Witam,
Mały zarys sytuacji: do czasu większych mrozów auto po zapaleniu trzymało lekko ponad 1000 obrotów, a kiedy się nagrzał gdzieś 800-900.
Od dwóch dni, po przy mrozach poniżej -12 po odpaleniu, ma 1,5 tyś i sukcesywnie pnie się co chwile w górę do 4000 tyś, jeśli sam dodam gazu, to wejdzie na obroty, ale nie wróci niżej niż 4000. Po chwili gdy się troszkę zagrzeje, np po zgaszeniu i odpaleniu auta, to zaczyna pracować w miarę normalnie (choć nie jestem co do tego pewien, ponieważ auto jak się np zatrzymam na światłach, to przy schodzeniu z obrotów schodzi do 1500, na chwile się zatrzymuje a później dopiero do 900.
Swift 98 r. z silnikiem 1.0.
Możecie coś poradzić?