Podsumowanie po naprawie blacharskiej...
-
Generalnie pozostaje mi tylko odradzić wszelkim potencjalnym chętnym warsztat, w którym
samochód był naprawiany. Jest to ASO Starczała w Jaworznie - Dębie.Generalnie to... MASAKRA. Samochów z Twojego opisu jest w opłakanym stanie, niczym złom ze szrotu. Jedyne to jakoś ładnie opakowany z wierzchu, a środek katastrofa. To dziw że jeździ jakoś. Jak można zrobić tyle szkód? Szczerze wątpię, czy znajdzie się choć jeden zakład na terenie całego kraju, który naprawdę fachowo potrafi zająć się (już nawet nie generalnym) remonetem samochodu.
Nic tylko jeździć póki się da, a do warsztatu oddać tylko jak nie ma innego wyjścia. Po odbiorze można się najczęściej tylko załamać <img src="/images/graemlins/NO.GIF" alt="" />
Co zamierzasz teraz? Pewnie oddasz im znów auto niech poprawiają, albo jeśli Ci to nie przeszkadza (a pewnie przeszkadza) zwrot kosztów za te wszystkie usterki. I wniosek kolejny, że w zasadzie pozostajesz bez auta kolejny dłuuugi czas.. a kto za to nam zwróci koszty?
-
....
To współczuję, bo człowiek spodziewa się odebrać prawie
nowy samochód, a tu tyle niespodzianek
Napisz, co zamierzasz dalej z tym zrobićPo Świętach tam pojadę - przed nie chcę sobie już całkiem nastroju związanego z autem psuć...
Facet chciał ode mnie dopłaty do naprawy - jak na razie koszt poprawienia auta w sumie kwotę tej dopłaty przekracza, więc jesteśmy "na zero" - chyba, że będzie chciał mi samochód faktycznie poprawić - tyle, że bez co najmniej równorzędnej klasy samochodu zastępczego na pewno się nie zgodzę - a on ma tylko maluchy i jedno zajeżdżone tico (nawet nie wiem, czy jeszcze ma)...
-
Co zamierzasz teraz? Pewnie oddasz im znów auto niech
poprawiają, albo jeśli Ci to nie przeszkadza (a
pewnie przeszkadza) zwrot kosztów za te wszystkie
usterki. I wniosek kolejny, że w zasadzie
pozostajesz bez auta kolejny dłuuugi czas.. a kto
za to nam zwróci koszty?Generalnie wygląda to tak, że w chwili obecnej jestem "na zero" z warsztatem, który chciał dopłatę do naprawy - a poprawienie usterek tę dopłatę w sumie przekracza.
Właśnie o czasie naprawy zapomniałem napisać... Miała ona trwać 10 dni, ostatecznie auto stało tam ponad miesiąc - czyli trzykrotnie został przekroczony czas naprawy <img src="/images/graemlins/sick_.gif" alt="" />
-
Po Świętach tam pojadę - przed nie chcę sobie już
całkiem nastroju związanego z autem psuć...Co do brakujących elementów, podłogi bagażnika głównie.
W interesie warsztatu jest spisanie przy oddawaniu samochodu wszystkich odstępstw od wyposażenia fabrycznego a w szczególności braków widocznych elementów lub ich nienaturalnego zniszczenia. Inaczej warsztat NIE MOŻE twierdzić, że czegoś nie było lub coś było wcześniej uszkodzone. W każdym razie jest przegrany w przypadku konfliktu prawnego.
Z kolei właściciel samochodu powinien poinformować o wyposażeniu dodatkowym i wymagać by te informacje znalazły się na dokumencie zlecenia naprawy. W przeciwnym razie też może się "cmoknąć" gdy w aucie nie zastanie radia, droższych głośników czy też innych bajerów...
No ale o tym z pewnością wiesz... -
Generalnie pozostaje mi tylko odradzić wszelkim potencjalnym chętnym warsztat, w którym
samochód był naprawiany. Jest to ASO Starczała w Jaworznie - Dębie.Bardzo Ci współczuję. Jak się okazuje warto przed oddaniem samochodu do poważniejszego remontu
zrobić sobie dokumentację fotograficzną, aby nie było tłumaczenia "panie to tak było".
Wydaje mi się że powinniście z tym właścicielem Matiza powołać rzeczoznawcę i walczyć o odszkodowanie. Nawet Tico nie powinno być lekceważone i wyremontowane winno być zgodnie ze sztuką.
Trzeba było odmówić zapłaty i wtedy niech się ten partacz martwi !Warto by było podać ten warsztat
do wiadomości innych Klubów Samochodowych i na początek pozbawić go klientów ! -
Co do brakujących elementów, podłogi bagażnika głównie.
W interesie warsztatu jest spisanie przy oddawaniu
samochodu wszystkich odstępstw od wyposażenia
fabrycznego a w szczególności braków widocznych
elementów lub ich nienaturalnego zniszczenia.
Inaczej warsztat NIE MOŻE twierdzić, że czegoś nie
było lub coś było wcześniej uszkodzone. W każdym
razie jest przegrany w przypadku konfliktu
prawnego.O podłogę bagażnika - sam wiesz jak i z czego wykonaną - raczej się sądzić nie będę, aczkolwiek gdyby do jakiegoś sporu doszło - na pewno będzie ona częścią postępowania.
Z kolei właściciel samochodu powinien poinformować o
wyposażeniu dodatkowym i wymagać by te informacje
znalazły się na dokumencie zlecenia naprawy. W
przeciwnym razie też może się "cmoknąć" gdy w aucie
nie zastanie radia, droższych głośników czy też
innych bajerów...
No ale o tym z pewnością wiesz...Wiem <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> Na szczęście nikt niczego nie ukradł - bo podłogę bagażnika myślę, że po prostu zgubili. Nawet plułem sobie w brodę, że zostawiłem w samochodzie koło zapasowe i klucze - ale nic nie zginęło.
-
Właśnie o czasie naprawy zapomniałem napisać... Miała ona trwać 10 dni, ostatecznie auto stało
tam ponad miesiąc - czyli trzykrotnie został przekroczony czas naprawySzkoda że nie miałeś spisanej żadnej umowy. Okazuje się że warto to mieć !
Nawet znany warszta może zniszczyć samochód. -
Generalnie pozostaje mi tylko odradzić wszelkim
potencjalnym chętnym warsztat, w którym samochód
był naprawiany. Jest to ASO Starczała w Jaworznie -
Dębie.W kwestii formalnej. Z danych na stronie FSO wynika, że powyższy warsztat posiada autoryzację ale wyłącznie na naprawy blacharsko-lakiernicze. Ewentualne inne usługi wykonuje więc na własny rachunek. A więc dotyczy to rzeczonych łożysk na przykład.
Jednak w związku z powyższymi faktami może powinno się zadziałać coś w FSO aby autoryzację tę stracili?
Kilka zażaleń od oburzonych klientów powinno pomóc... -
Wiem Na szczęście nikt niczego nie ukradł - bo podłogę
bagażnika myślę, że po prostu zgubili.Nie wiem jak można coś takiego zgubić?! <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
Jak odbierałem niedawno swojego Matiza to też stwierdziłem brak... wkręta mocującego wyłącznik krańcowy drzwi ale mechanik przybiegł momentalnie z nowym i wkręcając na kolanach przepraszał za niedopatrzenie. <img src="/images/graemlins/hehe_.gif" alt="" /> Ale podłoga? <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />
Prędzej uwierzę, że ją jakoś zniszczyli i ukryli w ten sposób dowody zbrodni... <img src="/images/graemlins/smirk.gif" alt="" />
A ty miałeś jako podłogę ten piankowy zasobnik na narzędzia czy już tylko dyktę na odbojach? -
Nie wiem jak można coś takiego zgubić?!
Oj można <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> W pewnym momencie szukałem swoich drzwi... Ale wtedy było za późno na wycofanie auta, bo było już pocięte...
Jak odbierałem niedawno swojego Matiza to też
stwierdziłem brak... wkręta mocującego wyłącznik
krańcowy drzwi ale mechanik przybiegł momentalnie z
nowym i wkręcając na kolanach przepraszał za
niedopatrzenie. Ale podłoga?Jaki warsztat, takie "możliwości" załogi.
Prędzej uwierzę, że ją jakoś zniszczyli i ukryli w ten
sposób dowody zbrodni...Całkiem możliwe.
A ty miałeś jako podłogę ten piankowy zasobnik na
narzędzia czy już tylko dyktę na odbojach?"Dyktę" miałem.
-
Szkoda że nie miałeś spisanej żadnej umowy. Okazuje się
że warto to mieć !Za większość prac płaciła Warta - samochód trafił tam po kolizji, więc w sumie jest zlecenie naprawy, są też do zdobycia zdjęcia samochodu po kolizji a przed demontażem <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Nawet znany warszta może zniszczyć samochód.
Szczególnie gdy warsztat zaczyna "oszczędności" polegające na zatrudnieniu "dzieci" w miejsce zapewne zbyt drogich mechaników <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
-
W kwestii formalnej. Z danych na stronie FSO wynika, że
powyższy warsztat posiada autoryzację ale wyłącznie
na naprawy blacharsko-lakiernicze. Ewentualne inne
usługi wykonuje więc na własny rachunek. A więc
dotyczy to rzeczonych łożysk na przykład.Dokładnie - jest to tylko ASO blacharsko - lakiernicze. Obecnie jest to też ASO znamienitej firmy Tata <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" />
Jednak w związku z powyższymi faktami może powinno się
zadziałać coś w FSO aby autoryzację tę stracili?
Kilka zażaleń od oburzonych klientów powinno pomóc...Wysłałem pismo z dokumentacją fotograficzną do FSO do Warszawy <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" /> "Oczywiście" nie dostałem jak na razie żadnej odpowiedzi.
-
Generalnie pozostaje mi tylko odradzić wszelkim potencjalnym chętnym warsztat, w którym
samochód był naprawiany. Jest to ASO Starczała w Jaworznie - Dębie.Po przeczytaniu tego tekstu nie mogę uwierzyć, że coś takiego ma jeszcze miejsce!!!Jak można zniszczyć tak samochód!!
-
Moim zdaniem nie powinieneś zapłacić ani złotówki, a do tego ich pozwać. Nie mówiąc o tym, że powinni Ci za darmo przywrócić stan sprzed "naprawy" czyli usunąć wszystkie szkody spowodowane przez nich. No i powinieneś dostać samochód zastępczy na czas usuwania szkód. Ale pozwać pozwałbym ich na pewno.
Jedno z podst. art. prawa - "kto osobie drugiej wyrządza szkodę jest zobligowany do jej naprawienia". To samo się tyczy mienia. Walcz o swoje i nie daj się w jajo zrobić. Zwłaszcza z tekstem, ze masz coś dopłacać - to już mnie w ogóle rozwaliło. Przy takich naprawach ustala się wcześniej cenę. Gość w jawny sposób łamie prawo. Dobrze by było jakbyś się z kolegą z Matiza zgadał, obaj byście powołali rzeczoznawcę i założyli sprawę. Szansę macie moim zdaniem duże. -
Auto odebrane zostało jakieś 2 miesiące temu - ale przez ten czas jeszcze
się mu dokładnie przyglądałem, szukałem ewentualnych niedociągnięć
itp., więc dopiero teraz podsumowanie.
(...)Volcan, współczuję Ci bardzo, naprawdę. Wyobrażam sobie, jak może czuć się człowiek, który oddał auto "do zrobienia", płaci kasę (no, w Twoim przypadku nie poszło przynajmniej bezpośrednio z Twojej kieszeni) i odbiera zadbany samochód w takim stanie... Szlag może trafić. I najgorsze to poczucie, że niewiele się może, bo każda próba zlikwidowania lub naprawy uszkodzeń wiąże się z dużą stratą czasu, pieniędzy i sporymi nerwami.
Ciekawe, jak sprawa się skończy. Ja też bym nie odpuścił. Mimo wszystko starałbym się pójść na ugodę i załatwić sprawę polubownie, bo to będzie Cię najmniej kosztowało. Zależy jednak, z jakim człowiekiem w postaci szefa tego zakładu będziesz miał do czynienia... <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
W każdym razie napisz, co się dzieje w Twojej sprawie.Ja też będę chciał za kilka miesięcy zostawić moje autko do poprawek lakierniczo-blacharskich. "Na oku" mam mały warsztacik, w którym wszystko robi właściciel; nie znam człowieka, został on mi polecony przez znajomego. Ponieważ przykładam wagę do tego, żeby wszystko w aucie było sprawne i wyglądało, jak należy, jestem wyczulony na opisane przez Ciebie historie. Zdaję sobie sprawę, że fachowiec straci sporo czasu na rozbebeszenie i montaż potem wielu elementów, zanim wykona właściwą naprawę; nie wiem, na ile będzie mu się chciało postarać i jaką "kulturą techniczną" zaprezentuje przy tych dodatkowych czynnościach. Dlatego właśnie Twój post przekonał mnie ostatecznie: dogaduję się z gościem, co trzeba wyjąć, i sam wymontuję to wszystko przed zostawieniem auta u niego. Jeżeli będzie trzeba, zostawię jedynie fotel kierowcy, reszta tapicerki i plastików poczeka w moim garażu.
Fakt, poświęcę trochę czasu, ale będę spokojniejszy. Jednak co mają powiedzieć ludzie, którzy nie potrafią sami sobie poradzić i są zdani wyłącznie na warsztat? Czyżby naprawdę nie było już ani jednego solidnego zakładu, w którym to klienta traktuje się poważnie, a nie jedynie jego pieniądze? <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />Generalnie pozostaje mi tylko odradzić wszelkim potencjalnym chętnym
warsztat, w którym samochód był naprawiany. Jest to ASO Starczała w
Jaworznie - Dębie.Mamy specjalny wątek do takich celów <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> : Polecane i odradzane warsztaty. Daj tam info, będzie wszystko w kupie. <img src="/images/graemlins/OK.GIF" alt="" />
-
Volcan, współczuję Ci bardzo, naprawdę. Wyobrażam sobie,
jak może czuć się człowiek, który oddał auto "do
zrobienia", płaci kasę (no, w Twoim przypadku nie
poszło przynajmniej bezpośrednio z Twojej kieszeni)Ale częściowo miało iść. W tym momencie widzę, że właściwie powinienem dostać od warsztatu dopłatę za zniszczenia, bo przekroczyły one znacznie kwotę, którą miałem dopłacić... W sumie dopłata miała też dotyczyć rzeczy, które nie zostały zrobione, więc ta dysproporcja jeszcze się powiększa.
i odbiera zadbany samochód w takim stanie... Szlag
może trafić. I najgorsze to poczucie, że niewiele
się może, bo każda próba zlikwidowania lub naprawy
uszkodzeń wiąże się z dużą stratą czasu, pieniędzy
i sporymi nerwami.Realnie wygląda to tak, że nie widzę możliwości wstawienia tego samochodu z powrotem na poprawki, bo po pierwsze - terminowość (trzykrotne przekroczenie terminu naprawy to "lekkie" przegięcie), po drugie skoro to jest "najlepsza jakość" tego warsztatu, to wolę nie dać okazji partaczom do zniszczenia kolejnych rzeczy.
Ciekawe, jak sprawa się skończy. Ja też bym nie
odpuścił. Mimo wszystko starałbym się pójść na
ugodę i załatwić sprawę polubownie, bo to będzie
Cię najmniej kosztowało. Zależy jednak, z jakim
człowiekiem w postaci szefa tego zakładu będziesz
miał do czynienia...To jest koleś typu "klient nasz pan" w rozmowie wstępnej - dawniej taki ton był aż do końca i faktycznie auta wyjeżdżały nieźle zrobione... W tym momencie (jak wynika z przypadku mojego oraz kilku osób, które miały pecha oddać samochody do tego warsztatu) ton ten zmienia się po zdemontowaniu auta - czyli w momencie, gdy właściwie nie ma odwrotu.
W każdym razie napisz, co się dzieje w Twojej sprawie.
Na razie padła elektryka - wstępnie wydaje się, że jest uszkodzona wiązka biegnąca przez podłużnicę - czyli najprawdopodobniej została ona uszkodzona w czasie ostatniej naprawy blacharskiej. Po Świętach będę demontował zderzak, błotnik itd. żeby zobaczyć, gdzie jest uszkodzenie.
ciach
Dlatego właśnie Twój post
przekonał mnie ostatecznie: dogaduję się z gościem,
co trzeba wyjąć, i sam wymontuję to wszystko przed
zostawieniem auta u niego. Jeżeli będzie trzeba,
zostawię jedynie fotel kierowcy, reszta tapicerki i
plastików poczeka w moim garażu.Ja proponowałem takie rozwiązanie w czasie pierwszej rozmowy - odpowiedź była "ale przecież my te plastiki jeszcze odświeżymy itp. to po co auto rozbierać w domu".
Mamy specjalny wątek do takich celów : Polecane i
odradzane warsztaty. Daj tam info, będzie wszystko
w kupie.Wrzuciłem do wątku <img src="/images/graemlins/waytogo.gif" alt="" />
Co do warsztatów... Widzę, że kolejny warsztat, o którym słyszałem dawniej dobre opinie też skopał auto MiśkaPokemona... Wniosek jest taki - nie ma chyba w Jaworznie normalnego warsztatu blacharsko - lakierniczego.
Dowiem się jeszcze i zamieszczę informację w podwieszonym wątku, gdzie naprawiał Matiza kolega Slomir z IKM - mimo trzykrotnych poprawek nadal odchodzi z błotnika lakier - warsztat nie potrafi nic na to zaradzić...
-
Dokładnie - jest to tylko ASO blacharsko - lakiernicze. Obecnie jest to też
ASO znamienitej firmy TataZgroza. Niedawno czytałem artykuł "Podwójne życie mechanika"; opisuje on, co może dziać się w warsztatach (i w niejednym się dzieje) - jak to mechanicy potrafią zepsuć samochód, oszwabić klienta na każdym kroku, ukraść najróżniejsze elementy, o powszechnych wręcz praktykach "podmianek" części już nie wspominając... I to dotyczy wszystkich rodzajów zakładów: od tych najmniejszych, po ogromne stacje, bez względu na markę obsługiwanych aut - można się zdziwić zarówno w zakładzie "robiącym" jedynie fiaty, jak także w takim naprawiającym tylko mercedesy.
Polecam: link do wątku na Motomanii: KLIK.Mam nadzieję, że jeszcze uchowały się gdzieś jakieś normalne warsztaty z normalnym mechanikami... Bo ta "polska specjalność", polegająca na kombinowaniu, jak się da, bez względu na przyzwoitość i konsekwencje, osiąga już niewyobrażalny zasięg. <img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
-
Ale częściowo miało iść.
Tak, zgadza się - potem doczytałem.
Realnie wygląda to tak, że nie widzę możliwości wstawienia tego samochodu z
powrotem na poprawki, bo po pierwsze - terminowość (trzykrotne
przekroczenie terminu naprawy to "lekkie" przegięcie), po drugie skoro
to jest "najlepsza jakość" tego warsztatu, to wolę nie dać okazji
partaczom do zniszczenia kolejnych rzeczy.Całkowicie się z Tobą zgadzam, też bym więcej nie zostawił. Najlepszym wyjściem byłoby chyba przekazanie Tobie (najlepiej nowych, na pewno nie zniszczonych) części, które oni po prostu zepsuli, zaś Ty zamontowałbyś je już we własnym zakresie. Na ile będzie możliwe wydębienie od nich takiego rozwiązania... <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
To jest koleś typu "klient nasz pan" w rozmowie wstępnej - dawniej taki ton
był aż do końca i faktycznie auta wyjeżdżały nieźle zrobione... W tym
momencie (jak wynika z przypadku mojego oraz kilku osób, które miały
pecha oddać samochody do tego warsztatu) ton ten zmienia się po
zdemontowaniu auta - czyli w momencie, gdy właściwie nie ma odwrotu.Rozumiem. Znaczy się niepoważne podejście - nie będziesz miał lekko.
Na razie padła elektryka - wstępnie wydaje się, że jest uszkodzona wiązka
biegnąca przez podłużnicę - czyli najprawdopodobniej została ona
uszkodzona w czasie ostatniej naprawy blacharskiej. Po Świętach będę
demontował zderzak, błotnik itd. żeby zobaczyć, gdzie jest uszkodzenie.<img src="/images/graemlins/sciana.gif" alt="" />
Ja proponowałem takie rozwiązanie w czasie pierwszej rozmowy - odpowiedź
była "ale przecież my te plastiki jeszcze odświeżymy itp. to po co auto
rozbierać w domu".Taaa... no, to Ci odświeżyli. Rozpuszczalnikiem. <img src="/images/graemlins/pad.gif" alt="" />
Łomatko... <img src="/images/graemlins/wino.gif" alt="" />Wrzuciłem do wątku
Dzięki.
-
Ja też będę chciał za kilka miesięcy zostawić moje autko do poprawek lakierniczo-blacharskich.
Ja proponuję zawarcie umowy z szefem warsztatu z dokładnym opisem zakresu robót
do wykonania. Integralną częścią tej umowy powinien być dokładny opiś stanu samochodu w jakim trafia do warsztatu.
Odbiór samochodu powinien odbyć się po sporządzeniu pozytywnego protokółu odbioru,
oraz potwierdzeniu pisemnym stanu samochodu, który powinien być zgodny z protokółem sporządzonym
przy przekazaniu samochodu. Podstawą zapłaty wynagrodzenia powinny być w/w protokóły podpisane przez obie omawiające się strony.Uczciwy warsztat powinien bez problemu podpisać oba takie
dokumenty(jeżeli nie ma w planie oszukania klienta).
Bez posiadania takich dokumentów nie jesteśmy w stania starać się o odszkodowanie lub składać
reklamację. Zapłata powinna nastapić D O P I E R O po przyjęciu przez zleceniodawcę wykonania
robót zgodnie z zawartą umową.
Wystarczy podawać do widomości warsztaty , które nie chcą podpisywać umów na wykonanie robót.
Co Wy na to ? -
Ja proponuję zawarcie umowy z szefem warsztatu z dokładnym opisem zakresu
robót do wykonania.
(...)
Co Wy na to ?W zasadzie masz rację.
W moim przypadku jednak mam zamiar zlecić robotę starszemu człowiekowi, który samodzielnie prowadzi warsztat. Tutaj ja mu wszystko pokażę, co jest do zrobienia (pewnie nawet, jak piszesz, zrobię listę elementów do naprawy, żeby o niczym nie zapomnieć), no i on własnoręcznie będzie się tym zajmował. Nie chcę zostawiać mu żadnych pieniędzy "na dzień dobry" - wystarczy, że zostawiam u niego samochód (tak uważam). Ustalimy cenę na samym początku. Na pewno obejrzę wszystko, zanim odbiorę auto i zapłacę. I na 100% zaznaczę w rozmowie wstępnej, że wnętrze rozmontuję sam (przy okazji zabiorę wszystkie moje graty z bagażnika).W tym przypadku głupio będzie proponować zawieranie szczegółowych umów - przecież wszystko odbędzie się między nami dwoma jedynie (hm, chociaż... gdy już przyjadę zostawić auto i wszystko będzie widać, co trzeba zrobić, poproszę kolegę, który zabierze mnie z warsztatu, o asystę przy ostatecznym zleceniu naprawy). Nie sądzę, żebym mógł proponować temu człowiekowi zawieranie i podpisywanie kilku umów - przypuszczam, że spojrzy na mnie jak na wariata <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> i może mnie wygonić, gdybym zaczął zasypywać go papierkami (wszak to ja do niego przyjechałem, a nie jest on pierwszym lepszym z ulicy, lecz wybranym przez mnie "z polecenia"). Moim atutem będzie wstrzymanie się z zapłatą do samego końca.
Twoja propozycja, Lars, ma IMO większy sens w momencie zostawiania samochodu w dużym warsztacie, gdzie rozmawia się z kim innym, kto inny kieruje ludźmi (zleca poszczególne etapy naprawy i je potem kontroluje, albo i nie), a jeszcze kto inny przeprowadza naprawy - wtedy wszystko jakoś się rozmywa i nie jest łatwo obarczyć bezpośrednią odpowiedzialnością faceta w garniturze, któremu kiedyś oddaliśmy kluczyki, a teraz wręczamy pieniądze <img src="/images/graemlins/hmm.gif" alt="" /> - wszak on będzie nawet mniej zorientowany od nas, jak samochód detalicznie wygląda po naprawie. Oczywiście, odpowiedzialny jest cały zakład, czyli wszyscy - ale jak wszyscy, to będzie bardzo trudno znaleźć winnego, do którego należy walić z właściwymi pretensjami i rozmawiać rzeczowo. W tym przypadku więc Twoja propozycja jest jak najbardziej na miejscu.Kończąc - zgadzam się z Tobą, chociaż takie rozwiązanie nie będzie dotyczyć wszystkich przypadków naprawy auta (tzn. nie w każdym warsztacie). W dużym - tak, jak najbardziej; przy jednoosobowej załodze może być inaczej.