Nie było mnie trochę na forum bo udałam się na urlopik <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Ticuś zawiózł mnie z Łodzi w Pieniny i to pod samą granicę ze Słowacją <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. A potem odstawił do Łodzi <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Przejechałam ponad 700km i wszystko jest ok <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Dzięki trasie jaką obrałam zauważyłam kiedy gaśnie bo niestety bez tego się nie obyło <img src="/images/graemlins/frown.gif" alt="" />. Ale autko dzielnie zniosło te wszystkie górki . Po powrocie do Łodzi ruszyłam jeszcze do Płocka i tam mój tato pogrzebał jeszcze w instalacji gazowej... co się okazało o filtrze zapomniał więc jak go wyjęliśmy to się sypało z niego gęsto <img src="/images/graemlins/shocked.gif" alt="" /> a więc już jest jedna przyczyna gaśnięcia <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Druga sprawa wyszła przy podjazdach pod górkę... trza było redukować bieg i piłować na wysokich obrotach (aż mnie serducho bolało jak buczał) po takiej górce hamowanie kończyło się zgaśnięciem tak jakby się autko zalało. Tata oglądnął parownik i się okazało że element opowiadający za pracę membrany był zapieczony i w ogóle nie chodził... Bo teorię z kiepskim stanem silnika to już sobie między bajki wetknęłam. Podczas dłubania w aucie mój tato szałaput zapomniał założyć filtr ale autko mu nie gasło, otworzył wlew oleju i gdyby silnik był słaby to podobno by zgasł (brat taty jest mechanikiem więc chyba stąd takie teorie). Na razie jeżdżę i cieszę się Ticusiem bo chodzi bez zarzutu . Czekam na zestaw do regenaracji parownika, wymienię kable zapłonowe bo jeden coś zaczyna przebijać i tyle <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />.