Hej, Politologu!
A już mi się wydawało, że wyczerpaliśmy ten temat w tym właśnie wątku...
Ja też tak myślałem, ale nie mogłem nie pochwalić się, że doszedłem empirycznie do takich właśnie wniosków <img src="/images/graemlins/cool.gif" alt="" />
Więc tak: jestem skłonny zgodzić się z Tobą, że można w taki sposób, jaki opisujesz, zmniejszyć
nieco zużycie paliwa. Ale - czy na pewno warto? Czy satysfakcjonuje Cię czas i dynamika
przyspieszania (szczególnie w zatłoczonych dużych miastach), jeśli rozpoczynasz to
przyspieszanie na wysokim biegu od 1,5 - 2 tys. obr/min? Bo mnie nie... To może być wręcz
niebezpieczne...
Z resztą się zgadzam, ale ten mój post to był raczej spór z osobą, która twierdziła, że na 5 przy 75 km/h spalanie jest wyższe niz przy np. 90, bo silnik się meczy i pracuje nieefektywnie.
Poza tym nadal uważam, że nagminne utrzymywanie silnika na takich obrotach skróci jego żywot.
A ja mam nieco inne wrażenie. To, że silnik pracuje cicho, wcale nie znaczy, że się nie męczy .
Praca silnika "na słuch" w podobnym przypadku nie jest oczywiście tragedią, nie oznacza, że
motor za chwilę odmówi posłuszeństwa. Jednak w dłuższej perspektywie...
Przyznaję, że np. na trasie podczas delikatnego zejścia do 60 km/h i potem łagodnego
przyspieszania również nie redukuję z piątki - jednak nie jest to regułą (nie czynię tak
zawsze, tylko w trybie "jazda kapelusznicza" ). IMHO najzdrowiej jest utrzymywać obroty
silnika conajmniej na poziomie 2,5 tys. obr/min (dopuszczam chwilowe spadki).
Złoty środek jest zawsze złoty. <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />
Pozdrawiam
Pozdrawiam