KJS "Babci i Dziadka" :) - Łódź - po Imprezie
-
Witam,
Panie i Panowie,jakie wrażenia po mroźnym KJS'ie w Łodzi?
pozdrawiam
r0b0T -
a ja tam niewiem zimno bylo nigdzie nie wylazilem
-
a ja tam niewiem zimno bylo nigdzie nie wylazilem
Jak widać było zjaefajnie skoro jest brak uwag, chyba że jescze nie-od-tajali ...
Prosiłbym o jakieś krytyczne .... no zbierzcie się w sobie ...(: nie powiem jak zwykle (-;
pozdrawiam
r0b0 T -
Jak widać było zjaefajnie skoro jest brak uwag, chyba że jescze nie-od-tajali ...
brak sędziów brak zawodników brak ciepła brak uwag <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Robo nie martw się, za swoją pracę na BK dostałeś 6tkę, zwłaszcza po konfrontacji z BK grudniowym...
pozdro, Wojtek -
5.00 rano, temperatura nie przekraczała -25 stopni Celsjusza. Każdy normalny człowiek nie wyściubia nosa z pod kołdry. My natomiast zwarci i gotowi wybieraliśmy się na rajdzik. Wszystko zapowiadało się wspaniale. Pierwsze problemy spotkały na pewno wielu z nas pod domem, kiedy akumulatory odmawiały posłuszeństwa. Szczęście dla mnie, że w wozie serwisowym mam nowy akumulator, także moja rajdówka na holu odpaliła bez większych problemów.
Byliśmy spóźnieni. Przed nami długa droga z Retkini na Strykowską. Na tym odcinku moja noga wciskała gaz w systemie zerojedynkowym – albo decha albo luz. Dwa ryczące bolidy, Trabi i Bobek śmigały do celu budząc przy okazji całe miasto z zimowego snu. Już na tej trasie zdaliśmy sobie sprawę, że na ogrzewanie nie można liczyć. Mój pilot wykonywał jedną monotonną czynność – skrobał szybę, nonstop przez cały rajd. Nogi mi odmarzały. Szczególnie przy prędkości 110km/h dawało się to odczuć, gdyż arktycznie powietrze wlatywało mi na nie przez dziury w „podłodze” bagażnika. W rezultacie, kiedy dotarliśmy na Rogi cieplej było nam na zewnątrz auta niż w środku. Szybko śmignęliśmy do budynku Restauracji na opóźnioną odprawę. Sędzia od BK tym razem był jak najbardziej w porządku i liczę, że go również spotkamy na następnym rajdzie.
Jako, że jechałem pierwszy nie zmarzłem za bardzo przed próbą. Na rozgrzanie skrobaliśmy z pilotem szybki, co dawało tyle ile trzy pary skarpetek na nogach przy dwudziesto stopniowym mrozie – czyli nic. 3… 2….. 1…. i jazda. Miałem przyjemność być kierowcą, którego auto, jako pierwsze wyjechało na próbę czasową w tym sezonie. Traska fajna, ja natomiast nie mogłem zrozumieć mojego Boba. Ja mu w prawo a on prosto, ja mu prosto a on…. w prawo. Tak tak, koleiny na długim łuku po pierwszej dziewięćdziesiątce nie pozwalały na złożenia auta bokiem. Kiedy tylko się rozpędziłem Maluszek prowadzony przez koleiny lekkim łukiem wyskakiwał z nich i jechał prosto. Na pewno częściowo odpowiadał za to brak zimówek z przodu no i… moja nieszczęsna zawiecha. Traskę jechałem szybko, lecz z błędami i tak do końca rajdu. Nie mogłem dojść do jakiegoś porozumienia z moją bryką. Magiczny czas 120sek. pozwolił mi po pierwszym SLu zajmować trzecie miejsce w klasie, (jak kto woli – przedostatnie:/). Maluszek Kamila i jego taty spisywał się lepiej na tej trasce, odrywając koła od śniegu na nierównościach. Trabi Marcina poradził sobie jeszcze lepiej, także traciłem już do lidera 4 sekundy. Stojąc i czekając na przejazdy innych pozazdrościliśmy wyższym klasom ogrzewania. Ponieważ część sędziów nie stawiła się na rajdzie musieliśmy czekać aż wszyscy skończą SL1 i wraz z ekipą w żółtych kamizelkach przemieścić się na kolejne esele. Ekipa dowodząca, która nie bała się zimna i przybyła na imprezę była jak najbardziej profesjonalna i wielkie dzięki im za to.
SL2-4 obstawiałem jako sędzia na Rajdzie Świątecznym, wiedziałem, czego mogę się po nim spodziewać. Oczekując na rozstawienie startu i mety urwał mi się wydech inż. Deptaka, który był właśnie w fazie testów. Nie tyle sam wydech ile mocowania, więc trzymał się on na samych kolankach i modliłem się o to, aby nie odpadł. Śmignęliśmy próbny przejazd i na SL3-5 spotkałem się z moją pierwszą zaspą. Wpadłem w nią dość głupio i ostro także w wydobywaniu Bobka pomagał nam sędzia. Wygiąłem rejestrację i zderzak także mała strata… można śmigać dalej. Zaczęła się próba czasowa. SL4 przejechałem dość odważnie, ale widać nie na tyle na ile można było. O 2 sekundy lepszy okazał się Kamil i Marek w ósemce, Trabancik był ½ sekundy gorszy. Kolejny odcinek miałem zamiar przejechać na kamikadze, lecz stanąłem w poprzek drogi już na pierwszym zakręcie, także za wiele do stracenia nie miałem i chyba udało mi się trochę to odrobić.7 sekund gorzej od Deptaka, który poprzez limit ojca i syna (wypadli z trasy na lewej 90’) przejął fotel lidera kl.I.
SL5 dzięki pomocy zawodników został rozstawiony przed przyjazdem sędziów, co przyspieszyło znacznie sprawę. Operacją kierował Piter, który ostro udzielał się i pomagał przez cały rajd. W oczekiwaniu na start, mój wydech wypluł resztki maty wygłuszającej zaśmiecając parking Carrefura i rozśmieszając publiczność. Na tej próbie pojawił się Krzysiek i Szary z Terytorium 126p, co bardzo mnie ucieszyło. Zdążyliśmy zjeść, wypić kawę nim sędziowie się zjawili i mogliśmy ruszać. Na dobry początek mój Maluszek odmówił chęci skręcania przy pierwszym łuku i byłem zmuszony przyłożyć mu kolejną zaspą. Troszkę mnie to spowolniło jednak udało mi się przez nią przejechać. Na nawrocie Bob odwdzięczył mi się pięknym za nadobne wykręcił za ciasne jeden osiem, co zmusiło mnie do cofania. Na samym końcu tuż przed metą chciałem złożyć Fiacika bokiem przed samym objeżdżaniem pachołka, lecz nie dość, że zrobiłem to za wcześnie to jeszcze zbyt bardzo doceniłem piaskarkę, która przejechała po trasie przed startem, wykręciłem efektowne trzy sześć przy 60km/h i dotoczyłem się do mety. Tragedia pomyślałem. Nie potrafiłem zapanować nad własnym autem. Ponieważ mam uraz psychiczny wynikający z doświadczenia w przewracaniu się Maluchem podczas prób asfaltowych nie mogłem się przełamać i jechać na całego. Stanąłem obok Szarego i wspólnie oglądaliśmy kolejne przejazdy. Kamil bardzo ładnie przejechał trasę, co widać było po czasie, jaki uzyskał. Nadeszła kolej na Deptaka. Liczyłem na to, że przejedzie ten odcinek nienajlepiej i nie stracę zbyt dużo do niego. Po dość długim oczekiwaniu zza budynku hipermarketu wyłonił się Trabant z kupą śniegu na zderzaku i halogenach . Szary, Krzysiek, mój umysłowy Walec i ja ryknęliśmy śmiechem. Przez myśl mi nie przeszło ze mógłby wylecieć, a tu masz... aż go wypychać musieli. Tym sposobem, mimo koszmarnego przejazdu udało mi się odrobić straty i zasiąść przynajmniej na moment na fotelu lidera. 11 sekund przewagi nad Deptakiem i 20 nad Kołodziejkiem dawało ogromne szanse na zwycięstwo.
Radość nie trwała długo. Już na następnym SLu na Rogach straciłem 22 sekundy. Najpierw stanąłem w poprzek drogi, potem wleciałem w zaspę i wyjeżdżałem z niej w astronomicznie długim czasie. Moje cztery koła nadal nie chciały skręcać, może było im za zimno <img src="/images/graemlins/jezor.gif" alt="" />. Na koleiny na długim łuku narzekał także Kamil. To one prowadziły tam nasze auta, a nie my. No niestety, ja trafiłem gorzej i szlag trafił moją przewagę nad stawką. Szkoda. Ekipa siedemnaście, czyli Deptak i Janek ładnie śmignęli tę traskę i zyskali 3sek nad ojcem i synem, co dało w sumie 15sekund przewagi. Przyszedł czas na wymianę kuponów na zupkę w restauracji, ogranie się trochę i przemieszczenie się na Puszkina. Iglasta i Carrefur zostały odwołane ze względy na późną już porę. Szkoda, bo były to bardzo fajne odcinki. Wszystko przez nieprofesjonalne zachowanie nieprzybyłych na rajd sędziów.
Był to bardzo szybki odcinek na zamkniętym skrzyżowaniu ulic Dąbrowskiego i Puszkina. Zmienna nawierzchnia szczególnie na pierwszym przejeździe wywoływała we mnie bolące wspomnienia związane z przewracaniem się. Za pierwszym razem śmignąłem prawie bezbłędnie, lecz wolno. Pojechałem szybciej niż Trabant, lecz wolniej niż Kamil, który zaskoczył mnie niesamowicie gdyż zrobił tą trasę o 10sekund szybciej niż my. Na drugiej próbie postanowiłem jechać na max, gdyż miałem do odrobienia 12 sekund i prawdę mówiąc liczyłem na błędy przeciwników. Mimo wszystko jechałem zbyt defensywnie, a do tego musiałem cofać na nawrocie i szlag trafił wygraną. Deptak ostrożnie wykręcił taki czas jak i ja, a Kamil, mimo pomyłki na trasie rozwalił nas doszczętnie. Schowaliśmy się na moment w Audicy kumpla żeby ogrzać łapy i śmignęliśmy do Zajazdu Na Rogach na zakończenie rajdu. Czwarty w klasie I nie miał szans nawiązać z nami walki ze względu na kiepskie ogumienie.
Mimo wszystko klasę I połączono z jednozałogową klasą III z braku zawodników i niestety o podium mogłem zapomnieć.
Wydaje mi się, że impreza udana. Sędziowie przybyli na rajd byli świetni i widać, że niczego na siłę nie robili jak w przypadku Rajdu Świątecznego. Naprawdę cieszę się, że mogłem wystartować i dzielnie walczyć z rywalami. Świetna zabawa nawet przy iście syberyjskich warunkach. Dzięki wszystkim za dobrą zabawę i pomoc w wypychaniu i odpalaniu furki. Pozdrawiam. -
za swoją pracę na BK dostałeś 6tkę,
zwłaszcza po konfrontacji z BK grudniowym...bo wszystkie auta były wzorowo przygotowane (-;
pozdrawiam
r0b0 T
-
Ja powiem tak...javascript:void(0)
<img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> Chyba w końcu zaczyna się coś zmieniac w Łodzi <img src="/images/graemlins/gris.gif" alt="" /> Przy takiej liczbie sedziów poprowadzic rajd...??? Wielkie brawa dla organizatorów <img src="/images/graemlins/bravo.gif" alt="" /> Naprawde chcieli aby ten rajd sie odbył! No i wielkie brawa dla sedziów <img src="/images/graemlins/uklon.gif" alt="" /> Pomyslec, ze im się chciało... w taki mróz <img src="/images/graemlins/screwy.gif" alt="" /> i dzieki za doprowadzenie mnie (pilota) na ostanią próbe. <img src="/images/graemlins/serduszka.gif" alt="" />