Witajcie!
Zechcecie mnie wysłuchać? Mogę się Wam wyżalić?
...przegub dalej dzwoni. A tu wyszło coś nowego.
Kontroluje ostatnio filtr powietrza. I co widzę? Pod filtrem wlot na układ wtryskowy zasyfiony. Syf (olej, ciecz) idzie od odpowietrzenia pokrywy zaworów przez taką rurkę. Jakieś 5 000 km temu było tam wszystko czyściutkie. To już myślę - przedmuchy na silniku, luzy na zaworach, może cylindry zużyte, jak już syfi na filtr to koniec...
To robie w garażu z dwóch metrów węża "odmę". Tyle że gazów (syfu) rury z odpowietrzenia pokrywy zaworów nie puszczam do atmosfery tylko do butelki z szamponu. Wiec syf leci do butelki. W butelce robie drugim wężem odpowietrzenie w niej i wyprowadzam wężykami z trójnikiem w pokrywę filtra i w takiego duperela małego w kolektor dolotowy.
I jakie jest moje zdziwienie gdy po 400 km w butelce nie ma syfu olejowego ...tylko ciecz z ...musztardą (bardzo pooodobne). Ta ciecz przypomina ...wode. Kieliszek cieczy na 400 km.
Teraz sprawdzam ubytek płynu chłodniczego w zbiorniczku w stosunku do cieczy w butelce. Może gdzieś uszczelka pod głowicą padła i przepuszcza wodę do silnika? Może gdzieś na pompie wody? Później w oleju paruje i ucieka przez odpowietrzenie pokrywy zaworów skraplając sie w "butelce"?
Może bezpodstawnie panikuje?
Po nocy zaczynąją mi się śnić pęknięte bloki silnikowe... ;-)
Naczelny Filozof
Susuki Swift 1.6 1991 rok z atakiem korozji, dzwoniącym przegubem i kto wie czym jeszcze...