To powiem co mi się przytrafiło ostatnio.
Jechałem ostatnio do Ustrzyk górnych z Gdańska i prawie pod sam koniec podroży już jak było ciemno zauważyłem ze ledwo co jazy mi się kontrolka od ładowania. Sprawdziłem czy jest ładowanie na liczku elektronicznym i było. Wiec nie przywiązałem do tego większej wagi co było błędem. Po przybyciu dzień łażenia po górach i kolejnego dnia rano odpalam i co widzę, brak ładowania przy włączonym silniku 10.9-11.1v. W pierwszej kolejności sprawdziłem wszystkie klemy połączenia masy. Niby wszystko ok. No nic pewnie padł alternator. Telefon w rękę i szykanie najbliższego mechanika. Znaleziony- jedyne 47km. Nawet nie było problemu na przejechanie takiego odcinaka bez ładowania. Ale na wszelki wypadek wyłączyłem światła i wszystkie odbiorniki prądu. Dojechałem do mechaniko-lakiernika Przyjechał pan elektryk na rowerze. Co się później okazał był elektrykiem ale normalnym nie od samochodów . Oczywiście pierwsza diagnoza to ze pał alternator. Wymontowałem go razem z nim. I koleś zawiózł go do jedynego elektryka samochodowego w mieście żeby wymienił regulator napięcia który jak się okazało był spalony. Jak się okazało elektryk miał wszystkie regulatory do vw ,bemek czy audi ale do tico to już nie :D, wiec musiał zamówić. Tak wiec dzięki gościnności lakiernika rozbiłem się przed zakładem aby przeczekać noc. Następny dzień. Alternator przyjechał z wymienionym regulatorem. Został wmontowany. Odpalam i nic dalej nie ładuje. Co jest. Szukamy dalej. Wpadłem na pomysł aby kablami rozruchowymi posprawdzać czy jest masa w sensie jeden dopinamy do aku drugi do alternatora. Masa była ale plus nie. Zaczęliśmy szukać plusa( taki biały trochę grubszy kabel od pozostałych) i doszedłem do wiązki i wtyczek które znajdują się za akumulatorem pod takim gumowym kapturkiem. To był strzał w dziesiątkę. Wtyczka od plusa lecąca od alternatora do kabiny cała się zjarała i stopiła, Ze trzeba był ja połamać. Po oczyszczeniu zaizolowaniu wszystko było ok, A i lądowanie było wyższe. I przestało spadać tak napięcie po włączeniu świateł jak to miał miejsce wcześniej.
Wnioski:
Po oględzinach stwierdziłam ze styki w wtyczce przez te wszystkie lata zmurszały i się przepaliły. Prąd poszedł na alternator i spalił regulator. Efekt domina. Dobrze ze nie zaczęło się nic palić.
Jak to zawsze awaria miała miejsce w najdalszym miejscu w Polsce 900km od domu . Naprawa zajęła 2 dni. Ciesze się tylko ze stał się to w Polsce na nie gdzieś indziej.Miesiąc wcześniej byłem we Francji. W tydzień zrobiłem 5tyś.km. I jak by się to gdzieś tam stało to był by to dopiero problem.
Tico trochę zawiodło ale pretensji nie mogę mieć, w końcu swoje lata ma. A co by nie było cały czas do przodu mogło jechać
Koszty:
Za regulator, pilne sprowadzanie i za wymianę w alternatorze elektryk zainkasował 90zł
Drugi elektryk który grzebał razem ze mną w tico i za jedzenie z moim alternatorem na drogi koniec miasta rowerem wziął 2 dychy. A właściciel za użyczanie kanału, kluczy i miejsca do rozbicia zrobił to gratis. Za co serdeczne dzięki