruchu bez wlaczania kierunkowskazu i spojrzenia w lusterko. Pomijam fakt, ze nie miala wlaczonych swiatel mijania... Inna sytuacja: z drogi oznaczonej znakiem A-7 facet wyjechal mi prosto pod kola. Kiedy go strabilem, otworzyl okno i radosnie oswiadczyl: Ale pan mnie mial po swojej prawej stronie... Zgroza. Takich sytuacji kazdy kierowca doswiadcza lub widzi kilka dziennie (A przynajmniej ci z wiekszych miast). W zwiazku z tym caly czas sie zastanawiam po co wogole kursy na prawo jazdy i egzaminy, skoro i tak wiekszosc kierowcow jezdzi wg wlasnego widzimisie.
Pozdrawiam.
-
Oto link do listu jednego z czytelnikow portalu Interia. List ciekawy, ale jeszcze ciekawsza
jest dysykusja ponizej.
http://motoryzacja.interia.pl/news?inf=665036
A co Wy o tym wszystkim sadzicie?Skrajność jest szkodliwa - tak jak nie można jeździć bardzo wolno - tak samo nie wolno jeździć bardzo szybko. Koleś postradał zmysły, albo będzie jeździł tak do pierwszego wypadku i zginie (oby tylko sam), albo się zestarzeje lub zwolnią go lub dostanie gorszy samochód.
Stwierdziłem ostatnio, że ma sensu się wogóle denerwować na drodze. Niech się te debilki spieszą, trąbią, zajeżdżają drogę. Trzeba się uodpornić i skoncentrowany jechać swoje, bo nic tego nie zmieni - można jeszcze sobie popsuć zdrowie jak człowiek zacznie reagować. Ważne, że auto sprawne i człowiek zdrowy i cały porusza się z punktu do punktu. Przy dzisiejszej organizacji ruchu znaczne przekraczanie prędkości w mieście grozi kolizją, jeśli nie z autem to z pieszym.
Inną sprawą są głupie ograniczenia - bo są punkty - nawet w mieście, gdzie nawet Stępień mógłby jechać 80, tymczasem 50-tka i większość ją łamie. W ten sposób nie zbuduje się dobrego społeczeństwa motoryzacyjnego, bo każdemu się będzie wydawało, że jeśli ograniczenie jest 40, to spokojnie można jechać 60, a czasami i więcej. -
Na terenie GOP'u owszem denerwuje mnie strasznie piractwo. Chociaz trzeba przyznac ze tak duzo sie nie widuje znowu oszolomow. Zauwazylem ze wlasnie najgorsi (pod wzgledem szybkosci, wariactwa) sa ci z kratka, a Taksiarze znowu najgorsi jesli chodzi o przepisy drogowe (kierunkowskazy, zmienianie pasa ruchu itd itd itd.).
Natomiast w drodze na uczelnie (trasa) gdy jade sobie te 80 km/h w "miescie" tzn. dwa domki i znak na kilometr przed i kilometr za ze to teren zabudowany, tez ktos moglby powiedziec zem pirat bo w miescie jade 80 - 100 km/h. Takze jest to tez wzgledne jak wszystko inne na tym swiecie.
JEsli chodzi o zdrowie psychiczne to zazwyczaj wytlumaczam sobie kogos kto wyprzedza ciag samochodow spieszy sie na gwalt, ze moze zona rodzi w szpitalu, albo spoznia sie na wazny ....(tu wpisac co komu wazne). No i staram sie nie utrudniac mu wyprzedzania bo niby dlaczego <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />. Po drugie jak ktos ma na prawde mocne auto to zawsze na wiecej moze sobie pozwolic (bo krotsza droga wyprzedzania). Byle nie za duzo bo konczy sie tak jak naszej drogiej plywaczce sie skonczylo. Ja wiem na co mnei stac w Tico i wiem na co mnei stac w ojcowskim Oplu Vectrze. Tak wiec styl jazdy jesli chodzi o wyprzedzanie, predkosc, diametralnie sie rozni w tych dwoch autach u mnie.
Jedynie na kogo psiocze to "kapelusznicy", o zgrozo ktorzy czesto jezdza w Tico <img src="/images/graemlins/oslabiony.gif" alt="" />(bez swiatel oczywiscie) i psuja nasz wizerunek. Oprocz kapelusznikow sa jeszcze rozne inne typy ktore blokuja kilka lub nawet kilkanascie aut na kilka kilometrow bo oni akurat chca pojechac sobie 40 km/h i koniec. A wyprzedzic sie nie da bo taka droga akurat. Oprocz tychze slimakow sa tez roznej masci buraki z kiepem w pysku, lub tepym wyrazem twarzy ktorzy lamia wszystkie wazne punkty kodeksu drogowego.
-
Uważam, ze autor listu jest zdecydowanie zbyt zapatrzony w swoje umiejętności i sam sobie przeczy - najpierw pisze o dziadowskich drogach a następnie o jeździe po nich 140 km / h
"trzeba się np. wlec za tirem lub jakimś „kapciem” 60 - 80 na godzinę"
Wczoraj robiłem trasę długości 280 km, z czego 200 km po drogach raczej wąskich (Tarnów, Krosno itp). Jechałem cały czas z prędkościami rzędu 80-90 km/h czyli się wlekłem jak "kapeć". Wyprzedzało mnie sporo "genialnych" kierowców, którym się spieszyło. Wszystkich dogoniłem, a nawet przegoniłem jak zaczęły się światła przed Krakowem).Przez 8 lat posiadania prawa jazdy zrobiłem ponad 200 tys km. W tym czasie miałem 3 wypadki, spowodowane przez ludzi z doświadczeniem i stażem za kierownicą znacznie większym niż ja. Na drogach napatrzyłem się na bardzo wiele tragicznych wypadków. I po prostu odpuściłem. Nie twierdzę, że jeżdżę super przepisowo i wolno. Ale wolę dojechac na miejsce 15 minut później niż ryzykować życie swoje, pasażerów i innych użytkowników drogi. Bo nie raz wtoczył mi się na jezdnię pijany, rowerzysta czy dzieciak. I gdybym jeździł jak autor listu to miałbym już kilka osób na sumieniu.