Przepraszam, ze bede sie troche powtarzal, ale wczwsniej nie moglem utworzyc nowej wiadomosci...
W Zachodniopomrskiem ASO jest tylko w Szczecinie i to strasznie 'bandyckie' (W gorzowie juz nie ma, a w Poznaniu dziwili sie, ze Szczecinski FART ma jeszcze autoryzacje...)
Telefonowalem do SMP, ale tam mnie zbywali. Moze musze sie tam wybrac osobiscie, poki co powtorze niektore moje maile:
LIST #1:
Witam Serdecznie!
Jestem posiadaczem 3,5 letniego samochodu SUZUKI Swift 1,0 GL 3dr (rocznik 99)
Chciałbym napisać 'SZCZĘŚLIWYM posiadaczem', ale niestety - nie mogę...
Auto kupiłem używane w poznańskim salonie SUZUKI - MAŁY. Wszystko było OK, tylko zdziwiło mnie, że zachęcono mnie, bym na przeglądy przyjeźdżał do nich, "bo wielu szczecińskich użytkowników Suzuki tak robi". Niestety, musialem się przekonać (i to czterokrotnie), że mają rację...
- Pierwszy raz: wypadek z mojej winy - uderzyłem prawą stroną auta w słupek (jeszcze nie miałem AC).
Wiem, że operowanie kwotami po fakcie niewiele mówi, ale opiszę to z innej strony. Jako niedoświadczony, świeżo upieczony kierowca pomyślałem, że skoro zdecydowałem się na Suzuki (własny wybór wbrew powszechnym opiniom - japoński samochód jest drogi w naprawach) postanowiłem powierzyć sprawę specjalistom, czyli dealerowi Suzuki w Szczecinie - firmie FART (szczególnie, że byłem zadowolony z obsługi poznańskiego dealera - firmy MAŁY).
Szef FART-a przyjął mnie serdecznie i powiedział, że powinno to kosztować 800 zł, ale po dokładnych oględzinach (rozebraniu zderzaka) może wyjść na jaw, że całkowity koszt naprawy może wynosić do 1800 zł, ale o wszystkim będą mnie informować telefonicznie i to ja podejmę decyzję, co dalej...
Po telefonie z informacją, że naprawa będzie kosztować 1500 zł, pojechałem do serwisu ze znajomym fachowcem, aby podjąć decyzję. Szefowi FART-a nie spodobało się, że nie przyjechałem sam i nagle zmienił ton rozmowy. Tym razem argumenty przedstawiał nerwowo: "samochód po rozebraniu nie da się już złożyć do kupy i trzeba naprawiać, wymienić trzeba OBYDWA reflektory (biały i migacz), pospawać zderzak, rozpunktować blachę błotnika, zaszpachlować ją i polakierować, etc, etc.". Znajomy jak zobaczył sytuację i ton rozmowy powiedział, że mógłbym się wycofać, ale będę musiał zapłacić za ekspertyzę, transport do innego zakładu i 'normalną' naprawę i wyjdzie na to samo. Zacząłem rozmawiać z szefem FART-a na osobności, że dla mnie za drogo, ale on powiedział, że jak kupię AC i spreparuję wypadek to odbiję sobie koszty (sic!)...
Na drugi dzień przyjechałem z drugim znajomym. Tym razem na wstępie usłyszałem krzyki: "ŻAŁUJĘ, ŹE WZIĄŁEM PANA SAMOCHÓD DO NAPRAWY, CIĄGLE PAN PRZYJEŻDŻA Z PSEUDO-FACHOWCAMI...". Po burzliwej dyskusji (...) Szef FART-a powiedział, że wyceną zajmuje się inny fachowiec, a on się nie targuje... - Drugi raz: próba dokupienia przednich halogenów przeciwmgielnych.
W Szczecinie rozmawiałem z owym 'fachowcem, który ustala ceny'. Powiedział on, że dla mojego rocznika są tańsze niż do nowych i będzie to kosztować łącznie 1200 zł (nie chciał mnie poinformować ile kosztują części, a ile robocizna).
W Poznaniu poinformowano mnie, że rzeczywiście dla mojego rocznika są tańsze i że części kosztują ok 500 zł, a robocizna ok. 80 zł (TAK! OSIEMDZIESIĄT). - Trzeci raz: stłuczka na parkingu - naprawa z OC sprawcy.
Dałem FART-owi jeszcze jedną szansę (naprawa bezgotówkowa, samochód zastępczy). Znowu się przeliczyłem...
Szef FART-a znowu uprzejmy... tylko w pewnym momencie pada sformuowanie: "Ja ten samochód skądś pamiętam"
Ani podczas naprawy, ani po jej zakończeniu nie zostałem w ogóle poinformowany, jakie były rzeczywiste szkody, co było dokładnie wymieniane, a na moją prośbę rozmowy z szefem uzyskiwałem odpowiedź: "jest bardzo zajęty i nie może podejść"
Zostałem telefonicznie poinformowany, że muszę oddać samochód zastępczy, bo z technicznego punktu widzenia mój samochód jest już naprawiony, ale nie mogę go odebrać bo są jakieś komplikacje z ubezpieczeniem, a dodatkowe koszty naprawy to ok. 500 zł. Po wizycie w ubezpieczalni dostałem pismo wyjaśniające i mogłem odebrać samochód, ale w serwisie stwierdzono jednak, że jeszcze do mnie zadzwonią, bo nie doszedł jeszcze tłumik...
Na pytanie z czego wynikają koszty najpierw powiedziano, że wymieniano "amortyzator", później dowiedziałem się, że chodzi o... "amortyzację wymienianych części" (!), ale znowu nie powiedziano dokładnie jakich, tylko wspomniano, że najczęściej są to opony, tłumik, itp.
Samochód jest zrobiony dobrze, ale nie zamontowano jednego docisku półki w klapie bagaźnika (powiedziano, że go nie mają i nie mogą sprowadzić), brak też napisów SUZUKI SWIFT GL na zewnętrznej części klapy, a prawa strona uchwytu klapy (tego gdzie jest montowany tylny głośnik) trzeszczy podczas jazdy, bo popękał podczas wypadku i nie został wymieniony. - Czwarty raz: natknąłem się na stronę internetową:
http://www.motoforum.pl/Opinie/salon.html
zachęcam do zapoznania się z podanymi tam relacjami innych "zadowolonych" klientów firmy FART ...
Bardzo cenię Wasze samochody. Uważam, że są jeszcze za mało znane w Polsce i z chęcią polecam je znajomym, ale mam dylemat co im mówić o stronie 'technicznej' posiadania takiego pojazdu...
Sam też rozważam kupno nowego samochodu Suzuki, ale martwi mnie sytuacja serwisu w Zachodniopomorskiem...
Czy moglibyście mi doradzić co robić w takiej sytuacji? Gdzie naprawiać? Gdzie jeździć na przeglądy? Co robić po okresie gwarancyjnym?
Czy swoje zaufanie do firmy Suzuki mam budować na podstawie zachowania pracowników firmy FART?
Liczę na Wasze zrozumienie i pomoc w tej materii...
LIST #...:
Witam serdecznie!
Niedlugo mina dwa miesiace od zlozenia mojej skargi na firme FART ze
Szczecina i zastanawiam sie czy cos sie jeszcze dowiem w tej sprawie...
Wiem, ze kiedy mialem stluczki powinienem byl byc bardziej obeznajomiony w
zalatwianiu formalnosci. Liczylem jednak, ze autoryzowany dealer Takiej
Renomowanej Firmy potratktuje mnie dojrzale i sam podpowie co i jak robic.
Okazuje sie jednak, ze w obcowaniu z firma FART trzeba byc bardziej
przebieglym niz w 'typowych' warsztatach, ktorych sie nie zna i wiadomo,
ze moga na czyms oszukac.
Do swoich poprzednich korespondencji dodam tylko, ze oprocz brakujacych
napisow na tylnej klapie, niewymienionej peknietej podporki tylnej polki i
brakujacego 'jezyczka' blokujacego tylna polke, na ostatnim przegladzie
wyszlo na jaw, ze nie zostal zrobiony przewod hamulcowy sztywny w tylnym
prawym kole, co grozi wypadkiem. Jestem zmeczony traktowaniem mnie przez
firme FART i nie chce osobiscie z nimi tego wyjasniac, wystarczy mi to, ze
firma MALY sprowadzi mi ta czesc (razem z zapinka) i wymienie sobie to w
pierwszym LEPSZYM warsztacie w Szczecinie.
Pisze o tym dlatego, zebyscie mieli swiadomosc, ze firma FART nie tylko
niekulturalnie obchodzi sie z klientami i robi niedorobki, ale ich
niekompetencja jest niebezpieczna dla zycia Waszych klientow!
Jak sprawy posuna sie dalej to dam znac
Popieram inicjatywe zebrania informacji o usterkach i ASO w tabelki - moze na www.suzuki.swift.prv.pl
Dolaczam PDF-a - podarunek od SMP (ciekawe ze tabelka jest inna niz w mojej instukcji obslugi...)
Pozdrawiam Szanownych Swifciarzy!
<img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" />