zgasł mi samochód i nie dało się go zapalić, odholowałem go do warsztatu, mechanik zajrzał
pobieżnie i stwierdził, że to pasek rozrządu.
Ja niestety nie odpowiem na Twoje pytanie, ale zapytam tutaj ile kilometrów przejechałeś na tym pasku?
zgasł mi samochód i nie dało się go zapalić, odholowałem go do warsztatu, mechanik zajrzał
pobieżnie i stwierdził, że to pasek rozrządu.
Ja niestety nie odpowiem na Twoje pytanie, ale zapytam tutaj ile kilometrów przejechałeś na tym pasku?
wymien termostat wruci ogrzewanie , tico daje rade ogrzac wnetrze nawwet przy 30 stopniowym
mrozie
pozdrawiam
Żle to ująłem, jak już się nagrzeje całość to ogrzewanie mam <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Właśnie przeglądałem książkę w której jest cały schemacik chłodzenia w tico. Już chyba rozumiem w czym rzecz i że rzeczywiście styropian w tym miejscu coś pomaga, bo mam termostat walnięty.
A gdzie jest ten termostat? Da się go łatwo i szybko wymienić zimą bez spuszczania całego płynu z chłodnicy? Jeśli tak to zrobię to jeszcze <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Takie przysłanianie nic nie daje chyba że masz nie sprawny termostat
Ja miałem ciągle trochę niedogrzany silnik, powiedzmy gdy zimą jechałem autostradą, widać było że temperatura jest za niska.
Rozwiń temat z termostatem.
Moje przypuszczenia są takie - sprawność działania chłodnicy jest za duża względem zapotrzebowania na chłodzenie silnika, stąd kiedy robi się za zimno, termostat powinien zamykać duży obieg i silnik znowu łapie temperaturę...
Skoro u mnie jest za zimno, to termostat tego nie robi.
Ale z drugiej strony - silnik nagrzewa mi się chyba normalnie - po ok 7 km, przez pierwsze około 3-4 km wskazówka temperatury stoi w miejscu, powietrze z dmuchawy jest zimne.
"Do tego osłoniłem chłodnicę styropianem, co by maszynce ciepło było"
Mogłbyś to dokładniej opisać, bo jestem mocno zainteresowany
Ja mam włożony karton, wogóle lipa, poprawy żadnej nie zauważam, i w końcu od temperatury i
wilgoci pokurczu jakiegoś dostał. Opisz jak i do czego przyczepiłeś tego steropiana
Styropian o grubości 5 cm.
Odkręciłem dwa kawałki blachy przytrzymujące z góry chłodnicę (łączą chłodnicę i karoserię samochodu). Dzięki temu dało się chłodnicę odsunąć trochę od karoserii robiąc tyle miejsca, aby styropian wepchnąć do środka. Przyciąłem największy możliwy kawałek, który przechodzi przez tą diurę. Wepchnąłem to do środka. Trzymało się to tam całkiem dobrze, ale jeszcze użyłem dwóch mniejszych kawałków styropianu, wpychając je mocno w parę miejsc, aby umocować całość, żeby nic tam nie latało.
Z moich obserwacji wynika, że nawet gdyby tych małych elementów styropianu tam nie było, też chyba dałoby radę.
Można też użyć cieńszego styropianu i umocować to w taki sposób, że przyciągana z powrotem chłodnica zaciśnie styropian pomiędzy samą chłodnicą a karoserią. Wydaje mi się, że 3 cm grubości byłoby ok. Zawsze można też ten grubszy w tym miejscu przyciąć na mniejszą grubość... W ten sposób miałbyś płytę styropianu, która z dołu stoi na zderzaku a u góry jest pięknie zaciśnięta pomiędzy chłodnicą a karoserią - nic tego nie ruszy.
Witam wszystkich!
Jako że spłynąłem z dużej kasy na remont tego małego samochodu, ale efekty są naprawdę dobre, postanowiłem opisać dla potomnych moje zabiegi <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Zacznę od początku, od zadań do wykonania:
Nadmienię, że mam LPG, ale tej zizmy po mieście śmigam na benzynie, w trasie korzystam z gazu.
Pierwszy pojawił się problem z silnikiem, pierwszą próbą była jazda na paliwie z denaturatem. Efektów brak.
Druga próba to jazda na paliwie z jakimś dodatkiem czyszczącym układ paliwowy. Efektów brak.
Wymiana filtra paliwa - efektów brak.
Przewody i świece mam prawie nowe.
Później pojawił się wyciek płynu hamulcowego. Wcześniej to się zdarzało, zwykle za sprawą rozpadającego się cylinderka z tyłu. Miałem już przetoczone jeden raz bębny, stąd ich średnica wewnętrzna była już dużo za duża. Stąd co chwilę pojawiające się te same awarie.
Decyzja była męska:
Skoro już musiałem odstawić samochód do warsztatu, co jest dla mnie sporą tragedią, stwierdziłem że od razu mogą mi wymienić pasek rozrządu (przejechał 80 tys km).
CZĘŚCI: 70 zł
Odstawiłem samochód do warsztatu, prosząc też o przyjrzenie się silnikowi.
Robocizna w warsztacie: 160 zł
Efekt - takiego hamulca z tyłu to ja dawno nie widziałem, jest super <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Rzeczywiście kompleksowy remont daje odpowiedni skutek!
Nowy pasek rozrządu pięknie świszczy. Ale silnik... Gaśnie dalej, co więcej, zaczął gasnąć na skrzyżowaniach. W końcu kilometr od warsztatu zgasł i już nie zapalił. Po 2 minutach prób na mrozie akumulator odmówił współpracy. Autko na hol i do warsztatu <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Po 3 godzinach mechanik dzwonił zapytać o co chodzi z tym samochodem, bo on go odpalił, pojeździł, nic nie gaśnie <img src="/images/graemlins/bzik.gif" alt="" />
Jako że akumulator ma już jakieś 6 lat i bagaż ciężkich doświadczeń (kilka głębokich rozładowań), zapadła decyzja: spróbuję jeszcze wymienić akumulator, będzie przynajmniej pewność, że należy szukać przyczyn kłopotów z odpalaniem w samym silniku.
CENA: 220 zł (Centra Plus 40 Ah)
Założyłem nowy akumulator i....
TICO DZIAŁA! Samochód odzyskał młodość w wieku 11 lat i przy przebiegu 160 tys km! Zapala na tym cholernym mrozie od pierwszego cyknięcia, nie gaśnie, pracuje równo, po prostu z silnika dobiega piękna muzyka <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Do tego osłoniłem chłodnicę styropianem, co by maszynce ciepło było
Teraz, jak już wszystko gra zabieram się za remont LPG, bo wcześniej gazownik nie potrafił już niczego podregulować (samochód gasł na biegu jałowym). A może nie trzeba będzie nawet już nic regulować? Zoaczymy... <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> W poniedziałek przeprowadzę testy <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
KOSZT DO TEJ PORY: 820 zł!
Ale naprawdę jestem zadowolony z samochodu <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Pozdrawiam!
Nie mogę się zgodzić z tym, że amorki w tico mają minimalne znaczenie. Co prawda cały czas była
mowa o przednich, ale pozwolę się podzielić doświadczeniami odnośnie amortyzatorów z tyłu.
Moja smutna opowieść dotyczyła właśnie tylnych amorków, ot nieporozumienie <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> Ja już więcej nie wymieniam, chyba że będę słyszał, jak samochód dobija na nierównościach.
Ty nie czujesz , jezeli masz zuzyte amortki ??, auto zaczyna sie bujac na zakretach
, jest nie stabilne, nie prowadzi sie przyjemnie, czuc jak by to auto mialo kontrole nad
nami a nie my nad autem.
Wiesz, po spędzeniu prawie dwóch godzin i mocowaniu się z samochodem i po jeździe próbnej byłem zachwycony - samochód jeździ świetnie itd. Tylko ciągle się zastanawiałem - ile w tym efektu placebo <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" /> No bo jak na coś wydasz ponad 200 zł i napracujesz się jeszcze, to niech ktoś spróbuje powiedzieć że nie ma efektu... <img src="/images/graemlins/uzbroj_zlo.gif" alt="" />
No ale pojechałem sprawdzić, żeby się upewnić w swej dumie (również gupiłem gazowe KYB). Wyjechałem po diagnostyce lekko wkurzony. I wiesz co? Ten samochód od razu zaczął się gorzej prowadzić, jak się dowiedziałem jakie ma wyniki ;-) Od razu gorzej tłumi!
Skoro na maszynie testującej tico jest za lekkie by amortyzatory pokazały swoją sprawność - na drodze chyba jest to samo. Na niej nasz samochód dalej jest lekki więc amortyzator ma te same warunki pracy. Urządzenie mówi jasno - przy tej wadze amortyzatory nie wytłumiły wstrząsów które zostały im zadane. Skoro więc z tą wagą (a raczej - jeszcze lżejszym samochodem) pojadę po dziurach - amortyzatory nagle nie zaczną cudownie tłumić. To nie fizyka kwantowa - tutaj pewnie charakterystyka badanego obiektu nie zmienia się pod wpływem obserwacji <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Skłaniam się więc jednak do opinii, że teraz mam sprawne amorki, które w tico i tak mają minimalne znaczenie.
Na moje pytanie do diagnosty - czy jego zdaniem wymiana 10 letnich amorków na nówki sztuki, nie smigane <img src="/images/graemlins/wink.gif" alt="" /> da więc w tej sytuacji jakiś efekt dla poprawy mojego bezpieczeństwa - odpowiedź brzmiała: <img src="/images/graemlins/niewiem.gif" alt="" />
Nie warto zakładać LPG gdy często jeżdzi się po autostradzie.
Veto! Ja jeżdżę, LPG nie oddam <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Witam serdecznie,
po dzisiejszym dniu postanowiłem tutaj pozostawić dla potomnych takie oto moje spostrzeżenia: CZEGO NIE WARTO ROBIĆ W TICO, tj. w co nie warto inwestować pieniędzy.
Po pierwsze: olej w skrzyni biegów (sprawa stara, dziś przypomniała mi się tak przy okazji). Kiedy wymieniałem ten olej po raz pierwszy po 70 tys kilometrów - po spuszczeniu oleju pan zapytał mnie - ale niech mi pan jeszcze raz powie - dlaczego ten olej mam wymienić? Olej wypłynął ładny, złociutki, bez opiłków itd. No ale skoro już miałem kupiony nowy - to wlaliśmy nowy. Raz mogłem to zrobić, więcej tego nie powtórzę, bo nie ma chyba takiej potrzeby.
Po drugie: sprawa dzisiejsza - AMORTYZATORY. Stare amorki (10 lat, 150 tys przebiegu) od dwóch lat niepokoiły diagnostów, ciągle gadali że są do wymiany. W końcu poleciał z nich olej, mechanik mnie przekonał, żebym je w końcu wymienił. Nie oszczędzałem - kupiłem KAYABA za ponad 100 zł/sztuka. Sporo czasu spędziłem na wymianie (górne śruby mocujące są może łatwe do odkręcenia jak jesteś małym koreańczykiem, z malutkim kluczem i nadludzką siłą <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />. Pojechałem na badanie. W baku 20 litrów, do tego 30 litrów gazu, z tyłu w samochodzie komplet kółek zimowych i jeszcze diagnostę do bagażnika zapakowałem Tak więc tico było dobrze obciążone. Wynik badania - 46%. No i rozbrajające pytanie diagnosty - a Pan to dopiero będzie wymieniał, czy to już wymienione są?
Szkoda kasy już chyba na ten samochód - nie ma co w dziadka inwestować, nic mądrego i tak już z tego nie wyjdzie, lepiej odkładać np. na mocniejszy silnik w nowym <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Ma ktoś jeszcze jakieś rady czego NIE WARTO robić ? <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Tylko nie zapomnij najpierw nagrzać silnika, żeby mazut stał się rzadki i tym samym bardziej
skory do wypłynięcia.
Tak jest, najpierw odkręciłem korek na zimnym silniku - celem poluzowania i wybadania w ogóle gdzie to jest, bo potem na gorącym to za długo się nie da majstrować Na zimnym nie spłynęła nawet kropla. Po rozgrzaniu pięknie upaprało mi cały błotnik - szacuję ilość mazutu na 3-4 łyżki, nie wiem czy to dużo czy też mogło tam np. wypłynąć pół litra <img src="/images/graemlins/smile.gif" alt="" />
Jedno jest pewne - wcześniej nikt mi tak błotnika nie zapaskudził, a pojemniczka to tam nie ma gdzie podłożyć. Tym samym mit profesjonalizmu kolesi z ASO (Wrocław) jak dla mnie prysnął już zupełnie. Skoro ja jadę do nich i mówię "przejechałem 15 tys - zróbcie co ma być zrobione przy LPG" i oni nie robią tego typu rzeczy... <img src="/images/graemlins/czerwona.gif" alt="" />