Dlatego trzeba kupować AC i jak się zacznie palić, to spier.alać jak najdalej i podziwiać fajerwerki...
kokeeno
Posty
-
Lotnicza technologia XJ -
Typowy NOWY samochód PolakaZwróciłem uwagę na taki mały drobiazg: kupowanie auta dla PRESTIŻU... Otóż, według mnie, prestiżu nie da się KUPIĆ, a w szczególności auto może budzić co najwyżej zazdrość, ale na prestiż (czyli po polsku: poważanie) trzeba sobie zasłużyć postępowaniem z ludźmi. Maybach nie zrobi z prostaka dżentelmena...
Jeśli chodzi o "bajery": i tak w tej chwili każdy w miarę nowy samochód ma coś co potrafi go unieruchomić - elektroniczny wtrysk paliwa i immobiliser, a także skrzynię biegów (poza autami czysto elektrycznymi, ale to jakiś śmieszny ułamek promila jest)...
Z bajerów mogę ocenić poniższe (jako użytkownik):- zdalnie sterowany centralny zamek: teraz to już podstawa,
- lakier: mi wszystko jedno, byle nie różowy i czarny,
- alarm: tylko wkurza sąsiadów, ale bezużyteczny,
- blokada skrzyni biegów: zabezpieczenie na pięć minut, ale tańsze od alarmu i może służyć jako drugie zabezpieczenie do ubezpieczenia AC,
- tapicerka skórzana: wygodna do utrzymania w czystości, ale pełnej tapicerki skórzanej jakoś nie lubię, szczególnie latem,
- elektryczny hamulec postojowy: wcześniej dla mnie zbędny bajer, a obecnie genialny wynalazek ułatwiający życie (plus wspomaganie ruszania pod górę), jak się zepsuje to lipa, bo trzeba zaciągać go ręcznie w bagażniku...
- szyby sterowane elektrycznie: wygoda - krótkie wciśnięcie przycisku, szyba sobie zjeżdża, ja w tym czasie wyciągam kartę do szlabanu - korbka to już przeżytek - nigdy jeszcze nie padło mi sterowanie szybami w żadnym aucie, więc nie wiem ile kosztuje naprawa,
- statyczne doświetlanie zakrętów, albo wersja ulepszona: skrętne biksenony - docenić można szczególnie w nocy na górskich serpentynach, poza nimi średnio przydatne, można odpuścić,
- klimatyzacja automatyczna dwustrefowa: jak nie miałem, to nie doceniałem, ale teraz to podstawa - z jednej strony świeci słońce, to można nastawić niższą temperaturę, niż z drugiej strony auta, w końcu nie trzeba się poddawać terrorowi jednej osoby
- tempomat/ogranicznik prędkości: wygoda, szczególnie na autostradzie, ale możne się bez niego obyć,
- czujniki parkowania tyłem/przodem: jak przy klimie, jak nie miałem to lekceważyłem, ale dwie obcierki na parkingu miałem, bo po prostu nie zauważyłem niskich przeszkód na drodze - teraz nie mam takiego problemu,
- ESP/ASR: wygodne przy szybkim ruszaniu i pokonywaniu zakrętów, ale przy braku mózgu od poślizgu nie uchronią - można się bez nich obyć (ESP może włączył mi się raz przy ruszaniu),
- opony niskoprofilowe (225x45x17"): podsumuję delikatnie: do du.y... Szesnastki na wyższym profilu o niebo lepsze na nasze drogi,
- gniazdo 230V: nie użyłem,
- fotel z elektryczną regulacją części lędźwiowej: podstawa (może być i manualna, byle była) - bez tego trudno się dopasować do większości foteli (szczególnie jak ktoś ma skrzywienie kręgosłupa),
- fotel z masażem: bajer, można odpuścić (ale zabawne uczucie),
- funkcja "black panel": na początku myślałem "zbędny bajer", ale teraz w nocy to genialne rozwiązanie - klik i w aucie ciemno, poza prędkościomierzem i można się skupić na tym co za szybą,
- lusterka sterowane elektrycznie i ogrzewane a także składane elektrycznie: jak ktoś ma wąski wjazd do garażu, to doceni, reszta to komfort,
- isofix: nieprzydatny, lepsze dobre profilowane zapięcie pasami (wygodniejsze niż włażenie do ciasnego tyłu i szukanie blokad isofiksa, aby wyjąć to cholerstwo), ale założenia prezentowały się tak pięknie,
- podświetlane lusterka zewnętrzne: doceni ten, kto chociaż raz wysiadając zaliczył głębszą kałużę, której nie zauważył...
- wskaźnik zmiany biegów: ignoruję,
- poduchy powietrzne: podobno są w dużej ilości, ale nie miałem okazji sprawdzić
- kierownica skórzana: można docenić latem na dłuższej trasie - znacznie wygodniejszy chwyt niż plastikowa,
- automatyczne wycieraczki przednie: można olać, bo działają jak chcą,
- lusterko wsteczne elektrochromatyczne: genialny wynalazek na debili za nami źle ustawiających światła,
- ABS/BAS/EBD: prawdę mówiąc, nigdy jeszcze mi się nie przydał, ale niestety w pewnych warunkach wydłuża drogę hamowania (raz mało nie zaliczyłem stłuczki gdy powolutku, terkocząc, zbliżałem się do auta przede mną, praktycznie nie hamując)...
- szyba przednia akustyczna: miła cisza,
- podłokietnik przedni: podstawa, tylni: mnie nie interesuje, ale pasażerów i owszem,
- reflektory "follow me home": przydatne w pewnych okolicznościach, ale nie niezbędne,
- wbudowana nawigacja: bardzo przydatne urządzenie - nie zasłania drogi i ma dużo bardziej czułą antenę od urządzeń mobilnych, wadą jest cena aktualizacji (mniej więcej cztery razy tyle, co przedłużenie aktualizacji automapy na europę do mobilka),
- pomiar miejsca parkingowego: prawdę mówiąc użyłem tylko raz dla testu, zbędny bajer,
- wbudowany zestaw głośnomówiący: kolejne genialne rozwiązanie - idealnie zbierający mowę mikrofon i wyraźny dźwięk przez głośniki zestawu audio, wada: żona może usłyszeć rozmowę od kochanki
Co bym chciał mieć:
- automatyczną skrzynię biegów: ale wadą jest cena i koszty ewentualnej naprawy - remont manuala w lianie kosztował mnie 3kPLN, w trzyletnim Passacie znajomych z automatem: 18kPLN...
- zawieszenie hydro: testowałem w C5 - genialne rozwiązanie, ale kosztowne,
- instalacja gazowa: obniża koszty paliwa o jakieś 40%, ale uniemożliwia (prawnie) wjazd do garaży podziemnych bez wentylacji wyciągającej,
- ostrzeganie o pojeździe w martwej strefie - ogranicza spojrzenia na boki w celu lokalizacji zagrożenia.
Co bym omijał:
- system start/stop: mocniejszy (czyt. droższy akumulator), który może nie wytrzymać zwiększonej liczby cykli rozładowania/ładowania - można co prawda wyłączyć, ale po co do niego dopłacać?
- subwoofer w bagażniku: w kompakcie miejsce cenne przy czteroosobowej rodzinie,
- ogrzewane siedzenia: w zimie fajne, ale trzeba bardzo uważać na jajeczka
- panoramiczny dach szklany: niepotrzebne koszty plus zmniejszenie miejsca nad głową.
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiProducenci chyba zauważyli problem, bo to się powoli zmienia (u mnie wystarczy kilka sekund, po otwarciu maski i to czystej roboty) - bo zgodnie z polskim prawem, auto ze spaloną żarówką może mieć odebrany dowód rejestracyjny i, jak się panowie policjanci uprą, wrócić na lawecie, jeśli nie możemy wymienić tej żarówki na miejscu... Druga meganka rzeczywiście wymagała wymiany na ślepo przez otwór w nadkolu, a demontaż zderzaka w Modusie to już kpina z klienta...
-
Z którego roku masz samochód/samochodyCitroen C4 - 2011
Daewoo Matiz - 1999 -
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiW nowej cytrynie konstruktorzy pomyśleli i żarówki z przodu można wymienić w 30 sekund. Obie.
Co do części do aut koreańskich to są drogie (szczególnie takie paskudztwa jak filtr cząstek stałych - do Sportage to koszt kilkunastu tysięcy PLN, inne też do tanich nie należą).
Przed kupnem nowego auta, warto przejrzeć ceny przeglądów i części, które być może trzeba będzie wymienić (albo na pewno trzeba wymienić, jeśli chcemy używać auta dłużej), tutaj jest jeden mały przykład:
http://moto.trojmiasto.pl/Ile-kosztuje-utrzymanie-nowego-samochodu-n42956.html -
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiJa przy średnim spalaniu w okolicach 7,5 litra/100km wydaję na paliwo ok. 1000PLN miesięcznie, więc te 16 by mocno zabolało
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiStosunkowo rzadkie auta mają jedną zaletę - stosunkowo rzadko są kradzione (szwagier w swoim Passacie po trzeciej wymianie świateł przeciwmgielnych się poddał i kupił zaślepki). Poza tym: nie jestem fanbojem żadnej marki: miałem japońce, teraz mam francuza, a za trzy lata zobaczę, co będzie ciekawego na rynku. Raczej ominę VW z jednego względu: mają wysokie ceny, a jedyne co za to dostaję, to możliwość dowolnej konfiguracji - to mogę poświęcić. Nie patrzę też na cenę odsprzedaży, bo już mam klientów na (jeszcze nie) moją C4 Rynek aut jest mocno dynamiczny - siedem lat temu Koreańczycy nie mogli zaoferować nic ciekawego, a obecnie są bardzo silnym graczem na rynku (ceny też im poszły w górę, co dziwne, bo przenieśli produkcję do Europy, więc odpadło im cło+VAT od cła)... Co do zakochania w V6 - trzeba mieć kasę na benzynę, bo te silniki zwykle do najmniejszych nie należą, więc lubią troszkę więcej wypić, ale jeśli nie ma problemów z płynnością finansową, to... wolałbym boxera, albo V8 (ale to już niepraktyczne)...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiPiękne w autach na gwarancji jest to, że za naprawy takich problemów nie trzeba płacić.
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiTaki mam zamiar. I tak od kosztów odpiszę 32%, a gwarancję mam na 3 lata - jeśli będzie jeździł bezproblemowo, to jeszcze rok pojeździ, a jak nie, to pójdzie wcześniej na sprzedaż.
Silniki 1.6VTI miały wadę rozrządu, która została usunięta w 2009 roku, o ile mi wiadomo. Jak na razie posiadacze nowej C4 nie narzekają (ale znaleźć jakiegoś, który miałby to auto dłużej niż rok jest raczej ciężko)... -
Pora na poważnie pomyśleć o strajkach dot.cen paliwZgadzam się.
Nie pamiętam strajków z wczesnych lat osiemdziesiątych, bo waliłem wtedy w pieluchy, ale pamiętam te z początku lat dziewięćdziesiątych i to, do czego doprowadziły. Pamiętam masakrę i tak już zdziesiątkowanej gospodarki oraz hiperinflację. Podobnie jak to, że każdy kolejny strajk uderzał w ludzi, którzy akurat nie mogli przejechać (jak były blokowane ulice) a nie w gości z rządu. Rząd powinien zapewnić minimum do funkcjonowania państwa (w tym bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne) a nie mieć wpływ na ceny (poza podatkami, które powinny być w miarę niskie). A swoją drogą - jakby różnica w cenie paliw była większa, to byśmy tu Niemców z cysternami oglądali na stacjach...
Co do poprzednika - zamiast zapieprzać jak dziki osioł za marne pieniądze, należy pomyśleć, co się umie robić najlepiej i zapieprzać jak dziki osioł za dużo lepsze pieniądze. Ale tu nie wystarczy narzekanie na to co jest, bo to niczego nie zmienia - trzeba się wykazać gdzie indziej - jeśli nie możesz zmienić pracodawcy, to musisz zmienić pracodawcę...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiI to wszystko w aucie, które zaledwie od roku jest na rynku? To nieźle
Silnik na razie przejechał prawie dychę kkm i nic mu nie dolega (ta sama jednostka jest montowana też od niedawna w Pugach 308), jak na razie właściciele nie narzekają. Co do pneumatycznego zawieszenia - niestety, nie ta liga: jest dostępne dopiero od C5 i to chyba Exclusive: dwóch znajomych wzięło tę C5 w wersji biturbo i są cholernie zadowoleni - szczególnie właśnie z komfortowego zawieszenia, które w naprawach wychodzi taniej od japońskich Suzuki...Myślę, że pojeżdżę te trzy lata (póki jest na gwarancji), no może cztery, a potem wezmę coś nowego (byle nie japońca, chociaż to teraz trudno trafić, bo większość "japońców" teraz to węgrzy, brytyjczycy, czy turcy - mógłbym napisać epopeję na temat narzekań znajomego na temat marnej jakości nowego Civica w tym cieknących amorków i problemów z przekładnią kierowniczą, tylko po co - nie ma już aut niezawodnych - ważny jest serwis, a ten w okolicach Wrocławia Suzuki, czy Hyundai mają marny, a do Ciroena przynajmniej mam blisko)...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiProblemem są, niestety praktycznie zawsze, nieuczciwi sprzedawcy: moja żona kupiła (dała więcej niż średnia) używanego dwunastoletniego Matiza od sąsiadki, której zmarł mąż, a ona bała już się jeździć, ale: cały czas widziałem ten samochód pod domem, więc wiem, że nie miał stłuczki, za wymianę paska rozrządu i kilku pierdół dała niecałe 600PLN i do tego jeździ na gaz, więc jest zadowolona, bo stosunkowo mało wydaje na paliwo. Do tego przebieg tego matiza był mniejszy niż mojej byłej już siedmioletniej Liany, gdzie za 600PLN to mogłem wymienić olej i filtry (a wymiana durnych gumek pod drążkiem stabilizatora to koszt 300PLN, bo nie było zamienników za kilkanaście PLN)... I tak można kupować używane auta: znając ich historię, a nie wysłuchując bajek od handlarzy (bo wtedy to już się robi loteria, nawet po sprawdzeniu przez mechaniora mogą wyjść niezłe kwiatki)...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiMi się spodobał Duster dCi 4x4 Laureate, ale z kilkoma dodatkami to już cena sięgała prawie 75kPLN (no i trochę odpychały dziwne rozwiązania np. panelu radia czy sterowania szyb, jak u żony w Matizie - z tego co wiem, rozwiązane zostanie to po face liftingu)...
Niemcom się nie dziwię: dla nich to tani samochód do dojechania prawie wszędzie, a jak trzeba, to i powozi materiały na budowę - szczególnie, że oni nie są zbyt rozrzutni (może dlatego są społeczeństwem bogatym), z drugiej strony - samochód nie jest dla nich źródłem prestiżu (no, chyba że Mercedes klasy S ), więc mniej przyglądają się marce...W salonie Ranault/Dacia w Długołęce pod Wrocławiem. W ogóle większość sprzedawców we wrocławskich i podwrocławskich salonach samochodowych sprawia wrażenie, jakby nie chcieli sprzedawać samochodów - wchodzi potencjalny klient do salonu, musi się naczekać na obsługę, która wypełnia papierki, a nie obsługuje klientów, prosi o wycenę leasingu (przy wpłacie 30-40% wartości auta, to chyba nie powinien być problem), podaje kontakt, po czym czeka... czeka... czeka... i nic...
W zasadzie tylko w salonach Citroena i Peugeota to sprzedawcy sami dbali (utrzymywali kontakt), aby klient się nie rozmyślił (a i sam leasing był oferowany na lepszych warunkach, niż te, które dostałem osobno w kilku bankach i funduszach leasingowych). No, ale to nie ja chcę zarobić na sprzedaży/leasingu auta...
Co do elektroniki i jej potencjalnej wadliwości: w zasadzie wszystkie samochody obecnie produkowane mają jeden słaby punkt, który może unieruchomić auto: komputer sterujący wtryskami (no, drugi to immobiliser, ale też każde auto to ma) - reszta nie jest już tak krytyczna (poza uruchamianiem bezkluczykowym, który był bardzo częstą przyczyną lawetowania Lagun II). Mnie niepokoi tylko elektryczny hamulec pomocniczy, który jest bardzo wygodny (sam się zaciąga po wyłączeniu silnika, oraz wyłącza przy ruszeniu, ale jak padnie, to aby zaciągnąć "ręczny" trzeba pogrzebać w bagażniku - z drugiej strony widziałem już kilka zardzewiałych linek od ręcznego, które skutecznie potrafiły unieruchomić auto na czas jakiś - szczególnie, jeśli użytkownik niezbyt często używał hamulca pomocniczego)...
Co do obecnego modelu sprzedaży: wiem, że większość producentów obecnie tak robi - klient składa zamówienie, dopiero potem wpada ono do realizacji w fabryce - pewnie dzięki temu auta stosunkowo staniały przez kilka ostatnich lat (siedem lat temu, jak kupowałem Lianę, to trudno było kupić kompakta poniżej 60kPLN z automatyczną klimatyzacją, czy elektrycznym sterowaniem szyb - za to po miesiącu, a nawet trzech tygodniach od zamówienia miałem auto), teraz za 50kPLN można już wytargować auto w zasadzie z koniecznym wyposażeniem (klimatyzacja, sterowanie lusterkami czy szybami, pewnie z radiem): pomijam ceny umieszczone w cennikach, bo akurat teraz jest z czego schodzić...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiCo do budżetu - zauważyłem, że w naszym kraju samochód traktowany jest jako spełnienie marzeń - chuchany i dmuchany (a i tak w końcu mu się przydarzy przycierka - jak pewnie 90% aut, które jeżdżą na drogach, albo chociaż puknięcie drzwiami auta obok na parkingu - bo było ciasno - auto to często synonim luksusu i rodziny maksymalnie napinają budżet, by kupić auto... które tak naprawdę nie jest im konieczne. Szwagier wydał w zeszłym roku prawie 130kPLN za auto, w tym 30kPLN kredytu (wbrew pozorom, jest to jednak coś innego niż leasing) i... stoi ono głównie w garażu, bo:
- jeszcze, nie daj dowolnie wybrane bóstwo, ktoś je przytrze na parkingu, albo jakiś zawistnik gwoździem przejedzie,
- pali jak smok, bo to dwulitrowa 150 konna benzyna a i samo auto ciężkie, także wychodzi mu koło 9 litrów na 100km przy lekkiej nodze i to na trasie, w korkach lepiej nie mówić.
W ten sposób przez rok przejechał niecałe 10kkm (które ja wykręcilem w niecałe pięć miesięcy) tracąc lekko 20% na wartości (bo w cenę wliczone było ubezpieczenie i felgi, jak się okazało: krzywe, z oponami zimowymi)...
Najgorsze jest to, że ludzie widząc cenę auta (ha, stać mnie!) nie liczą tego, że aby je utrzymać przez najbliższe pięć lat pewnie włożą w nie prawie drugie tyle, ile kosztowało: paliwo, ubezpieczenie (pewnie sensowny pakiet "od wszystkiego" kosztuje ponad 5kPLN dla auta wartego ok. 100kPLN), opony (im większe koła i niższy profil, tym bardziej cena szybuje w kosmos - dlatego mi opłacało się bardziej kupić drugie alufelgi o mniejszym rozmiarze z oponami zimowymi, niż same opony), ceny serwisu, ceny części (już w trzyletnim aucie coś potrafi szwankować, a w pięcioletnim niektóre naprawy zawieszenia przyprawiają o palpitacje serca).
Dla mnie najważniejsze jest jedno: auto ma jeździć, mogą się przydarzać drobiazgi, ale nie powinno się rozkraczyć na drodze. Jeśli podejrzewam, że tak się może stać, to wolę się pozbyć takiego auta i dopłacić do nowego (bo każda godzina, kiedy nie mogę pracować, może mnie zbyt drogo kosztować)...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiJa sobie najpierw trochę pofantazjowałem, porozglądałem się za autami, założyłem budżet ok. 100kPLN. Potem przejechałem się kilkoma crossoverami (ix35, nowym sportagem - było fajnie, ale chyba trochę niewarte ceny, szczególnie, że samo utrzymanie też kosztuje ok. 50-100% drożej od kompakta: 20-30% więcej na paliwo plus droższe opony i serwis, ASXa odpuściłem ze względu na ceny części zamiennych). Potem skończyłem bujać w obłokach i zrobiłem listę:
- ma przewieźć czteroosobową rodzinę (w tym na wakacje), nie używam już wózków, więc bagażnik tak minimum 350litrów,
- ma wozić mój zad ok.80-100km dziennie do klienta (koszty, koszty, koszty - głównie paliwa),
- ma być wygodny i wyciszony oraz nie japoński (po do Liany części były horendalnie drogie i do większości nie było zamienników, a jak się posypały łozyska w skrzyni biegów i zęby w dyfrze i to raptem po 100kkm, to wyskoczyłem z ponad trzech klocków...). Fajnie jakby miał automatyczną klimatyzację...
- ma być benzyna, bo koszty potencjalnej awarii współczesnych silników wysokoprężych są mało pocieszne...
Potem odwiedziłem salony Renault:
- na dustera (który całkiem mi się podobał, chociaż z wyposażeniem to marnie) czas oczekiwania: 9 miesięcy - hej ja nie chciałem ręcznie klepanego auta sportowego(!) tylko zwykłego kompakta,
- scenika żona odrzuciła po pierszym posadzeniu zadka na tylnej kanapie - wygodna, ale tylko dla dzieci.
Obejrzałem też Hyundaie: i30 (trochę podstarzała już konstrukcja, wnętrze nie przypadło żonie do gustu) oraz ix20 - całkiem przyzwoite autko, ale w interesującej mnie konfiguracji i po upustach kosztowało prawie 60kPLN...
Potem przyjrzałem się C4 Picasso - miałem poczucie dystansu do szyby i drogi, jak kapitan statku (nie przypadło mi do gustu), no i spalanie jednostki benzynowej raczej spore (ciężkie i wysokie auto)...
Po czym wzrok mój padł na nową C4 - usiadłem i spodobało mi się - wygodnie i te ciekawe zegary (w wersji Exclusive), potem się przejechałem: wrażenie - ciuchutko (w porównaniu z Lianą, to prawie każdy samochód jest cichy). Na koniec cena: 63kPLN brutto (minus 6kPLN VAT, minus PIT ) plus koszt trzyletniego leasingu (jakieś 7kPLN łącznie z dodatkowymi ubezpieczeniami).
Wyposażenie obejmowało dwustrefową klimatyzację, elektryczną regulację odcinka lędźwiowego u kierowcy i pasażera (w tym masaż :D), elektrycznie składane lusterka - wcześniej o tej pierdółce nie myślałem, ale teraz idealnie się sprawdza przy wjeździe do garażu (gdzie mam jakieś 2-3cm zapasu z każdej strony, więc mogę trochę zwiększyć niedokładność wjazdu), oba podłokietniki (w tym jeden wyposażony w gniazdko 230V), tempomat, zestaw głośnomówiący (świetnie działający) oraz nawigację (też jako ekran do czujników parkowania z przodu i z tyłu), lusterko elektrochromatyczne i kilka innych pierdół (w tym, fuj, felgi 17" z oponami 225x45 na których jeździ się po prostu źle na dolnośląskich pseudo drogach - poza obwodnicą Wrocławia - po przesiadce na 16" 205x55 od razu ulga)... Auto dostępne od razu (ale tylko salonowe, bo na realizację zamówienia trzeba by poczekać ok. pół roku) i w kolorze białym.Pomyślałem i stwierdziłem, że przy tym upuście to mogę jeździć i białym autem (a kilkanaście tysięcy zostanie na paliwo)...
Resztę kasy przeznaczę na ewentualne naprawy (chociaż odkąd Francuzi zdecydowali się na używanie elektroniki japońskiej, zamiast niemieckiej, to i awarie się zmniejszyły, silnik jest z BMW 1, na który użytkownicy nie narzekają, jedynie nawigacja lubi się zresetować raz dziennie po uruchomieniu silnika)... Pojeżdżę trzy lata, wykupię po leasingu i sprzedam - będzie na sporą wpłatę wstępną na kolejne auto (przy autach trzy lub czteroletnich jeszcze nie powinno być problemu z sypaniem się)...
Oczywiście można było pomyśleć o C5 (dokładając 10-20kPLN), ale to:
- gorsze wyposażenie w tej cenie,
- wyższe koszty paliwa i przeglądów,
- nieco niższa szansa na zaparkowanie w ciasnych uliczkach (ze względu na długość)...
Skoro C4 spełniał moje założenia, to po co przeplacać?
Co do ceny serwisu w DE: tam się po prostu nie opłaca ratować rozbitka, tylko lepiej go tanio spławić do Polski, gdzie mistrzowie szpachli zrobią go na bóstwo. Natomiast zadbane auta (regularnie serwisowane, bez historii stłuczkowej, ze stosunkowo niewielkim przebiegiem) mają sporo wyższą cenę niż u nas średnia za dany model - Niemcy doskonale znają wartość swoich aut...
-
Nigdy tak naprawdę niewiadomo, co się kupiCoś w tym jest. Znajomi Niemcy przyjmują zasadę, że jak auto (nowe) kosztuje więcej niż 6 ich miesięcznych pensji netto, to ich na nie nie stać, bo utrzymanie kosztuje i to sporo (u nich naprawy są znacznie droższe niż u nas)...
-
Kupno używanego samochoduZnajomy wziął w leasing trzyletniego poleasingowego focusa (nabite raptem 70kPLN, pewna historia z wszystkimi robionymi naprawami) cena ok. 25kPLN - od firmy leasingowej - poprzedni użytkownik miał auto jako ekstra wynagrodzenie i nie był handlowcem, więc i przebiegi niewielki. Coś takiego można wziąć w leasing albo kupić, bo pewne (duże firmy leasingowe nie bawią się w pacykowanie, bo to by zbyt dużo kosztowało)...
-
Porównanie 95 i 98Królowa lawet ma zasłużoną opinię - znajomy nie wierzył, dopóki nie naprawił sprężarki, a potem padły mu wszystkie wtryski (a lista usterek była bardzo długa). Dziwne - Laguna I była taka udana...
-
Porównanie 95 i 98Po pierwsze: optymalizacja stylu jazdy - jak mam fantazję i warunki, to mogę sobie szybciej poprzyspieszać nie dbając szczególnie o zużycie paliwa, ale w dłuższej perspektywie (30kkm rocznie) różnica na poziomie spalania litr do dwóch (nietrudne do uzyskania) na 100km daje jakieś 300-600 litrów, co przy obecnych cenach da 1600-3200PLN rocznie w kieszeni (dla mnie dwa do trzech miesięcy jeżdżenia w roku "gratis")...
Po drugie: monitoring jakości paliwa - jeśli różnica w spalaniu przy spokojnej jeździe na tej samej trasie, tych samych oponach i w tych samych warunkach zaczyna wynosić więcej jak litr na sto kilometrów, to może świadczyć o sporo niższej kaloryczności zalanego paliwa (czyli jego przechrzczeniu jakimś rozpuszczalnikiem). Swoją drogą: zawsze mnie zastanawiało sporo niższe spalanie na niemieckich drogach po zalaniu niemieckim paliwem...
Po trzecie: lubię cyferki - http://www.autocentrum.pl/dziennik-kosztow/citroen/c4/cytrynka-1999780171/ -
Pora na poważnie pomyśleć o strajkach dot.cen paliwJest to jakieś rozwiązanie na VAT, ale raczej średnio legalne:
- żuk powinien być utrzymywany w sprawności (coroczne przeglądy + OC),
- nie mając w PKD punktów związanych z transportem towarów, czy większych rzeczy trudno wytłumaczyć się z żuka w środkach trwałych,
- przy tankowaniu na fakturze są numery rejestracyjne auta tankującego (niby można to ominąć, ale stacja też może mieć kontrolę skarbówki).
Ogólnie trzeba uważać z tego typu przekrętami, bo mogą być bardzo kosztowne (niby przekręt Optimusa był legalny, ale firma i tak popłynęła)...